2005-10-21 Pogoń Szczecin - Cracovia 1:2: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
(Brak różnic)

Wersja z 16:58, 15 gru 2005

Na początku sezonu Cracovii nie szło. Eufemizm? Owszem, ale dajmy temu już pokój. Piłkarze odzyskali swoje pensje, kibice odzyskali spokój. Od jakiegoś czasu nie porusza się już tematu odejścia trenera Stawowego i miejmy nadzieję, że nie będzie się go poruszać jeszcze przez czas jakiś. Forma od meczu z Arką wyraźnie idzie w górę, znów miło jest patrzeć na to, jak piłka wędruje między zawodnikami Pasów. W górę wędruje też Cracovia; w tabeli ekstraklasy $ czyli sytuacja wraca do normy.

W Szczecinie było wszystko to, czego brakowało tak długo w grze Pasów. Było dokładne i szybkie rozgrywanie piłki, był intensywny pressing i twarda walka w środku pola, były dobre kontry, długimi momentami pierwszej połowy udawało się zamykać gospodarzy - drużynę niewątpliwie lepszą piłkarsko zarówno od Arki, jak i od Odry - na ich własnej połowie. Do niedawna martwiliśmy się, że Cracovia nie potrafi zagrać całego meczu „na poziomie”, że gra zrywami jak choćby z Bełchatowem czy z Legią - dwadzieścia, lub trzydzieści minut dobrej piłki na dziewięćdziesiąt minut meczu.

Wczoraj to Pogoń miała jeden tylko zryw po wejściu Elokana, kiedy zepchnęła Pasy do głębokiej defensywy. Przez ponad dwie trzecie meczu to Cracovia była zdecydowanie stroną dominującą i wygrała zasłużenie, choć nieco szczęśliwie.

Jeśli idzie o specjalne wyróżnienia, to na pewno należą się one wszystkim bez wyjątku pomocnikom, gdyż to właśnie oni w największej mierze zadecydowali o obliczu tego meczu. Dla mnie wielkim zaskoczeniem in plus była niezwykła nieustępliwość w grze Pawła Nowaka, który z jednej strony skrzętnie wspomagał Arka Barana w zadaniach defensywnego pomocnika i asekurował bocznego obrońcę (czego do tej pory raczej nie miał w zwyczaju czynić), a z drugiej przechodziła przez niego większość piłek „na ofensywę”. Myślę, że Pawka dawno już nie zagrał tak dobrego meczu; nawet wówczas, gdy zdobywaliśmy punkty z Amicą i z Legią po jego bramkach.

Kolejny bardzo udany występ zaliczył Piotrek Giza, a także niezniszczalny Arek Baran i niezmordowany Marcin Bojarski. No i jeszcze Pawlusiński, który co prawda zmarnował w pierwszej połowie „setkę” źle dogrywając do Moskały, ale w dziewięćdziesiątej minucie poprawił się i dograł już idealnie na głowę Moskita.

Cieszyć musi, ze do najlepszych strzelców Cracovii w obecnym sezonie, którymi do tej pory byli boczny obrońca i boczny pomocnik dołączył wreszcie jakiś napastnik. Wychodzi na to, że trener Stawowy miał jednak rację.

Okazuje się, że faktycznie w nowym systemie z jednym nominalnym napastnikiem i wspomagającymi go - bardzo ofensywnymi - bocznymi pomocnikami Cracovia też potrafi grać efektownie i - co być może jeszcze ważniejsze - efektywnie!

Można było się śmiać z tłumaczeń na początku sezonu, że drużyna miała mało sparingów, dużo kontuzji i przerwy w rozgrywkach, które nie pozwalały jej wpaść w „odpowiedni rytm” ligi.

Dziś jednak widać, że ta argumentacja nie była pozbawiona podstaw. Z meczu na mecz widać jak Pasy się rozkręcają; „poziom zero” za jaki można uznać dosłownie i w przenośni pierwszy mecz sezonu, z Koroną od występów przeciwko Arce, Odrze, czy Pogoni dzieli prawie wszystko!

Wierzę, że to nie jest jeszcze szczyt formy, zwłaszcza że można jeszcze dla pewności popracować nad grą obronną, która niekiedy napawa pewnym niepokojem, no i oczywiście nad skutecznością.

Dobry trener ma to do siebie, że nie przygotowuje drużyny tak, aby optimum swoich możliwości osiągała w pierwszej kolejce; widać to także po pracy trenera Wdowczyka w Legii, czy trenera Wieczorka w Koronie.

Na drugim biegunie znajdują się wszystkie drużyny zachwycające w początku sezonu olśniewającą grą; obecnie pikują one zdecydowanie w dół. Komuś się może nie podobać spokój Stawowego, który wciąż powtarza, że „wierzy w drużynę i w jej możliwości”, że „gdyby nowe ustawienie taktycznie nie miało pomóc Cracovii, to by go nie wprowadzałâ€.

Ktoś może uznawać za dobry żart zapowiedzi trenera co do walki „nie tylko o puchary, ale i o mistrzostwo Polski”, ale jak na razie Stawowego bronią wyniki i miejsce w czubie tabeli.

Faktycznie, trzeba mieć dużo odwagi i pewności siebie, żeby przed sezonem zdecydować się na taką zapowiedź. Ja jednak słyszałem w tym sezonie wiele opinii zawiedzionych kibiców, że w tym roku Cracovia na koniec znajdzie się między ósmym, a dziesiątym miejscem, albo że będziemy się bronić przed spadkiem.

I to też wzbudza u mnie wesołość taką, jak u niektórych wypowiedzi Stawa; każdy ma prawo do swojej własnej, subiektywnie pojmowanej wesołości.

Najlepsza jest jednak wesołość całkiem obiektywna, którą osiągamy wszyscy bez wyjątku, gdy Pasy zdobywają kolejne trzy punkty. Tym bardziej dzisiaj więc cieszą trzy punkty w meczu wyjazdowym i palec na ustach Tomka Moskały uciszający Paprikanę; w zeszłym roku to Marek Baster po bramce Bani w ostatniej minucie podbiegł do trybun z takim gestem, dziś zrobił to sam strzelec bramki.

Stawowy bardzo dosadnie skomentował żale pod adresem sędziego, jakie wypłakiwali zawiedzeni piłkarze Pogoni: „Gdy ktoś jest słabszy, to zawsze szuka jakichś usprawiedliwień, natomiast nie wydaje mi się żeby sędzia wypaczył wynik meczu”. Szkoda, że w Szczecinie wszyscy zdają się cierpieć na Alzheimera i nie pamiętają karnego podyktowanego za „faul” Olszewskiego na Moskalewiczu, ani skandalicznego sędziowania podczas meczu Cracovia - Pogoń.


Źródło: Teraz Pasy!