1939-07-02 Warszawianka Warszawa - Cracovia 1:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Herb_Warszawianka Warszawa

Trener:
Leopold Kiesel
pilka_ico
Liga , 11 kolejka
Stadion Legii (stadion Wojska Polskiego), Warszawa, niedziela, 2 lipca 1939

Warszawianka Warszawa - Cracovia

1
:
3

(1:0)



Herb_Cracovia

Trener:
(bez trenera)
Skład:
Ketz
Martyna
Joksch
Sochan
Sroczyński
Dmytryszyn
S. Baran
S. Czapski
Pyrich
J. Stępień
L. Hahn

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Antoni Linke z Katowic
Widzów: 1 000

bramki Bramki
Baran (40') 1:0
1:1
1:2
1:3

Korbas (47'- karny)
Zembaczyński (79')
Korbas (87')
Skład:
Pokusa (41' Medvey)
Stanek
Pająk
E. Jabłoński
Grünberg
Góra
Bartyzel
Młynarek
Korbas
Szeliga
Zembaczyński

Ustawienie:
2-3-5



Zapowiedź meczu

Opis meczu

Przed meczem z Warszawianką
Z lewej Stanek (Cracovia), z prawej Hahn (Warszawianka). Na zdjęciu nie widać, że pasy koszulek są innych kolorów.
Podczas meczu. "Materiał pochodzi z serwisu www.szukajwarchiwach.gov.pl ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego” [1]
Podczas meczu. "Materiał pochodzi z serwisu www.szukajwarchiwach.gov.pl ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego” [2]
Podczas meczu. "Materiał pochodzi z serwisu www.szukajwarchiwach.gov.pl ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego” [3]

"Pod okiem angielskiego trenera" -
Przegląd Sportowy
(relacja)

Pod okiem angielskiego trenera

Cracovia podkreśla wyższość nad Warszawianką 3:1

WARSZAWA, 2.7. Cracovia - Warszawianka 3:1 (0:1). Bramki dla Cracovii zdobyli Korbas 2, w tym jedną z karnego i Zembaczyński 1; dla Warszawianki Baran. Sędzia p. Linke ze Śląska. Widzów niewiele ponad tysiąc.

Cracovia: Pokusa (Medweid); Stanek, Pająk; Jabłoński, Grünberg, Góra; Bartyzel, Młynarek, Korbas, Szeliga, Zembaczyński.

Warszawianka: Ketz; Martyna, Joksz; Sochan, Sroczyński, Dmytryszyn; Baran, Stępień, Pirych, Czapski, Hahn.

O trzy loże dalej siedzi p. Alex James! Obserwuje po raz pierwszy polskich piłkarzy i polski mecz ligowy. Nie wiemy co myśli. Zapewne razi go inny sposób gry, niż w Anglii. Widzi braki taktyczne, może nie podoba mu się częstokroć zawiła technika krakowian, brak decyzji i strzału? A więc wszystko to, co w ojczyźnie jego stawiane jest na pierwszym miejscu!

Obecność p. Jamesa stanowczo przeszkadza nam dziś w obserwacji. Myśli uciekają mimo woli na „słynne” boiska. Przed oczami przesuwają się „wielkie gry”. Mieliśmy już takie i na stadionie W.P. Ostatecznie nie wypadło się sroce spod ogona. Są braki - to prawda, ale czy aż tak wielkie, by trzeba się było wstydzić?

Krakowianie panują nad piłką tak, jak nakazuje elementarz. Że marudzą, to już kwestia charakteru! Warszawianka ma w przeciwieństwie - nadmiar temperamentu. Prowadzi on nie tylko do szaleńczych zrywów, ale i mniej przyjemnych wyskoków. Zbyt często wiją się gracze krakowscy z bólu po boisku. Kontuzja bramkarza dałaby się przy koniecznej ostrożności również uniknąć!

Nie wiemy co myśli p. James! Ostra chwilami gra zapewne go nie razi. Na boiskach Anglii przyzwyczajony jest do jeszcze silniejszych zderzeń. Mamy nadzieję, że nauczy piłkarzy naszych jak się to robi, regularnie, t.j. tak, by nie wyrządzać przeciwnikowi szkody!

P. James siedzi o kilka lóż dalej, spogląda na grę z perspektywy londyńskiej. Dziwi go to i owo. Może uważa, że mecz jest bardzo słaby?

Musimy otrząsnąć się wreszcie z sugestii! P. Jamesowi wolno (i należy) oceniać mecz dwu poczciwych polskich drużyn ligowych z wysokości międzynarodowej klasy. Ale my wracamy na własne podwórko! Zaraz robi się lepiej. Horyzont się ścieśnia, figurki stają się wyrazistsze i stwierdzamy, że - wcale nie jest tak źle!

Widzieliśmy w lidze już gorsze, znacznie gorsze mecze.

Na tle naszej skromnej rzeczywistości, był to jeden z lepszych meczów. Przyniósł wiele, aż za wiele kombinacji, chwilami ostrą, energiczną walkę i zażartość.

Cracovia wygrała, bo „należało się jej” wygrać. Co prawda nie w tym okresie, w którym zwyciężyła. Bramki powinny były paść znacznie wcześniej, w pierwszej połowie, gdy przewaga była aż nazbyt widoczna i… prowadzenie zdobyła Warszawianka.

W drużynie podwawelskiej podobała nam się pomoc. Grünberg był doskonały, dopiero w ostatnich 15 minutach zabrakło mu tchu, podobny los spotkał i jego kolegów. Góra robił swoje, wolimy go jednak w barwach reprezentacyjnych po prawej stronie. Za mało widzieliśmy precyzyjnych crossów. Jabłoński grał bez zarzutu.

W obronie Pająk miał swój dzień. Znaczy to, że wychodziły mu doskonale wykopy, był zdecydowany i energiczny, zawsze w porę wkraczał. Stanek trzymał się początkowo zupełnie dobrze, pod koniec widocznie osłabł i miał kilka niebezpiecznych potknięć. Pierwszym bramkarzem był Pokusa. Nie zatrudniano go zbytnio. Stał się pośrednim sprawcą utraty bramki, dzięki źle obliczonemu wybiegowi. Zapłacił za to silną kontuzją, na trybunach mówiono nawet o wstrząsie mózgu. Zastępca jego Medwejd nie miał wielkiego pola do popisu: niczego nie sknocił.

Atak kombinował - owszem; Chwilami zupełnie ładnie i sprawnie, ale - stanowczo za wiele! Korbas zdobył dwie bramki, ale na sumieniu ma znacznie więcej niewyzyskanych pozycji. Takim sposobem gry można doprowadzić do… przegranej. Kierownik napadu nie może wiecznie obracać się tyłem, nie może unikać za wszelką cenę strzału i niemal każdą piłkę odstępować innym, psując najlepsze okazje. Raz Korbas odważył się strzelić. Z daleka, ostro szpicem. Efekt był piorunujący. Dlaczegoż nie robić tego częściej?

Najproduktywniejszym graczem wydawał się być Młynarek. Ten przynajmniej miał odwagę strzelić, niestety, pudłował o decymetry. Szeligę widzieliśmy już kiedyś grającego lepiej. Bartyzel był rozbity, toteż nie mamy pretensji. Nie rozumiemy natomiast dlaczego forsowano go w okresie, gdy kulał, a zaniedbywano wcześniej, gdy był zdrów. Uporczywie wysyłano natomiast piłki do Zembaczyńskiego. Był on zupełnie dobry, ale taka jednostronność nigdy nie jest wskazana! Cracovia okazała się więc w sumie, mimo stosunkowo niezłej gry, drużyną absolutnie nieproduktywną i niewiele brakowało, by zeszła z boiska znów niezasłużenie pokonana.

W Warszawiance widzieliśmy wiele nowych twarzy. Nie wyszło jej to na złe. Odmłodzony atak grał wprawdzie głównie na hurra, jednak dzielnie się odgryzał, a pod koniec nawet mocno przycisnął Cracovię. Z nowych w napadzie nieźle prezentował się Stępień. Baran był mocno trzymany przez Górę, kilka razy niebezpiecznie uciekł. Pirych ryzykował dalekie strzały, które jednak szły tuż obok celu. Czapski i Hahn nie wnieśli specjalnych walorów, ale byli ruchliwi i ambitni.

Sroczyński jest stosunkowo najlepszy ze wszystkich środkowych pomocników, jacy przewinęli się ostatnio przez szeregi Warszawianki. Sochan i Dmytryszyn otrzymaliby lepszą notę, gdyby nie nadrabiali braków ostrością.

W obronie pierwsze skrzypce dzierżył dzisiaj Martyna. Zwijał się jak fryga. Przy marudzących napastnikach Cracovii miał dopiero używanie. Joksz stanął również na wysokości. Ketz trzymał się nieźle. Nie powinien był wypuścić piłki po strzale Bartyzla, i może nie powinna była zdarzyć się trzecia bramka, aczkolwiek strzał był tak szybki i ostry, że niezorientowano się, kiedy piłka weszła do siatki.

Z przebiegu gry zanotujmy, że w 15-ej min. sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez Zembaczyńskiego, który w chwili podania piłki nie był spalony. Pierwsza bramka padła w 40-ej min. Bramkarz Cracovii zapędził się za piłką podaną na lewą stronę. Czapski był szybszy przerzucił ją na prawo, skąd Baran wpakował ją do pustej bramki. Pokusę zniesiono z boiska, miejsce jego zajął Medwejd.

Wyrównująca bramka Cracovii nastąpiła z karnego w 2-ej po przerwie. Egzekutorem był Korbas. W 34-ej Bartyzel ostro strzelił, piłka wyskoczyła z ręki Ketza i Zembaczyński dokończył dzieła. W 42-ej Korbas oddał nieoczekiwanie daleki strzał i ustalił wynik dnia.

Sędzia p. Linke ze Śląska miał wiele słabych momentów, zarówno w ocenie fouli jak i spalonych. Przerywał grę w momentach, gdy nie zachodziła potrzeba. Znać brak rutyny.
(ns)
Źródło: Przegląd Sportowy nr 53 z 3 lipca 1939 [4]


(od lewej) Pająk, Pokusa, Góra, Jabłoński, Korbas, Szeliga, Młynarek, Stanek, Zembaczyński, Grünberg i Bartyzel

"Alex James ma głos" -
Przegląd Sportowy
(uwagi cz.1)

Alex James ma głos

Uwagi meczu w warszawskim tygodniku Przegląd Sportowy cz.1
(Pierwszy z cyklu artykułów pisanych przez trenera angielskiego na specjalne zamówienie Przeglądu Sportowego)

Hallo, polscy piłkarze i wszyscy Czytelnicy „Przeglądu Sportowego”! Cieszę się bardzo, że Redakcja Waszego największego pisma sportowego zaprosiła mnie do napisania szeregu artykułów na temat moich odwiedzin w Polsce, i w pierwszym rzędzie chciałbym podziękować wszystkim, którzy okazali mi tyle życzliwości i pomocy i dołożyli wszelkich starań, aby uczynić mój pobyt w Polsce jak najmilszym.

Oczywiście nie jest to łatwe zadanie ze względu na trudności językowe. Czasami czuję się zlekka zakłopotany w towarzystwie około czterdziestu chłopców: kiedy słyszę ich wesołe rozmowy i żarty, gdy widzę, jak dobrze się czują na obozie, żałuję, że nie mogę przyłączyć się do ogólnej zabawy i nie rozumiem ich języka. Czytając te słowa może pomyślicie, że tęsknię za domem. Jeśli mam być szczery, odczuwałem to z początku, lecz teraz, kiedy rozpoczęliśmy pracę, odzyskałem humor od razu i czuję się doskonale.

Co sądzę o piłkarstwie polskim?

Sądząc z pytań, jakimi zasypują mnie wszyscy od chwili mojego przyjazdu do Warszawy, chcielibyście wiedzieć, co sądzę o polskim piłkarstwie. Jak wiecie, piszę te słowa po zobaczeniu zaledwie jednego meczu ligowego i po dwóch dniach spędzonych na obozie. Oczywiście nie miałem wiele czasu ani sposobności, żeby sformułować konkretną opinię, ale jedno mogę Wam powiedzieć – przed przybyciem do Polski nie spodziewałem się, że macie takie racjonalne i nowoczesne pojęcie o metodach treningu piłkarskiego. Było dla mnie miłą niespodzianką zobaczyć w szeregach Cracovii i Warszawianki kilku graczy, którzy mogliby z powodzeniem znaleźć się w dobrej drużynie angielskiej. Mówiąc szczerze, jeżeli idzie o technikę i opanowanie piłki, sam nie wiele mógłbym nauczyć tych chłopców, tak dużo już umieją. Zauważyłem natomiast poważne braki taktyczne, brak urozmaicenia w systemie gry, zwłaszcza zaś błędy w grze pozycyjnej, w ustawianiu się i kryciu graczy przeciwnej drużyny.

Jestem zadowolony, że zamiast uczyć polskich graczy „abecadła futbolowego”, które umieją już na pamięć, będę w stanie skupić całą moją uwagę i wysiłek na poprawieniu i doskonaleniu taktyki i uczyć ich przede wszystkim, jak wygrywać spotkania. Piłka nożna jest grą, w której inteligencja odgrywa poważną rolę: prawie każdy może nauczyć się kopania piłki, lecz dobre rezultaty wydaje tylko szybkość myślenia na boisku. To prawda, że z tą zaletą piłkarz winien się urodzić, ale rozwinąć ją można tylko przez praktykę i ćwiczenia tak, aby wypływała z podświadomości i stała się instynktem.

Graczom nie uśmiecha się ciężki trening

Widzę, że tak gracze, jak instruktorzy bardzo interesują się swą pracą, ale słyszałem, że chociaż niektórzy z chłopców z zapałem grają w futbol, lecz nie uśmiecha się im ciężki i monotonny trening, niezbędny dla pozyskania dobrej formy i jej utrzymania. Gracze powinni zrozumieć, że ćwiczenia, które każę im wykonywać, wpłyną korzystnie na rozwój fizyczny ich nóg i całego ciała, i w rezultacie nie będą przedwcześnie odczuwali zmęczenia, grając w ciężkim meczu. Do pewnego stopnia można zrozumieć, iż polscy piłkarze-amatorzy nie są w stanie osiągnąć tak doskonałej formy fizycznej, jak zawodowcy. Tym niemniej odniosłem wrażenie, że gracze polscy nie są w tak dobrej kondycji, jak można żądać nawet od piłkarzy-amatorów w pełni sezonu. Kondycję swą mogliby znacznie podnieść, gdyby regularnie przerabiali wyznaczone im ćwiczenia nie tylko podczas pobytu na obozie, ale również po powrocie do poszczególnych klubów. Winni o tym pamiętać instruktorzy i kłaść nacisk na to w stosunku do powierzonych im graczy. Oczywiście tutaj największą przeszkodę stanowi moja nieznajomość języka, gdyż chciałbym nie raz odbyć z instruktorami pogadankę i rozważyć szczegółowo wszystkie problemy gry.

Wasza Akademia W.F. przoduje w Europie!
Alex James
Źródło: Przegląd Sportowy nr 54 z 6 lipca 1939


Przegląd Sportowy
(uwagi cz.2)

Uwagi meczu w warszawskim tygodniku Przegląd Sportowy cz.2
OBIECUJĄCA SZÓSTKA.

Sądzę, że byłoby rzeczą bardzo pożyteczną, gdyby najbardziej utalentowani gracze mogli pozostać w Akademii W.F. na kurs następny. Starałem się skłonić P.Z.P.N. do zatrzymania sześciu graczy na dalsze dwa tygodnie, i chociaż jeszcze nie wiadomo, czy wszyscy zdołają uzyskać zwolnienie z pracy, mam nadzieję, że sprawa ta zostanie pomyślnie załatwiona. Gracze, których mam na myśli, to: Baran, Pochopin, Pytel, Gendera, Młynarek i Jabłoński.

Wielka szkoda, że Baran uległ kontuzji na czwartkowym meczu treningowym z PWATT-em. Dotyczy to także Pytla i Gendery, chociaż kontuzje dwóch ostatnich były znacznie mniej poważne i w Anglii żaden gracz nie przejmowałby się nimi zupełnie.

Obserwując Barana na meczu Cracovia – Warszawianka i podczas pierwszych kilku dni w obozie, uderzyło mnie w pierwszym rzędzie, że jest to chłopiec po prostu kipiący entuzjazmem do gry i chętny do treningu tak na bieżni, jak na boisku. Jest to jeden z najbardziej obiecujących skrzydłowych, jakich ostatnio widziałem. Mam zwyczaj porównywać polskich piłkarzy i instruktorów do graczy zagranicznych, z którymi zetknąłem się w czasie mojej kariery piłkarskiej, i muszę powiedzieć, że Baran posiada wiele cech, które przypominają mi Alexa Jacksona, byłego skrzydłowego reprezentacji Szkocji oraz klubów Huddersfield i Chelsea.

Na drugim skrzydle Pochopin nie potrzebuje wiele się uczyć, gdyż jest już niewątpliwie doświadczonym piłkarzem. Mimo to wydaje mi się, że jest on typem gracza, który w Anglii określamy mianem „harum scarum”, a więc „gracz na wariata”. Traktuje on grę w futbol tylko jako zabawę. Nie jest to bardzo rozsądne stanowisko, gdyż ufam, że Pochopin mógłby stać się skrzydłowym wielkiej klasy, gdyby odnosił się do gry bardziej poważnie i więcej myślał podczas meczu, zwłaszcza wtedy, gdy jest z dala od piłki.

DOBRZY I... LENIWI.

Weźmy teraz trójkę środkową: Pytel, Gendera, Młynarek. Wszyscy trzej byliby w stanie przysporzyć wiele kłopotu pierwszorzędnym obrońcom angielskim swoimi zmianami, podaniami i wzajemnym „znajdowaniem się” na boisku. Nie mogę im wiele zarzucić oprócz tego, że są leniwi i za powolni, nie chcą się cofać do tyłu dla zajęcia stanowiska i krycia graczy przeciwnej drużyny. Mimo tych błędów gra z nimi w niedzielę była dla mnie prawdziwą przyjemnością i z satysfakcją przyglądałem się z tyłu boiska ich zagraniom. Oczywiście muszą się jeszcze niejednego nauczyć, podobnie jak obaj skrzydłowi. Jednak nawet ja po siedemnastu latach gry w piłkę nożną uważam, że mógłbym jeszcze nauczyć się niejednego, i dlatego mam nadzieję, że chłopcy nie wezmą mi za złe tej krytyki.

GRACZ INNEGO TYPU.

Co do prawego pomocnika Jabłońskiego, to moje zarzuty skierowane w stronę graczy ataku w żadnym wypadku nie mogą stosować się do niego. Ten gracz nie tylko nie jest leniwy, lecz patrząc na niego wydaje mi się, że nigdy nie ma za dużo roboty. Nie ustaje w pracy ani na chwilę, i chociaż brak mu jeszcze umiejętności i techniki, które posiadają jego koledzy, wyrównywa skutecznie te braki zdobywaniem terenu i pilnowaniem przeciwnika. Jeżeli będzie stosował się do wskazówek p. Spojdy i moich, wkrótce pozbędzie się braków w opanowaniu piłki, które dziś jeszcze posiada.

Wszyscy powyżsi gracze stanowiliby nielada „gratkę” dla każdego pierwszoligowego klubu angielskiego i mam nadzieję, że uda im się pozostać na obozie przez następne dwa tygodnie, aby móc w pełni skorzystać z pobytu na kursie.

DEFENSYWA – PROBLEMEM.

Na zakończenie muszę podkreślić, że po miesiącu pobytu w Polsce chciałbym zobaczyć u Was graczy defensywnych na tym samym poziomie, co Wasi napastnicy. Tak mecz ligowy Cracovii z Warszawianką, jak i mecz treningowy, w którym brałem udział, przekonał mnie, że polscy gracze defensywni stoją znacznie niżej od linii napadu, i to może z czasem okazać się problemem, który będę musiał pomyślnie rozwiązać.
Alex James
Źródło: Przegląd Sportowy nr 56 z 13 lipca 1939


Ilustrowany Kuryer Codzienny

Relacja z meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Składy drużyn: Cracovia: Pokusa (po 40 min. Medwej), Stanek, Pająk, Jabłoński, Gruenberg, Góra, Bartyzel, Młynarek, Korbas, Szeliga, Zembaczyński. Warszawianka: Ketz, Martyna, Joksz, Sochan, Sroczyński, Dmytryszyn, Baran, Stępień, Pirych, Czapski, Hahn.

Na meczu tym siedziałem przez dłuższy czas obok nowozaangaźowanpgo przoz PZPN angielskiego trenera i sławnego oracza londyńskiego Arsenału, Jamesa. Ciekawe były jego uwagi na temat gry obu zespołów. Mówił on, że gracze pomocy stanowią bardzo dobry materjał do wytrenowania, ale brak im wielu rzeczy, a przedewszystkiem dostatecznego opanowania piłki. Szwankuje także gra pozycyjna oraz krycie pozycji i przeciwnika.
— Poco ci obrońcy starają się w każdym wypadku odkopać jak najdalej piłkę, zamiast rozejrzeć się i spokojnie a celowo podać. A gdy atak jest w akcji, to czemu obrońcy stoją gdzieś w tyle i patrzą, zamiast coś robić, np. kryć trójkę środkową ataku. Krycie to nie tylko kwestja defensywna, to także bardzo skuteczny środek do atakowania, to przygotowanie ataku.
Cracovia jest zespołem nieco lepszym. Obie drużyny grają wprawdzie za mało płynnie, ale Warszawianka to właściwie zespól Indywidualistów, który kopie i biegnie za piłką, u Cracovii widać więcej myśli.
James miał całkowicie racje. Cracovia była stanowczo zespołem bardziej składnym, lepiej i celowo sobie podającym. — Gorzej wprawdzie było ze strzałami, ale to przecież stary grzech drużyny krakowskiej.
Mecz wygrała Cracovii linja pomocy, która wytrzymała pełne 90 min. i po przerwie, gdy Warszawianka była już wyraźnie zmęczona, rozstrzygnęła rezultat zawodów. Góra miał wprawdzie na lewej pomocy dużo roboty z prawą strona napadu zespołu warszawskiego, ale krył doskonale najniebezpieczniejszego z piątki ataku gospodarzy Barana, przez co odebrał co najmniej 50 proc, możliwości zdobycia bram- Gruenberg pracował poprawnie przez cały czas, a Jabłoński całkowicie zaszachował lewą stronę przeciwnika. W obronie bardzo dobrze spisywał się Pająk, który wyjaśnił moc krytycznych sytuacyj. Obaj bramkarze nie mieli wiole okazyj do wykazania się. W napadzie Cracovii prawa strona była wyraźnie lepszą od lewej, — gdzie tylko Zembaczyński miał kilka ciekawszych momentów w drugiej połowie. Środkowy Korbas, ruchliwy i dosyć sprytny. wdawał się niepotrzebnie w nieproduktywna pojedynki.
W zespole Warszawianki zobaczyliśmy kilku nowych graczy. Zwłaszcza linja ataku w znacznie zmianionem zestawieniu. Na lewej stronie grała para Czapski—Hahn, która podobno przed tygodniom w Chorzowie wypadła dobrze, tutaj jednak poza chaotycznemi wystąpieniami niczem się popisać nie mogła. O wiele bardziej podobał sic Stępień na prawym łączniku.
Baran był bardzo skrupulatnie pilnowany przez Górę, mimo to zdobył się po przerwie zwłaszcza na kilka groźnych wypadów. Pitych oddał w pierwszej połowie parę bliskich słupka strzałów, ale jako kierownik napadu posiada rażące braki. W linji pomocy Warszawianki najlepszym był Sroczyński, doskonale cały czas pracujący i dosyć dokładnie podający. W obronie Martyna miał lepsze momenty przed przerwą, a Joksz po przerwie. Ketz w bramce zademonstrował parę pewnych chwytów, ale fatalnie przepuścił ostatnie bramki.
W pierwszej połowie zaczęło się od ataków Cracovii. Dwa strzały Młynarka broni Ketz, który następnie z trudem przerzuca na róg ostry strzał Szeligi w 12 min. W 15 min. Góra bije rzut wolny, podaje do Zembaczyńskiego, który strzela do siatki, sędzia jednak odgwizduje „spalonego”, naszem zdaniem niezbyt słusznie. Potem kilka ataków Warszawianki, zakończonych strzałami Pirycha, z których jeden broni Pokusa z trudem na róg. W 40 min. Warszawianka zdobywa bramkę. Czapski przebija się z piłką, bramkarz Cracovii Pokusa wybiega i rzuca się mu pod nogi. Czapski jednak centruje do środka, a Baran strzela celnie głową de siatki. Pokusa zostaje przy uderzeniu Czapskiego kopnięty silnio w głowę i musi opuścić boisko. Zastępuje go Medwej.
Po przerwie w 2 min. Joksz „fauluje” Bartyzela na polu karnem, sędzia dyktuje rzut karny, zamieniony przez Korbasa w wyrównywującą bramkę. Gra jest zupełnie wyrównana, ale Cracovia częściej jest t>od bramką przeciwnika. W 33 min. Bartyzel strzela na bramkę Warszawianki, Ketz wypuszcza piłkę z rąk. a nadbiegający Zembaczyński dobija do siatki. W 41 min. pada trzoda bramka dla Cracovii zdobyta przez Korbasa strzałom pod poprzeczkę. Ketz zasłonięty nawet nie ruszył się do piłki.

Sędzia p. Linka. Widzów 2500.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 182 z 4 lipca 1939


"CRACOVIA POKONAŁA WARSZAWIANKĘ 3:1" -
Nowy Dziennik

CRACOVIA POKONAŁA WARSZAWIANKĘ 3:1

Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.1
Relacja z meczu w dzienniku żydowskim Nowy Dziennik cz.2
Na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie odbył się w niedzielę mecz o mistrzostwo ligi po¬między Cracovią i Warszawianką. Zwyciężyła Cracovia w stosunku 3:1 (0:1).

Zwycięstwo Cracovii było zasłużone, gdyż drużyna ta przewyższała gospodarzy zarówno zgra¬niem, jak i umiejętnościami technicznymi i taktycznymi, ustępujący im jedynie pod względem kondycji. Przewaga Cracovii zaznacza się już od pierwszych chwil meczu. Pierwszą bramkę dla Cracovii zdobył Zembaczyński ale sędzia bramki nic uznaje. W następnym okresie obie drużyny przeprowadzają szereg ataków. które nic mają wykończenia. W 40-tej minucie następuje atak Warszawianki zakończony zdobyciem pierwszej bramki przez Barana. Wynik 1:0 dla Warszawianki utrzymuje się do przerwy.
Po zmianie pól już w drugiej minucie Korbas uzyskuje wyrównanie dla Cracovii z rzutu karnego. Od tej chwili przewaga Cracovii staje się coraz wyraźniejsza. W 18-tej minucie Korbas o mało nie zdobył drugiej bramki, ale Martyna przytomnie interweniuje. W 34 minucie zdobywa drugą bramkę dla Cracovii, przy czym bramkarz Warszawianki wypuścił piłkę z rąk, umożliwiając Zembaczyńskiemu skierowanie jej do bramki. Wynik dnia ustalił Korbas na 3 minuty przed końcem.

Na wyróżnienie zasłużyli u zwycięzców napastnicy Korbas — Zembaczyński, pomocnik Gruenberg i obrońca Pająk. Warszawianka, która na ogół graja chaotycznie miała bardzo słabą obronę, tak, że każdy atak przeciwnika stwarzał niebezpieczne sytuacje pod bramką. Wyróżnili się w drużynie warszawskiej Baran w ataku i Hogendorf w pomocy. Sędziował p. Linke ze Śląska, widzów ok. 1500.
Źródło: Nowy Dziennik nr 180 wydanie poranne z 3 lipca 1938


Mecze sezonu 1939