1997-10-26 Cracovia - WKP Włocławek 2:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 22:10, 26 gru 2005 autorstwa MJeremy (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

12 kolejka 18-19 X 97
Cracovia – Wisła Włocławek 2-1
Bramki: Walankiewicz (52), Kowalik (67) – Nitecki (86)
Widzów 700. Sędziował W. Bagiński z Kalisza
Cracovia: Felsch, Szary, Walankiewicz, Mróz, Powroźnik, Kowalik, Kraczkiewicz, Siemieniec (85 Góra), Zegarek, Gościniak (57 Depa), Hrapkowicz

W 52 min. Walankiewicz znalazł się niemal w samym rogu boiska, w sąsiedztwie chorągiewki, uderzył mocno, a piłka – wydawało się iż dośrodkowywana – nabrała w powietrzu rotacji i nieoczekiwanie wpadła w górny róg bramki. Za moment stoper „Pasów” znalazł się w objęciach partnerów, a gratulowano mu tym serdeczniej, iż do tej pory krakowianie nie mogli pokonać włocławskiej defensywy. Cracovia, owszem, od samego początku zepchnęła gości do obrony, momentami zamykała ich niczym hokejowym zamku, ale gola zdobyć nie potrafiła. Brakowało opanowania, strzeleckich umiejętności, a trochę też i fartu, gdyż pozycji było sporo. Najlepsze? W 14 minucie po centrze Siemieńca piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką, przed bramką Wisły kotłowało się przez dłuższą chwilę, a bodaj najbliższy szczęścia był wówczas Gościniak. Dwie minuty później trafił on piłką w słupek (główka), w 34 ponad poprzeczkę strzelił Powroźnik, a w 43 Dembek obronił strzał Mroza, oddany z bliskiej odległości, ale zbyt słaby.
Również druga połowa rozpoczęła się od ataków piłkarzy w biało – czerwonych kostiumach, ale krakowianie odnaleźli się dopiero po opisywanym golu Walankiewicza. Odtąd ich akcje nabrały tempa, stały się urozmaicone, a pod bramką Wisły raz po raz dochodziło ostrych spięć. Bramkarz gości kilka razy interweniował z refleksem, ale pokpił sprawę po uderzeniu Kowalika, który raczej centrował niż strzelał. Nie popisał się także jego vis-a vis, Felsch - goście oddali na bramę Cracovii ledwie jeden (sic!) celny strzał, ten właśnie w 86 minucie, po którym jednak piłka powinna znaleźć się w rękach bądź ci bądź drugoligowego bramkarza.
Słowem, najniższy wymiar kary dla najsłabszej drużyny, jaką tej jesieni oglądano na stadionie przy ul. Kałuży. Cracovia po zdobyciu prowadzenia prezentowała się w polu całkiem dobrze, jednak przez cały czas mecz grzeszyła – i to ciężko – brakiem skuteczności..