1995-09-24 Wisła Kraków - Cracovia 0:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 15:23, 26 maj 2005 autorstwa Dinth (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Opis meczu w Tempo

Kiedy przed meczem zapytałem Ireneusza Adamusa, trenera Cracovii, czy byłby usatysfakcjonowany remisem, odpowiedział twierdząco. - Bo też- dodał - Petrochemia to bodaj najlepszy ze­spół tej grupy drugiej ligi... Po ostatnim gwizdku arbitra krakow­ski szkoleniowiec nie krył jednakże niedosytu. Owszem, cieszył go punkt zdobyty z rywalem, mającym ekstraklasowe ogranie, z drugiej jednakże strony - nieoczekiwanie - to właśnie „Pasy” przez większą część meczu nadawały ton grze i były bliżÂ­sze wygranej. Zaczęło się wszakże zgodnie z przewidywaniami - grający z większą swobodą goście opanowali środek pola i dość często gościli na przedpolu bramki Kwedyczenki. Bramkarz Cracovii nie został jednak w pierwszych minutach poważnie przeeg­zaminowany, natomiast gospodarze - z minuty na minutę - gra­li składniej i bardziej pomysłowo. Oskrzydlające akcje krako­wian były groźne, w 20. min świetną okazję miał Kowalik, ale co się odwlecze... Cracovia nadal miała więcej z gry i wreszcie w 32. min właśnie Kowalik - „obsłużony” przez Gruchałę świet­nym podaniem z rzutu wolnego - z kilku metrów pewnie strze­lił. Zatem po pierwszej połowie, dla wielu trochę nieoczekiwane, w pełni zasłużone prowadzenie gospodarzy. Nie upłynęły dwie minuty gry po zmianie stron i publiczność wiwatowała po raz drugi. Popisowa akcja Hajduka i Hrapkowicza - w tym meczu najefektowniejsza - ostry strzał w pełnym biegu drugiego z wymie­nionych i 2-0. Co prawda teraz do ofensywy przeszła Petrochemia, goście uzyskali optyczną przewagę w polu, ale „Pasy” groźnie kontrowały i nadal sprawiały korzystniejsze wrażenie. Na trybunach mówiono o „odwróceniu ról” ( bo też rzeczywiście, jeśli ktoś na boisku profesorował - to właśnie Cracovia... ] Okazało się wszakże, że kra­kowscy futboliści jeszcze nie wszystkie rozumy zjedli. Roz­luźnili się, jakby poczuli się już zwycięzcami, za co zostali bar­dzo srodze skarceni. Najpierw Gocejna, w 62. min, uderzył z linii pola karnego, niezbyt sil­nie wprawdzie, ale piłka „po drodze” otarła się o nogę Gru­chały, zmieniła kierunek i wpa­dła do siatki obok zdezoriento­wanego Kwedyczenki. Goście poczuli wiatr w plecy, gospoda­rze natomiast jakby się zagubi­li i w trzy minuty później Małocha ograł Górę, po czym z kąta sprytnie strzelił na 2-2. Potem atakowały obie drużyny, a bliżÂ­sza gola była Cracovia (sytu­acja Węgla w 85. min). Goście - w drugiej połowie - potwierdzili swe nietuzinkowe umiejętności. „Pasom” wytknęliśmy już okres słabości, rozluźÂ­nienia - poza tym należy im się pochwała, gdyż przez większą część meczu poczynały sobie naprawdę dobrze.