2009-03-12 GKS Tychy - Cracovia 4:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

GKS Tychy - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Mirošlav Ihnačak
Hokej.png
3 kolejka, 3 runda, etap Play-off, Ekstraliga
Tychy, czwartek, 12 marca 2009, 18:15

GKS Tychy - Cracovia

4
:
3

(0:0; 1:1; 3:2)

Sędzia: Zbigniew Wolas oraz Grzegorz Porzycki
Widzów: 3000


Cracovia - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Rudolf Rohaczek
Skład:
Sobecki (Witek)

Gonera
Jakeš
Bacul
Parzyszek
Paciga

Mejka
Majkowski
Proszkiewicz
Garbocz
Sarnik

Kotlorz
Śmiełowski
Bakrlik
Bagiński
Woźnica

Prochazka
Banachewicz
Jakubik
Krzak
Wołkowicz
Bramki
Garbocz (32:48)

Parzyszek (41:47)
Garbocz (51:18)
Parzyszek (55:56)
1:0
1:1
2:1
3:1
4:1
4:2
4:3

Bondarevs (37:34)



Csorich (59:12)
L.Laszkiewicz (59:58)

Kary
28 30
Skład:
Radziszewski (Rączka)

Csorich
Bondarevs
L.Laszkiewicz
Słaboń
D.Laszkiewicz

Škorvánek
Witowski
Badžo
Mihalik
Pasiut

Noworyta
Dulęba
Piotrowski
Kowalówka
Cieślicki

Kłys
Wajda
Verčík
Rutkowski
Radwański

Opis meczu

"Mecz - porażka" -
TerazPasy.pl

Mecz - porażka

Cracovia doznała pierwszej porażki w fazie play-off finału Mistrzostw Polski w hokeju na lodzie. Zawodnicy GKS Tychy zwyciężyli na własnym lodzie 4-3 (0-0, 1-1, 3-2) i stan rywalizacji wynosi teraz 2-1 dla Pasów (gra się do czterech zwycięstw). Czwarty mecz zostanie rozegrany już w piątek, 13 marca, o godzinie 18. Wiadomo że konieczny będzie też piąty mecz w Krakowie, jego termin zaplanowano na poniedziałek, 16 marca.

Trzecie spotkanie wielkiego finału rozpoczęło się bardzo nietypowo. Przez pierwsze 20 minut gra była bardzo płynna, a obie ekipy grały mało kontaktowy hokej i oddawały głównie strzały z dystansu. Nawet podczas okresów gry w przewadze obie drużyny nie były wstanie założyć i rozegrać zamka i w efekcie po pierwszej tercji wynik pozostał bezbramkowy.

Drugie 20 minut to prawdziwy powrót do rytmu w jakim toczyły się oba spotkania w Krakowie. Ostra walka na bandach oraz gra kontaktowa zaowocowała całą masą wykluczeń. Jednak zdecydowanie ponad standard ostrej gry wybijały się poczynania Frantiska Bakrlika. Właśnie kiedy na ławce przebywał czeski napastnik tyskiej drużyny, pierwszy atak Cracovii stłamsił w końcu gospodarzy w ich tercji i po świetnym rozprowadzeniu krążka Igor Bondarevs trafił w słupek! Niestety rytm gry w przewadze znaleźli też tyszanie. Podczas gdy na ławce kar siedział Grzegorz Pasiut, gospodarze natarli zdecydowanie. W 32 minucie po akcji Śmiełowskiego, Bagińskiego i Kotlorza wydawało się że krążek jest już za linią bramkową ale nad bramką Radziszewskiego wciąż świeciła się zielona lampka. Zawodnicy gospodarzy długo nie mogli się pogodzić z decyzjami arbitrów, a w wyniku przepychanki na ławce kar wylądowali solidarnie Gonera i Mihálik. Minutę później było jednak 1-0 dla tyszan. Z niebieskiej uderzał Mejka, a krążek trafił w stojącego na linii strzału Garbocza. Środkowy drugiego ataku bez namysłu zawinął z backhandu krążek, który spadł mu pod nogi i zaskoczył „Radzika”. Cracovia wyrównała w 38 minucie. Dobrze rozegrany okres gry w przewadze zakończył celnym strzałem Igor Bondarevs. Łotysz trafił z półdystansu, a dobrą robotę wykonał Damian Słaboń, klinczując z Kotlorzem tuż przed Sobeckim, który nie widział krążka. Po dwóch tercjach był remis 1-1.

Trzecia część spotkania rozpoczęła się niefortunnie dla Cracovii. Patryk Noworyta został nieprzepisowo rzucony na bandę, jednak sędziwe nie zareagowali, mimo że obrońca Pasów stracił kask. Zjeżdżając do boksu poirytowany zawodnik zagrał krążek łyżwą i sędziowie odgwizdali karę... dla Cracovii. Już po pięciu sekundach było 2-1...

Po wygranym wznowieniu z pierwszego krążka uderzył Gonera, ale kluczowe okazało się tracenie Pacigi, które kompletnie zmyliło bramkarza Pasów. „Radzik” wyrzucił gumę wprost na kij do Parzyszka i na dodatek pozostawił zupełnie pustą bramkę...

Ta sytuacja zupełnie wytrąciła Cracovię z rytmu i w kolejnych minutach przewaga gospodarzy była coraz większa. W 47 minucie sędziowie podyktowali rzut karny dla GKS-u za odrzucenie krążka ręką, ale Rafał Radziszewski wygrał pojedynek z Robinem Baculem. W 52. minucie było już jednak 3-1, a tyszanie wykorzystali okres gry w podwójnej przewadze. W ostatnich minutach podopieczni Rudolfa Rohačka zdecydowali się na agresywny pressing w tercji obronnej tyszan i to nawet wtedy kiedy tyszanie mieli jednego gracza więcej na lodzie (na ławce karę odsiadywał Słaboń). I właśnie w takich okolicznościach w 56 minucie gospodarze podwyższyli wynik na 4-1. Pasy miały krążek w tercji tyszan ale strata zakończyła się kontratakiem GKS-u 3 na 2, który wykończył Parzyszek.

W sportowym sensie było już właściwie po meczu i wtedy na tafli lodowiska w Tychach zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Bakrlik kolejny raz faulował, ale uczynił to w walce o krążek. Widząc sygnalizację sędziego, starał się jednak sprowokować Michała Piotrowskiego do bójki licząc na obustronne wykluczenie. Złapał naszego zawodnika, potem nawet uderzył... efekt? Kara 2+2 minuty (no comments). Był to jednak początek. Po chwili bez gry Proszkiewicz uderzył w twarz Igora Bondarevsa i zrobił to kijem trzymanym oburącz. Kara meczu! A warto zapytać czy nie powinien to być koniec finałów dla tyskiego zawodnika, gdyż regulamin za takie zagranie przewiduje trzy spotkania karencji.

Przez ostatnie sekundy Cracovia grała więc 3 na 5, a po chwili nawet 3 na 6, bo do boksu zjechał Rafał Radziszewski. Szybkie rozegranie krążka i Marian Csorich zapakował krążek „pod ladę” 4-2! Na zegarze 19,12... Cracovia nadal gra w podwójnej, a nawet w potrójnej przewadze. Niestety nie wychodzi, ani pierwsze, ani drugie rozegranie i kiedy Leszek Laszkiewicz trafia na 4-3, do końca meczu pozostają tylko dwie sekundy... Koniec i pierwsza porażka w play-off.

Tyszanie mogli wygrać to spotkanie z klasą, ale wydarzenia ostatnich minut zupełnie zmieniają percepcję tego widowiska. Komentujący wydarzenia na lodzie Wiesław Jobczyk powiedział nawet: "Mówi się że przegrywać też trzeba umieć, ale w tym meczu tyszanie pokazali, że oni nie potrafią wygrywać".

Czwarty mecz już w piątek, także w Tychach. Początek o godzinie 18,00, a spotkanie pokaże nie tylko TVP Sport ale także TVP Kraków. Wynik meczu nr 3 sprawił, że już na pewno czeka nas mecz numer 5 w Krakowie.
raf_jedynka
Źródło: TerazPasy.pl 12 marca 2009 [1]


"Kary zgubiły "Pasy" -
Dziennik Polski

Kary zgubiły "Pasy

Trzeci mecz hokejowego play-off o złoty medal dla GKS Tychy. Gospodarze po raz pierwszy w finale wygrali z Cracovią 4-3, ale krakowianie nadal prowadzą w rywalizacji 2-1.

Przez dwie tercje oglądaliśmy bardzo wyrównany pojedynek. Żadna z drużyn nie chciała się odkryć. Bardzo pewnie bronili obaj bramkarze - Sobecki i Radziszewski. W 30 min w sukurs golkiperowi GKS po strzale obrońcy Bondarevsa z dystansu przyszedł słupek.

W 33 min gospodarze wykorzystali grę w przewadze, strzelał z dystansu Mejka, a z 3 metrów dobił krążek do siatki Garbocz. Gra nabrała rumieńców, zaatakowała Cracovia i w 38 min mocnym strzałem z dystansu wyrównał Bondarevs ("Pasy" grały w tym momencie w przewadze).

Źle zaczęła się dla gości ostatnia tercja. Kiedy na ławce kar siedział jeden z graczy krakowskich, strzelał Gonera, Radziszewski wybił krążek przed siebie, skorzystał z prezentu Parzyszek i było 2-1.

Potem gospodarze mieli rzut karny, ale strzał Bacula obronił Radziszewski. W 52 min był jednak bezradny, kiedy Tychy, grając z przewagą dwóch graczy, dobrze rozegrały krążek i Garbocz zdobył swego drugiego gola. Za moment po solowym rajdzie krążek po uderzeniu Bacula odbił się od poprzeczki. Także czwarty gol dla tyszan w 57 min (zdobył go Parzyszek) padł, kiedy mieli na lodzie jednego gracza więcej.

Wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem niespodziewanie duże emocje zrobiły się w ostatniej minucie. Najpierw karę 2x2 minuty otrzymał Barklik (w całym meczu aż 12 minut siedział na ławce kar), potem Proszkiewicz za brutalny atak został wyrzucony przez arbitrów z lodu. Gospodarze grali w trójkę, a "Pasy" wycofały bramkarza i atakowały w szóstkę. Na 48 sekund przed końcem "bomba" Csoricha trafiła do siatki. Za moment Sobecki interweniował z wielkim szczęściem. Skapitulował po strzale L. Laszkiewicza, na zegarze do końca meczu zostały 2 sekundy. "Pasom" na wyrównanie zabrakło już czasu.
Andrzej Stanowski
Źródło: Dziennik Polski 13 marca 2009