Józef Lustgarten

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Józef Lustgarten

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Józef Lustgarten
Urodzony 1 listopada 1889, Kraków
Zmarły 22 września 1973, Kraków
Pozycja bramkarz, lewy łącznik, lewy pomocnik
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1906
1907
1908
1909
1910
1911
1912
1913
1914
1915
1916
1917
1918
1919
b.d.
tow - 1 (0)
tow - 4 (-8) *
tow - 13 (-16)
tow - 20 (-64) **
tow - 16 (-43) ***
tow - 3 (-5) ****
-
-
b.d.
tow - 1 (1)
-
tow - 1 (-0)
tow - 1 (1)

* W 1908 brak składów i strzelców 1 meczu (6:0)
** W 1910 brak składów i strzelców 2 meczów (8:0 i 10:0)
*** W 1911 brak składów i strzelców 1 meczu (4:1)
**** W 1912 brak składów i strzelców 2 meczów (2:5 i 0:0)

1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Debiut 1906
Ostatni mecz 1919-08-10 Czarni Lwów - Cracovia 2:6
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1906-1911
1911-1912
1912-1918
Cracovia
drużyny wiedeńskie
Cracovia
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju
Kariera trenerska
Lata Klub
1912-1914
1922
Cracovia
Reprezentacja Polski

j - jesień, w - wiosna



Tablica dla uczczenia pamięci Józefa Lustgartena na budynku siedziby KS Cracovia 1906 w Parku Jordana
Medal Niepodległości, który otrzymał J. Lustgarten przed II wojną światową
Złoty Krzyż Zasługi, który otrzymał J. Lustgarten przed II wojną światową
Narada po spadku Cracovii z Ligii w 1935 r., od lewej: Synowiec, Cikowski, Gintel, Lustgarten

Józef Lustgarten - piłkarz i działacz Cracovii. Urzędnik i radca prawny, dr praw po studiach w Krakowie i Wiedniu.

Przez wielu błędnie uważany za założyciela Cracovii - w istocie nie był nim, bo do klubu dołączył dopiero we wrześniu 1906. Z pewnością natomiast był i jest jednym z symboli Cracovii. To właśnie on był pomysłodawcą nazwy Cracovia, jaką na jesieni 1906 obrał Akademicki Klub Footballistów. Wieloletni bramkarz drużyny, choć grał w niej także jako napastnik i pomocnik. W klubie był kierownikiem drużyny, sekretarzem i wiceprezesem, działał także w KOZPN i PZPN. Był sędzią międzynarodowym.

Syn Wilhelma, kupca z Krakowa. Był Żydem i Polakiem zarazem, początkowo określał się jako osoba wyznania mojżeszowego i narodowości żydowskiej, później stanowczo deklarował[1] wyznanie mojżeszowe i narodowość polską.

Żołnierz Legionów Polskich. W 1915 powrócił z frontu do Krakowa. Miasto było wówczas opustoszałe - niemal wszyscy mieszkańcy zostali ewakuowani gdy pod koniec 1914 wojska rosyjskie dotarły do przedmieść. Zorganizował z powrotem drużynę piłkarską, doprowadził do odbudowy zniszczonych przez wojsko obiektów sportowych i do rozegrania spotkań z wojskową drużyną Twierdzy Kraków.

Został odznaczony Medalem Niepodległości oraz Złotym Krzyżem Zasługi za działalność na polu sportu [2].


W 1939 został aresztowany we Lwowie przez NKWD. Zesłany do stalinowskich łagrów spędził w nich 17 lat życia, do Polski powrócił dopiero w 1956.

Członek Rady Seniorów od 1958 r..

W zarządzie klubu od 1967 r..


Brat Alfreda.


Lustgarten 1924 jako sędzia


Wykształcenie

  • Absolwent C.K. III Gimnazjum w Krakowie w roku szkolnym 1906/07.
  • 14 czerwca 1907 - matura
  • 1907/08-1909/10 sem. I, 1912/13-1913/14, 1915/16 sem. I - student Wydziału Prawa UJ
  • 5 kwietnia 1917 - absolutorium
  • 3 lutego 1919 - doktorat z prawa


Państwowe egzaminy prawnicze

  • 10 kwietnia 1913 - egzamin historyczno-prawny
  • 17 kwietnia 1917 - egzamin sądowy
  • 11 maja 1918 - egzamin z nauk politycznych
Józef Lustgarten 1912 r.

Wspomnienia

Prasa

Informacja o Lustgartenie podczas I wojny światowej

Illustriertes Österreichisches Sportblatt

Relacja o karze w dzienniku Illustriertes Österreichisches Sportblatt
Lustgarten były bramkarz, a późniejszy trener amatorów Cracovii z Krakowa został ranny w walkach w Nadwórna. Lustgarten służy jako ochotnik w polskich legionach,
Źródło: Illustriertes Österreichisches Sportblatt nr 42 z 27 listopada 1914


20 lat w roli arbitra

Kwiaty dla jubilata mecz w Warszawie, listopad 1923 r.

"Rozmowa z dr. J. Lustgartenem, asem wśród piłkarskich Polski" -
Przegląd Sportowy

Rozmowa z dr. J. Lustgartenem, asem wśród piłkarskich Polski

Relacja z zawodów w tygodniku Przegląd Sportowy
Dnia 14-go listopada minęło 20 lat od chwili pasowania dr. Lustgartena na sędziego piłki nożnej. Poniżej drukujemy rozmowę z zasłużonem jubilatem i najlepszym równocześnie naszym arbitrem.

Dr. Józef Lustgarten, do którego zwróciłem ale z prośbą o wywiad, był jakby zrezygnowany. Z natury skromny, na pewno w zwykłych warunkach nie zgodziłby się tak łatwo na taką „operację”, ale jubilat musi ulec.
Zaczynam tradycyjnie od pierwszych kroków. Oto co słyszę:
— Było to jeszcze w r. 1908. kiedy byłem czynnym graczem, ale mimo to prowadziłem już zawody. Oficjalnie wstąpiłem jednak w szeregi sędziowskie dopiero w r. 1912, a mianowicie 14 listopada. Egzamin zdawałem w Wiedniu, przed słynnym Hugo Melslem i inż. Pichlem. Razem ze mną zasiadł do egzaminu obecny mjr. Jacheć. Egzaminatorzy byli srodzy, pytali nas blisko dwie godziny no, ale byliśmy „bici w piśmie”, więc zostaliśmy członkami „Schiedsrichter Kollegium des Niederoesterreichischen Fussball Verbandes".
— Niedługo później. bo już w r. 1914 powstaje „Związek Pol¬ski Piłki Nożnej” a przy nim równocześnie Kolegjum Sędziów. Nadchodzi okres wojny. Po powrocie z Legionów jestem przez jakiś czas w Wiedniu, gdzie prowadziłem około 20 meczów. Potem jest to historja obecnego P.Z.P.N.
Z kolei przechodzimy dzieje powstania naszej naczelnej instytucji piłkarskiej, gdzie dr. Lustagarten wybitnie współpraco¬wał przy tworzeniu podwalin, tak P.Z.P.Ń.-u, jak i Związku Związków, czy też ustalaniu ram organizacyj okręgowych.
W czasie rozmowy okazuje się. że jubileusz dr. Lustgartena jest nawet nieco spóźniony. Jakkolwiek bowiem mija 14 b. m. 20 lat od chwili zdania egzaminu, to jednak ilość meczów przekroczyła już dawno 300. W „ogólnej klasyfikacji” liczono bowiem mecze od roku 1920. A jakąż masę meczów prowadził dr. Lustgarten przed tym terminem.
Nie sposób potracić o kwestie natury ogólnej.
— Co sadzi pan doktór o naszej klasie sędziowskiej?
— Uważani, że biorąc przeciętnie, klasa naszych sędziów jest dobra. Musi pan wiedzieć, że ci sędziowie którzy u nas uchodzą za dobrych, a których jest przecież spora ilość, są lepsi aniżeli wieku sędziów zagranicznych.
— No dobrze, ale dlaczego występy naszych sędziów zagranicą należą do rzadkości?
— Tu wchodzi znów w rachubę pewna wspólnota interesów. Pewna grupa państw, mających nawiązane ścisłe stosunki. przeprowadza miedzy sobą wymianę sędziów. Ale i na to jest rada. Gdy ostatnio wystąpiliśmy z inicjatywą porozumienia się kilku państw sąsiednich w tej sprawie, zwróciło to od-razu wagę tak silnych związków, jak austriacki i węgierski, które dążą również do porozumienia z nami i w ten sposób da się wprowadzić większą ilość sędziów inszych na „rynki zagraniczne”.
Zapytany o poziom piłkarstwa naszego, dr. Lustgarten wypowiada się naogół pesymistycznie.
— Ze smutkiem stwierdzić muszę, iż klasa nasza upadła w ciągu ostatnich lat i to wybitnie. Przyczyny — zamkniecie się w ciasnem kółku imprez krajowych. Brak szerszego kontaktu z zagranicą. Mecze międzypaństwowe tego nic nadrobią. Mogą nauczyć jednego lub dwóch graczy, ale nic drużynę cala.
— No dobrze, ale lekarstwo na to?
— W pierwszym rzędzie zmiana systemu. Tyle spodziewaliśmy się powprowadzeni ligi. A tymczasem, kluby ligowe są dzisiaj w położeniu tragicznem. Jakiego jeszcze nigdy nie znały. Mam wrażenie, że wrócimy może do dawnego systemu. Klasy okręgowe i rozgrywki mistrzów, naturalnie z pewnemi modyfikacjami, ale w każdym razie gruntowna zmiana obecnego systemu.
Może pamięta pan doktór o jakichś miłych specjalnie meczach?
Przypominam sobie np. mecz w Sosnowcu, gdzie no odgwizdaniu zawodów chciano mnie „sprać”. Potężnych wymiarów cegła przeleciała mi obok głowy. Pod względem „rekordowym” przypominam sobie pozatem np. mecz Makkabi —Zwierzyniecki. 13 września 1924. decydujący o spadku do B klasy. Trwał „tylko” 129 minut.
Mile wspomnienia pozostały mi z meczów na Łotwie (ogółem prowadził dr. Lustgarten zagranica 5 meczów międzypaństwowych i 1 międzymiastowy). Były one dużą propagandą sportu polskiego nad Bałtykiem.
— Dziękuje jubilatowi za garść wspomnień i życzę mu w imieniu naszego pisma wielu lat pracy dla dobra sportu.

— Bardzo dziękuję i proszę panów o pośrednictwo w wyrażeniu podziękowania tak władzom, jak też i wszystkim tym, którzy złożyli mi z tej okazji swe życzenia.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 93 z 19 listopada 1932


Gdyby nie było kaloszów...! Derby krakowskie przed 29 laty - Przegląd Sportowy 4.5.1935

Józef Lustgarten jako bramkarz.jpg

Był mecz piłkarski Cracovia - Wisła, po którym sprawozdawca nie mógł napisać:

..."Derby lokalne oczekiwane były z naprężeniem, a miasto podzieliło się na zwalczające się nawzajem dwa obozy" ...a to dlatego, że wówczas prawie nikt nie wiedział w Krakowie co to jest piłka nożna, a tembardziej jeszcze o Cracovii lub Wiśle.

..."Już na godzinę przed meczem sunęły w stronę boiska sznury taksówek..."

"...a to dlatego, że nie było jeszcze wtedy taksówek, a w piłkę grało się na Błoniach, gdzie można było dojechać conajwyżej "fjakkrem" i to za jakieś 40 "centów"..."

"...Nawet przez dziury w parkanie śledzono z zajęciem przebieg meczu..."

"... gdyż nie było parkanu na boisku, nie było więc i dziur w nim.

"...Trybuny tchnęły atmosferą pełną napięcia..."

"...gdyż nie było trybun, ani nawet wału dla miejsc stojących.

"...Na boisko wbiegły żwawo drużyny..."

"...gdyż obie drużyny były już przed meczem dobrze zmęczone ustawianiem bramek i otaczaniem boiska sznurami.

"...Dobry zazwyczaj sędzia p. Schneider, spotkał się z kilkoma okrzykami "kalosz"...

"... gdyż nikt nie znał jeszcze wtedy p. Schneidera, a słowo "kalosz" służyło do określenia obuwia ochronnego przeciw deszczowi.

A napisać tego tego nie można było jeszcze i dlatego, że mecz ten odbywał się 29 lat temu, w roku 1906. Spory kęs czasu...

Dziś, w przededniu 30-lecia tego meczu, warto posłuchać, co mówi o nim jeden z uczestników jego, zdaje się, że jedyny, który wytrwał dotychczas wiernie w szeregach sportowców i pracuje niezmordowanie na tej niwie.

- Było to w jesieni 1906 - ciągnie p. dr. Józef Lustgarten - kiedyto w Krakowie odbył się turniej piłkarski z udziałem 16 drużyn. Zorganizował go dr. Tadeusz Konczyński, po powrocie z Anglji. Pierwsze miejsce w turnieju zajęła drużyna "Białoczerwonych", na dalszych uplasowali się Akademicki Klub Footbalowy "Cracovia" , "Czerwoni", zwani popularnie "Klubem Jenknera" i Wisła, której ówczesnym kapitanem był mjr. Szkolnikowski, a opiekunem i prezesem p. Łopuszański, b. wiceminister.

- Na Błoniach krakowskich - opowiada p. Lustgarten - wytyczyliśmy boisko, na którym rozegrano turniej. Po raz pierwszy odbył się tutaj mecz Cracovia-Wisła. Po raz pierwszy wygraliśmy z Wisłą.

- Może nam p. doktór powie coś o składzie drużyn tego pierwszego meczu?

- W bramce Cracovii grał Roman Pollak, obecnie profesor Uniwersytetu Poznańskiego. Obrona: Wójcicki, ś.p. Scholz, b. student z Mittweide, pomoc: Friedberg, ś.p. Boczarski, Miller młodszy; atak: Wojtasiewicz, obecnie profesor gimnazjalny w Tarnowie, Lustgarten, ś.p. Zabża, Miller sen. Na prawym skrzydle było kilku graczy na zmianę. W Wiśle pamiętam grał wówczas Szkolnikowski, obecnie mjr. W. P.

- Jaki był wynik meczu?

- Nie pamiętam dokładnie, ale w każdym razie wygraliśmy.

- Co było dalej?

- Następnego roku przyszły fuzje. Cracovia połączyła się z "Białoczerwonymi", Wisła z "Czerwonymi". Potem doszło nawet do ściślejszej fuzji. Pewnego dnia Wisła "wstąpiła" do Cracovii.

- Jak do tego doszło?

- Całkiem prosto. Przyszli do naszej szatni. Ale po 2 tygodniach poszli i "żyli" odrębnie. Do meczu doszło dopiero w jesieni 1907. Rozegrano go w Parku Jordana i miał charakter treningowy.

- Może coś o takim "wielkim" już meczu Cracovia-Wisła?

- No to chyba o roku 1910. Było to po gościnie Cricketerów wiedeńskich. Graliśmy dalej na Błoniach, ale wtedy było już jakieś 5.000 ludzi.

- A gdzie ich pomieszczono?

- Jakto gdzie? Stali za sznurami, które przed meczem rozciągnięto wokół boiska. Gracze musieli jeszcze przed meczem wkopać bramki w ziemię, a potem można już było zacząć. Na meczu tym debjutował Synowiec. Sędziował pierwszy raz w Krakowie, sędzia międzynarodowy Vykoukal z Wiednia. Wygraliśmy wtedy 2:0.

- Pozatem głośny był mecz w 1913. Wisła sprowadziła wówczas na mecz trzech Czechów, którymi zasiliła drużynę. Wygrała wtedy 1:0. Na szczęście sfotografowano drużyny przed meczem i cała sprawa wydała się. Związek unieważnił spotkanie.

- Który spośród wszystkich dotychczasowych meczów uważa pan doktór za "największy"?

- Trudno na to odpowiedzieć. Na pojęcie "największy" składają się przeróżne czynniki. Najbardziej odpowiadałby - mojem zdaniem - pojęciu temu mecz, który po raz pierwszy wygraliśmy na boisku Wisły w stosunku 2:1. To był chyba "największy"

- A atmosfera meczów? Czy uległa jakiejś zmianie?

- Istnieje w dalszym ciągu, są tylko pewne różnice. Dawniej nie umiało się grać tak ostro, jak obecnie. Co się zaś tyczy naprężenia i zainteresowania, to pierwej było ono innego rodzaju, gdyż mieliśmy w Krakowie tylko dwa kluby, rywalizacja była więc ostrzejsza. Ale i teraz istnieje ona.

- Wobec tego co można sądzić o meczu niedzielnym?

- Narazie chyba to, że Cracovia wystąpi w niezmienionym składzie

Źródło: Przegląd Sportowy [1]

Stanisław Mielech wspomina Józefa Lustgartena

Mówiąc o ludziach Cracovii niesposób pominąć osobę dra Józefa Lustgartena. Był on również fanatycznie oddany sportowi.

„Cracovia – powiedział mi raz – jest jednym z moich celów życiowych”. Aby jechać z Cracovią do Hiszpanii przerwał aplikację w sądzie i za karę został skreślony z listy kandydatów adwokackich. Lustgarten był jednym z najlepszych naszych sędziów piłkarskich. Już gdy wychodził na boisko publiczność biła brawa. Największe zasługi dla Cracovii położył w okresie I wojny światowej, gdy w roku 1916 zebrał niedobitki I drużyny i zasilając ją urlopowanymi z frontu zorganizował w Krakowie pierwsze mecze. W tym czasie pełnił w klubie funkcje prezesa, sekretarza, trenera, masażysty i nawet zawodnika. W dniu 1.X.1916 r. na zawodach z Pogonią we Lwowie on, ex-bramkarz, wystąpił na pozycji lewego łącznika i strzelił Pogoni jedną z dwóch bramek. Każdego popołudnia widzieć go można było na boisku Cracovii z nieodstępnym foksterierkiem „Bobim”. Ten pies zęby zjadł na stadionie Cracovii, gdyż aportował każdy rzucony kamień. Lustgartenowi przyda zasługa zmontowania „wielkiej Cracovii”, drużyny, której każdy zawodnik nosił później koszulkę reprezentanta Polski. ….

Zasadę rycerskości wobec przeciwników stosowała dawna Cracovia i poza boiskiem. W czasie I Wojny Światowej (1916 r.) dr Lustgarten, reorganizując Cracovię, przygarnął również do niej bezdomnych Wiślaków z H. Reymanem i Śliwą na czele umożliwiając im treningi. Śliwa grał nawet kilka spotkań w I drużynie Cracovii. Gdy stosunki unormowały się, dr Lustgarten zajął takie stanowisko wobec Wiślaków: „Nie będę ich zatrzymywał, ani nie myślę przyciągać do Cracovii innych zawodników Wisły. W sporcie konieczna jest rywalizacja, bez rywalizacji nie ma Potępów. Dla Cracovii potrzebna jest silna Wisła”

Źródło: Stanisław Mielech "Gole, faule i ofsaidy"


Pierwszym z galerii najsławniejszych naszych bramkarzy był dr Józef Lustgarten. Nie miał on dobrych warunków do gry w bramce, gdyż był niski, często załamywał się nerwowo, lecz był zwinny i szybki i w swej karierze od 1907 r. grając w Cracovii 60 meczów miał wiele bardzo dobrych spotkań. Trenując z Calderem posiadł technikę bramkarza według zagranicznych wzorców. Był pierwszym albo jednym z pierwszych bramkarzy polskich stosujących robinsonady. Ma więc zasługi pionierskie. Pozatym zasłynął jako jeden z najlepszych polskich arbitrów oraz jako organizator. W okresie I wojny światowej był dla Cracovii opatrznościowym mężem.

Źródło: Stanisław Mielech "Gole, faule i ofsaidy"

Lustgarten i Styczeń o pierwszym międzynarodowym meczu z Węgrami

"Wspominają krakowianie Złote gody piłkarskiej reprezentacji" -
Gazeta Krakowska

Wspominają krakowianie Złote gody piłkarskiej reprezentacji

Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska cz.2
Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska cz.3
50 lat temu dokładnie 18 grudnia 1921 r. piłkarska reprezentacja Polski rozegrała swój pierwszy mecz międzynarodowy w Budapeszcie z reprezentacją Węgier. Polacy spisali się bardzo dzielnie w naddunajskicj stolicy ulegając sławnemu zespołowi Madziarów tylko 0:1. Barw narodowych broniła jedenastka składająca się głównie z zawodników Cracovii. Z zespołu, który występował wówczas w Budapeszcie żyje do dziś tylko trzech piłkarzy Zdzisław Styczeń, Wacek Kuchar i Ludwik Gintel. Skład reprezentacji ustalał m. in. znany senior krakowskiego piłkarstwa dr Józef Lustgarten. Wspomnienia Zd. Stycznia i dr J. Lustgartena zamieszczamy dziś za miesięcznikiem „Piłka Nożna”. Wierzymy, że zainteresują one nie tylko starszych zwolenników piłki nożnej, ale i młodzież, która żywo przecież interesuje się historią polskiej piłki nożnej, historią, w której tak wielki udział ma piłkarski Kraków.

Józef Lustgarten
tedy nie było jeszcze specjalnych dla reprezentacji selekcjonerów i trenerów. Skład na pierwszy mecz z Węgrami ustaliłem — dziś można tak powiedzieć — w czynie społecznym wraz z prof. Janem Weyssenhoffem z Uniwersytetu Jagiellońskiego. On był wówczas jednym z najbardziej znanych w Europie fizyków, a ja skromnym prawnikiem. Obaj jednak doskonale znaliśmy Cracovię, mistrza Polski z roku 1921 i wartość pozostałych finalistów pierwszego turnieju o mistrzostwo Polski. Wspominam o tym dlatego, ponieważ wnikliwa obserwacji rozgrywek o pierwsze w historii naszego piłkarstwa mistrzostwo Polski, ułatwiła powołanie kadry na mecz z Węgrami.
Zadanie to powierzył nam prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, nieodżałowany dr Edward Cetnarowski. Prof. Jan Weyssenhoff był wtedy sekretarzem PZPN, a ja działaczem Cracovii (dr Lustgarten do roku 1912 bronił bramki „pasiaków" — przyp. red.). Obradował istny w Collegium Phisicum, obok nowego budynku UJ. Mieszkał tam Janek Weyssenhoff. Dobrze się znaliśmy i jeszcze lepiej rozumieliśmy, przeto ustalenie kadry na mecz z Węgrami nie nastręczało nam żadnych kłopotów.
Wyszliśmy, naszym zdaniem, ze słusznego założenia i oparliśmy skład reprezentacji na trzonie Cracovii. Bądź co bądź ta właśnie drużyna była wtedy w Polsce klasą dla siebie. Jednocześnie pamiętaliśmy o konieczności wzmocnienia najsłabszych ogniw w zespole ówczesnego mistrza I... liczenia się z opinią publiczną. Nie chcieliśmy bowiem, żeby posądzono nas o nadmierną sympatię do Cracovii. Mimo że „żelazny" skład pasiaków uzupełniliśmy Jankiem Lothem i Marczewskim z Polonii Warszawa, Einbacherem z Warty Poznań oraz Kucharem i Batschem z Pogoni Lwów, tu i ówdzie — zwłaszcza w Warszawie, posądzono nas o stronniczość. Dobry wynik meczu w Budapeszcie, potwierdził słuszność naszego wyboru.
Mecz Węgry — Polska odbył się z inicjatywy dobrego znajomego czołowych działaczy Cracovii Węgra inż. Maurycego Fischera. Zanim wyjechaliśmy do Budapesztu, przepraszam — ja zostałem w Krakowie z powodu braku w kasie PZPN pieniędzy na podróż, rozegraliśmy dwa mecze kontrolne we Lwowie i Krakowie. Dwukrotnie „mój" zespół pokonał drugą reprezentację 5:0 i 6:0. Nie było więc wątpliwości, która drużyna była lepsza. Dużym wzmocnieniem dla trzonu Cracovii okazał się przede wszystkim Janek Loth; był wtedy bezkonkurencyjnym bramkarzem w kraju. Również Marczewski grał lepiej od Fryca (ten umiał tylko robić pułapki ofsajdowe).
Natomiast nie spełniło moich nadziei ustawienie Wacka Kuchara obok Józka Kałuży. Sądziłem, że ta para będzie dla Węgrów szczególnie groźna, tymczasem obaj zagrali poniżej możliwości. Ot, po prostu nie rozumieli się. Kałuża — jak mi później opowiadał prof. Weyssenhoff, który był w Budapeszcie na własny koszt — bardzo rzadko do¬chodził do pozycji strzałowych. Szanse na zdobycie wyrównującej bramki mieli tylko Einbacher i... jednak Wacek Kuchar!
Zdzisław Styczeń
Kto by to pomyślał, że od grudnia 1921 roku minęło już 50 lat. Było się wtedy dorodnym chłopakiem, kawale¬rem. Hm... Miałem 27 lat! Dopiero w roku Igrzysk Olimpijskich w Paryżu „wybiła" mi trzydziestka. Celowo wspominam o tych dwóch, jakże pamiętnych dla mnie wydarzeniach. Pierwszy mecz międzypaństwowy, i to w Budapeszcie, przegraliśmy z Węgrami tylko 0:1, a w Paryżu aż 0:5! Na Olimpiadzie była typowa tragifarsa, nie mieliśmy zgranej drużyny, skład tworzono na zasadzie „trzeba zaspokoić ambicje wszystkich okręgów". Nie, reprezentacja musi być oparta na trzonie jednej drużyny! Tak właśnie było w Budapeszcie.
W meczu z Węgrami wystąpiło aż 7 zawodników Cracovii: Gintel, Synowiec, Cikowski, Styczeń, Mielech, Kałuża i Sperling. Również trenerem reprezentacji był nasz trener klubowy, Węgier — Pozsonyi. Marzył o tym, miał zapewne w tym własny interes zawodowy, żeby Polska osiągnęła w Budapeszcie jak najlepszy wynik. W zespole gospodarzy bardzo groźny był prawy łącznik, Schlosser. Pamiętam, jak Pozsonyi mówił przed meczem do mnie: — „Sztycen, urn gotten Willes, nur nicht schissen lassen".
Jako lewy pomocnik miałem w tym meczu obowiązek pilnowania Schlassera. Chyba dobrze wywiązałem się z zadania, bo Węgier bramki nie zdobył. Zresztą, moim zdaniem, w Budapeszcie poza fenomenalnym bramkarzem Lothem, najlepiej grała cala trójka pomocników Cracovii: Synowiec, Cikowski, Styczeń. Opanowaliśmy środkową strefę boiska, zatem Węgrzy nie mieli łatwego zadania. Wie pan, żaden z nas nie podawał wtedy piłki bramkarzowi. Naszą ambicją była zawsze gra do przodu.
Jak graliśmy? Myślę, że dziś gra się szybciej i znacznie więcej biega. No i technika przekazywania piłki partnerowi jest teraz zupełnie inna.
Pozsonyi stale nam powtarzał: — „Nie uderzać mocno piłki, lecz dokładnie podawać partnerowi! Dziś nie byłoby na to czasu! My, z dawnej Cracovii i reprezentacji stopowaliśmy podeszwą, obecnie „ściąga" się piłkę na podbicie. Nie wiem, czy to lepsze? To tak, jak z podaniami. Wolę dokładniejsze, niż silne, ale trudne do przyjęcia. Nas uczono, że „piłka powinna chodzić po boisku, a nie zawodnik". Denerwuje mnie gra dzisiejszych skrzydłowych, nie umieją „trzymać się linii”, za często są w środku boiska. Czy słyszał pan o Staszku o Mielechu? To był skrzydłowy! Jaka szybkość!... Co za zwód! A drybling?! Staszek błyskawicznie mijał obrońców, sam dochodził do linii i stamtąd płasko kierował piłkę do tyłu, do nadbiegającego Kałuży lub Kuchara.

Ale w Budapeszcie Wacek pudłował bo nie grał na swojej pozycji. Był zawsze typowym środkowym napastnikiem. Gdyby w tym historycznym meczu nieco lepiej zagrał nasz atak, to chyba Węgrzy by nie wygrali. Niech pan podkreśli, że w Budapeszcie przegraliśmy pechowo...
Źródło: Gazeta Krakowska nr 307 z 27 grudnia 1971


Galeria

Informacje o śmierci

zdjęcie grobu


Zobacz także


Poprzednik
František Koželuh
Pierwszy Trener
1912 - 1914
Następca
Imre Pozsonyi



  1. Po raz pierwszy zadeklarował narodowość polską wypełniając ankietę personalną po powrocie na studia w I semestrze roku akademickiego 1912/13 - źródło: Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
  2. dziennik IKC z 28 października 1930 r.