2005-04-10 Cracovia - Legia Warszawa 1:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.

Herb_Cracovia

Trener:
Wojciech Stawowy
pilka_ico
Idea Ekstraklasa , 17 kolejka
Kraków, niedziela, 10 kwietnia 2005, 15:30

Cracovia - Legia Warszawa

1
:
0

(0:0)



Herb_Legia Warszawa

Trener:
Jacek Zieliński
Skład:
Cabaj
Radwański,
Skrzyński
Świstak
Baster
Przytuła (60' Nowak)
Baran
Giza (46' Drumlak)
Bojarski
Bania (68' Citko)
Moskała

Sędzia: Tomasz Mikulski z Lublina
Widzów: 8 500

bramki Bramki
Bojarski (90+4') 1:0
zolte_kartki Żółte kartki
Baran Surma
Vukovic
Skład:
Boruc
Sokołowski II
Szala
Rzeźniczak
Kiełbowicz
Vukovic (74' Zjawiński)
Surma
Smoliński (64' Kowalski)
Sokołowski I
Włodarczyk
Saganowski
Mecz poprzedniego dnia:

2005-04-09 Puszcza Niepołomice - Cracovia II 1:1



Cud na meczu

W opinii zapewne większości widzów tego meczu wydarzenia z ostatnich sekund meczu - obrona karnego przez Marcina Cabaja i zwycięski gol Marcina Bojarskiego - zasługują na miano cudu. To był pierwszy mecz Cracovii po śmierci kibica Pasów papieża Jana Pawła II i po niezwykłym pojednaniu kibiców, które miało miejsce w tamtych dniach.

Goście

500 widzów z Warszawy.

Opis meczu

Cud pojednania - kibice Wisły Kraków na stadionie Cracovii
Cud pojednania - kibice Wisły Kraków na stadionie Cracovii

TerazPasy.pl

Mamy za sobą mecz wyjątkowy - mecz, który prawdopodobnie przejdzie do historii Cracovii jako jeden z bardziej niezwykłych.

Od śmierci Naszego Papieża, a zarazem Kibica Numer Jeden, minął tydzień. Rozegraliśmy właśni pierwsze spotkanie po śmierci Ojca Świętego i trudno oprzeć się wrażeniu, że Nasze nadzieje na to, iż czuwać On będzie nad Nami z Wysokości okazują się w pełni potwierdzać. Bo jak inaczej mamy sobie tłumaczyć to, że w doliczonym czasie gry Marcin Cabaj broni rzut karny wykonywany przez Łukasza Surmę, a chwilę później Marcin Bojarski otrzymuje prezent od Artura Boruca i bezlitośnie karci warszawiaków.

Ale opowiedzmy wszystko po kolei. Mecz miał się rozpocząć minutą ciszy, afiszowany przez PZPN - jak zresztą cała ligowa kolejka - jako "mecz pojednania". Niestety, już na samym początku doszło do zgrzytu, którym okazała się postawa kibiców Legii Warszawa. Od pierwszych chwil bytności na stadionie przy ulicy Kałuży zademonstrowali oni, że jedyne po co przyjechali do Krakowa to zadyma - bo jak inaczej można określić prowokacyjne lżenie Cracovii, oraz Polonii Warszawa na "dzień dobry". Przypomnieć w tym miejscu należy, że uprzejmi panowie z Łazienkowskiej nie wpuścili w rundzie jesiennej na spotkanie kibiców z Krakowa. Jak widać zarząd klubu prezentuje identyczny poziom, co jego fani.

Kibice Cracovii zachowali się natomiast godnie zagłuszając większość niekulturalnych przyśpiewek pod adresem Legii, które próbował podejmować sektor D w "odwecie" za "miłe" przywitanie ze strony przyjezdnych. Legionistom wyraźnie nie w smak było również przypomnienie przez spikera, że założycielem Legii był zawodnik Cracovii - cóż, niektórych kompleksów nie sposób wyleczyć.

Po minucie ciszy i krótkiej chwili zadumy, która chyba nie została należycie wykorzystana przez kibiców drużyny przyjezdnej, rozpoczęto mecz - w pierwszej połowie bez werbalnego dopingu.

Na trudnym boisku piłkarze obu drużyn poczynali sobie całkiem nieźle. Cracovia od początku przeważała, górując nad Legionistami przede wszystkim pod względem wyszkolenia technicznego. Szybko potwierdziło się, że Legia to papierowe tygrysy - przeciętni kopacze kreowani przez media na wielkich wirtuozów piłki. To Cracovia stworzyła sobie w pierwszej części meczu najgroźniejsze sytuacje, których jednak dwukrotnie nie potrafili wykorzystać: dwukrotnie Piotr Bania, a także Marcin Bojarski i Tomasz Moskała.

Goście przegrywali walkę w środku pola - szczególną uciążliwością był dla nich wzorowo pracujący przy odbiorze piłki Arkadiusz Baran. "Wysoko" ustawiony pressing uniemożliwiał gościom konstruowanie składnych akcji. Bardzo solidnie prezentował się również zastępujący na środku obrony Kazimierza Węgrzyna Michał Świstak. Reprezentacyjni napastnicy Legii byli jak małe dzieci wobec piłkarzy bloku defensywnego Cracovii, dla których obecny sezon jest pierwszym w ich ekstraklasowej karierze.

Druga połowa przyniosła więcej emocji niż pierwsza - pojawił się doping, mecz nieco się wyrównał. Legia również próbowała zastosować pressing już na połowie przeciwnika, jednak zaczęło jej się to udawać dopiero pod koniec spotkania, kiedy piłkarze Pasów już opadli nieco z sił. Za Krzysztofa Przytułę na boisko został oddelegowany Paweł Nowak, który - jak powszechnie wiadomo - nie najlepiej radzi sobie we wspomaganiu bloku defensywnego. To z kolei wiązało się z brakiem asekuracji ofensywnie usposobionego Marka Bastera, za którego "dziury" w obronie łatać musiał Michał Świstak.

Pod bramka Cracovii zakotłowało się najmocniej kiedy to jedno z dośrodkować sprawiło kłopot Marcinowi Cabajowi - bramkarz Pasów "wypluł" piłkę przed siebie i tylko ofiarna interwencja Michała Świstaka, który zablokował uderzenie Marka Saganowskiego uratowała gospodarzy od utraty gola. Była to najgroźniejsza sytuacja jaką stworzyła sobie Legia w przekroju całego spotkania.

Cracovia ponownie stworzyła sobie kilka dogodnych sytuacji, ale z jej przewagi w polu wciąż niewiele wynikało. Odnotować należy ładne dośrodkowanie Skrzyńskiego, które z pewnym trudem wypiąstkował Boruc, groźnie było też po rzutach rożnych, których wykonywanie było niezłe - niestety brakowało w polu karnym kogoś, kto potrafiłby zrobić z nich użytek tak, jak to potrafi czynić popularny Kazek.

Około 70 minuty kibice Legii prowokujący do burdy zwrócili wreszcie na siebie uwagę i przy "klatce" dla gości zebrała się około stu osobowa grupa kiboli Pasów gotowych przeskoczyć ogrodzenie i w osobliwy sposób pojednać się z tłumkiem kibiców przyjezdnych. Na szczęście na stadionie nie doszło do bijatyki.

W 78 minucie bardzo dobra akcja Cracovii zostaje przerwana w polu karnym. Bojarski w sytuacji sam na sam zostaje popchnięty przez Szalę i pada w obrębie jedenastki, jednak sędzia nakazuje grac dalej. Bóg jeden raczy wiedzieć co musi zrobić Legionista, aby przeciwko Legii któryś sędzia odważył się wreszcie podyktować rzut karny!

Kiedy już mecz zbliżał się ku końcowi na chwilę do głosu doszła Legia, która jednak spartaczyła wyprowadzaną "pięciu na dwóch" kontrę. Wydawało się, że obie drużyny zadowolą się remisem, kiedy w niegroźnej na pozór sytuacji spisujący się do tej pory niemal wzorowo Michał Świstak zagrał piłkę ręką, przecinając dośrodkowanie jednego z Legionistów. Kibice i piłkarze przekonani byli, iż sędzia podyktuje rzut wolny dla gości. Ku zdumieniu wszystkich arbiter z Lublina po konsultacji z asystentem wskazał na punkt oddalony o jedenaście metrów od bramki Cracovii. Karny dla Legii w ostatniej minucie meczu! Zrozpaczony Michał Świstak łapie się za głowę wysłuchując reprymendy od kolegów, Marcin Cabaj próbuje zdekoncentrować rywala podchodzącego do piłki ustawionej na "wapnie". Tu mała dygresja - w wywiadach prasowych Marek Saganowski zarzekał się, że jeśli w Krakowie Legia otrzyma rzut karny to właśnie on podejdzie do jedenastki. Widać jednak panu Markowi zabrakło odwagi, gdyż do jedenastki podszedł Łukasz Surma - syn byłego piłkarza Cracovii i siostrzeniec jej obecnego kapelana. Strzał Legionisty - sygnalizowany, prawie w środek bramki - jest jednak bułką z masłem dla Cabaja, który bezbłędnie wyczuwa intencje strzelca i pewnie chwyta piłkę. Stadion cieszy się już jak ze zwycięstwa, a tymczasem kontra Cracovii. Piłkę łapie jednak Artur Boruc. Łapie i niechlujnie wykopuje... wprost pod nogi Bojarskiego! Ten momentalnie rusza z piłka na bramkę, krótko trzymając piłkę przy nodze kładzie na murawie bezradnego bramkarza Legii popisowym zwodem i precyzyjnym strzałem przy słupku umieszcza piłkę w siatce! Dziewięć tysięcy ludzi na stadionie szaleje z radości jakiej dawno nie pamięta! W ciągu minuty sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni! Uradowany strzelec bramki prezentuje podkoszulek z podziękowaniami dla Ojca Świętego... za wszystko.

Chwile później sędzia kończy spotkanie. Marcin Cabaj klęka naprzeciwko słupka i zaczyna się modlić, a reszta drużyny podbiega do niego i gratuluje mu jeszcze raz świetnej interwencji. Długo jeszcze wiwatujące tłumy pozdrawiają bohaterów dnia, śpiewając "legła Warszawa" i machając przyjaźnie na pożegnanie kibicom Legii, którzy wydają się dziwnie milczący wobec radosnego uniesienia jakie zapanowało dokoła. I tak, w sposób podobny do tego, w jaki zapowiadałem ten mecz zakończę z niego sprawozdanie: nikt Nam nie zrobi nic, bo teraz czuwa nad Nami ktoś znacznie potężniejszy od marszałka Śmigłego-Rydza.
Źródło: TerazPasy.pl


"Cud przy Kałuży!" -
Dziennik Polski

Cud przy Kałuży!

Cud przy Kałuży! To, co wydarzyło się już po 90 minucie, w czterech minutach doliczonego czasie gry, przejdzie do piłkarskich annałów.

Najpierw po wrzutce Kowalskiego piłka uderzyła w rękę Świstaka. Arbiter główny po konsultacji z liniowym orzekł, że ręka była w polu karnym i wskazał na jedenastkę. Kibice Cracovii spuścili głowy. Wszyscy byli pogodzeni z porażką. Do piłki podbiegł Łukasz Surma i za chwile stadion dosłownie oszalał. Sygnalizowany strzał pomocnika Legii złapał Marcin Cabaj. W piłkarzy Cracovii jakby wstąpiły dodatkowe siły, zaatakowali bramkę Legii. I tak świetny bramkarz, jakim jest Artur Boruc popełnił prosty błąd, kopnął piłkę pod nogi Marcina Bojarskiego, który po solowym rajdzie do końca zachował zimną krew, zdobywając bramkę na wagę trzech punktów. Sędzia nie wznawiał już gry z środka boiska. W Krakowie od soboty padał deszcz, pogoda ulitowała się jednak nad piłkarzami i na godzinę przed spotkaniem przestało padać. Warunki do gry były jednak bardzo trudne, boisko ciężkie, bramkarze poruszali się w błotnistej mazi. Mimo kiepskiej pogody blisko 8 tysięcy widzów przyszło na stadion, aby oglądać mecz „pasów”, z wiceliderem, ą równocześnie oddać hołd zmarłemu Papieżowi, wielkiemu sympatykowi Cracovii.

Od pierwszych minut oba zespoły starały się opanować środek boiska. Początkowo lepiej szło Legii, w 4 min Sokołowski I uderzył piłkę głową z 10 metrów tuż obok słupka. Ale z upływem czasu groźniejsze były akcje gospodarzy, którzy często starali się grać prostopadłą piłką. W 12 min mocno strzelał Bania, ale wprost w Boru- ca. Za moment Bojarski wywalczył piłkę w narożniku boiska, pięknie ograł obrońców Legii, podał do Bani, uderzał głową kapitan Cracovii, ale z 6 metrów nie trafił do bramki. W 21 min, znowu po prostopadłym podaniu, Bania wpadł w pole karne, podawał z kąta, ale nikt nie zamknął akcji. Bardzo aktywny w I połowie Bania próbował potem zaskoczyć Boruca uderzeniem z 30 metrów, ale bramkarz Legii wyłapał pewnie piłkę.

Ostatnie 10 minut I połowy należało do Legii. Najpierw w 34 min obrońcy krakowscy w ostatniej chwili zablokowali strzał Vukovica. W 39 min piłka spadła pod nogi Saganowskiego, który z 10 metrów uderzył mało precyzyjnie, wprost w Ca- baja. Już w doliczonym czasie gry I połowy Włodarczyk urwał się obrońcom Cracovii, znalazł się sam przed Cabajem, ale bramkarz Cracovii wygrał ten pojedynek. Na drugą połowę trener Stawowy wprowadził w miejsce Gizy - Drumlaka, goście nie dokonali żadnych zmian. Przez pierwsze 20 minut nieco lepiej prezentowała się Legia, która starała się grać agresywnie, presingiem na połowie Cracovii. Legioniści mieli lekką przewagę, ale nie potrafili stworzyć żadnych sytuacji podbramkowych. Potem Stawowy dokonał dwóch kolejnych zmian, za Przytułę wszedł Nowak, za Banie - Citko, „pasy” odzyskały wigor, przechodząc do ataku. W 70 min po wolnym Skrzyńskiego, bitym zza pola karnego, z ostrego kąta, Boruc ratował się piąstkowaniem piłki. Za moment Boruc musiał wybiec za pole karne, by wybić piłkę spod nóg szarżującego Moskały.

W 78 min nastąpiła bardzo kontrowersyjna sytuacja, Bojarski wpadł w pole karne, naciskany był z tyłu przez Szalę, który w polu karnym obalił zawodnika Cracovii. Czy był to czysty atak? W powtórce telewizyjnej widać, że Szala jednak popchnął łokciem Bojarskiego i karny należał się gospodarzom. Tak orzekła zresztą większość ekspertów w studio Canal+. W minutę później swoją szansę miała Legia, po centrze z prawej strony Cabaj popełnił jedyny błąd w meczu, ale odbił piłkę, wydawało się, że Saganowski z 8 metrów musi trafić do siatki. Ale jak spod ziemi wyrósł Świstak, który rzucając się ofiarnie pod nogi napastnika Legii, uratował swój zespół przed utratą gola. A potem nastąpiły dramatyczne wydarzenia na boisku opisane na początku sprawozdania. Radowali się kibice Cracovii, piłkarze wyczyniali na boisku przedziwne harce. A Marcin Bojarski pokazywał wszystkim napis na podkoszulku: „Dziękujemy za wszystko Ojcze Święty".

Wczorajszy mecz potwierdził, że futbol to gra nieprzewidywalna, pełna niespodzianek. Wczorajszy mecz był jednak czymś wyjątkowym.
ANDRZEJ STANOWSKI
Źródło: Dziennik Polski 11 kwietnia 2005


"Emocje po czasie" -
Przegląd Sportowy

Emocje po czasie

Po niegroźnym dośrodkowaniu Ireneusza Kowalskiego stojący na linii pola karnego Michał Świstak zatrzymał piłkę ręką i sędzia, po konsultacji z asystentem, wskazał na jedenasty metr. - Skoro ostatnio w takiej próbie nie radził sobie Marek Saganowski, a wcześniej spudłował także Piotrek Włodarczyk, postanowiłem wziąć ten ciężar na siebie, choć byłem wyznaczony do strzelania karnego jako trzeci z kolei. Chciałem zostać bohaterem i koniec - przyznał wywodzący się z Krakowa Łukasz Surma. Cabaj jednak wyczuł intencje kapitana Legii i złapał piłkę. - Sport jest przewrotny. Całą winę biorę na siebie, bo po moim błędzie drużyna straciła ducha - komentował gracz Legii. A natchnieni gospodarze rzucili się do ataku. Z kolei przygnębieni goście pogubili się. Artur Bonie wybił piłkę pod nogi Bojarskiego, a ten minął bramkarza Legii zwodem i za chwilę utonął w objęciach szczęśliwych kolegów. - To był honor. Decyzja sędziego o karnym podcięła mi nogi, a za chwilę byłem dumny z moich piłkarzy - cieszył się trener Cracovii Wojciech Stawowy.

Pechowa trzynasta

Legia wystąpiła bez kontuzjowanego Bartosza Karwana. W pierwszej połowie jednak zepchnięci do obrony warszawianie stworzyli dwie groźne okazje do zdobycia gola. W 39. min Saganowski zbyt lekko kopnął piłkę, stojąc kilka metrów przed bramką, a tuż przed przerwą Piotr Włodarczyk zmarnował okazję po znakomitym podaniu Aleksandara Vukovicia. Straciliśmy pięć punktów Trzynasta minuta była wyjątkowo pechowa dla Piotra Bani, który otrzymał, jedno po drugim, dwa świetne podania od Bojarskiego. Bonie, po tym jak obronił pierwszy strzał, kilkadziesiąt sekund później patrzył tylko, gdy stojący pięć metrów od niego krakowski napastnik uderza piłkę głową. Nic dziwnego, że gdy Bania chybił, jęk zawodu dziewięciu tysięcy kibiców długo niósł się po Błoniach. Agresja, ale trzymana w ryzach wzajemnego szacunku, zaangażowanie obu stron wynikające z ambicji zdobycia trzech punktów oraz szybkie tempo rozgrywania akcji rekompensowały fanom brak goli. Ostatnie ligowe mecze dały wystarczająco dużo przykładów na to, z jakim trudem piłkarzom obu drużyn przychodzi trafianie do siatki rywali. Nie wszystko można tłumaczyć pechem oraz błotnistą, śliską murawą.

Wiedział coś o tym po meczu w Lubinie trener Legii Jacek Zieliński, ale wczoraj pierwszy cierpliwość stracił Stawowy. Zastępując Banię Markiem Citko, a wcześniej dokonując także roszad w drugiej linii sprawił, iż gospodarze znów nabrali wiatru w żagle.

W 70. minucie aktywny Tomasz Moskała o mały włos nie uprzedził wybiegającego za pole kamę Boruca. Siedem minut później ogromne kontrowersje wzbudziła interwencja w polu karnym Szali, który popchnął szarżującego Bojarskiego. Pił- karz Cracovii oczekiwał „jedenastki”, ale się nie doczekał. Zanim zdążył się pozbierać, Legia przeprowadziła kontratak, za-kończony błędem Cabaja i interwencją Świstaka, który powstrzymał Saganowskiego. W 90. min wydawało się, że wystarczy tych emocji, tymczasem wszystko, co najbardziej ekscytujące, było przed nami. - Przez nie wykorzystane kamę straciliśmy już pięć punktów. Drużyna znów zafundowała mi w końcowych minutach ciężkie chwile - mówił zmartwiony Jacek Zieliński. - Nie chcę jednak rozdrapywać ran, bo to może źle wpłynąć na atmosferę w zespole. Widać, że do końca będzie trwała walka o europejskie puchary i wierzę, że nie podłamiemy się.
KRZYSZTOF KAWA
Źródło: Przegląd Sportowy 11 kwietnia 2005


Trenerzy o meczu

Wojciech Stawowy

- Gratuluję mojej drużynie determinacji i dyscyliny taktycznej. Mecz stał na dobrym poziomie, bo grały zbliżone do siebie poziomem drużyny. Walka toczyła się w środkowej strefie boiska, ale nie było dramaturgii. Ostatnie minuty to prawdziwy horror. Kiedy wydawało że zasłużyliśmy przynajmniej na remis, sędzia podyktował rzut karny, troszeczkę podcięło mi wtedy nogi, ale wszystko dobrze się skończyło. Boruca wykorzystał Bojarski, zachowując się jak rasowy snajper. Kiedy l wykorzystała karnego, była jeszcze w mojej drużynie wiara i została nagrodzona. Chłopcy pokazali, że są drużyną, która zaczyna nawiązywać w z najlepszymi w naszej lidze.

Jacek Zieliński (Legia W.)

- Mogę tylko ubolewać, że na początku mojej pracy sklej zawodnicy fundują mi takie horrory. Może w przyszłości będzie jak ten po tych nieudanych spotkaniach, okrzepnę jako trener. Przez niewykorzystane rzuty karne straciliśmy już w tej rundzie 5 punktów. Co do wykonywanych, w pierwszej kolejności ma to robić Marek Saganowski, w drugiej Włodarczyk. Tym razem Łukasz zdecydował, że weźmie ciężar na siebie było wykonanie, wiedzieliśmy... Nadal mamy szansę na grę w europejskich pucharach i nie chcemy tej szansy stracić przez rozdrapywanie ran.

Filmy

Ostatnie sekundy meczu

Sama bramka


Mecze sezonu 2004/05

Ruch Chorzów 2004-07-10 Ruch Chorzów - Cracovia 1:3  Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 2004-07-13 Groclin Grodzisk Wielkopolski - Cracovia 3:0  Matáv Sopron 2004-07-15 Matáv Sopron - Cracovia 2:2  Energie Cottbus 2004-07-17 Cracovia - Energie Cottbus 1:0  FK Zemun 2004-07-17 Cracovia - FK Zemun 2:0  Debreceni VSC 2004-07-19 Debreceni VSC - Cracovia 3:2  Zagłębie Lubin 2004-07-30 Zagłębie Lubin - Cracovia 2:5  Skalnik Gracze 2004-08-03 Skalnik Gracze - Cracovia 2:1  Górnik Łęczna 2004-08-07 Górnik Łęczna - Cracovia 3:1  Odra Wodzisław Śląski 2004-08-21 Cracovia - Odra Wodzisław Śląski 2:3  Legia Warszawa 2004-08-29 Legia Warszawa - Cracovia 2:1  GKS Katowice 2004-09-04 Cracovia - GKS Katowice 1:0  Górnik Zabrze 2004-09-10 Cracovia - Górnik Zabrze 0:0  Lech Poznań 2004-09-17 Lech Poznań - Cracovia 0:2  Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 2004-09-26 Cracovia - Groclin Grodzisk Wielkopolski 2:0  Wisła Kraków 2004-10-03 Wisła Kraków - Cracovia 0:0  Energie Cottbus 2004-10-10 Energie Cottbus - Cracovia 2:2  Polonia Warszawa 2004-10-15 Cracovia - Polonia Warszawa 2:1  GKS Katowice 2004-10-30 GKS Katowice - Cracovia 1:0  Wisła Płock 2004-11-06 Cracovia - Wisła Płock 4:0  Pogoń Szczecin 2004-11-13 Pogoń Szczecin - Cracovia 1:1  Amica Wronki 2004-11-20 Cracovia - Amica Wronki 0:1  New Jersey Falcons 2004-11-28 New Jersey Falcons - Cracovia 1:0  Cracovia_herb 2005 Trening Noworoczny  Admira Wacker Mödling 2005-01-30 Admira Wacker Mödling - Cracovia 1:2  Zimbru Kiszyniów 2005-02-26 Cracovia - Zimbru Kiszyniów 0:0  Terek Grozny 2005-02-26 Terek Grozny - Cracovia 2:0  Górnik Łęczna 2005-03-18 Cracovia - Górnik Łęczna 0:0  Radomiak Radom 2005-03-23 Cracovia - Radomiak Radom 1:4  GKS Katowice 2005-03-29 Cracovia - GKS Katowice 3:2  Legia Warszawa 2005-04-10 Cracovia - Legia Warszawa 1:0  Odra Wodzisław Śląski 2005-04-13 Odra Wodzisław Śląski - Cracovia 0:1  Górnik Zabrze 2005-04-16 Górnik Zabrze - Cracovia 1:0  Zagłębie Lubin 2005-04-19 Cracovia - Zagłębie Lubin 1:0  Lech Poznań 2005-04-23 Cracovia - Lech Poznań 2:0  Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski 2005-05-02 Groclin Grodzisk Wielkopolski - Cracovia 3:1  Wisła Kraków 2005-05-06 Cracovia - Wisła Kraków 0:1  Polonia Warszawa 2005-05-13 Polonia Warszawa - Cracovia 2:3  GKS Katowice 2005-05-21 Cracovia - GKS Katowice 2:0  Wisła Płock 2005-05-25 Wisła Płock - Cracovia 3:0  Łada Biłgoraj 2005-05-29 Łada Biłgoraj - Cracovia 0:3  New Jersey Falcons 2005-06-03 Cracovia - New Jersey Falcons 5:0  Pogoń Szczecin 2005-06-09 Cracovia - Pogoń Szczecin 4:2  Amica Wronki 2005-06-12 Amica Wronki - Cracovia 3:2