1939-05-07 Wisła Kraków - Cracovia 5:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Herb_Wisła Kraków

Trener:
Otto Mazal
pilka_ico
Liga , 5 kolejka
Kraków, Stary stadion Wisły, niedziela, 7 maja 1939, 17:00

Wisła Kraków - Cracovia

5
:
1

(3:1)



Herb_Cracovia

Trener:
(bez trenera)
Skład:
Koczwara
Szumilas
Serafin
Józef Kotlarczyk
Legutko
Liszka
Giergiel
W. Cholewa
A. Woźniak
Gracz
W. Filek

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Fass z Warszawy
Widzów: ok. 6 000 „ok.” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 6000.

bramki Bramki
Giergiel (1')
Giergiel (25')
A. Woźniak (36')

Cholewa (46')
Giergiel (77')
1:0
2:0
3:0
3:1
4:1
5:1



Góra (42')
Skład:
W. Pawłowski
Lasota
Pająk
E. Jabłoński
Grünberg
Hiżyk
Góra
Młynarek
Korbas
Szeliga
Myszkowski

Ustawienie:
2-3-5
Mecze tego dnia:

1939-05-07 Cracovia II - Garbarnia II Kraków 2:1
1939-05-07 Wisła Kraków - Cracovia 5:1



Zapowiedź meczu

Opis meczu

Pawłowski(C) wypiąstkował piłkę atakowany przez Cholewę. Z boku Pająk(C).
Pod bramką Cracovii, od lewej: Cholewa, Pawłowski (C), Gracz, Pająk (C)
Podczas meczu. "Materiał pochodzi z serwisu www.szukajwarchiwach.gov.pl ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego” [1]
Podczas meczu. Fragment meczu. Widoczny m.in.: Jan Pająk (C) (2. z prawej). "Materiał pochodzi z serwisu www.szukajwarchiwach.gov.pl ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego” [2]

"Wisła na dobrej drodze" -
Przegląd Sportowy

Wisła na dobrej drodze

Rekordowe zwycięstwo nad starym rywalem

Kraków, 7.5. - Tel. wł. - Wisła - Cracovia 5:1 (3:1). Bramki dla Wisły strzelili: Giergiel 3, Artur i Cholewa po jednej; dla Cracovii Góra. Sędzia p. Fast. Publiczności 6 tys.

Wisła: Koczwara; Szumilas, Serafin; Kotlarczyk, Legutko, Liszka; Giergiel, Cholewa, Artur, Gracz, Filek.

Cracovia: Pawłowski; Lasota, Pająk; Jabłoński, Grünberg, Hiżyk; Góra, Młynarek, Korbas, Szeliga, Myszkowski.

Utykając lekko na nogę schodził za swymi chłopcami z boiska, a uśmiech zadowolenia okrasił jego oblicze. Mazal, słynny ongiś gracz Slavii praskiej, obecnie trener Wisły miał wszelkie powody ku temu, by dnia dzisiejszego być zadowolonym. Nie dlatego że wygrała jego drużyna, nie dlatego, że wygrała z Cracovią i nie dlatego wreszcie, że potrafiła zgnębić przeciwnika pod względem cyfrowym w sposób wcale dosadny. To wszystko nie jest jeszcze najważniejsze. Historia 30-letnich walk Cracovia – Wisła zna takich wypadków więcej.

Jeśli dzień dzisiejszy może w obozie Wisły wywołać szczególne zadowolenie, to raczej dlatego, że widać w drużynie tej, coraz wyraźniejsze objawy prawdziwego stylu piłkarskiego.

Ostatnie mecze Wisły, robiły dobre wrażenie. Dzisiaj po ciężkiej próbie bojowej, po prawdziwym wysiłku nerwowym możemy utwierdzić się tylko w mniemaniu, że Wisła zaczyna opanowywać styl.

Drugim momentem charakteryzującym drużynę „Czerwonych” jest żywiołowy pęd ataku. Wnoszą go nowi ludzie, dla których każdy mecz jest przeżyciem, a już taka „święta wojna” napewno przeżyciem wielkiego formatu. Nie są to zblazowane gwiazdy, utykające coraz na inną nogę, z grymasem na ustach po każdym nieudanym strzale. Każde dojście do piłki dla tego Giergiela czy Cholewy, to skondensowany wysiłek mięśni i nerwów. Można to najlepiej zaobserwować w momentach podbramkowych, kiedy obaj zrywali się przy lada okazji, która miała w sobie tylko cień możliwości bramkowych.

Tak więc styl i żywiołowość zadecydowały w pierwszym rzędzie o dzisiejszym wyniku i złożyły się na pięć bramek Wisły. Układ sił na boisku nie mówi bowiem o tak wielkiej różnicy poziomu. Gra nie stała pod znakiem takiej przewagi terenowej czerwonych. Jedynie lepsze wykorzystanie sytuacji, szybsza decyzja, silniejsza wola i spokojniejsze, a bardziej planowe opanowanie piłki dały Wiśle zwycięstwo. Przy uwzględnieniu tych wszystkich momentów jest ono zupełnie zasłużone.

Na tle zrównoważonej jedenastki „Czerwonych” raziło tylko kilka niedociągnięć Serafina w obronie. Poza tym trójka defenzywna opanowana, Koczwara, jak zwykle zwinny, a Szumilas, jak zawsze, niezawodny. W pomocy uderza dobra gra Legutki na środku, który szczególnie pod względem współpracy z atakiem zrobił znaczne postępy. Również Liszka okazał się do przerwy z jak najlepszej strony. W ataku panuje duch młodości, któremu panuje rutyna i rozwaga Artura. Wspaniały ciąg ma Giergiel. Trójka środkowa operuje krótkimi podaniami. Inicjatorem wszystkich poczynań jest tutaj Artur, znajdujący przytomnych realizatorów w swych dwóch partnerach.

W Cracovii zawodzi przede wszystkim defensywa. Błędy bramkarza, wadliwe ustawienie się obrońców stwarzają groźne momenty pod bramką białoczerwonych. Pająk nierówny, łatwy do ominięcia, Lasota o niepewnym wykopie i Pawłowski, mający na sumieniu dwie bramki – to naogół główna luka.

Bardzo dobrze grał do przerwy Grünberg, dużo dobrych momentów miał też Jabłoński. Góra na prawym skrzydle był najgroźniejszym napastnikiem, ale niestety nie znalazł odpowiednich partnerów na środku. Młynarek wciąż czeka na odpowiedniego środkowego, któryby go umiał wyzyskać. Szeliga również cierpi na brak kontaktu a Korbas nie może wrócić do dawnej formy i stąd pewne zgrzyty, które mimo niezłej gry w polu nie pozwalają Cracovii na wyzyskanie swych możliwości pod bramką.

Jeśli mowa z kolei o atmosferze spotkania, to w porównaniu z ubiegłymi laty była ona znacznie spokojniejsza, zarówno nastawienie graczy, jak też i reakcja trybuny, pozbawione były tych wielkich wyładowań, które zwykle odbierały grze właściwe piękno i powodowały nieprzewidziane wyskoki. Zdobycie przez Wisłę bramki w pierwszej minucie, wniosło odrazu do gry czynnik zwiększonego zainteresowania. Giergiel przebiwszy się przytomnie strzelił w róg i Wisła objęła momentalnie prowadzenie. Oczywiście że poderwało to oba zespoły, które ze zwiększoną pasją rzuciły się do walki. O ile jednak Cracovia nie zdołała niczego uzyskać, o tyle Wisła strzeliła jeszcze dalsze dwie bramki przez Giergiela w 25 min., Artura w 36 min. Szczególnie piękna była bramka Artura, który ciągnąc z daleka, umiał zmylić obrońców, a potem strzelić przytomnie w górny róg bramki. Mimo to Cracovia nie dała się jeszcze zbić z tropu, przeprowadziła kilka groźnych ataków i w końcu Góra wjechał z piłką do bramki. Zaraz po przerwie Cholewa strzelił ostro w róg bramki co dało Wiśle prowadzenie 4:1. Nastąpiła z kolei seria zmiennych ataków i wreszcie przytomna główka Giergiela w 32 min. ustaliła wynik dnia. Sędzia wywiązał się na ogół ze swego zadania zadawalająco.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 37 z 8 maja 1939 [3]


Ilustrowany Kuryer Codzienny

Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Tegoroczne derby piłkarskie Krakowa miały te sama oprawę, co po inne lata. To same masy bywalców meczów obu rywali, emocjonujących się każdem pociągnięciem gracza. obserwowały przebieg niedzielnego meczu, który zakończył się wbrew różnym przewidywaniom imponującym zwycięstwem Wisły w stosunku 5:1 (3:1).

Chłodna i bez deszesa pogoda utrzymała sic przez cały czas meczu stwarzając doskonałe warunki dla piłkarzy, którzy nawiązali obustronnie zacięta walkę otrzymana w żywem tempie aż do końcowego gwizdka sędziowskiego.
Mecz stał na dobrym poziomie, oczywiście lepszym po stronie zwycięzców, którzy górowali wybitnie pod względem skutecznej i celowej gry w linji napadu. Na pochwale obu drużyn podkreślić trzeba, iż przebieg zawodów upłynął w atmosferze prawdziwie sportowej, grano „fair”, nie dając przez to powodu właściwie nigdy do niezadowolenie widowni. Również i sędzia p. Fass z Warszawy odpowiedział swemu zadaniu, popełniając tylko drobne pomyłki.
Zwycięstwo Wisły oczywiście, choćby z powodu wielkiej różnicy bramek, dzielącej ja od Cracovii jest zasłużone. Mnżnaby jednak powiedzieć, iż ze względu na większą inicjatywo w pewnych okresach gry — Cracovii wypadłe ono za wysoko, ale też uznać trzeba, iż linia napadu białoczerwonych grała tak niezaradnie i bez jakiejkolwiek kombinacji, iż trudno było przy tym sposobie gry myśleć o sukcesie. Jedyna zresztą bramka, jaka padła do przerwy, zdobyta została, nie bez współudziału graczy Wisły.
Przewaga w grze, jeśli idzie o taktyczne jej rozwiązanie, celowa prace napadu była, jak już wspomnieliśmy, po stronią zwycięzców, którzy prześcigali się w ambicji i ofiarności.
Te zalety obserwowaliśmy u białoczerwonych tylko w defensywie, a pozatem tylko u Góry, który był jedynym ich groźnym napastnikiem. Na wstępie niespodziankę już w 1 min„ zanim widzowie zdążyli za¬jąć swe miejsca na trybunie, następuje piękny zryw prawoskrzydłowego Wisły, Giergiela, który celnym strzałem zdobywa pierwszą bramkę dla Wisły. Cracovia jest tym niespodziewanym sukcesem swego przeciwnika zdeprymowane. Dochodzi ona wcale często do głosu, ale pod bramka nie umie zdobyć się na skuteczny strzał. Albo obrońcy Wisły, albo wreszcie Koczwara, bez większego wysiłku wyjaśnia sytuację. Pogorszą się ona wyraźnie dla Cracovii, kiedy już po dwudziestu pięciu minutach zmiennej gry znowu Giergiel wykorzystując zły wybieg Pawłowskieqo, głową skierowuje piłkę po raz drugi do siatki. Zde¬nerwowanie w szeregach białoczerwonych coraz większe. Nie poddaje się jemu jedynie właściwie Góra w napadzie, który walczy z dwoma zazwyczaj graczami Wisły, dając się we znaki tak Liszce jak i Serafinowi.
W 36 min. pada najpiękniejszą bramka dnia, kiedy Artur zmyliwszy swych przeciwników ciałem przedostaje się w pobliże karnego i z daleka wspaniałym strzałem strzela trzeciego goala. Piłka odbija się od samego skrzyżowania poprzeczki ze słupkiem i wpada do bramki. Zanosi się, iż stan ten utrzyma się do pauzy, gdy nagle Góra, wykorzystując biedy w defensywie Wisły, zdobywa bramką dla Cracovii w 40 min. Do pauzy obustronne wysiłki już nie dają rezultatu. Stan 3:1 dla Wisły.
Zwycięstwo Wisły zostaje już wyraźnie przypieczętowane w 5-tej minucie po pauzie, kiedy Cholewa „bombą” uzyskuje czwartą bramką dla Wisły z doskonałego podania Artura Następuję teraz dłuższy okres zmiennych ataków obustronnych, przy których obie drużyny mają możność zmiany wyniku, ale ich nie wyzyskują. Jedynie tylko Wisła potrafiła wykorzystać piękną contrę Filka I w 33 min.„ kiedy nad¬biegający Giergiel wyzyskał błąd Hiżyka i skierował głową piłką do siatki. Końcowe momenty choć ciekawe, nie zmieniły już wyniku, który zwolennicy Wisły przyjęli owacyjnie pod adresem schodzącej z boi¬ska zwycięskiej drużyny.
Na wyróżnienie z. pośród zwycięzców zasługuje przedewszystkiem linja napadu bez słabych punktów. W niej Giergiel zastąpił conajmniej z powodzeniom Habowskiego. Przy usunięciu drobnych braków może to być gracz większego formatu. W pomocy wybijał się Noron, choć i boczny Kotlarczyk na dawnym dobrym poziomic. Słabszy nieco do przerwy Liszka poprawił się później całkiem wyraźnie. Trio obronne dobre, choć Serafin za nerwowy do przerwy popełniał błędy.
W Cracovii najlepsi Góra, Jabłoński, Pa¬jąk i Gruenberg. Pawłowski ma dwie bramki na sumieniu. Poza tern b. słabo wy- podła cała czwórka w linji napadu. Widzów 7 tysięcy.

Skład drużyn był nsst.s Wiała — Koczwara, Serafin i Szumilas, Kotlarczyk, Neron i Liszka. Giergiel, Cholewa. Artur, Gracz i Filek I. Cracovia - Pawłowski. Lasota i Pająk. Jabłoński. Grűnborg i Hiżyk. Góra, Młynarek, Korbas, Szeliga i Myszkowski.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 127 z 9 maja 1939


"Piłkarze Wisły gromią Cracovię 5:1 (3:1)" -
Nowy Dziennik

Piłkarze Wisły gromią Cracovię 5:1 (3:1)

Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.1
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.2
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.3
Historia walk o prymat piłkarski pomiędzy Wisłą a Cracovią datuje się już od przeszło 30 lat i przechodziła różne perypetie, Obydwie drużyny notują zwycięstwa i klęski. Zawsze jeszcze gromadzi ta „święta wojna" tysiące widzów, elektryzuje i emocjonuje cały krakowski świat sportowy, a trasa od plant uniwersyteckich do stadionu miejskiego roi się od nieprzebranych tłumów i sznurów aut i dorożek. Kraków wygląda wówczas jak milionowe miasto. Żadne wypadki polityczne nie mogą usunąć w cień derby piłkarskiego Krakowa. Już prawie jak finał Cupu Anglii, wyścig Oxford—Cambridge, albo Wimbledon w miniaturze. Nie radziłbym tylko nikomu wybrać lokomocji tramwajowej lini Nr 4. Ta przjażdżka to raczej reminiscencje komunikacji z okresu tramwaju konnego sprzed 40 lat, a również sardynkowa prasa w najdosłowniejszym znaczeniu.

Widoczny spadek formy Cracovii i widoczny renesans poziomu Wisły w ostatnich zawodach kazał przypuszczać, że tym razem faworytem prawie stuprocentowym będzie Wisła, w dodatku na własnym boisku. A chociaż białoczerwoni mecz przegrali w wysokim stopniu, to jednak sprawiedliwie podnieść należy, że forma ich była znacznie lepsza, niż np. na meczach z Warszawianką, czy Union Touringiem. Oczywiście mają oni teraz bezwzględnie słabe punkty i formacje, może nawet wszystkie linie są pokryte rdzą i wymagają odświeżenia i wzmocnienia. Mimo to miała drużyna Cracovii na tym meczu wiele sytuacji możliwych do wykorzystania, któreby klęskę jej wybitnie zmniejszyły. Tak samo jak Wisła mogła była zwyciężyć jeszcze w wyższym stosunku.
Nie to jest ważne i decydujące. Ważnym jest, że odmłodzona Wisła posiada teraz drużynę, która pod względem stylu i klasy przywracać zaczyna glorię tradycji piłkarskiej Krakowa i przynosi satysfakcję stałym bywalcom meczowym, że z drugiej strony Cracovia przechodzi obecnie po¬ważny kryzys formy, który wymaga cierpliwego leczenia. Trio defensywne i ofensywne szwankują. W napadzie jedynym motorem jest Góra, postawiony na prawym skrzydle, zdobywca jedynej honorowej bramki. Każda jego akcja i strzał, to niebezpieczeństwo dla bramki przeciwnika. Ale reszta napadu jest indolentna i bez wiary w efekt własnej pracy. Pająk w obronie jest cieniem swej sławnej przeszłości, Natomiast we Wiśle maszyna naoliwiona jest należycie fachowym treningiem i kondycją. Wszystkie formacje współpracują i rozumieją się. i keje idą spokojnie, celowo i energicznie. Bezbłędna interwencja bramkarza Koczwary, niezawodna gra Szumi łasa, roztropna rutyna Kotlarczyka, finezyjna orientacja i artystycznie estetyczna wy balansowana estetyka dyrygenta Artura, żywiołowość ciągu Giergiela i widniejąca na firmamencie nowa niezwykle utalentowana gwiazda — Cholewa, poparte że środkowej pomocy destruktywnie i konstruktywnie precyzyjnym Legutką, — dają w sumie wielkie nadzieje na wspaniałą walkę o pierwszeństwo i Ruchem, Wartą i Amatorskim, Eto wie, czy Wisła nie pokusi się jeszcze w roku bielącym o tron ligowy i czy nareszcie nie nadeszła pora odebrana tytułu mistrzowskiego śląskiemu Ruchowi i przywrócenia go grodowi podwawelskiemu.
Przebieg spotkania: Atak Wisły w pierwszej minucie podchodzi pod bramkę Cracovii i niespodziewanie Giergiel, wyzyskując błąd bramkarza Cracovii, strzela pierwszą bramkę. Wisła prowadzi 1:0, gra spokojnie, podczas gdy Cracovia jest speszona i akcji jej rwą się. Stopniowo gra wyrównuje się, a nawet Cracovia przez pewien okres gwałtownie atakuje, lecz brak jej napastnikom orientacji pod bramką, pozwalającej wykorzystać tą chwilową przewagę. W 26 min. z podania Artura Giergiela podwyższa do 2:0. Wisła zaczyna już okres swej przewagi. Stylowa i równa jej gra wytrąca przeciwnika z równowagi i w 56 min. piękny atak Wisły kończy się wspaniałym przebojem i „bombą" Artura w górny róg i Wisła prowadzi 3:0. Następuje okres kontrofensywy Cracovii, co przynosi jej w 40 min. jedyną honorową bramkę, strzeloną przez Górę po solowej akcji.
Po przerwie przewaga Wisły uwydatniła się jeszcze bardziej. W 5 min. Cholewa zdobył czwartą bramkę, mimo interwencji bramkarza, który jest teraz stale zajęty, broniąc liczne i niebezpieczne strzały „Wiślaków". Cracovia zrezygnowała całkowicie i oddaje inicjatywę przeciwnikowi. 33-ta minuta pieczętuje zwycięstwo Wisły. Giergiel głową zdobywa piątą i ostatnią bramkę dnia, a zarazem „bat trick”.

Sędzia p. Fass z Warszawy.
Źródło: Nowy Dziennik nr 125 wydanie poranne z 8 maja 1939


Mecze sezonu 1939