Bolesław Kotapka

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Wersja do druku nie jest już wspierana i może powodować błędy w wyświetlaniu. Zaktualizuj swoje zakładki i zamiast funkcji strony do druku użyj domyślnej funkcji drukowania w swojej przeglądarce.
Bolesław Kotapka

Bolesław Kotapka 1920r.jpg

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Bolesław Jan Kotapka
Kraj Polska
Urodzony 24 października 1898, Kraków, Galicja
Zmarły 25 kwietnia 1922, Kraków (zasztyletowany)
Pseudonim Kłapapka
Pozycja napastnik, prawy łącznik
Wzrost 160 cm
Waga 50 kg
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1913
1914
1915
1916
1917
1918
1919
1920
1921
1922
-
-
b.d.
-
-
tow - 5 (0)
tow - 3 (1)
KA - 1 (0)
MP - 6 (7), KA - 5 (8)
KA - 3 (3)
1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Debiut 1918-08-25 Czarni Lwów - Cracovia 0:7
Ostatni mecz 1922-04-23 Cracovia - Makkabi Kraków 0:1
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1913-1917
1918
1918-1922
Cracovia Flaga POL.png
Wisła Kraków Flaga POL.png
Cracovia Flaga POL.png


6 (7)
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju

j - jesień, w - wiosna



zdjęcie grobu w Krakowie
Bolesław Kotapka z flagą Cracovii
Bolesław Kotapka, 1922
Bolesław Kotapka
Bolesław Kotapka
Bolesław Kotapka, 1921
Bolesław Kotapka, 1922
Bolesław Kotapka, 1922
Bolesław "Kłapapka" Kotapka w karykaturze z 1921 roku.

Bolesław Jan Kotapka urodził się 24 października 1898 w Krakowie, w nocy z 24 na 25 kwietnia 1922 został zasztyletowany przez bandytę w ulicznej awanturze w Krakowie, gdy stanął w obronie rannego brata. W jego pogrzebie wzięło udział 4 tysiące ludzi.

Grał w piłkę od 10 roku życia. Przed wojną był członkiem drużyny KS Ludia (prawy łącznik). W czasie I wojny światowej grywał w drużynie IV p. Legionów. Do Cracovii wstąpił w 1917 roku.[1].
W 1922 pracował jako magazynier. Z zawodu mechanik samochodowy.

"Typ intuicjonisty, grał jak w hipnozie" - pisał komentator Przeglądu Sportowego.

"Kto raz ujrzał Bolka, to wychudzone chłopczątko, nie wierzył własnym oczom. Niezwykły poziom techniczny i rozum, z zawodnika zupełnie pozbawionego szybkości zrobiły gwiazdę pierwszej jasności. Jako technik potrafił wszystko, jako taktyk miał .szósty, albo i siódmy zmysł. To było tajemnicą skuteczności jego gry" - pisał Kałuża.

  • dodatkowe informacje [1].

Pochowany na cmentarzu Rakowickim Kwatera: Pas 29 Rząd: płn Miejsce: 9.

Bolesław Kotapka we wspomnieniach Stanisława Mielecha

Strzelcem który budził wielkie nadzieje był Kotapka. Zawodnik ten był najmniejszy wzrostem ze wszystkich naszych strzelców, a więc przeciwieństwo Steuermana. Specjalnością jego były „dobitki” i z tego powodu stał się utrapieniem bramkarzy. Strzelił do bramki niecelnie lewoskrzydłowy lub nawet łącznik, wypuścił bramkarz z rąk piłkę, odbiła się piłka od poprzeczki – Kotapka zawsze gotów do poprawki, zawsze był na miejscu i meldował się z piłką w bramce. W I drużynie Cracovii grał tylko 66 meczów, lecz strzelił w nich 84 bramki, co jest bardzo wysoką przeciętną. Zapowiadał się jak najlepiej. Zmarł przedwcześnie tragiczną śmiercią.

Kotapka, który nie miał dobrych warunków fizycznych, zdobył swą mistrzowską formę dzięki niesłychanej pracowitości. Niemal codziennie biegał po 12 rund, a oprócz tego trenował strzały, wózkowanie i inne elementy techniki piłkarskiej. Należał do najlepszych graczy głową. Z dobrym partnerem, z Weyssenhoffem, czy Kałużą, potrafił piłkę odbijając bez przerwy kilkaset razy. Na grę był bardzo łakomy; nie opuszczał nigdy żadnego meczu. Raz po zawodach trener Pozsonyi zauważył, że Kotapka kuleje. Gdy mu ściągnięto but, okazało się iż skarpeta była przesiąknięta krwią. Kotapka miał bolesny ropień pod paznokciem na dużym palcu. Z obawy, że nie będzie wstawiony do drużyny, zataił schorzenie, wyciął z blachy rodzaj ochraniacza, nałożył go na palec i zabandażował stopę. Oczywiście przy pierwszym kopnięciu piłki blacha wbiła się w ciało. Szczęściem cała ta historia nie zakończyła się zakażeniem.

Stanisław Mielech - "Gole, Faule i Ofsaidy"

Ze wspomnień starego piłkarza

Echo Krakowa cz.4

Relacja z meczu w dzienniku Echo Krakowa
IV

BOLEK KOTAPKA
Świetnym wykonawca pomysłów Kałuży na boisku był Bolek Kotapka, niezapomniany prawy łącznik Cracovii.
Nienadzwyczajnej budowy, w wiarę szybki, o silnym, plasowanym strzale, był doskonałym technikiem, świetnie się orientującym i ustawiającym.
Był on zawsze tam, gdzie była potrzeba. Specjalnie zaś polował na t. zw. „odbitki" od bramkarza.
Z tych włośnie sytuacji zdobył on wielką ilość bramek. — pilny na treningu, zawsze pracował nad poprawą swej formy.
Pamiętam, gdy w okresie jego słabszej nieco formy, kierownictwo Cracovii wstawiło mnie na prawego łącznika, obok Kałuży i Koguta. Kotapce, w tym czasie schodził paznokieć na dużym palcu prawej nogi tak, że o jego grze chwilowo nie było mowy.
Chłopak nie mógł sobie miejsca znaleźć, — gdy zaś do skutku doszedł wyjazd do Budapesztu, do tamtejszego MTK i FTC. Bolek oświadczył kierownictwu, że jest zdrów, że paznokieć już zszedł, no i ze może jechać.
Mecz z FTC przegraliśmy w zaszczytnym stosunku 0:1, przy czym Popiel błysnął nadzwyczajną formą. Kałuża zaś grał również koncertowo. Na mecz z MTK wstawiono Kotapkę na łącznika.
Trzeba było widzieć jego grą, — wspaniale!
Był poza Kałużą najlepszym na boisku. Dwa razy słabszy fizycznie od każdego gracza węgierskiego, nie pozwalał sobie odebrać piłki, a strzelał nie gorzej od reszty napastników.
Ale trzeba było widzieć po meczu but Kotapki... — but pełen krwi, z bolącego palca, który wyglądał, jak posiekany nożem. Cóż się więc stało?
Kotapka chcąc za wszelką ceną grać z Węgrami, spreparował sobie w Krakowie jeszcze, specjalną ochronę z blachy miedzianej i założył ją przed meczem na chory palec, podkładając trochę waty.
W czasie meczu wata zsunęła się, i blacha rozraniła goły palec do krwi.
Takim byt Bolek Kotapka, jeden z ówczesnych piłkarzy Cracovii.
Wesoły był ten chłopak! — stalą uśmiechnięty i zadowolony, na żart odpowiadał żartem, na kpiny — dowcipem.
Najlepszy kolega-towarzysz.
Oddał by duszą za Cracovię— jej przegrana była największym jego zmartwieniem — Kałuża choć często żartował z niego, kochał go jak brata. Jednym z najładniejszych jego meczów było spotkanie z Union Żiżkov w Pradze. W meczu tym Kotapka zdobył wspaniałą bramkę, przy czym czeski bramkarz Kaliba, gratulując mu po ukończonych zawodach, nie mógł po prostu wyjść z podziwu, skąd w takim chucherku jak Bolek, znalazło się dość siły, do strzelenia takiej bomby.
ROZTARGNIONY TADZIO
Kotapka nie odznaczał się zbyt wielką szybkością. — też na ten temat często dochodziło do docinków pod jego adresem.
Celował w tym Tadzio Synowiec, zwany popularnie „Żyłą".
Drwinki jego (utrzymane zresztą w najlepszym tonie) mocno denerwowały Bolka.
Tadzio twierdził że Kotapka może dogonić swój strzał, ponieważ jest tak slaby (oczywiście strzał nie Kotapka).
Bolek odcinał się jak mógł, nie mogąc sobie zaś dać rady, chwycił się ostatecznego środka i w milczeniu patrzył na przekręcone do środka nogi Synowca.
Tadzio, gdy to spostrzegł przestępował natychmiast. — to była jego najsłabsza strona. — to trochę do środ¬ka, znające tendencje stopy. Również Tadzio był obiektem częstych żartów, — jako były profesor gimnazjalny, słynął ze swego roztargnienia, jak również najczystszej uczciwości.
Było to na meczu ze Slavią w Pradze.
Graliśmy wczesną wiosną, prawie bez treningu. — i oczywiście Slavia prowadziła 2:0.
Arbiter, prowadzamy zawody nie grzeszył poza tym bynajmniej bezstronnością.
Gdy w pewnym momencie środkowy napastnik Slavii, Vaniek znalazł się pod nasza bramką, zabiegł mu drogo nasz środkowy pomocnik Staszek Cikowski i wyciągniętą nogą zdążył odbić piłkę w stronę bramkarza.
Zetknięcie to sprytnie wykorzystał Vaniek i założywszy sobie nogę na nogę, przewrócił się na polu karnym, symulując faul.
Oczywista sędzia odgwizdał rzut karny.
Cikowski, który w tym czasie kończył medycynę zwraca się do Synowca jako kapitan drużyny i rzece:
— „Tadziu, daję ci akademickie słowo honoru , że nie podłożyłem mu nogi! — Idź do sędziego i zaprotestuj".
Tadzio,wierząc w pierwszej chwili Cikowskiemu na ślepo pędzi w stronę sędziego— po chwili jednak wraca do Cikowskieqo i rzuca w jego stronę pytanie:
— ..Stasiu... ale czy ja tak mogę z czystym sumieniem..?"
Staszek popatrzył na niego zdumiony, — wreszcie machnął ręka i odszedł.
Po meczu w szatni, koledzy pokpiwali z „Żyły”, że przecież akademikowi dającemu słowo honoru, nie można nie wierzyć.
Tadzio często bywał w takiej rozterce duchowej.
Powody do niej dawali często sędziowie, równocześnie wiele kłopotów miał z własnymi zawodnikami.
Oczywiście nie ze wszystkimi.

Powodem częstych zmartwień kapitana drużyny był lewy łącznik Cracovii Kogut.
Źródło: Echo Krakowa cz.4 nr 253 z 22 listopada 1946


O Gintlu w terazpasy.pl

"#PierwszyMistrzPolski: Bolesław Kotapka, czyli mały rycerz z Cracovii" -
terazpasy.pl

#PierwszyMistrzPolski: Bolesław Kotapka, czyli mały rycerz z Cracovii

Nim minęło pół roku od ostatniego meczu Mistrzostw Polski 1921 roku Bolesław Kotapka już nie żył. Zginął tragicznie przed swoimi dwudziestymi czwartymi urodzinami. Umierał w korytarzu kamienicy przy ul. Topolowej 8, otrzymawszy śmiertelny cios w okolice serca wymierzony prawdopodobnie dłutem stolarskim...

Urodzony w roku 1898 Bolesław Kotapka był niewątpliwie jednym z dzieci oczarowanych piłką nożną jeszcze w czasach zmagań Cracovii z Wisłą rozgrywanych na Błoniach. I to prawdopodobnie tam rozpoczynała się przygoda Bolka z futbolem. Jeśli chodzi o wyznaczanie dokładnych dat w jego przypadku jest jednak ciężko, ale w "Przeglądzie Sportowym" ze stycznia 1922 roku można znaleźć następujący opis piłkarza: gra w piłkę nożną od 10 roku życia [a więc od roku 1908, może 1909 – przyp. P.M.]. Przed wojną był członkiem KS Ludia (prawy łącznik) [prawdopodobnie chodzi raczej o KS Lauda – przyp. P.M.], w czasie wojny grywa w drużynie IV. p. Legionów. Do Cracovii wstąpił w r. 1917; przez trzy lata jest środkowym pomocnikiem Cracovii II; od sezonu jesiennego 1920 wchodzi na stałe w skład drużyny pierwszej jako prawy łącznik.

Być może trzeba byłoby to jeszcze uzupełnić o stwierdzenie, że w 1918 roku występuje incydentalnie w Wiśle Kraków, choć jedynym potwierdzeniem takiego faktu jest zapis z monografii 30-lecia Wisły wymieniający Kotapkę jako piłkarza "Białej Gwiazdy".

Informacje z "Przeglądu Sportowego" wydają się przekonujące, lecz warto dodać, że można znaleźć też notatki prasowe głoszące, że Kotapka wstąpił do Cracovii już w roku 1913 – dzisiaj trudno to ostatecznie zweryfikować. W pierwszej drużynie Pasów zawodnik zadebiutował natomiast w sierpniu 1918 roku meczu z Czarnymi we Lwowie wygranym 7:0.

Z pewnością można napisać jednak, że Bolesław grał w biało-czerwonych barwach przede wszystkim jako prawy łącznik i tak dał się zapamiętać. Niekiedy z konieczności przestawiano go także na pozycję napastnika, a w początkach swych występów pełnił także funkcję środkowego pomocnika. Ale to właśnie jako prawy łącznik "śrubował" rekordy skuteczności i zaskarbiał sobie sympatię tłumów.

Kotapka był znakomitym technikiem, świetnie grającym też głową, natomiast raczej słabym biegaczem. Nie imponował warunkami fizycznymi, a mówiąc brutalnie: był niski i chudy. Specjalizował się zwłaszcza w czyhaniu na dobitki. Często grał też w pewnej odległości od obrońców, licząc na ich złe przyjęcie piłki – w przypadku, gdy obrońcy takich błędów nie popełniali powodowało to jednak niekiedy sytuacje jak ta w meczu Mistrzostw Polski 1921 roku z Wartą w Poznaniu, gdy gra Kotapki została oceniona jako bezproduktywne, a on sam jako najsłabsze ogniwo w zespole Cracovii.

Mimo swej wątłości oraz problemów zdrowotnych Kotapka – zwany również "Kłapapką" – na pewno nie był najsłabszym ogniwem Pasów. Wręcz przeciwnie: choć grał dla pierwszej drużyny Cracovii zdecydowanie krócej, niż Kałuża, Kogut, czy Mielech, był w tym okresie jednym z jej najistotniejszych zawodników. Niech zresztą poświadczą o tym słowa największego z większych, czyli samego Józefa Kałuży – etatowego partnera Kotapki w linii ofensywnej: Kto raz ujrzał Bolka, to wychudzone chłopczątko, nie wierzył własnym oczom. Niezwykły poziom techniczny i rozum, z zawodnika zupełnie pozbawionego szybkości zrobiły gwiazdę pierwszej jasności. Jako technik potrafił wszystko, jako taktyk miał szósty, albo i siódmy zmysł. To było tajemnicą skuteczności jego gry – pisał o Kotapce pod koniec lat dwudziestych "Kowalski".

Kotapka rzeczywiście wszystkie, zdawać by się mogło, niezwykle logiczne argumenty przeciwko niemu obracał w cudowny sposób w swe atuty. Jak podawał Mielech "Kłapapka" w I drużynie Cracovii grał tylko 66 meczów, lecz strzelił w nich 84 bramki. Słabe warunki fizyczne? Tak. Ale liczby: mocne!

Kotapka żartobliwie i śmiertelnie poważnie

Żeby jednak w drużynie panowała dobra atmosfera, żeby czasem rozładować emocje, a czasem dodać mobilizacji trzeba się też z czegoś pośmiać i te słabe warunki fizyczne były także obiektem żartów kolegów, co barwnie opisał we "Wspomnieniach starego piłkarza" Chruściński:

Kotapka nie odznaczał się zbyt wielką szybkością. – też na ten temat często dochodziło do docinków pod jego adresem. Celował w tym Tadzio Synowiec, zwany popularnie „Żyłą". Drwinki jego (utrzymane zresztą w najlepszym tonie) mocno denerwowały Bolka. Tadzio twierdził że Kotapka może dogonić swój strzał, ponieważ jest tak slaby (oczywiście strzał nie Kotapka). Bolek odcinał się jak mógł, nie mogąc sobie zaś dać rady, chwycił się ostatecznego środka i w milczeniu patrzył na przekręcone do środka nogi Synowca. Tadzio, gdy to spostrzegł przestępował natychmiast. – to była jego najsłabsza strona. – to trochę do środka, znające tendencje stopy.

Najlepiej tego rodzaju docinkom odpowiadał jednak Kotapka na boisku. Jak w tym samym tekście pisze o Bolku Chruściński: J ednym z najładniejszych jego meczów było spotkanie z Union Żiżkov w Pradze. W meczu tym Kotapka zdobył wspaniałą bramkę, przy czym czeski bramkarz Kaliba, gratulując mu po ukończonych zawodach, nie mógł po prostu wyjść z podziwu, skąd w takim chucherku jak Bolek, znalazło się dość siły, do strzelenia takiej bomby. Chruściński nie podaje co w tym momencie mówił Kotapce kapitan Pasów na temat jego mocy strzałów.

Ów brak fizyczności był zresztą Kotapce wielokrotnie wypominany także przez prasę. Komentatorzy meczowi nie chcieli jednak dostrzec, że w przypadku Bolka wypełnia on całkowicie odmienne zadania taktyczne niż na przykład Kogut, który rzeczywiście w starciu z Kotapką mógłby mu prawdopodobnie przetrącić to i owo. Była w ataku Cracovii nieokiełznana niekiedy siła fizyczna i pewnego rodzaju surowość Koguta, który łapczywie strzelał z niemal każdej piłki która spadła mu pod nogi, był mózg ataku Kałuża, który niczym hetman dowodził atakami i rozdzielał piłki – fizycznie i werbalnie – i wreszcie był Kotapka, który swą niepozornością usypiał czujność przeciwnika. Bolek wyglądał jakby ledwo się trzymał na nogach, a jednak potrafił uderzyć "z niczego" piekielnie silnie, pomimo nikczemnego wręcz wzrostu kapitalnie grał też głową, czyhał cierpliwie na błędy rywala i w niewytłumaczalny sposób zawsze wyrastał spod ziemi dokładnie tam, gdzie spadała bezpańska piłka. No i wreszcie, być może to było też kluczem do całego sukcesu, Kotapka najlepiej z drużyny rozumiał się na boisku z Kałużą i w mig pojmował jego zamysły bez zbędnych w tym przypadku wskazówek i okrzyków ze strony krakowskiego "króla futbolu", a z kolei dzięki technicznemu zaawansowaniu rzadko marnował stwarzane sytuacje.

Wesoły był ten chłopak! – stale uśmiechnięty i zadowolony, na żart odpowiadał żartem, na kpiny – dowcipem. Najlepszy kolega-towarzysz. Oddał by duszę za Cracovię – jej przegrana była największym jego zmartwieniem. Kałuża choć często żartował z niego, kochał go jak brata – to ponownie cytat z Chruścińskiego.

Żarty więc żartami, ale wszyscy zdawali sobie sprawę z tego jak istotną częścią zespołu jest Kotapka. Jak również z tego, że mizerną siłę fizyczną nadrobić jest zawsze gotów wielką siłą woli. Jak zauważa ponownie Mielech, Kotapka zdobył swą mistrzowską formę dzięki niesłychanej pracowitości. Niemal codziennie biegał po 12 rund, a oprócz tego trenował strzały, wózkowanie i inne elementy techniki piłkarskiej. Należał do najlepszych graczy głową. Z dobrym partnerem, z Weyssenhoffem, czy Kałuża potrafił piłkę odbijając bez przerwy kilkaset razy. Na grę był bardzo łakomy; nie opuszczał nigdy żadnego meczu.

Żadnego meczu w którym nie mógłby zagrać – wypada dopowiedzieć – a nawet takiego, w którym zagrać zdolny nie był. Tu z kolei posłużmy się wspomnieniem Chruścińskiego, bo choć tę samą sytuację wspominał także Mielech, to u Chruścińskiego znajdziemy więcej barwnych szczegółów. "kierownictwo Cracovii wstawiło mnie na prawego łącznika, obok Kałuży i Koguta. Kotapce, w tym czasie schodził paznokieć na dużym palcu prawej nogi tak, że o jego grze chwilowo nie było mowy. Chłopak nie mógł sobie miejsca znaleźć - gdy zaś do skutku doszedł wyjazd do Budapesztu, do tamtejszego MTK i FTC. Bolek oświadczył kierownictwu, że jest zdrów, że paznokieć już zszedł, no i że może jechać. Mecz z FTC przegraliśmy w zaszczytnym stosunku 0:1, przy czym Popiel błysnął nadzwyczajną formą. Kałuża zaś grał również koncertowo. Na mecz z MTK wstawiono Kotapkę na łącznika. Trzeba było widzieć jego grę - wspaniała! Był poza Kałużą najlepszym na boisku. Dwa razy słabszy fizycznie od każdego gracza węgierskiego, nie pozwalał sobie odebrać piłki, a strzelał nie gorzej od reszty napastników. Ale trzeba było widzieć po meczu but Kotapki... — but pełen krwi, z bolącego palca, który wyglądał, jak posiekany nożem. Cóż się więc stało? Kotapka chcąc za wszelką ceną grać z Węgrami, spreparował sobie w Krakowie jeszcze, specjalną ochronę z blachy miedzianej i założył ją przed meczem na chory palec, podkładając trochę waty. W czasie meczu wata zsunęła się, i blacha rozraniła goły palec do krwi.

O tym jak dużo znaczył dla Pasów niewielki ciałem, lecz wielki duchem Kotapka można się było przekonać niestety już wkrótce – gdy Cracovia długo musiała poszukiwać na jego miejsce godnego następcy. Nim minęło pół roku od ostatniego meczu Mistrzostw Polski 1921 roku Kotapka już nie żył. Zginął dokładnie pół roku przed swoimi dwudziestymi czwartymi urodzinami. Zabójstwo przy ulicy Topolowej

Jeszcze w wiosennych rozgrywkach krakowskiej klasy A Kotapka zdołał rozegrać trzy mecze, zdobywając w nich trzy bramki, w tym swą ostatnią strzeloną dla Cracovii: derbowego gola w meczu z Wisłą (1:1). Jego ostatni w życiu występ – w meczu przeciwko Makkabi (0:1) – został oceniony bardzo słabo, ale dostało się również wówczas i Kałuży. W relacji "Przeglądu Sportowego" zwracano uwagę na fakt, że atak Cracovii jest fizycznie najsłabszy może z ataków wszystkich drużyn pierwszoklasowych w Polsce. Żaden z nich – z wyjątkiem jednego może Kałuży to nie zawsze – nie umie walczyć o piłkę, iść na gracza".

Było i w tym być może sporo prawdy, jednak ów komentator być może nie wiedział, lub też co bardziej prawdopodobne wolał nie zauważać innego faktu: zarówno Kotapka, jak i Kałuża często borykali się ze zdrowotnymi problemami, które z kolei przekładały się na ich formę.

W tym miejscu historia Kotapki gwałtownie urywa się jednak i nigdy nie dowiemy się już jak wyglądałaby Cracovia w latach dwudziestych, gdyby sprawy potoczyły się trochę inaczej. A mówimy tu o sprawach prozaicznych, o przypadkowej awanturze, która zakończyła życie młodego człowieka.

Henryk Vogler w swojej książce "Wyznanie mojżeszowe. Wspomnienia z utraconego czasu" napisanej wiele lat później podawał błędną informację, jakoby Kotapka został zamordowany w bójce w knajpie na rogu ulic Zwierzynieckiej i Powiśla . Poprawiając te przekłamania: Kotapka zginął przy ulicy Topolowej 8, w kamienicy, w której wraz z bratem Władysławem – sierżatem sztabowym – wynajmował mieszkanie na pierwszym piętrze. Faktycznie okoliczności śmierci wiązały się jednak ściśle z bójką do jakiej doszło po utarczce słownej Władysława Kotapki z Bolesławem i Franciszkiem Palczakami. Gazety opisywały całe zajście dość sensacyjnie, w nekrologu pojawiała się natomiast informacja, że Bolek obudzony ze snu wołaniem ciężko poranionego brata stanął w jego obronie . Bolesław Kotapka umierał w korytarzu owej kamienicy, otrzymawszy od swojego imiennika śmiertelny cios w okolice serca – cios ten prawdopodobnie wymierzony został dłutem stolarskim.

Sprawcy próbowali się bronić twierdząc, że zastosowali jedynie obronę konieczną , ponieważ zostali przez Kotapków zaatakowani. Trudno jednak było przypuszczać, by Kotapka mierzący 160 cm wzrostu i ważący nieco ponad 50 kilogramów – człowiek, który nawet na boisku unikał fizycznych starć – w środku nocy bez powodu postanowił zbiec po schodach do rosłych sąsiadów po to tylko by wszcząć brutalną bójkę. Wymiar sprawiedliwości również nie uwierzył w wersję wydarzeń przedstawianą usilnie przez braci Palczaków. Wedle miejskiej legendy morderca Kotapki, urzędnik bankowy Bolesław Palczak, miał nawet po wyjściu z więzienia popełnić samobójstwo – nie ma na to jednak żadnych dowodów. Pogrzeb Kotapki i kolejne dramaty Cracovii

Sam pogrzeb Kotapki zgromadził nieopisane tłumy – gazety podawały, że liczba żałobników wynosiła około 4000 - 5000 osób. Wieńce składali przedstawiciele krakowskich klubów, między innymi: Jutrzenki i Wisły, a także działacze K.O.Z.P.N. Trumnę Kotapki od kaplicy aż do grobu nieśli koledzy Bolka z boiska, gracze I-szej drużyny Cracovii z niemałym trudem przedzierali się przez ludzką ciżbę. Pogrzeb ten był najlepszym dowodem popularności jaką się cieszył tragicznie zmarły sportowiec, jeden z najlepszych polskich graczy footballowych . Cracovia straciła z nim jednego z tych członków, którzy zawsze godnie i zaszczytnie potrafili prezentować barwy swego klubu – pisał "Tygodnik Sportowy".

Trzy tygodnie później delegacja Węgierskiego Związku Footballowego podczas wizyty w Krakowie udała się na świeży grób Kotapki, by złożyć hołd reprezentantowi Polski. Węgrzy 14 maja rozgrywali z Polską w Krakowie mecz – Polacy przegrali 0:3. Kotapka miał w tym meczu wystąpić, był na niego powołany – uchodził zresztą za dużą nadzieję reprezentacji.

Cracovia, która w czerwcu 1921 straciła napastnika Antoniego Poznańskiego – uznawanego ówcześnie za najlepszego polskiego futbolistę – dziesięć miesięcy później została odarta również z drugiego wielkiego partnera Kałuży w osobie Kotapki. Na domiar złego wkrótce także Mielech przeniósł się z Krakowa do Warszawy, a Kogut w wypadkach o których przyjdzie jeszcze napisać rozstał się z "Biało-Czerwonymi" i jednocześnie z wielkim futbolem.

Tak długo budowany z mozołem z możliwie najlepszych piłkarzy napad, który doskonale radził sobie z kombinacjami i zapewne rozumiałby się z każdym rokiem jeszcze lepiej przestał istnieć. Kałuża, sam zresztą zmagający się z problemami zdrowotnymi, zupełnie nieoczekiwanie został w ataku Pasów ostatnim z "wielkich".

Paweł Mazur "depesz"
Paweł Mazur "depesz"
Źródło: terazpasy.pl 30 września 2021 [2]


Zabójstwo

zdjęcie z pogrzebu

Galeria