1935-05-05 Wisła Kraków - Cracovia 4:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Wisła Kraków

Trener:
(bez trenera)
pilka_ico
Liga , 4 kolejka
Kraków, Stary stadion Wisły, niedziela, 5 maja 1935, 16:30

Wisła Kraków - Cracovia

4
:
0

(1:0)



Herb_Cracovia

Trener:
Alois Pulpittel
Skład:
Koźmin
Szczepanik
Szumilas
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Jezierski
Habowski
H. Kopeć
S. Obtułowicz
A. Woźniak
Antoni Łyko

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Arnold Hausmann ze Lwowa
Widzów: ok. 5 000 „ok.” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 5000.

bramki Bramki
S. Obtułowicz (21')
A. Woźniak (58')
A. Woźniak (73')
H. Kopeć (75')
1:0
2:0
3:0
4:0
Skład:
A. Radwański
Lasota
Doniec
Żiżka
Chruściński
Bialik
A. Zieliński
S. Malczyk
Korbas
Kisieliński
Przeorowski

Ustawienie:
2-3-5
Mecz następnego dnia:

1935-05-06 Garbarnia II Kraków - Cracovia II 0:3



Zapowiedź meczu

Opis meczu

Pod bramką Cracovii, bramkarz Radwański(C.) wybija piłkę
Bramkarz Radwański(C.) wybija piłkę w pole, obok niego na prawo Kopeć, Chruściński(C.) oraz dobiegający Lasota(C.) i Artur
"Zielona trybuna" na derbach
Napastnik Wisły Artur walczy o piłkę z Chruścińskim(C.), na lewo Żiżka(C.)
Bramkarz Koźmin w akcji, obok od lewej od niego: Malczyk, Korbas (obaj C.), Jezierski, Szulilas
Bramkarz Koźmin zabiera piłkę Przeorowskiemu (C)
Pod bramką Cracovii, od lewej: Doniec (C), Radwański, Obtułowicz, Artur, Żiżka (C)

Derby Krakowa: Wisła-Cracovia 4:0

Pewne zwycięstwo Kotlarczyków nad zdekompletowanym zespołem biało-czerwonych

Wisła - Cracovia 4:0 (1:0). Bramki dla Wisły strzelili Obtułowicz, Artur dwie i Kopeć. Sędzia Hauptman ze Lwowa. Widzów 5.000.

Oprawa meczu była wspaniała, godna wielkich tradycyj i chlubnych wspomnień. Zasiadł w loży prezydent miasta dr. Kaplicki, obok prezesa KZPON gen. Monda. Zakwitły trybuny wielobarwnym obrazem wykwintnych pań i ich towarzyszów. Ruchomym wieńcem otoczyło boisko 5.000 ludzi.

Ale na tło tej pięknej oprawy padł cień szarej rzeczywistości, cień trosk i bolączek naszego stanu piłkarskiego, podupadłej klasy i przeciętności ligowej. Był więc sędzia, który rozczarował większość i zadowolił niewielu, były utarczki słowne mniej lub bardziej gorące, były i starcia dość ostre. Na szczęście nie doszło jednak do poważniejszych incydentów, nie doszło dlatego, że wynik był wysoki i zwycięstwa Wisły nie można było kwestionować, jakkolwiek wyższość jej zadokumentowana została zbyt wielką ilością bramek.

Przebieg spotkania nie pozwala na wyciągnięcie daleko idących wniosków. Obie drużyny nie zmieniły bowiem zasadniczo ani swych składów, ani też systemu gry.

Wisła po powrocie z zagranicy jest zespołem bardziej ocementowanym. Znać pewną poprawę u młodych obrońców a wzmocniła się znacznie pomoc. Przyczyniły się do tego powrót Kotlarczyka II na prawą stronę oraz lepsza gra Jezierskiego. Kotlarczyk I na środku zagrał lepiej aniżeli przed kilkoma tygodniami, ofenzywnie jednak ma jeszcze niedociągnięcia.

Przesunięcie Artura na łącznika i powierzenie kierownictwa ataku Obtułowiczowi nie wróży dużych zmian na lepsze. Artur jest na łączniku równie dobry jak na środku, ale atak traci w nim dyrygenta, którym nie może zostać Obtułowicz. Wyższość Łyki nad Chabowskim znana jest oddawna i nie podlega dyskusji.

[ucięte]wicz wbija piłkę do siatki. W 21 m. skutek braku kręgosłupa tj. pomocy, osłabiła do reszty swe szanse występując bez Pająka, Mysiaka i "Szeligi". Tego ostatniego można-by sobie jeszcze darować. Nowy nabytek - Przeorowski wraz z Kisielińskim zapełniliby tę lukę, ale brak Pająka i Mysiaka musiał decydująco odbić się na całości.

Nic dziwnego więc że po 45 minutach piątka ofenzywy była wyczerpana a ciężar spadł na resztę zespołu. Bramkarz puścił dwa łatwe strzały. Ziżka i Doniec o mało co nie podwyższyli rezultat na 0:6, a wszystko na skutek braku pomocy.

Na nic zdały się wysiłki napastników, którzy do przerwy potrafili uzyskać więcej z gry od swego przeciwnika. Kilka wspaniałych strzałów Przeorowskiego oraz pozycje korzystne jego sąsiadów nie znalazły wykończenia a potem przyszło wyczerpanie i w rezultacie klęska.

Już w pierwszej minucie denerwującego spotkania Przeorowski strzela ostro na bramkę. Rewanżuje mu się momentalnie wspaniałym strzałem Łyko, obaj nie trafiają jednak celu. Trójka Wisły przeprowadza kilka ataków, stwarzając groźne zamieszanie pod bramką przeciwnika. Gra przenosi się jednak szybko z jednej strony na drugą.

Cracovia jest coraz bardziej groźniejsza w ofenzywie. Przeorowski strzela ostro w róg a piłkę paruje w ostatniej chwili Koźmin. W ferworze walki sędzia nie dostrzega ręki obrońcy Wisły pod bramką. Cracovia jest nadal w ofenzywie a tu nagle przebija się atak Wisły.

Krótkie podanie Łyki i Obtułowicz rzuca piłkę do siatki. W 21 m. gospodarze uzyskują prowadzenie. Sukces dopinguje czerwonych , Kotlarczyk szachuje obecnie trójkę przeciwnika. Cracovia przejmuje jednak znów inicjatywę. Dochodzi do denerwujących incydentów. Sędzia kilkakrotnie krzywdzi białoczerwonych, co dobija się echem na widowni. Na korzystnych szansach Zielińskiego i Korbasa kończy się pierwsza połowa.

Drugą część spotkania inauguruje znów piękny strzał Przeorowskiego. Tym razem Koźmin broni na korner. Za chwilę przebija się Kisieliński, strzał jednak muska sztangę. Cracovia jest jeszcze w ofenzywie, znać jednak iż opada coraz bardziej na siłach. Dochodzi znów do awantur z sędzią, który i tym razem rozstrzyga na niekorzyść białoczerwonych.

13 minuta jest fatalna Cracovii, przynosi 2 bramkę dla Wiśle: Artur przebija się poprzez obu obrońców i strzela. Pod zegarem widnieje cyfra 2:0. Wisła zmienia się nie do poznania. Ataki jej stają się coraz bardziej zdecydowane, co wobec słabości przeciwnika nabiera szczególnej jaskrawości.

Nadchodzą krytyczne minuty dla Cracovii: w 27 min. po rzucie rożnym Artur dostaje piłkę i ostrym szpicem lokuje ją w siatce. Nie upłynęły jeszcze 2 min. a Kopeć strzałem z rogu uzyskuje czwarty punkt. Ostatnie minuty upływają w ciągłej przewadze Wisły.

Sędzia p. Hauptmann ze Lwowa nie stanął na wysokości zadania. Pomijając już iż skrzywdził kilkakrotnie Cracovię, nie potrafił on jednak utrzymać w ryzach tak ciężkiego meczu. Dziwić się należy, iż do prowadzenia tak ważnych zawodów nie wydelegowanego bardziej rutynowanego arbitra.

Źródło: Przegląd Sportowy [1]

Wypowiedzi pomeczowe

Wiceprezes PZPZN, Janusz Mallow

Na meczu Cracovia-Wisła obecny był wiceprezes PZPN p. Janusz Mallow. Zapytaliśmy go o opinię co do spotkania.

- W porównaniu z ub. latami jestem rozczarowany poziomem spotkania - mówi p. Mallow. Gdyby Cracovia do przerwy wyrównała, przebieg byłby inny, tembardziej, że po przerwie miała jeszcze dwie korzystne pozycje. Po drugiej bramce dla Wisła nabrała pewności i opanowała boisko. Winę wysokiej porażki ponosi mojem zdaniem obrona Cracovii wraz z bramkarzem.

Co do sędziego oświadcza z uśmiechem p.Mallow:

- Nie mogę nic powiedzieć, gdyż jest to mój kolega.


Raz Dwa Trzy

Wyjątkowa atmosfera, w jakiej odbywają się spotkania tych drużyn od lat. powoduje zawsze, że kwestja wyniku jest najbardziej zagadkową nawet wtedy, gdy jedna z drużyn jest wyraźnie słabsza od drugiej. Rywalizacja spowodowała, że drużyny przystępują do niego w wyjątkowem nastawieniu i ono bardzo często śmienia gruntownie oblicze drużyn, a z niem jakość gry i jej efekt.

Zgodnie z tradycją i przed tern spotkaniem rozważano wszelkie możliwe jego zakończenia, aczkolwiek ostatnia forma Cracovii pozostawiała wiele do życzenia, a Wisła przeszła dobry trening na tournee. Doświadczenia lat okazały się słuszne. W pierwszej połowie gry białoczerwoni nie tylko nie byli gorsi od Wisły, ale przeciwnie mieli więcej z gry, więcej pozycyj zdołali stworzyć pod bramką przeciwnika, który natomiast z kilku posiadanych wyzyskał jedną.
W tym czasie gra nie stała coprawda na poziomie starych tradycyj obu klubów, jednakże w każdym razie przedstawiała się wcale dobrze na tle naszej klasy ligowej Niestety prócz drużyn na naszej klasy ligowej.
Na boisku był także sędzia. Że jest taki sędzia omylny, że czegoś niedowidzi i t. p. jest rzeczą zrozumiałą. Z czasem nabiera rutyny i jest lepszy. To jednak, czego świadkami byliśmy w niedzielę, przekracza grubo ramy dopuszczalnych interpretacji przepisów i rozstrzygnięć. Występ p. Hausmana dowodzi, że albo nie zna przepisów i ich ducha, albo świadomie źle rozstrzygał. Krzywdził obie drużyny, jednakże tak się jakoś składało, że białoczerwoni byli w 90 proc, ofiarami. Czyż można dziwić się, że mogli się załamać doszczętnie? Być może, że silniejsi psychicznie od nastrojowych graczy Cracovii, przetrzymaliby i to.
Cracovia w drugiej połowie załamywała się coraz bardziej.
Z każdą chwilą białoczerwoni stawali się mniej zdolni do gry, stracili panowanie nad nerwami. Dochodziło do tego, w między sobą walczyli o piłkę. W tym nastroju nie przedstawiała przeciwnika, a ponieważ Wisła wyzyskała sytuację, wynik nie mógł być innym.
W normalnych warunkach zawody miałyby nie¬wątpliwie inny przebieg i zakończenie. Zwycięstwo nie przyszłoby prawdopodobnie tak lekko Wiśle, aczkolwiek ta już zgóry miała przewagę nad przeciwnikiem pod względem kondycji fizyczne. To musiałoby przeważyć wkońcu i dać zwycięstwo tern bardziej, że już w okresie pewnej prze¬wagi Cracovii, atak Wisły zapewnił sobie „prowadzenie".
W drużynie Wisły zespołowość uwydatniła się w drugiej połowie po strzeleniu drugiej bramki. Od tej chwili następuje ścisła łączność z pomocą, w której bracia Kotlarczykowie grają decydującą rolę, stając się ośrodkiem wszelkiem poczynań Wisły. Rola Jezierskieyo ograniczała się wyłącznie tylko do zadania defensywnego, spełnianego przeciętnie.
Doskonałe podania Kotlarczyków uruchamiały linję ofensywną. Przez długi czas-w tej linji widoczny był tylko Artur, z pozycji łącznika usiłujący skontaktować po¬szczególnych graczy. Przeważnie jednak sam spełniał rolę groźnego dla bramki Cracovii napastnika. Sąsiedztwo Artura dobrze wpływało na Łykę i ten po przerwie otrzymywał wiele sposobności do zbliżania się ku bramce przeciwnika, gdzie do¬brze podawał, mało zato strzelał.
Znacznie słabiej przedstawiała się prawa strona ataku. Tutaj Bobowski nie mógł poradzić sobie z pomocnikiem w akcjach solowych, a i poza tern nie wykazywał pomysłowości w wyzyskaniu podań Kopecia, który mniej był żywy, niż zwykle, a przedewszystkiem nie strzelał. Kierownictwo objął Obtułowicz, a wyręczał go Artur. Trójko obronna Wisły miała najlepszego gracza w Koźminie.
Nie był zatrudniany zbyt często, ale kilkakrotnie miał naprawdę trudne problemy do rozwiązania i wszystkie udały mu się. Gra obrońców nie posiadała marki niezawodności, co u Szczepanika byłoby bardziej zrozumiale, niż u doświadczonego Szumilasa. O grze Cracovii mówić można na podstawie pierwszych 45 minut i krótkiego okresu po przerwie. W tym czasie dała ona grubo więcej niż się po niej spodziewano, sądząc z ostatnich występów. Atak zmieniono z braku Szeligi. Przesunięto Kisielińskiego na łącznika, a na skrzydło wysunięto Przeorowskiego. Stracił na tem Kisieliński, nie umiejący przystosować się do operowania piłką na tej pozycji. Natomiast skrzydłowy wypadł całkiem dobrze w polu, u tylko strzałowo zawodził. Obok Kisielińskiego słabym punktem był Malczyk, mający trudności z opanowaniem piłki. Gra Korbasa zdradzała talent, który jednakże potrzebuje należytego sąsiedztwa, by być pożytecznym. Ponad poziom kolegów wspiął się Zieliński, niewyzyskany zupełnie.
Pomoc nie spełniła zadania ofensywnego. Znaczne braki w podawaniu piłki raziły od pierwszej chwili, a w drugiej połowie były fatalne. Fizycznie zupełnie niedopisała. Chruściński był pożyteczny, jak długo miał siły. Te opuściły go już po około 30 minutach, w rezultacie czego na środku powstawała luka, coraz zgubniejsza ku końcowi gry. Lepiej od poprzedniego, jednak daleko od swych dobrych czasów, prezentował się Żiżka, a tylko rezerwowy za Mysiaka Bialik znalazł sity do końca gry. Gra obrony była dobra, jak długo pomoc była jaka taka. Doniec, prócz rozumnego ustawiania się. miał dobry wykop. Zastępcą Pająka był Lasota, słabszy pod koniec. Radwański zawinił jedynie przy ostatniej bramce. Skład drużyn i przebieg gry.
Wisła: Koźmin. Szczepanik. Szumilas. Kotla-czyk II i I. Jezierski. Habowski. Kopeć. Obtułowicz, Artur. Łyko. — Cracovia: Radwański. Lasota, Doniec. Żiżka, Chruściński, Bialik. Zieliński. Malczyk. Korbas. Kisieliński, Przeorowski.
Zaraz z rozpoczęciem musi Koźmin dwa razy interwenjować. Potem niebezpiecznie jest pod bramką Cracovii. Piłka ustawicznie wędruje po boisku przy pomocy nieskomplikowanych, ale wcale dobrych podań. Więcej z gry ma Cracovia częściej zaglądająca pod bramkę Koźmina, który broni co idzie na bramkę. W grę wtrąca się niefortunny sędzia, gwiżdżąc dowolnie. W 21 min. niespodziewanie ucieka Łyko, a podanie jego przy błędzie obrony wyzyskał Obtułowicz. Cracovia nadal ma więcej sytuacyj dogodnych. Zieliński przewraca się, mogąc strzelić do pustej bramki. Strzał Korbasa świetnie broni Koźmin. Cały szereg rozstrzygnięć sędziego psuje nerwy i grę.
Już pierwszy atak po przerwie kończy Przeorowski strzałem z trudem obronionym przez Koźmina. W 3 min. Kisieliński z 3 m. przenosi nad bramkę. Wisła powoli wyrównuje grę. Decyzje sędziego wywołują spory na boisku. Cracovia traci druga bramkę w 12 min. przez Artura. Cracovia jest zdecydowanie słaba od tej pory, a zawodnicy bez serca starają się tylko pozbyć się piłki. W 28 min. z tłoku strzela Artur dalszy punkt, a Koper w 30 minucie kończy serję. Na boisku widać tylko graczy Wisły, u Cracovii zupełna apatja trwa już do końca.

Widzów 4.000.
Źródło: Raz Dwa Trzy nr 19 z 7 maja 1935


Ilustrowany Kuryer Codzienny

Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.2
Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.3
Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.4
Stop — musi powiedzieć sobie teraz Cracovia, względnie kierownictwo klubu. Tak nie można. Ani kroku dalej. Z drużyną jest źle. Jest ciężko chora i powinna pójść do łóżka.

Poważnie. Trzeba zrobić czystkę, wpuścić trochę powietrza, bo inaczej drużyna się udusi. Konkretnie:
usunąć graczy słabych, nie w formie, czy poprostu już za starych. Recepta być może trochę brutalna i bezwzględna, ale — to już znana rzecz — każde lekarstwo jest gorzkie.
Cracovia stacza się po równi pochyłej,— Właściwie, tak na rozum nie jest tak źle. Każdy gracz dla siebie — z wyjątkami oczywiście — przedstawia pewien poziom, a nawet klasę- A jednak. A przecież. W sumie dostajemy jakąś mętną galaretę, mgła¬wice, w której trudno się zorientować.
Czemu należy to przypisać! Powiedzieli¬byśmy w pierwszym rzędzie pewna lekkomyślność u wszystkich graczy — znowu z wyjątkami zresztą — jakaś bezwolna opieszałość i krótkie spięcie nerwów, które każę np. Dońcowi podawać dwukrotnie pił¬kę ostro bramkarzowi, własnemu bramkarzowi naturalnie.
Dwie nowe twarze w drużynie:
Bialik w pomocy i Przeorowski w napadzie., O obu nie można jeszcze nic powiedzieć. Za krótko się znamy. Jeśli zaś już koniecznie — to raczej dobrze. Młodzi gracze. którzy po raz pierwszy znaleźli się w wirze wielkiego meczu, świętej wojny i pod tym kątem widzenia spisali się dobrze.
Kolej na Malczyka. Gra on w ostatnich kilku meczach słabo, bardzo słabo. Poprostu nie jest w formie. Dlaczego, nie wiemy i nie interesuje o nas. Natomiast jest przykazaniem świętem i należy wprost do dobre go tortu, aby w takich wypadkach kierownik drużyny pozwolił graczowi na odpoczynek, jeśli test zmęczony.
Wbrew przekonaniu ogólnemu Chruściński grał tym razem nawet dobrze, w każdym razie dużo lepiej, niż niejeden jego kolega o młodszych nogach. Nie mniej przeto w niedziele grał tylko przypadkowo — ponieważ Mysiak nie przyjechał na czas z wywczasów i Chruścińskiego ściągnięto w ostatniej chwili z trybuny.
Zostaje Radwański. Grał w ostatnich spotkaniach zbyt dobrze, by nie przyszła reakcja. Mimo to — zostawić go na tern miejscu. Mógł chwycić ostatnią bramkę nie musiał wybiegać przy drugiej, ale ostatecznie nie on ponosi winę przegranej.
Reszty nie było prawie wogóle widać na boisku.
Sumiennie: do przerwy więcej z gry miała Cracovia, grała w przekroju nawet lepiej od Wisły, choć ta zdołała już do te¬go czasu zaasekurować się na przyszłość jedną bramką. Po pauzie jednak wylazło szydło z worka — lenistwo. Inaczej tego nazwać nie można. Ostatecznie jeśli chcemy się bawić w Wersal, możnaby powiedzieć: brak ducha klubowego, zniechęcenie, przemęczenie (?) itd. Wolimy jednak w takich wypadkach zdjąć rękawiczki i mówić prawdę, gorzką prawdę, bo los drużyny leży nam na serca.
W rezultacie było 0:4. Co robić? Może iść na radykalne zmiany?
Wisłą. Zobaczyliśmy się z nią po dłuższej przerwie. I tutaj były pewne zmiany. W przeciwieństwie do Cracovii przeprowadzono jednak kosmetykę drużyny lepiej, może tylko szczęśliwiej. W każdym razie ze skutkiem. Nie było tak, nie było szczerb i wyrw, była natomiast, radość z gry, wspólna praca i dobry poziom przeciętny.
Przedewszystkiem pomoc: stale nieprzerwanie posyłała w bój piątkę swego napadu, zaopatrywała ją w piłki, możliwe do użycia i była zawsze na czas pod swą bramką w razie potrzeby. Obaj Kotlarczykowie byli znakomici.
W napadzie odżył przedewszystkiem Artur. Znowu znalazł swój dowcip i pomysłowość, drugie co znalazł — to zrozumienie dla swej gry u partnerów z prawa i lewa. W rezultacie nie była to koronkowa robota wprawdzie, ale żywiołowość i siła, która groziła w każdej chwili bramką.
Jeśli zważymy, że na straży bramki stał świetnie usposobiony Koźmin, wspomagany doskonale przez Szumilasa, zrozumiemy łatwiej wynik 4:0 względnie to zero z prawej strony.
Przebieg zawodów.
Pierwsze minuty upływają pod znakiem gry niezwykle nerwowo prowadzonej z obu stron. Wisła gra krótkiemi podaniami, ale zbyt szablonowo i bez tempa, białoczerwoni natomiast mają większy impet i pracują dobrze skrzydłami, głównie Zieliński, którego nie pilnuje dobrze Jezierski. Na prawem skrzydle leżała główna siła Cracovii. Dobrze jednak usposobieni Szumilas i Koźmin, ratując zawsze energicznie w ostatnich momentach. Dobrze spisuje się na lewem skrzydle debjutant Przeorowski, ale brak mu wykończenia.
Wisła konsoliduje się coraz bardziej i po pierwszym nagłym zrywie Artura, który zakończył się strzałem w słupek (głową), następuje jego druga próba, tym razem uwieńczona powodzeniem. Po dobrem podaniu Łyki Artur wychodzi naprzód, objeżdża obronę i celnym strzałem zdobywa pierwszą bramkę- Cracovia mimo, iż więcej miała z gry, nie jest w stanie zmienić wyniku.
Po przerwie tylko kilka pierwszych mi¬nut należy do białoczerwonych. W tym okresie Korbas nie wyzyskał doskonałej Sytuacji podbramkowej zaraz w pierwszych minutach gry. Potem widać tylko czerwonych na boisku, a Cracovia ogranicza się do defensywy. Jej piękne podania w napadzie zyskują sobie ogólny aplauz. Natomiast tyły Cracovii tracą nieraz głowę i i ułatwiają Wiśle polepszenie wyniku. — W 13 min. pada drugi goal dla Wisły ze strzału Artura. Następnie dwie doskonałe sytuacje zostają niewyzyskane przez Artura i Obtułowicza. Trzecia bramka pada w 29 min. po rogu i bramkarz Radwański zasłonięty nie jest w stanie interwenjować, gdyż Artur strzela do siatki. Wynik podwyższa Kopeć w 30 min„ wyzyskując zamieszanie i niezrozumienie między Dońcem a Bialikiem. Tyły Cracovii coraz bardziej słabną, a w pewnym momencie Doniec omal nie strzela „samobójczej” bramki.
Na tem kończy się już wysiłek Wisły, która opuszcza wśród oklasków boisko. — 2Jbyt skrupulatnie sędziował p. Hausman, za często przerywając grę. Był to jogo drugi występ w Krakowie, poprzednio prowadził w ub. roku także mecz Cracovii z Wisłą, który wygrała Cracovia 2:1. Widzów około 5.000.

Wisła: Koźmin, Szczepanik, Szumilas, Kotlarczyk II i I, Jezierski. Habowski, Kopeć, Obtułowicz, Artur, Łyko. — Cracovia: Radwański, Lasota, Doniec, Żiżka, Chruściński, Bialik, Zieliński, Malczyk, Korbas, Kisieliński, Przeorski.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 125 z 7 maja 1935


"Wisła gromi Cracovię 4:0 (1:0)" -
Nowy Dziennik

Wisła gromi Cracovię 4:0 (1:0)

Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.1
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.2
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.3
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.4
Spodziewano się wprawdzie, że lepiej zmontowana i zdemontowana drużyna Wisły, posiadająca w dodatku dobry trening zagraniczny belgijsko-francuski, zdoła prawdopodobnie na swym własnym gruncie i pokazać słabą ostatnio jedenastką biało- czerwonych, którzy ponadto osłabieni zostali bra¬kiem Pająka i Mysiaka, oraz Szeligi i zmuszeni zostali do poczynienia zmian personalnych. Ale że czerwoni potrafią tak zdemoralizować i złamać swych przeciwników, aby po pauzie i drugiej bramce uczynić z nich bezwolne narzędzie, było wielką niespodzianką. W reminiscencjach historycznych zawodów mistrzowskich powyższych zespołów notujemy nieraz wielkie porażki i nawet wysokocyfrowe klęski tej lub tamtej strony, ale nigdy nie przedstawił się nam taki straszny obraz zrezygnowanej, nieprzytomnej i apatycznej we walce końcowej drużyny.

Przyczyna leży, naszem zdaniem, w rażącej dysproporcji pomiędzy faktycznym stanem obecnej umiejętności, poziomu, siły, wartości i jakości drużyny białoczerwonych, a jej słynną tradycją historyczną i stanowiskiem pionierskim w piłkarstwie polskiem. Trudno i darmo: należy się liczyć z rzeczywistością i przy przeprowadzaniu sanacji gruntownej na podstawach bezwzględnie amatorskich zrozumieć i ocenić konieczność przejścia przez Okres słabości, wymagany z natury rzeczy przy nowem wyszkalaniu i zcalaniu odnowionego i odmładzanego zespołu. Zwolennicy i publiczność Cracovii wyrządzają. wielką, krzywdę swoim pupilom, od których domagają się wyczynów nieleżących w sferze konkretnej ich możliwości Dlatego też denerwowanie się i krzyki oburzenia na trybulach nie są absolutnie najmniejszym dumpingiem dla drużyny, ale wręcz przeciwnie, wypompowują, ją nietylko przedwcześnie fizycznie, ale co gorsza, psychicznie i moralnie.
Cracovia rozpoczęta wcale dobrze, była nawet szybszą i bardziej pomysłową drużyną. Ale spokojniejszą i bardziej opanowaną była Wisła, która też powoli wybadała lulki przeciwnika i po kwadransie rozpoczęła celową dolną krótką grę precyzyjnej kombinacji od nogi do nogi. Obstawiając dokładnie białoczerwonych i dysponując lepszą linją ataku i pomocy, coraz to systematyczniej zaczęła naciskać, a większa rutyna jej graczy, szczególnie dofenzywy z Kotlarczykami na czele, zadecydowała p wyniku do przerwy, w której to części z dobrej centry Łyki zdobył Kopeć 1-szą bramkę. Mimo to Cracovia w I połowie była równym jeszcze przeciwnikiem, ale jej opór i atak bazował na ambicji, a nie na umiejętności, pod tym względem gospodarze ją wyraźni o przewyższali.
Toteż po przerwie siły jej już nie starczyły. Powoli opanowała ją bezsilność, rezygnacja i fatalistyczna apatja. Wisła zdobyła w tan sposób dalsze 8 gole w 12tej minucie po kombinacji lewej strony przez Artura, w 20-ej min. w tłoku znowu przez Artura i w 30-ej ostatnią przez Kopecia. Wisła była w tej części panem boiska i robiła z Cracovią co chciała.
Oczywiście sędzia p. Hausman ze Lwowa nie stał na wysokości zadania, nieraz rozstrzygał nienależycie i mylił się, ale złej woli przypisać mu nie można. Zatem zwalanie całej winy klęski na sędziego przy powyższym stanie rzeczy jest rzeczą niesłuszną i krzywdzącą tak własną, jak i przeciwną drużynę. Wisła bowiem zwycięstwo sobie sprawiedliwie wywalczyła i zasłużyła na nie, a Cracovii sędzia nawet znacznie lepszy nie pomógłby, gdyż ataku jej nie poprawiłby i nie nauczył go strzelać, nie wzmocniłby też innych linij, które były gorsze od takowych we Wiśle.
Lepiej pogodzić się z istniejącą sytuacją i pracować nad możliwem i koniecznem polepszeniem i wyszkoleniem drużyny. Chlubna tradycja Cracovii nakazuje jej graczom umieć znosić przymusowy okres klęsk, aby następnie przejść do przyszłego, zwycięskiego. Sportowiec musi umieć nie tylko zwyciężać, ale i klęski ponosić.

Widzów przeszło 5.000.
Źródło: Nowy Dziennik nr 124 z 7 maja 1935


Mecze sezonu 1935

Polonia Kraków (1927) 1935-02-24 Cracovia - Polonia Kraków 7:0  Wawel Kraków 1935-03-03 Cracovia - Wawel Kraków 6:0  PPW Katowice 1935-03-10 Cracovia - PPW Katowice 2:7  Policyjny Katowice 1935-03-17 Cracovia - Policyjny Katowice 3:0  Plik:Reprezentacja klubów żydowskich herb.png 1935-03-19 Cracovia - Kluby Żydowskie 3:0  Dąb Katowice 1935-03-24 Cracovia - Dąb Katowice 3:2  Pogoń Katowice 1935-03-31 Cracovia - Pogoń Katowice 1:1  Warta Poznań 1935-04-07 Warta Poznań - Cracovia 4:0  ŁKS Łódź 1935-04-14 Cracovia - ŁKS Łódź 5:1  FC Wien 1935-04-22 Cracovia - FC Wien 0:4  Pogoń Lwów 1935-04-28 Cracovia - Pogoń Lwów 0:3  Wisła Kraków 1935-05-05 Wisła Kraków - Cracovia 4:0  Śląsk Świętochłowice 1935-05-26 Śląsk Świętochłowice - Cracovia 2:1  Ruch Chorzów 1935-06-02 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 0:0  Ognisko Wilno 1935-06-09 KPW Ognisko - Cracovia 1:3  Śmigły Wilno 1935-06-10 WKS Śmigły - Cracovia 4:2  Garbarnia Kraków 1935-06-23 Cracovia - Garbarnia Kraków 1:1  Polonia Warszawa 1935-06-29 Polonia Warszawa - Cracovia 2:1  Brygada Częstochowa 1935-06-30 Brygada - Cracovia 0:0  Grzegórzecki Kraków 1935-07-09 Cracovia - Grzegórzecki 8:1  Warszawianka Warszawa 1935-07-14 Warszawianka Warszawa - Cracovia 2:1  Legia Warszawa 1935-07-21 Cracovia - Legia Warszawa 4:1  Wacker Wiedeń 1935-07-28 Cracovia - Wacker Wiedeń 4:2  Újpest Budapeszt 1935-08-04 Cracovia - Újpesti Budapeszt 2:3  Polonia Warszawa 1935-08-11 Cracovia - Polonia Warszawa 3:2  Warszawianka Warszawa 1935-08-25 Cracovia - Warszawianka Warszawa 4:1  Wisła Kraków 1935-09-08 Cracovia - Wisła Kraków 5:0  Garbarnia Kraków 1935-09-22 Garbarnia Kraków - Cracovia 1:0  Śląsk Świętochłowice 1935-09-29 Cracovia - Śląsk Świętochłowice 1:1  Legia Warszawa 1935-10-13 Legia Warszawa - Cracovia 3:2  Pogoń Lwów 1935-10-20 Pogoń Lwów - Cracovia 3:1  ŁKS Łódź 1935-10-27 ŁKS Łódź - Cracovia 1:1  Wawel Kraków 1935-11-03 Cracovia - Wawel K. 5:1  Warta Poznań 1935-11-10 Cracovia - Warta Poznań 3:1  Ruch Chorzów 1935-11-17 Ruch Wielkie Hajduki - Cracovia 1:1  BBSV Bielsko 1935-12-01 Cracovia - BBSV Bielsko 2:2