Jan Łazarski

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Jan Łazarski

Jan Łazarski.jpg

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Jan Łazarski
Urodzony(a) 26 października 1892, Kraków
Zmarły 11 sierpnia 1968, Kraków


Łazarski 1924
Zdobywcy pierwszego dla Polski medalu srebrnego w kolarstwie w Paryżu, na zdjęciu od lewej: Józef Lange, Franciszek Szymczyk, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz , 1924 r.
Zdobywcy pierwszego dla Polski medalu srebrnego w kolarstwie w Paryżu, na zdjęciu:Szymczyk, Lange, Stankiewicz , 1924 r.
Łazarski 1925 r.
Łazarski 1925 r.
1926 r., Marinetti, Szymczyk i Łazarski na starcie, 1926 r.
Łazarski 1927 r.

Jan Łazarski urodził się 26 października 1892 w Krakowie, zmarł 11 sierpnia 1968 w Krakowie. Kolarz, po zakończeniu kariery działacz i trener.

W Cracovii w latach 1919-1929, reprezentował również Krakowski Klub Cyklistów i Motorzystów.

Olimpijczyk z Paryża w 1924, zdobył srebrny medalu w konkurencji 4000 m drużynowo (z Józefem Lange, Tomaszem Stankiewiczem i Franciszkiem Szymczykiem), startował również na 1000 m ze startu lotnego (odpadł po repasażach) i na 50 km (nie ukończył).

Członek Rady Seniorów od 1957 r..

Sukcesy: Czterokrotny mistrz Polski: na szosie - 1926 i na torze - 1924, 1925, 1926.

Był współinicjatorem budowy toru kolarskiego na stadionie Cracovii - najpierw ziemnego, później betonowego.

Filmy - Jan Łazarski zdobywa Mistrzostwo Polski - 1924 r.

Informacje o śmierci

Wywiad z Łazarskim

"WYWIAD Z JANEM ŁAZARSKIM" -
Stadjon

WYWIAD Z JANEM ŁAZARSKIM

Relacja z meczu w tygodniku Stadjon
W piękne, słoneczne popołudnie poszliśmy na przedmieście Krakowa Dębniki, gdzie prowadzi swą pracownię mechaniczną eks-mistrz Polski w kolarstwie — Jan Łazarski. Przyjął nas uprzejmie, gościnnie, lecz gdy usłyszał pytanie stereotypowe u ludzi, którzy się dawno nie widzieli: "Jakże zdrowie?" — uśmiech zniknął z jego twarzy.

"Nieszczególne" — odpowiada- pokazując lewą rękę, nabrzmiałą i jakby odzwyczajoną od ruchu. Ścięgna zdaje się są nadwerężone — tak przynajmniej twierdzi Dr. Hładij, no i sam to czuję.
A co lekarz na to radzi?
Czas, czas i jeszcze raz czasie trzeba czeka cierpliwie, aż to samo przejdzie.
A masaże? Nagrzewania gorącem powietrzem? Elektryzowanie?
„Nie mam na to czasu!" — Krótka odpowiedź. na którą nie ma żadnego argumentu.
— Jakże ze sportem? Czy nie przeszkadza Panu ręka? Dlaczego Pan jest tak rzadkim gościem na torze? — zasypuję go pytaniami. Zasadniczo ręka nie przeszkadza mi w jeździe, chociaż nie przeczę, że wygodniej byłoby bez tego uczucia zmęczenia, które jednak daje się odczuć po dłuższym wysiłku. Mimo to trenuję pilnie i wielokrotnie osiągałem czas 12 i dwie piąte, co świadczy o nienajgorszej mojej formie. Dlaczego nie staję częściej do zawodów? Sytuacja finansowa nikomu chyba dziś nie pozwala na to. Wyjątek stanowią ludzie bardzo zamożni, a takich jest stosunkowo mało wśród sportowców. Zawody — to znaczy kilka tygodni przerwy w pracy codziennej, celem przeprowadzenia racjonalnego treningu, koszty efektywne dość znaczne, więc trudności są wielkie. Niemniej przygotowałem się do zawodów międzynarodowych zarówno w Łodzi jak i w Warszawie, gdzie pragnąłem startować w biegu rewanżowym z sławnym Steffesem, którego pobiłem w Amsterdamie. Przykro mi było, że nie zostałem zaproszony, ani właściwie powiadomiony oficjalnie o tych wyścigach. (Czyżby sądzono, że zawody kolarskie nie tracą na atrakcji przez nieobecność Łazarskiego? Mojem zdaniem byłaby to fałszywie pojęta... polityka oszczędnościowa- Przyp. naszego współpracownika). — A czy wróci Pan jeszcze na tor i czy to nastąpi w tym sezonie? — padają znowu moje pytania?
— Nie jest wykluczone że nie będę mógł oprzeć się pokusie. Przedtem czekają mnie jednak jeszcze dwie ważne przeprawy. Pominąwszy to, że rodzice moi nalegają, bym kolarstwo zarzucił, mam przejść operację nogi, po której wędruje sobie kula (pozostałość wojenna), mogąca wywołać zakażenie krwi. Zresztą, czekam na decyzję w pewnej sprawie, która ma za¬paść w najbliższych tygodniach. Zależy od niej, czy zostanę w kraju, czy też wywędruję do Paryża gdzie mam brata. 0 ile bym został tutaj, wrócę bezprzecznie do kolarstwa, nota¬bene, jeśli operacja się uda W Paryżu musiał- bym już na dobre pożegnać się z rowerem.
— Daruje Pan niedyskretne pytanie: Jakaż jest ta przeprawa czekająca Pana?
Uśmiech jasny i bardzo dumny pokazał się na twarzy Łazarskiego:
— W październiku żenię się!
— Ah! gratuluję! A jakże narzeczona Pana zapatruje się na sport?
Jeszcze dumniejszy uśmiech:
— Ależ ona sama jeździ bardzo dużo na motocyklu i tylko dlatego nie staje do zawodów, że ja jej nie pozwalam. Nie chcę, by gorączkowała się i przeżywała emocje, mogące ją wyprowadzić z równowagi.
Żegnamy się. Łazarski wyprowadza nas uprzejmie przez ogródek przed dom. Ostatnie słowa — Łazarski opiera się ręką o zaliścione sztachety. Ułamek sekundy i najnowsze zdjęcie „Jasia" zrobione.

Kraków, sierpień. 1927.
Źródło: Stadjon nr 35 z 30 sierpnia 1927


"„Nie wyzyskano moich możliwości:Wizyta u Łazarskiego trzykrotnego mistrza Polski i najgodniejszego reprezentanta naszego kolarstwa" -
Przegląd Sportowy

„Nie wyzyskano moich możliwości:Wizyta u Łazarskiego trzykrotnego mistrza Polski i najgodniejszego reprezentanta naszego kolarstwa

Relacja z zawodów w tygodniku Przegląd Sportowy
Przechodząc obok toru hokejowego Cracovii rzucamy mimowoli okiem w stronę stadjonu, gdzie olbrzymim pierścieniem toru kolarskiego okolony, zieleni się szmat ziemi, zazwyczaj o tej porze w białą spowity szatę. Tego roku jest inaczej. Nad betonem snują się gęste, białe mgły. Cicho i spokojnie wokoło.

Mimowoli nasuwają się refleksje. W pamięci powstają obrazy z dość dawnej już przeszłości. Na pustyni betonie zjawiają się, stworzone mocą fantazji, barwne sylwetki kolarzy, trybuny zapełniają się tłumem, który ich śledzi rozpalonem okiem. Dość dawne to już chwile, gdy Kraków przeżywał wspaniale emocje na torze kolarskim, a nazwiska zawodników krakowskich błyszczały na horyzoncie kolarstwa polskiego. Starzy odeszli, odsunęli się w zacisze do mowę, a młodzi... Tych jeszcze niema. Nie widać narybku. Horoskopy smutne.
Tak rozmyślając, kierujemy się na jedno z przedmieść krakowskich. Dębniki — położone na prawym brzegu Wisły. Tutaj właśnie w miłym, maleńkim pokoiku zastajemy trzechkrotnego mistrza Polski, asa naszego kolarstwa — Jana Łazarskiego. Adresu nie znamy, ale chłopak, którego spotykamy na moście wskazuje nam mały domek w Rynku. Łazarskiego zna tutaj każde dziecko.
Mistrz siedzi obok choinki i zabawia swego synka, który z zainteresowaniem przysłuchuje się naszej rozpoczynającej się rozmowie. Mówimy naturalnie o jego karjerze sportowej. O pierwszych krokach. stawianych na: wyboistej szosie podkrakowskiej, o wspaniałym wybuchu talentu sprinterskiego. którego przejawem było trzykrotne z rzędu zdobycie mistrzostwa Polski w latach 1924, 1925 i 1926. Płyną słowa o bojach na torach zagranicznych, o Olimpiadzie paryskiej, mistrzostwach •świata... a poprzez to wszystko przebija jedna nuta: żal i rozgoryczenie.
Nie umiano mną pokierować! Nie wyzyskano moich możliwości, odjęto mi warunki pracy, nie postarano się o stworzenie możliwości dla wydobycia tego, czem obdarzyła mnie natura.
Najciekawiej przedstawiał się początek kariery Łazarskiego.
— Byk to 15 Sierpnia 1919 — mówi nasz rozmówca — wskazując datę wyrytą na srebrnej rękojeści laski, którą wydobywa z szafy. Po raz pierwszy zdecydowałem się startować w zawodach kolarskich. Wszyscy śmiali się ze mnie. „Maszyna" moja składała się bowiem z części dwóch rowerów — męskiego i damskiego. Naturalnie o zwycięstwie mojem nikt nie myślał, Faworytem był Rudawski, który przed biegiem podszedł do stolika, obejrzał leżącą tam laskę, przeznaczoną jako nagrodę miasta Krakowa i ogra niczyi się do stwierdzenia, że jest... dla niego trochę za długa.
O taktyce biegu nie miałom pojęcia. Ruszyłem z miejsca całym gazem i gdy wracałem z półmetka spotkałem dwa kilometry przed sobą Rudawskie go, który jechał dopiero na półmetek. Uśmiechnął się, sądząc, że nie wytrzymam tempa. Ale nie dałem się i wygrałem. Laska powędrowała do mnie, a z nią jeszcze srebrna papierośnica, którą wygrałem tegoż dnia w drugim biegu.
I to był początek mej karjery. Minęło kilka lat. zdobywałem mistrzostwa Polski, walczyłem z elitą jeźdźców zagranicznych. Z tej "epoki" najbardziej utkwił mi w pamięci bieg 9 km. podczas zawodów międzynarodowych w 1924 r. w Warszawie. Tegoż dnia wygrałem już bieg 5 km., a w chwile później stanąłem do drugiego biegu, gdzie startował mój rywal — Szymczyk. który poprzednio nie jechał, a więc był wypoczęty. Przez 15 okrążeń wałczyłem z frontem kolarzy, którzy wszyscy. jak jeden mur. wałczyli przeciw mnie jednemu. Co chwila ktoś z zawodników warszawskich wysuwał się na czoło. To Gronczewski. to znów Bartodziejski kilejował i zrywy, które miały mnie wyczerpać przed decydującą rozgrywką z Szymczykiem, jaka powinna była się odbyć na trzech finiszach. Za-ciąłem się, wygrałem nie trzy ale wszystkie piętnaście finiszów. Ale potem Pożal się Boże — musiałem rękoma przekładać nogi przez barierę, gdy schodziłem do szatni.
Widząc, iż spoglądam na wiszącą na ścianie fotografie czwórki naszych kolarzy, którzy zajęli drugie miejsce w biegu drużynowym na Olimpiadzie paryskiej, rozmówca mój przechodzi na ten temat.
-Olimpiada, ha widzi Pan tutaj dałoby się wiele powiedzieć o pracy naszego Związku. Przed Olimpiada wyjechałem na 8-miesieczńy trening do Paryża. Gdy wróciłem na mistrzostwa. przedstawiłem naszym władzom moje obserwacje. Mówiłem jak należy przygotować i wyekwipować drużynę. A czy myśli pan że to po¬skutkowało? Zawodnicy nasi wyjechali do Paryża na trzy dni przed zawodami, tutaj musieli kupować inne maszyny, aniżeli te na których jeździli w krasu. A efekt? Po 100 klm. Hӧchsmann skończył się na skutek defektów w maszynie. Gdy w kilka dni później startował w mistrzostwach świata jechał już znacznie lepiej. znał przecież bardziej rower; gdyby nie brak przygotowania go ze strony Związku, byłby w pierwszej czwórce.
Czy myśli pan. że podczas Olimpiady reprezentant Związku myślał o naszej drużynie. Wogóle nie interesował się na¬mi. Po biegu ubrałem się i chciałem wyjść z szatni, gdy podbiegł do mnie jakiś Francuz i spytał dlaczego nie idziemy na start finału biegu drużynowego. Przypadkowo dowiedziałem się od obcego człowieka, że jesteśmy w finale.
W błyskawicznem tempie rozebrałem się i pobiegłem na tor. Jeszcze chwila, a byłoby po starcie biegu, w którym zdobyliśmy drugie miejsce na Olimpiadzie.
— Zawsze byłem w niełasce Związku — mówi rozgoryczony mistrz— trzykrotnie zdobyłem mistrzostwo Polski. ale ani razu nie otrzymałem, od związku koszulki z Białym Orłem którą przecież wygrałem w uczciwej walce. Należały mi się trzy koszulki — mam Jedną, tą którą pożyczył mi Lange Zawsze byt ktoś w Związku, kogo raziły moje triumfy, kto nie chciał uznać moich sukcesów i starał mi się „dogodzić”.
Przechodzimy do przyjemnieszego tematu: sukcesów zagranicą.
— W r. 1925 wróciłem z za¬granicy po świetnym treningu i miałem jechać na mistrzostwa świata do Holandii. Kazano mi jechać do Krakowa i czekać na dyspozycję. Czekałem jeden dzień, drugi, trzeci, potem znów tygodnie. A musi pan wiedzieć, że wtedy nie było jeszcze w Krakowie toru. Wszyscy śmie¬li się ze mnie że trenuje na plantach. Co miałem robić, jeździłem po szosie. Wreszcie po trzech tygodniach otrzymuję telegram z Warszawy. Jadę i tutaj dowiaduję się, że p. Szymczyk wyjechał i nie zostawił mi ani papierów ani pieniędzy. Po życzyłem prywatnie pieniądze, część wziąłem swoich i wyjechałem do Amsterdamu, gdzie przyjechałem przed samemi zawodami. Czy można; myśleć o sukcesach w takich warunkach.
Dlatego też w r. 1927 wziąłem rozbrat z tem wszysttkiem i wycofałem się.
— Kolarstwo torowe — to koniec, kryzys i trumna. Niema nie tylko zawodników, niema narybku. Winę ponosi Związek. Byli to ludzie którym chodziło o fotografie w gazetach, ale nie o sport. Myślało się tylko o tern, aby zawody przynosiły kasę. Ale czy pomyślał ktoś o treningu, zawodnika? O umożliwieniu mi pracy?
Gdy byłem w r. 1924 u szczytu formy, właściciel fabryki rowerów p. Zawadzki zaproponował Związkowi pokrycie połowy kosztów mego treningu zagranicą. Z początku zgodzono .się na to. A potom? „Życzliwa” osoba zrobiła swoją i projekt upadł.
Pod koniec rozmowy jeszcze maleńkie pytanie.
— Czy pan doprawdy jest już „passe"?
— Ja nigdy nie rozstaję się z rowerem. Ciągle jeżdżę i trenuję.- Niestety nie mam środków na racjonalny trening do zawodów. Ale gdybym je miał stanąłbym jeszcze do wałki.
Silny uścisk dłoni świadczy o tężyźnie naszego mistrza, który nie chce jeszcze rezygnować z kariery sportowej.

Wartoby doprawdy pomyśleć o nim.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 1 z 4 stycznia 1932


zdjęcie grobu

O Janie Łazarskim w https://www.muzeumsportu.waw.pl

Łazarski Jan

Urodził się 26 października 1892 roku w Krakowie. Ukończył tam szkołę podstawową i gimnazjum. Po odbyciu praktyki ślusarskich założył własny zakład mechaniczny. W kwietniu 1914 roku wyjechał do Szkoły Technicznej w Ilmenau w Turyngii i tam doskonalił się zawodowo. W lipcu, na okres ferii letnich, wyjechał do brata do Paryża i tam zastał go początek I wojny światowej. Ze względu na to, że był austriackim poddanym, został internowany do Francji do Rouen. W 1916 roku uciekł do Szwajcarii i pod przybranym nazwiskiem Jan Buszek pracował w fabryce broni i amunicji. W 1919 roku wrócił do kraju i ponownie rozpoczął działalność swojego zakładu mechanicznego, który w czasie wojny został zamknięty. W 1920 roku wstąpił jako ochotnik do Wojska Polskiego, gdzie odbywał służbę do czasu zawarcia pokoju z Rosją Sowiecką.

Wówczas obudziło się silne zainteresowanie rowerem. 15 sierpnia 1919 roku w Krakowie uczestniczył w zjeździe działaczy mającym na celu zorganizowanie centralnych władz kolarskich. Wziął udział wówczas w Biegu nowicjuszy i Biegu otwarcia, w których zwyciężył. Był to początek jego kariery sportowej trwającej do 1929 roku. Przez dwa pierwsze lata reprezentował barwy Krakowskiego Klubu Cyklistów i Motorzystów, w 1921 roku przeszedł do Cracovii. W tym czasie przypadkowo postrzelił się z austriackiego rewolweru, lecz nie przerwał swojej kariery i z kulą w kolanie jeździł na rowerze na końca życia. Jednakże swoją pasję sportową nie ograniczył tylko do jednej specjalizacji. Jak większość sportowców w tym czasie, był zawodnikiem wszechstronnym. Na „drogowych” mistrzostwach Polski zajął wysokie miejsca: 3. w 1922 roku oraz 4. w 1923 roku. Jednakże szczególnie upodobał sobie walkę na torze. W sprincie, w krajowych rywalizacjach zajmował najlepsze miejsca: 3. w 1922 roku, 1. w 1924 roku, 1. w 1925 roku, 1. w 1926 roku oraz 2. w 1927 roku. Dla osoby z Krakowa zdobycie pierwszych lokat było nie lada wyczynem. W Krakowie nadal jeżdżono na torze ziemnym, który był trudniejszy i wolniejszy, natomiast w Warszawie i Łodzi powstały już dużo lepsze tory betonowe. Dlatego też Łazarski postanowił spróbować swoich sił na Dynasach. W 1923 roku na torowych mistrzostwach świata w Zurychu, gdzie Polacy po raz pierwszy wystartowali, zakontraktowano przyjazd zagranicznych zawodników do Warszawy. Doszło do ogólnopolskiej mobilizacji, wówczas Łazarski po raz pierwszy mógł pokazać swój talent w stolicy. Pokonał Francuzów, którzy doceniwszy go, zaproponowali szkolenie w Paryżu. Wraz z Sukiennikiem, Garleyem i Langem skorzystał z zaproszenia. W 1924 roku wygrał mistrzostwo Polski. W tym samym roku zdobył srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. W latach 1924-1926 startował na mistrzostwach świata w sprincie, lecz odpadł w eliminacjach. W 1929 roku zakończył karierę sportową, lecz nadal działał dla SKS Cracovii, jako członek Rady Seniorów klubu.

W czasie okupacji niemieckiej był żołnierzem AK. Potem, przez 8 miesięcy był więziony przez gestapo.

Po zakończeniu wojny nadal prowadził zakład mechaniczno- ślusarski. Był 2-krotnie żonaty.

Został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, był zasłużonym Działaczem Kultury Fizycznej.

Zmarł 11 sierpnia 1968 roku w Krakowie.

źródło: https://www.muzeumsportu.waw.pl/edukacja/bazy-wiedzy/olimpijczycy-ii-rp/78-lazarski-jan

1924 r. Jan Łazarski
1924 r. Jan Łazarski
1926 r. Jan Łazarski
1924 r. Jan Łazarski na rowerze
1924/25 r. Jan Łazarski na rowerze
1925 r. Jan Łazarski na rowerze


1925 r. Jan Łazarski(drugi po prawej), Mistrzostwa Świata Amsterdam
1926 r. Jan Łazarski
1926 r. Jan Łazarski
1926 r. Jan Łazarski
1927 r., Mistrzostwa Torowe Polski
1935 r. Jan Łazarski