1939-04-10 Cracovia - Elektromos Budapeszt 0:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Herb_Cracovia


pilka_ico
mecz towarzyski
Kraków, Stadion Cracovii, poniedziałek, 10 kwietnia 1939, 16:15

Cracovia - Elektromos Budapeszt

0
:
1

(0:1)



Herb_Elektromos Budapeszt


Skład:
Pawłowski
Lasota
Pająk
Majeran (25' Radwański, 46' Bartyzel)
Grünberg
Jabłoński
Góra
Młynarek
Korbas
Szeliga
Myszkowski (Zembaczyński)

Sędzia: dr Rumpler
Widzów: 5 000

bramki Bramki
Kiss (31')

Mecze tego dnia:

1939-04-10 Cracovia - Elektromos Budapeszt 0:1
1939-04-10 Cracovia II - Fablok Chrzanów 3:1


Zapowiedź meczu

Opis meczu

"Jeszcze gorzej" -
Przegląd Sportowy

Jeszcze gorzej

Elektromos w składzie z dnia poprzedniego [jak w meczu z Wisłą K. - przyp. WikiPasy] z tym, że na środku pomocy grał Gajdos, na prawym łączniku Toth, a na lewym Kiss.

Cracovia: Pawłowski; Lassota, Pająk, Majeran, Grinberg, Jabłoński; Góra, Młynarek, Korbas, Szeliga, Myszkowski.

Tylko pierwsze minuty napawały nadzieją, że Węgrzy poprawią jeszcze wczorajszą opinię, wykażą, że umieją grać skutecznie i wysiłkom swym nadadzą konkretną formę. Tylko w pierwszym kwadransie spodziewano się klasowej walki Cracovii z zagranicznym przeciwnikiem. W miarę upływu minut rozwiewały się nadzieje, prysnął czar zagranicznej sławy, a wyrastała przed nami coraz bardziej szara rzeczywistość, taka, jaką oglądamy na boiskach każdej niedzieli z cieniami i wadami.

Było więc kopanie po kostkach, coraz gęstsze kontuzje, coraz głośniejsze narzekania zawiedzionych tłumów. Cracovia absolutnie nie miała dnia. Dotyczy to przede wszystkim linii ataku, gdzie jedynie Zembaczyński, który po kwadransie zluzował Myszkowskiego starał się o rozwinięcie jekiejś ofensywy. Korbas na środku tchórzliwy i unikający walki, młynarek w ogóle niewidoczny, a Szeliga też słabszy niż zwykle. Nie lepiej było w pomocy, gdzie po ustąpieniu Majerana nikt nie myślał o wspieraniu ataku a Góra troszczył się raczej o kostki przeciwnika, aniżeli o celowe podanie piłki. Cały ciężar spoczął na trójce defensywnej, która wywiązałaby się dobrze z zadania, gdyby nie jeden błąd Pawłowskiego, który kosztował gospodarzy bramkę.

Do opinii o Węgrach nie należy nic dodać. Owszem umieją grać w piłkę, ale brak im absolutnie wykończenia. W sumie nie wykraczają poza dobrą przeciętność. Bramkarz i obrona jeszcze raz potwierdzili dobrą formę, a pomoc skutecznie współdziałała z atakiem. Tutaj jednak raziła dalej słaba forma środkowego napastnika podobno rezerwowego, gdyż gracz pierwszej drużyny został rozbity na meczu z Hungarią. Z przebiegu gry zanotować należy obustronną wymianę strzałów w pierwszych minutach i zastąpienie Myszkowskiego Zembaczyńskim. W 25-ej minucie Majeran ulega kontuzji. Zdaje się, że zerwał sobie ścięgno, co mogłoby go unieruchomić na kilka tygodni.

W pomocy zastąpił go Góra, którego znów na skrzydle zluzował najpierw rezerwowy bramkarz Radwański, a po pauzie Bartyzel. Jedyna bramka pada w 31-ej minucie. Wysoką piłkę Pawłowski niepotrzebnie odbija w górę, a nadbiegający Kiss główkuje w siatkę. Od tej chwili toczy się gra ze zmienną przewagą. Po przerwie poziom ulega pogorszeniu. W ostatnich minutach "trup" ściele gęsto boisko i na tym koniec.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 29 z 11 kwietnia 1939 [1]


Ilustrowany Kuryer Codzienny

Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Po pierwszym występie drużyny węgierskiej obiecywano sobie dużo na meczu następnym na boisku Cracovii, który zgromadził około 4000 widzów. Tymczasem wbrew oczekiwaniom Cracovia zasrała zupełnie słabo, to też Węgrzy czuli się lepiej i uzyskali zasłużone zwycięstwo różnicą jednej bramki. Mogło ono wypaść wyżej, gdyby nie brak dyspozycji strzałowej, który uwidaczniał się u nich zresztą na moczu niedzielnym. Górowali oni jednak znacznie szybkością i startem, tak, iż niemal zawsze w pojedynkach wychodzili zwycięzcami.

Cracovia wystąpiła do tych zawodów w pełnym składzie, jedynie tylko kontuzjonowanego przed pauzą Majerana zastąpił Góra, grający poprzednio na prawom skrzydło. Zaraz po pierwszych minutach minutach wszedł także Zembaczyński w miejsce Myszkowskiego. Początkowo jako zastępca Góry wystąpił rezerwowy bramkarz Radwański, a następnie po pauzie Bartyzel. względnie Młynarek. Skład Węgrów byt ten sam, co poprzedniego dnia za wyjątkiem jedynie pozycji lewego łącznika, gdzie wystąpił Kiss, a ponadto na środku pomocy Gajdos.
Mecz nie należał do ciekawych, ponieważ obie linje napadu grały chaotycznie, nie widać było wprost ani jednego pociągnięcia kombinacyjnego, przyczem białoczerwoni, zamiast grać dołem, dostosowali się do systemu Węgrów, silniejszych fizycznie i wyższych wzrostem, dzięki czemu wszystkie górne piłki stawały się Ich łupem. Przewaga gości uwydatniła się więcej przed pauzą, a jedyną bramkę, decydującą o zwycięstwie, zdobył w 35 min. Kiss głową, nie bez winy Pawłowskiego, który odbił lekko górną piłkę.
Po pauzie gra się zaostrzyła, gdyż obie strony zaczęły dążyć do poprawienia, względnie utrzymania wyniku. — Często widzi się padających na ziemię i wijących się z bólu zawodników. Miary dozwolonej gry przekraczają nierzadko Góra i Pająk, przyczem i Węgrzy nic pozostają dłużni. Końcowy okres zawodów jest zupełnie nieciekawy. Wyróżnił się z Cracovii. Jedynie Jabłoński, reszta grała poniżej przeciętnej formy. Z Węgrów najlepsi bramkarz Bakon i lewy pomocnik Martonos, obrońcy na poziomie, a w ataku Lowas.

Sędziował dr Rumpler.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 100 z 12 kwietnia 1939


Nowy Dziennik

Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.1
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.2
Porażka z Wisłą zmusiła widocznie Węgrów na drugi dzień do spotęgowania swych wysiłków celem uzyskaniu rewanżu na Cracovii, której klasa na Węgrzech cieszy się niezawodnie wielkim mirem. Także białoczerwoni zdopingowani zostali do walki o zwycięstwo, aby móc pozostać w tyle za Wisłą. Porównawczo mieli do tego wszelkie prawo i szanse. To też zawody od- razu od samego początku przybrały charakter bojowy i punktowy, a nic towarzyski i estetyczny. Zawrotne tempo i ambitne dążenie do efektu pod¬niosło poziom emocjonalny, ale obniżyło precyzję i kontrolę kombinacji. Cracovia zapomniała o swoim typie, o swoim stylu i mimo nieustannych nawoływań i ostrzeżeń widowni: .”grać dołem“, przyjęła półgórny system gości, któremu nic mogła sprostać nie tylko ze względu na wyższość ich wzrostu i przegrywanie pojedynków główkowych, ale także z powodu znacznie lepszego startu i biegu u Węgrów. Poza tym napad białoczerwonych był w ogóle nie do poznania i grał bez żadnego związku i wzajemnego rozumienia się. Korbas nie istniał na boisku i tchórzył przed każdym zetknięciem się, brakło więc dyrygenta ofenzywy, a cala reszta robiła wszystko co mogła, aby psuć wysiłki ofiarnie pracującej defensywy, która wreszcie zmęczona uciekać się zaczęła do brutalności, w czym celował — jak zwykle — Pająk. Mamy wrażenie, że zmiany nieustanne w składzie nic przyczyniają się do scalenia i zmontowania drużyny.

W ten sposób mecz, który zapowiadał się doskonale i mógł stanowić wielką emocję, odpowiadającą tradycji zagranicznych imprez Cracovii, już po kilkunastu minutach zeszedł do kiepskiego poziomu i z każdą dalszą chwilą w swym przebiegu był tylko nieracjonalną antypropagandą futbolu. A mimo przewagi technicznej i taktycznej gości tylko przypadkowy błąd bramkarza Pawłowskiego przyniósł białoczerwonym nieznaczną porażkę, bowiem słabo i fałszywie przez tegoż piąstkowana piłka dostała się szczęśliwie do stojącego naprzeciw Kissa, który wygłówkował ją w siatkę, zdobywając dla Elektromosu jedyną upragnioną bramkę.

Sędziował p. dr. Rumpler, do przerwy bez zarzutu, po pauzie słabiej, dopuszczając do zbyt ostrej gry.
Źródło: Nowy Dziennik nr 98 z 11 kwietnia 1939


Mecze sezonu 1939