1983-09-10 Cracovia - Zagłębie Sosnowiec 0:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
(Brak różnic)

Wersja z 23:33, 7 lut 2007

'7 kolejka 10-11 IX 1983
Cracovia - Zagłębie Sosnowiec 0-0


Bramki: -
Sędziował
Widzów 7 000

Cracovia: Koczwara, Surowiec, Nazimek, Dybczak, Podsiadło, Karaś (67 min. Wrześniak), Hnatio, Kuć (62 min. Konieczny), Tyrka, Janikowski, Gacek

Zagłębie: Bęben, Zarychta, Nowak, Kordysz, Miska, Bryła, Sączek, Tochel (77 min. Łakomiec), Urban, Koczuba, Liszka (46 min. Milczarski)

Opis meczu Tempo:

Jak przystało na dwóch autsiderów, mecz był dość jednostajnym widowiskiem, choć walczono nadzwyczaj ambitnie. O ile gospodarze niczego z zakresu taktyki – poza wrzutkami na pole karne – nie stosowali, to sosnowiczanie próbowali zaskoczyć krakowian nietypowym ustawieniem: głęboko cofnięty „wymiatacz” oraz daleko wysunięty „szperacz”. Zarychta wywiązywał się wespół z kolegami bez zarzutu, bo przecież nie dopuścił do utraty gola, natomiast Liszka – mający siać popłoch w szeregach obronnych „Pasiaków”, którzy wystąpili bez gorączkującego Tureckiego – planu trenera Kostki nie zrealizował. Mało tego, po krótkim czasie krakowianie więcej uwagi zwracali na ofensywnych graczy z drugiej linii gości, a szczególnie Urbana lub Sączka.
W pierwszej odsłonie, oglądaliśmy kilka nienajgorszych akcji gospodarzy, nie wykończonych jednak – mimo dogodnych sytuacji – przez Janikowskiego, Surowca i Gacka, choć z wysokości trybun wydawało się, że piłka uciekała im wręcz sprzed nosa. Ale też i kontry gości powodowały palpitację serca u najzagorzalszych zwolenników Cracovii (w 39 min Urban i tuż wcześniej Liszka, zmarnowali pozycje sam na sam z Koczwarą).
Po zmianie stron, Hubert Kostka przygotował kolejną niespodziankę... było nią ustawienie za Liszkę, groźnego niegdyś bombardiera, Milczarskiego. Na niego rzeczywiście trzeba było uważać: nie dopuścić do strzału, z którego słynie. Jednak b. gracz ŁKS, nie pożegnał się z trenerem L. Jezierskim bez kozery. Okazuje się, iż jego szybkość i kondycja pozostawiały wiele do życzenia. Wprawdzie kilka razy zerwał się do walki, ale im bliżej końca meczu, tym częściej snuł się już tylko po murawie.
A więc... strachy na Lachy – panie Hubercie. Poza pobożnymi życzeniami, próby zaskakującej strategii sosnowiczan spaliły na panewce, ponieważ nie znaleźli się odpowiedni jej realizatorzy. Chociaż kto wie, czy nie chodziło o zamydlenie oczu „Pasiakom”, bo przecież remis w meczu wyjazdowym jest sukcesem gości!
O Cracovii niewiele dobrego można powiedzieć: egzekwowała aż dziesięć kornerów, bez żadnego efektu. Jak wspomniałem na wstępie, grała wrzutkami, a więc w sposób na który już od dawna są przygotowani rywale. Próby innych rozwiązań w wykonaniu Hnatii i częściowo Surowca (okresami włączał się do pracy w drugiej linii) – spełzły na niczym, bo dla gospodarzy gra bez piłki jest nadal „ziemią nieznanąâ€.