1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Jedyna w historii porażka Cracovii u siebie w nieligowych Mistrzostwach Polski.


Herb_Cracovia

Trener:
František Koželuh
pilka_ico
Mistrzostwa Polski grupa południowa
Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 26 września 1926, 16:00

Cracovia - Pogoń Lwów

1
:
3

(1:1)



Herb_Pogoń Lwów

Trener:
(bez trenera)
Skład:
Szumiec
Gintel
F. Zastawniak
Strycharz
Chruściński
T. Zastawniak
Kubiński
Nawrot
Kałuża
S. Wójcik
Sperling

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: kpt. Loth z Warszawy
Widzów: 6 000

bramki Bramki

Kubiński (8' k.)
0:1
1:1
1:2
1:3
Wacław Kuchar (7')

Józef Garbień (79')
Wacław Kuchar (90')
Skład:
Lachowicz
Olearczyk
Giebratowski
Hanke
B. Fichtel
Deutschmann
Łysyk
Batsch
W. Kuchar
Garbień
Szabakiewicz

Ustawienie:
2-3-5
Mecze tego dnia:

1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3
1926-09-26 Wisła Kraków II - Cracovia II 2:0



Bramkarz Lachowicz chwyta ostry strzał idący w róg bramki
Nawrot z Cracovii walczy z czterema graczami Pogoni
Lachowicz broni, na lewo Wójcik, na prawo Olearczyk
Robinsonada Lachowicza chwytająca strzał Wójcika
Drużyna Pogoni Lwów

Skład zespołu Cracovii

Skład zespołu z kronik klubowych Cracovii.

Zapowiedź meczu

Opis meczu

"DERBY PIŁKARSTWA POLSKIEGO
POGOŃ - CRACOVIA 3:1" -
Przegląd Sportowy
(relacja)

DERBY PIŁKARSTWA POLSKIEGO
POGOŃ - CRACOVIA 3:1

W ciągu minionego tygodnia zawody Pogoni z Cracovią były na ustach dosłownie całego sportowego świata podwawelskiego grodu.

To też nic dziwnego, że na godzinę przed rozpoczęciem zawodów śpieszyły dawno niespotykane tłumy publiczności w stronę boiska Cracovii. Napór widzów wzmógł się tak dalece na kilkanaście minut przed rozpoczęciem spotkania, że „wataha” licząca może z tysiąc osób, wysadziła poprostu potężną bramę, runąwszy na miejsca stojące.

Trybuny zabite dosłownie, zaś miejsca stojące czarne od licznych widzów, wśród których nie brakło kilkudziesięciu osób, przybyłych specjalnie ze Lwowa.

W pełnem napięciu nerwów 6-tysięcznej publiczności rozpoczyna się walka, dwu czołowych klubów o zaszczytny tytuł mistrza Polski, który trzykrotnie już zdobyli „poganiacze”.

Obie drużyny występują w swych najlepszych zespołach:

Cracovia: Mieczysławski, Gintel, Zastawniak I, Strycharz, Chruściński, Zastawniak II, Kubiński, Nawrot, Kałuża, Wójcik, Sperling.

Pogoń: Lachowicz, Olearczyk, Giebartowski, Hanke, Fichtel, Deutschman, Urich, Batsch, Wacek, Garbień, Szabakiewicz.

Pierwsze minuty upływają pod znakiem widocznego zdenerwowania obu drużyn, oraz przynoszą emocjonującą chwilę, w której Wójcik z dwu kroków przed bramką gości, przepuszcza dogodną sposobność do uzyskania gola.

Walka toczy się jednak ostro i zaciekle, jest prowadzona z obu stron.

Pogoń żywiołowo prze pod bramkę biało-czerwonych i już wówczas, dla objektywnego widza zarysowała się kolosalna różnica dwu tych zespołow.

Pogoń, pełna energji, inicjatywy, życia, usposobienia, zdrowia, nadaje mordercze tempo, otrzymując w ten sposób przewagę nad przeciwnikiem, który, straciwszy posiadaną swego czasu koronkową robotę, przez przerzedzenie się szeregów efektownych driblerow, nie prezentuje się jako całość jednolicie. Ani pięknej gry – ani przebojowości.

Dusza, nerw i serce Pogoni, Wacek Kuchar panuje na całym boisku – a praca ta uwieńczona jest pięknym rezultatem: w 6 minucie korzystając z niefortunnego wybiegu Mieczysławskiego, głową pakuje nad bramkarzem piłkę do siatki.

Publiczność złożona w 99% ze zwolenników Cracovii przyjmuje ten fakt milczeniem.

Za to w kilka minut później, entuzjazm i radość nie ma granic; Kubiński bowiem wyrównuje z rzutu karnego. Od tej chwili nie spoczywają przez półtorej godziny płuca sześciotysięcznej masy.

Jeśli do przerwy zawody stanowiły pokaz ładnej i emocjonującej gry, to po pauzie gra ta zmieniła się w kopaninę.

Pogoń, spokojnie broni swej barwy, grając widocznie defensywnie a dopingowana przez publiczność „Cracovia” atakuje z wściekłością. Nawet Gintel znalazł się w szeregach ataku – cóż kiedy był więcej zawadą, niźli pożytkiem.

Wykorzystują to goście, przypuszczają kilka groźnych szturmów, z których jeden, wieńczy Garbień – zwycięskim golem – uzyskując go strzałem wprost fenomenalnym.

Cracovia załamuje się widocznie...

Minutę przed końcem zawodów niezrównany talent sportowy i chluba Polski, Wacek, przeprowadziwszy piłkę przez połowę boiska uzyskuje trzecią i ostatnią bramkę.

Oceniając ogólnie przebieg zawodów, musimy podnieść, iż wynik jest w zupełności zasłużony.

Cracovia zaprezentowała bardzo kiepską grę, atak miernie pracujący, pomoc bardzo słabą, zaś obronę nie nadzwyczajną.

Z Pogoni wybijał się Wacek, niezmordowaną pracą, w pomocy, w obronie i w ataku, Garbień, Deutschman, oraz obrońcy, Lachowicz lepszy conamniej o klasę od swego vis-a-vis.

Sędzia kpt. Loth, bądźmy szczerzy, nie umiał utrzymać w karbach zbyt ostro grających zawodników; na wytłomaczenie niech jednak posłużą fakty, iż sędziował bardzo trudny mecz – oraz sprawował swój urząd wśród wrogiego mu nastroju.

Że jednak wynik rozgrywki był zasłużony, niech świadczy ciekawy ten szczegół, iż bohaterów dnia Wacka i Garbienia, znieśli entuzjaści na swych ramionach z boiska.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 39 (280) z 2 października 1926 [1]


"Po walce dwu tytanów
CIENIE I ŚWIATŁA MECZU POGOŃ - CRACOVIA" -
Przegląd Sportowy
(komentarz)

Po walce dwu tytanów
CIENIE I ŚWIATŁA MECZU POGOŃ - CRACOVIA

Losy najsilniejszych konkurentów w Mistrzostwie Polski są już przesądzone.

Pogoń, mistrz zeszłoroczny, wyeliminowała swego najgroźniejszego przeciwnika, mistrza okręgu krakowskiego, Cracovię, jedyną drużynę polską, która już, obok Pogoni, piastowała zaszczytny tytuł mistrzowskiej drużyny polskiej.

Dziś sprawa tego tytułu jest niemal że przesądzona, albowiem mało mamy nadziei, by Warta, a tembardziej Polonia, zdołały zmusić mistrza Lwowa do ciężkiej walki w rozgrywkach finałowych.

Mecz ten tak ważny, jak spotkanie w d. 26.9 Pogoń – Cracovia pozostawia po sobie silne wrażenia i jest polem do obserwacji czasem bardzo ciekawych.

I aczkolwiek wrażenia z meczu niedzielnego naogół nie były dodatnie, to jednak kilka obserwacyj, a raczej kilka uwag narzuca się samych przez się. A jedna przedewszystkiem.

Gdy po pierwszych dwu bramkach, jakie padły już w pierwszych 7 minutach gry, zaczęło się pełne zacięcia i napięcia nerwów zmaganie drużyn, wyraźnie, powoli, ale ciągle i coraz bardziej, poczęła się uwydatniać przewaga Pogoni. Bardzo trudno określić czy występowała ona na poszczególnych linjach drużyny, czy w samej grze, w jej przebojowym charakterze, w ofiarności graczy, w połączeniu nie gorszej od krakowian techniki z siłą i szybką decyzją, czy strzału, czy podania.

Drużynie krakowskiej brakowało czegoś nieuchwytnego, czegoś, czego brak nie pozwalał jej na osiągnięcie skutków i efektu nawet przy zupełnie poprawnie przeprowadzonych i dobrze rozwiązanych kombinacjach gry.

Przewaga Cracovii była widoczna przez całą pierwszą połowę spotkania – a jednak przewaga ta ani przez chwilę nie była groźna dla Lwowa, ani przez chwilę nie potrafiła wzbudzić u widowni przekonania, że drużyna krakowska wygra.

Dlaczego? Bo oto w momentach decydujących, w chwilach gdy jeden wysiłek, jedno poruszenie, małe zwiększenie szybkości lub siły wykopu miało decydować, jeśli nawet nie o bramce dającej wielkie definitywne zwycięstwo, ale o przewadze w małem, bezpośredniem spotkaniu dwu graczy, w tych niezliczonych pojedynkach, jakie w każdej sekundzie gry między przeciwnikami się zawiązują, - w tych wszystkich decydujących momentach drużynie krakowskiej brakowało stale tego wysiłku, który w zawodach kolarskich tak świetnie określa słowo „demarage”.

Owa sztuka skoncentrowania całego wysiłku w momencie najgorętszej walki, ów finisz w finiszu, owo zwiększenie pracy swych mięśni napiętych zdawałoby się do maximum – oto gdzie leży tajemnica świetnych wyników sportowych.

Tak jak na wysiłek taki zdobywa się dobry kolarz, biegacz, czy skoczek, zwiększający swój wynik za pomocą „nożyc”, robionych w powietrzu – tak samo zdobyć się nań musi umieć każda drużyna piłkarska.

Nie moją jest rzeczą, na marginesie meczu krakowskiego, szukać dróg do przyswojenia naszym sportowcom tej właściwości.

Sądzę jednak, że tylko usilny trening moralny może tu coś pomóc?

Jak go przeprowadzić?

Tylko przez szukanie takich sytuacyj, jak niedzielna, przez ćwiczenie woli w kierunku uczynienia jej wysiłku jaknajbardziej owocnym, w kierunku uzyskania takiego jej natężenia, aby w chwili decydującej, gdy pozornie uwaga, wysiłek fizyczny i intensywność myśli są napięte do maksimum zdobyć się jeszcze na ich spotęgowanie.

Tej siły wewnętrznej, której doskonałą lekcję dała nam na naszym terenie w niedzielę Pogoń, brakowało aż nadto wyraźnie drużynie Cracovii w rozgrywce niedzielnej.

Brakowało jej również i drużynie Krakowa w walce przeciwko Warszawie, a zdaniem mojem, brakuje jej od pewnego czasu przeważnej ilości sportowców krakowskich.

Jeszcze raz podkreślam, że nie tu miejsce na rozwodzenie się nad sposobami poprawy.

Jest to kwestja przygotowania, kwestja treningu, a najbardziej i przedewszystkiem kwestja zapatrywania się na sport i jego ideową stronę.

Z niedzielnego meczu wyniosłem wrażenie, że t. zw. morale krakowskiego piłkarstwa wykazuje braki zasadnicze, braki odbijające się dotkliwie na wynikach.
D.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 40 (281) z 9 października 1926 [2]


Nowy Dziennik

Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.1
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.2
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.3
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.4
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.5
Właściwe mistrzostwo Polski jest już rozstrzygnięte a dalsze spotkania i mistrzami pozostałych grup północnej i zachodniej, Wartą poznańską i Polonią warszawską, nie przedstawiają już zbytniego zainteresowania, gdyż mistrzostwo Polski przy¬godnie bezapelacyjnie lwowskiej Pogoni, której bezwarunkowo oba wymienione kluby oprzeć się nie potrafią.

Niefortunny układ rozgrywek mistrzowskich przyczynił się do tego, że od razu w pierwszem spotkaniu stanęły przeciwko sobie dwie najsilniejsze w Polsce drużyny i od wyniku spotkań pomiędzy nimi zależny jest już końcowy wynik, gdyż jednemu z obu klubów — wobec słabych innych przeciwników, z góry opinja publiczna przysądzała tytuł mistrza Polski. W gruncie południowej walczyły Cracovia, Lublinianka i Pogoń. Lublinianka wogóle nie wchodziła w rachubę i oba kluby bez jakiegokolwiek wysiłku odprawiły ją wielką ilością bramek, podczas gdy mistrzostwo grupy, a tem samem i prawdopodobnie Polski rozegrało się pomiędzy Cracovią i Pogonią. Cracovia miała w tym sezonie wielkiego „pecha”. Do pierwszych zawodów musiała Cracovia stanąć w składzie silnie rezerwowym, gdyż miała kil¬ku graczy skontuzjonowanych w zawodach w Buda¬peszcie. Obecnie znowu wystąpiła już w składzie mniej więcej kompletnym, lecz z graczami, którzy po dłuższej .przerwie nie powrócili jeszcze do swej zwykłej formy. Toteż nie trudno, aczkolwiek nie zupełnie zasłużenie przypadły laury Lwowianom.
Zawody same były dość interesujące, aczkolwiek nie stały na zbyt wielkim poziomie, a cechowała je przedewszystkiem niezwykła nerwowość graczy, widzów i sędziego, który zresztą w wielkiej mierze brakiem rutyny przyczynił się do tego, że z derbów Polski, jakimi lego rodzaju spotkanie winno być, stały się te zawody właściwie najordynarniejszą rzeźnią. Co chwilę padał gracz skontuzjonowany lub kopnięty przez przeciwnika, a wycia z bólu i krzyki „utrąconych” graczy przerywały ustawicznie zawody. Okropne wprost wrażenie zrobiła kontuzja Giebartowskiego, który obficie zrobił boisko Cracovii swą krwią. W tym kierunku przewyższała Pogoń Cracovię przynajmniej o trzy klasy...
POGOŃ: Lachowicz, Olearczyk, Giebartowski, Hanke, Fichtel, Doutschman, Łysak, Batsch Kuchar, Grabień, Szabakiewicz.
CRACOVIA: Szumiec, Gintel, Zastawniak II, Strycharz, Chruściński; Zastawniak I, Kubiński Nawrot, Kałuża, Wójcik, Sperling.
Gra zrazu otwarta przesuwa się pod bramkę Po¬goni, której szczęśliwy wypad przynosi z winy Szumca pierwszą bramkę uzyskaną przez Kuchara. głową. Momentalnie prawie rewanżuje się Cracovia rzutem karnym przez Rybińskiego, Następuje obecnie zupełna przewaga Cracovii, która formalnie oblega bramkę gości, jednak „anemiczny" w tym dniu atak nie umie wykorzystać licznych dogodnych pozycyj, które mogły już w pierwszej połowie rozstrzygnąć grę na jej korzyść. Tuż przed przerwą dochodzi do głosu napad lwowski który przypuszcza kilka niebezpiecznych ataków na bramkę Cracovii, lecz dzielnie odpiera wszelkie zakusy gości dobrze w tym okresie dysponowany bramkarz. Po przerwie znowu wybitna przewaga Cracovii, która gra jednak zbytnio nerwowo, Pogoń ucieka się co¬raz bardziej do nadużywania siły fizycznej i przechodzi w brutalność, czemu nie umie zupełnie przeciwstawić się sędzia. Cracovia formalnie nie schodzi z pod bramki Pogoni, która inicjonuje tylko pojedyncze wypady i uzyskuje dwie dalsze bramki pięknym strzałem Garbienia i solowym biegiem Kuchara. Pod koniec zawodów gra coraz nerwowsza, staje się tak brutalną, że widzowie opuszczają formalnie trybunę nie chcąc być świadkami przelewu krwi.
• * •
Jeżeli idzie o ocenę gry to, bezwarunkowo należy uważać wynik za wielce niesprawiedliwy i krzywdzący Cracovię, która miała o wiele więcej z gry. Jako całość jednak wypadła Pogoń lepiej i zwarciej, od słabej fizycznie Cracovii. Ataki jej — aczkolwiek sporadyczne — były o wiele niebezpieczniejsze od ataków Cracovii, które wypadały zawsze niewykończene i bez efektu. Czego dowodem jest, że Cracovia, która miała przynajmniej 2/3 gry tuż pod bram¬ką przeciwnika, nie potrafiła uzyskać ani jednej regularnej bramki. Jedyny punkt padł z rzutu karnego. Natomiast Pogoń, która zresztą bardzo rzadko pod bramką Cracovii się znajdowała potrafiła wykorzystać trzy dogodne pozycje i zapewnić sobie zwycięstwo.
Z drużyny zwycięzców wyróżniał się przedewszystkiem znakomity w tym dniu — zresztą zupełnie przeciętny — bramkarz Lachowicz, który chwytał faktycznie wszystko. Obrona, nie zła, grała nader ofiarnie i ambitnie, pomoc znacznie lepsza od Cracovii, choć zanadto brutalna. Najlepszą częścią był atak, którego trójka środkowa pracowała bardzo dobrze choć nie była w swej zwykłej formie.
Cracovia grała w polu lepiej od zwycięzców, pod bramką była jednak zupełnie bezradną. Atak jej zepsuł przynajmniej 5 znakomitych pozycyj. W bramce Szumieć, grał nieźle, choć winien był obronić pierwszą i trzecią bramkę. Obrona słaba, ani Gintel, ani Zastawniak, nie mogli Zadowolić, pomoc ofiarna, lecz zupełnie nie w formie. Atak kombinował nieźle, nie umiał osiągnąć końcowego wyniku. Najlepszym w ataku a zarazem z całej Cracovii był Kubiński, którego też Lwowianie wraz z Kałużą najbardziej pilnowali.

Zawody te zrobiły bardzo przykre wrażenie na licznie zebranej publiczności, która opuszczała boisko z wielkim niesmakiem do czego przyczyniła się brutalność gości. Winę za to ponosi — w pierwszym rzędzie sędzia, p. Loth z Warszawy, który — zresztą bez złej woli — nie podołał kierownictwu tak ciężkich zawodów, tem bardziej, że i gracze nie starali się o ułatwienie mu zadania. Widzów około 8000.
Źródło: Nowy Dziennik nr 217 z 29 września 1926


"Pogoń mistrzem grupy południowej." -
Ilustrowany Kuryer Codzienny

Pogoń mistrzem grupy południowej.

Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.2
Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny cz.3
Wczorajsze zawały na boisku Cracovii, oczekiwane z ogromnem zainteresowaniem przez sześciotysięczną publiczność sprawiły rozczarowanie zwolennikom pięknej gry. Ogromne zdenerwowane, które opanowało graczy obu drużyn udzieliło się także i widowni, która dawała upust swojemu zadowoleniu czyteż oburzeniu. zwłaszcza o ile chodziło o rozstrzygnięcie sędziego. Wielka odpowiedzialność, ciążąca na graczach sprawiła, iż nie potrafili oni opanować swych nerwów, nie było w ich pracy jakiegoś głębszego planu i kombinacji. Więcej planowo jednak grała Pogoń, która miała lepsze zresztą szanse, bo starczyła jej do wyeliminowania swego przeciwnika od dalszego udziału w mistrzostwie tylko nierozgrana. Zwyciężyła w zasadzie drożyna silniejsza, aczkolwiek trzeba przyznać, iż więcej przewagi naogół miała Cracovia. Mimo to uznać trzeba drużynę lwowską jako silniejszą a to na podstawie jej wielkiej siły przebojowej, atak Cracovii był bowiem bardzo mało groźny i niezdolny do przeprowadzenia skuteczniejszej akcji. Pogoń wykazała dobitnie, iż nawet w obecnych warunkach, kiedy jest drużyną słabszą bez takich podpór, jak Gӧrlitz i Słonecki, mimo to umie grać mistrzostwa i zwycięstwo jej wywalczone w bardzo ciężkich warunkach na obcym terenie za¬sługuje na jak najcelniejsze uznanie, przyczem nie może być pominięty milczeniem taki wyciek obrońcy Giebartowskiego, który pomimo kontuzji i krwawienia potrafił wytrwać do końca i zejść z boiska wówczas, kiedy się jest zwycięzcą.

Przebieg gry: Przed sędzią kpt. Lothem z Warszawy stanęły obie drużyny w nasi, składach: Pogoń: Lachowicz, Olearczyk. Giebartowski, Hanke, Fichlel, Deutschman, Łysak, Batsch, Kuchar. dr. Garbień i Szabakiewicz. Cracovia: Mieczysławski, Gintel, Zastawniak I, Strycharz, Chruściński, Zastawniak II, Kubiński, Nawrot. Kałuża, Wójcik i Sperling.
W zestawieniu samem uderzał fakt, iż w meczu decydującym, jakim była wczorajsza rozgrywka przestawiono łączników bez żadnego powoda, gdyż tak Wójcik na prawym łączniku, jak i Nawrot na lewym łączniku wychodzili stosunkowo wcale dobrze. Ta nagła zmiana i to niepotrzebna w zestawieniu odbiła się totalnie i nie przyczyniła się wcale do pianowego współdziałania ze sobą poszczególnych członków napadu Cracovii. W Pogoni za to popełniono inny błąd, wstawiono na prawe skrzydło rezerwowego łącznika Łysiaka, bez poprzedniego treningu, którego wywiera gra skrzydłowego. Toteż nic dziwnego, iż Łysek stole przebywał w miejscu łącznika i nie odgrywał prawie żadnej roli w drużynie Pogoni, której też sędzia przez nieco pochopne pod koniec meczu usunięcie z boiska Łysaka, właściwie nie wyrządzi krzywdy. Gra do pauzy minia inny przebieg jak po przerwie, owszem mimo zdenerwowania, były pewną, wcale piękne momenty, ale ładniejsze jednak po stronie Pogoni, którego atak szedł niejednokrotnie jak lawina, tylko, że pod samą bramką nie potrafił wykorzystać odpowiednich sytuacji podbramkowych. Grę rozpoczyna Cracovia. jednak szybko inicjatywą przejmuje Pogoń, której pierwszy atak przeprowadzony przez Kuchara i Batscha, zakończył się strzałem tego ostatniego w aut. Następny atak Lwowian, likwiduje Gintel, piłka dostaje się od tego gracza do Szperlinga. który podaje ją Wójcikowi, strzelającemu w końcu obok słupka. 7 minuta przy¬nosi pierwszą bramkę Pogoni, a mianowicie z wypracowania do Garbienia. Kuchar zdobywa głową pierwszy punkt dla swych barw na skutek nieodpowiedniego wybiegu Mieczysławskiego. Szybko rewanżuje się jednak Cracovia. atak przeprowadzony przez Wójcika, doprowadza w końcu do tego, iż gracz ten został nieprzepisowo zatrzymany przez Hankego. — Sędzia dyktuje rzut karny przeciw Pogoni, który Kubiński zamienia pewnie w pierwszą i ostatnią bramkę białoczerwonych.
Zdenerwowanie nie opuszcza mimo to obu drużyn , nie mogą się go pozbyć, aż do końca zawodów, to jest powodem, iż Łysak omal nie zdobył bramki skutkiem błędu Zastawniaka II, już w 10 min. Następne minuty przynoszą, szereg groźnych ataków Cracovii, które nie prowadzą do celu, dzięki interwenci dobrze usposobionego w tym dniu bramkarza Lachowicza. Pierwszy korner bity przez Kubińskiego w 16 min., nie wykorzystuje Nawrot. Następnie znowu parę groźnych sytuacyj obronionych brawurowo przez Lachowicza, a stworzonych głównie skutkiem rzutów wolnych, dyktowanych przez sędziego za grę nie „fair”. Naciśnięty przez Kubińskiego Giebertowski. doprowadza do drugiego rzutu rożnego, w ciężkiej sytuacji broni Lachowicz, ponowne dwa ataki Cracovii w 29 i 31 mm. Likwiduje Giebertowski. w 34 min. dalszy korner przeciw Pogoni, znowu obroniony przez Lachowicza. Tem przechodzą do ofenzywy goście, i tak w 35 min, Szabakiewicz nie wykorzystuje pewnej pozycji podbramkowej, w 40 min. traci Kuchar świetną sposobność, a w minutę później Batsch z dwu kroków doskonała centrę bije Mieczysławski w same ręce. W 42 min. dr. Garbień, pędzący wolno ku bramce, wypuszcza piłkę za daleko przed siebie, co wykorzystuje Mieczysławski i odbija ją na środek boiska. Na minutę przed końcem meczu oddaje Kałuża bardzo ładny strzał, niestety jedyny w tym meczu.
Druga połowa jest całkiem nieinteresująca, stoi ona pod znakiem przewagi białoczerwonych, aż do 28 minuty. t. j., aż do usunięcia Nawrota z boiska. Następuje gra monotonna, polegająca na tem, iż atak Cracovii dochodzi tylko do pola karnego i nie umie zdobyć się na skuteczny strzał. Liczne rzuty wolne, dyktowane przez sędziego za obustronnie nieprzepisową grę, nie prowadzą do celu. W 28 min. następuje najprzykrzejszy epizod meczu, oto Nawrot w pędzie kopnął Giebartowskiego w twarz, co powoduje usunięcie go z boiska. Fakt ten poza smutną jego stroną, przyczynił się w wysokim stopniu do przegranej Cracovii. Od tej pony wygrana Pogoni nie ulegała wątpliwości i wnet w 34 min. z ładnego podania Szabakiewicza, uzyskuje dr. Garbień drugą bramkę ślicznym strzałem w górny róg. Pomimo przejścia Gintla do ataku inicjatywa pozostała dalej w rękach Pogoni, nawet po utracie przez nią w 38 min. Łysaka. usuniętego przez sędziego za nieprzepisowe atakowanie Lachowicza. W 40 min. korner przeciw Pogoni, obroniony przez Lachowicza. Jeszcze parę zmiennych obustronnych ataków, aż wreszcie w 50 min. Kujchar przebiwszy się za środka boiska, zdobywa trzecią i ostatnią bramkę. Gra była o 5 minut przedłużona z powodu wspomnianego już wyżej wypadku z Giebartowiskim.
Ocena drużyn: Grę obu zespołów określić trzeba jako stojącą na bardzo niskim poziomie, może być, iż przyczyniło się do tego w wysokim stopniu to zdenerwowanie, jakie udzieliło się obu drużynom zaraz Z początku zawodów.
Z drużyny lwowskiej postawić na pierwszem miejscu trzeba Lachowicza, któremu w wielkiej mierzę mogą Lwowianie zawdzięczać swoje zwycięstwo, tak¬że i w linji pomocy lepszą była Pogoń od swego przeciwnika, Fichtel czatujący ustawicznie na Kałużę, przewyższał znacznie Chruścińskiego, którego górne padania były stale niedokładne. Także i boczni pomocnicy Lwowian przewyższali miejscowych, obrońców dość dobrych można na równym postawić poziomie, Mieczysławski poza pierwsza bramką nie jest winieta porażki. Napad lwowski pod względem siły i przebojowej, temperamentu oraz wykorzystania sytuacyj podbramkowych przewyższał o głowę atak Cracovii. Trójka lwowska, a zwłaszcza ofiarna i niezmordowana gra Kuchara, zadecydowała w wielkiej mierze o wygranej, „Tankom” lwowskim nie potrafiły się przeciwstawić odpowiednio tyły Cracovii. Z napadu biało-czerwonych na wyróżnienie zasługują tylko Kubiński i do pewnego stopnia Nawrot.
Sędziował kpi. Loth z Warszawy na podstawie obustronnego porozumienia klubów. Jego rozstrzygnięcia była zawsze spóźnione i często stały w sprzeczności z tem, co się działo ma boisku, ale zapisać to można na karb braku u niego rutyny. Trudno od gracza czynnego i sprawującego bardzo rzadko funkcję sędziego wymagać doskonałej orjentacji, która może tylko iść w parze z długoletnią praktyką.

Meczem tym została Cracovia wyeliminowana od dalszego udziału w mistrzostwach Polski. Jest to już drugi raz z rzędu, iż Cracovia zdobywszy tytuł mistrza okręgu nie dochodzi nawet do finałowych spotkań, które w tym roku rozegrane zostaną między Pogonią, Wartą i Polonią. Kraków, krótko mówiąc, nie ma szczęścia do mistrzostwa!
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 267 z 28 września 1926


"POGOŃ- C R A C O V I A 3:1" -
Stadjon

POGOŃ- C R A C O V I A 3:1

Relacja z meczu w tygodniku Stadjon cz.1
Relacja z meczu w tygodniku Stadjon cz.2
Jeden z ważniejszych aktów zmagań o piekarskie mistrzostwo Polski, jest już poza nami. Podobnie naelekttyzowanej atmosfery, począwszy od boiska a skończywszy na ostaniem miejscu widowni, nie pomnę nawet podczas spotkań finałowych. Na taki nastrój wpłynęła niezawodnie okoliczność, że w grupie III spot¬kali się się tym razem dwaj najpoważniejsi kandydaci do tytułu mistrza, między którymi, jak chce znaczna większość opinji, jeszcze przed spotkaniami międzygrupowemi, zadecydować się miało, czy mistrzostwo pozostanie nadal udziałem Lwowa.

Były momenty, że na trybunach widziało się ludzi napół nieprzytomnych, słyszało się zgoła nieludzkie głosy. Aparat filmowy miałby do¬prawdy wdzięczne pole do działania. Nielepiej działo się na boisku. Od pierwszego kopnięcia aż do końcowego gwizdka najwyższe zdenerwowanie nie opuszczało walczących jedenastek, odbijając się najfatalniej na poziomie gry. Kto pożądał emocji, gry nerwów, miał jej do syta, kto chciał widzieć grę piękną, a przy¬najmniej godną kandydatów do prymatu w Polsce, zawiódł się najzupełniej. Gdyby na widownię przybył jakiś cudzoziemiec, poinformowany, że zobaczy grę dwu pierwszorzędnych zespołów, musiałby o poziomie piłkarstwa polskiego wyrobić sobie sąd najgorszy.
Kopanina bardzo bezładna, bezplanowa, przerzynana zrzadka jakiemiś przebłyskami myśli i kombinacji zbiorowej, częściej wyczynami solowemi wybitniejszej jednostki. To też akcje indywidualne zadecydowały o wyniku. Jeśli pierwsza bramka Pogoni była owocem jakiejś kombinacji, wspomożonej błędem bramkarza Cracovii, to drugą wypracował i zdobył samodzielnie sposobem rzeczywiście tankowym Dr. Gerbień, a trzecia była zasługą Kuchara w sytuacji. z której poza nim, nie wiem, czy ktokolwiek inny mógł wyjść zwycięsko. Jednostki lej miary dały Pogoni zwycięstwo, brak ich u Cracovii z jednej strony, a kiepskie nerwy uniemożliwiające skuteczną akcję zespołową, z drugiej, przyniosły jej klęskę i pozbawiły szans na tyle upragnione mistrzostwo.
Zwycięzcy nie mogli tym razem zaimponować nikomu grą musieli natomiast zaimponować niecodziennych hartem ducha, który im pozwolił przez 90 minut skutecznie oprzeć się koncentrycznym atakom bodajże najmniej kulturalnej w Polsce krakowskiej publiczności.
Kto widywał tę publiczność na meczach Cracovii z przeciwnikiem, który faworytowi miejscowemu nie chce się dać pokonać i wyobrazi sobie że jej nastrój, taki zwykle bardzo aktywny, tym razem wzrósł o dobre 100 pro¬cent, ten wyrobi sobie w przybliżeniu pojęcie o wczorajszem obliczu krakowskiej widowni. Każdy regularny „rempol", każde ostrzejsze pójście na piłkę ze strony Pogoni okrzykiwane były jako faul z dodatkiem innych epitetów, między którymi słowo „fui" zaliczyć trzeba do niezwykle salonowych. Gdy jednak faulującym był gracz Cracovii a ofiarą "Poganiacz” okrzyki "dobrze mu tak" nie należały do rzadkości. Takiemu nastrojowi oparła się dzielnie jedenastka Pogoni i to jest jej największą zasługą. Nie zdołał się natomiast oprzeć sędzia p. kpt. Loth z Warszawy. W decyzjach tego ze wszechmiar sympatycznego sportsmana znać było najpoprawniejszą bezstronność, ale i zdenerwowanie powodujące szereg mylnych rozstrzygnięć, zwłaszcza w drugiej części zawodów. Omyłki te w większości wychodziły na korzyść gospodarzy, a mimo tego pod adresem sędziego padały z widowni epitety, których... oby nie słyszał. Niezawodnie mało jest w Polsce sędziów, którzy potrafiliby tego rodzaju zawody poprowadzić bez błędu.
Drużyny wystąpiły w swych najsilniejszych składach Cracovia: Mieczysławski, Gintel, Zastawniak I — Strycharz, Chruściński, Zastawniak II — Kubiński, Nawrot, Kałuża, Wójcik, Szperling. Pogoń; Lachowicz, Olearczyk, Giebartowski — Hanke, Fichtel, Deutschman — Łysyk, Bacz, Kuchar, Garbień. Szabakiewicz.
Od pierwszej chwrili gra niezwykle nerwowa przy silnem tempie, ataki obustronne. W 7 m:n. atak Pogoni, Kuchar główkuje, Mieczysławski wybiega niefortunnie, zaczepia piłkę końcami palców i pierwszy goal „siedzi". Następna min. przynosi ofensywę Cracovii. Szperling podprowadza pod bramkę i w sytuacji niemal pewnej zostaje przez Hankego bezceremonialnie przy¬trzymany rękami. Rzut karny wykonuje pewnie Kubiński. Dalszy przebieg przynosi zmienne akcje zaczepne, przyczem Pogoń okazuje się drużyną lepszą, górując przedewszystkiem fizycznie nad przeciwnikami. Jej pociągnięcia w ofensywie są bardziej męskie, zdecydowane, jej defensywa unicestwia „koronkową" robotę słabych fizycznie gospodarzy. Ten okres gry przynosi dużo pewnych a niewyzyskanych szans, wskutek czego pierwsza połowa kończy się remis.
W drugiej połowie poziom gry spada bardzo, wzrasta natomiast jej ostrość. Kopanina godna rywali z głębokiej prowincji. Co chwila trupy białoczerwonych zalegają boisko, widownia ryczy, wyje, tupie, gwiżdże, sędzia coraz bardziej skonsternowany. Około 20 min. Nawrot boksuje Giebartowskiego, ten rewanżuje się ode¬pchnięciem i „niejasnemi" ruchami kolo twarzy napastnika; widownia żąda karnego, sędzia nie reaguje. W parę minut później Giebartowski w walce o piłkę z Kubińskim nada, do leżącego podbiega Nawrot i kopie go boleśnie w okolicę nosa. Wydalony Nawrot opuszcza boisko, opatrunek rannego Giebartowskiego przerywa grę na 4 minuty. W 34 Garbień niedaleko połowy boiska dostaje piłkę od Szabakiewicza, mija Strycharza i Cintla i strzałem nader efektownym podnosi wynik na 2 1 dla Pogoni. Od tej chwili Cracovia grająca w dziesiątkę cały ratunek widzi w ofensywie, Gintel zajmuje w ataku miejsce Nawrota, zostawiając los własnej bramki nierutynowanemu Zastawniakowi I i nietęgim naogół pomocnikom. Pogoń odpowiada wycofaniem Kuchara na czwartego pomocnika. Efektem jest z jednej strony nieproduktywna ofensywa, z drugiej obroni chwilami z "grą na czas". Łysyk w sposób dość niemądry atakuje bramkarza i wydalony opuszcza boisko, czyni to samo na kilka minut przed końcem kontuzjonowany Strycharz. W ostatniej minucie gry Kuchar dostaje piłkę niemal na środku boiska, podciąga i z Zastawniakiem I na piętach, strzela obok wybiegającego Mieczysławskiego trzeci punkt.
Klęskę Cracovii spowodowała nieumiejętność walki i słaba kondycja fizyczna jej zespołu.
Gry o mistrzostwo przynoszą konieczność walki, na co słabi fizycznie gracze Cracovii zdobyć się nie mogą. Grą, mistrzostwa się dziś nie zdobywa zwłaszcza gdy grę uniemożliwiają nerwy. Najlepiej spisywał się stosunkowo Kubiński, grający najspokojniej i spełniający bez zarzutu swe zadanie skrzydłowego. Łącznicy słabi, Kałużę unieszkodliwił Fichtel. U Szperlinga spadek formy widoczny, jego tak niegdyś groźne rzuty wolne należą do przeszłości, nienad- zwyczajny Hanke unieszkodliwił go, coprawda dużo faulując. Linja pomocy Cracovii była najgorszą częścią drużyny, jej podania do przodu przypominały mocno wykopy obrońców i psuły styl całości. W obronie Gintel po długiej przerwie słabszy, Zastawniak I zupełnie przeciętny, Mieczysławski w bramce niepewny.
Zwycięzcy zupełnie bez skrzydeł, to ani Szabakiewicza, ani Łysyka, nawet za średnich A-klasowych skrzydłowych uważać nie można- Garbień i Bateh dobrzy, Kuchar grający ciągle na pozycji pośredniej między środkowym napastnikiem a środkowym pomocnikiem, niezmordowany. Linja pomocy dobra, najlepszy Fichtel. najsłabszy Hanke, obrońcy pewni. Gieoartowski lepszy. Lachowicz w bramce, grał pierwszorzędnie.

Po zawodach dość liczni lwowianie urządzili Pogoni owację znosząc Garbienia i Kuchara z boiska. Na widowni do 6.000 osób.
Źródło: Stadjon nr 39 z 30 września 1926


Mecze sezonu 1926

Legia Kraków 1926-02-14 Legia Kraków - Cracovia 2:9  BBSV Bielsko 1926-02-28 BBSV Bielsko - Cracovia 1:1  Makkabi Kraków 1926-03-07 Cracovia - Makkabi Kraków 10:0  Wawel Kraków 1926-03-14 Cracovia - Wawel Kraków 5:0  Wisła Kraków 1926-03-21 Wisła Kraków - Cracovia 1:2  Jutrzenka Kraków 1926-03-28 Cracovia - Jutrzenka Kraków 5:0  Pogoń Lwów 1926-04-04 Cracovia - Pogoń Lwów 3:1  Pogoń Lwów 1926-04-05 Pogoń Lwów - Cracovia 0:1  Makkabi Kraków 1926-04-11 Makkabi Kraków - Cracovia 4:6  BBSV Bielsko 1926-04-18 Cracovia - BBSV Bielsko 1:1  Wawel Kraków 1926-04-25 Wawel Kraków - Cracovia 1:4  Slawia Sofia 1926-05-03 Slawia Sofia - Cracovia 2:0  OFK Beograd 1926-05-04 Beogradski SK - Cracovia 2:1  Makkabi Kraków 1926-05-13 Cracovia - Makkabi Kraków 3:2  Jutrzenka Kraków 1926-05-16 Jutrzenka Kraków - Cracovia 1:6  Vasas Budapeszt 1926-05-23 Cracovia - Vasas Budapeszt 3:6  Vasas Budapeszt 1926-05-24 Cracovia - Vasas Budapeszt 0:2  Wawel Kraków 1926-06-03 Cracovia - Wawel Kraków 3:3  BBSV Bielsko 1926-06-13 BBSV Bielsko - Cracovia 1:3  Wisła Kraków 1926-06-20 Cracovia - Wisła Kraków 3:2  Cracovia_herb 1926-06-27 Cracovia - Cracovia II 7:2  BBSV Bielsko 1926-07-04 Cracovia - BBSV Bielsko 5:0  Makkabi Kraków 1926-07-11 Cracovia - Makkabi Kraków 7:1  Garbarnia Kraków 1926-08-08 Garbarnia Kraków - Cracovia 1:2  ŁKS Łódź 1926-08-15 Cracovia - ŁKS Łódź 5:1  Zwierzyniecki Kraków 1926-08-22 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 3:2  Soła Oświęcim 1926-08-22 Soła Oświęcim - Cracovia 1:6  Pogoń Lwów 1926-08-29 Pogoń Lwów - Cracovia 3:1  Warta Poznań 1926-09-05 Cracovia - Warta Poznań 2:2  Lublinianka Lublin 1926-09-11 Cracovia - Lublinianka Lublin 9:1  Lublinianka Lublin 1926-09-12 Cracovia - Lublinianka Lublin 12:0  Pogoń Lwów 1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3  ŁKS Łódź 1926-10-03 ŁKS Łódź - Cracovia 0:2  BBSV Bielsko 1926-10-10 BBSV Bielsko - Cracovia 1:4  Legia Warszawa 1926-10-17 Legia Warszawa - Cracovia 2:6  Pogoń Lwów 1926-10-31 Pogoń Lwów - Cracovia 2:2  Hasmonea Lwów 1926-11-01 Hasmonea Lwów - Cracovia 3:5  Uniwersytet Jagielloński 1926-11-04 Cracovia - Uniwersytet Jagielloński 5:6  Hasmonea Lwów 1926-11-07 Cracovia - Hasmonea Lwów 5:1  Czarni Lwów 1926-11-14 Cracovia - Czarni Lwów 4:3  AKS Chorzów 1926-11-21 Cracovia - AKS Królewska Huta 3:1  Wawel Kraków 1926-11-28 Cracovia - Wawel Kraków 4:0  Klub Turystów Łódź 1926-12-05 Cracovia - Klub Turystów 7:1