Marcin Bojarski: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
m
Linia 28: Linia 28:
===Prasa===
===Prasa===
====PASY styczeń 2004====
====PASY styczeń 2004====
''Pozyskanie Marcina Bojarskiego to z pewnością jeden z najbardziej spektakularnych transferów ostatnich lat w drugiej lidze. Do Cracovii dołączył bowiem zawodnik o sporej renomie, który bez problemów znalazłby angaż w większości klubów naszej ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Bojarski miał po zakończeniu rundy jesiennej oferty z Widzewa i z Łęcznej, a wcześniej głośno było o zainteresowaniu, jakie jego osobą przejawiały kluby zagraniczne - austriacka Admira Wacker i bliżej nieokreślony pierwszoligowiec z Ukrainy. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Bojarski postanowił przez najbliższe półtora roku przywdziewać koszulkę "w pasy".<BR>Kariera Marcina Bojarskiego to, jak do tej pory, ciągłe pasmo wzlotów i upadków. Przygodę z piłką rozpoczął w rodzinnej Częstochowie, gdzie w barwach Rakowa występował w pierwszej i drugiej lidze. Następnym etapem jego kariery był - drugoligowy wówczas - GKS Katowice. Z katowiczanami Bojarski powrócił do pierwszej ligi, a w niej radził sobie już na tyle dobrze, że szybko upomniała się o niego warszawska Legia. Przeprowadzka do stolicy mogła pchnąć karierę Bojarskiego na nowe tory - mogła, ale zawodnikowi nie dane było wywalczyć stałego miejsca w stołecznej ekipie. Bilans pobytu na Łazienkowskiej nie prezentuje się więc imponująco: w sumie przez dwa lata - 2000 i 2001 - Bojarski wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach i nie strzelił żadnej bramki. Z drugiej strony trzeba jadnak pamiętać o specyfice warszawskiego klubu: w Legii nie poradziły sobie już nie takie nazwiska.<BR>Z tego powodu Bojarski postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Już w końcówce rundy jesiennej sezonu 2001/2002 zaliczył epizod w poznańskim Lechu, ale punktem zwrotnym jego kariery miał się stać pobyt w Radomsku, dokąd trafił z początkiem 2002 roku. Radomsko, walczące o utrzymanie w ekstraklasie, dokonało wówczas paru spektakularnych transferów: oprócz Bojarskiego ratować pierwszą lige mieli m.in. Sławomir Wojciechowski i Olgierd Moskalewicz. Uzbrojony po zęby RKS rozpoczął runde wiosenną bardzo udanie, a wyróżniał się przedewszystkim Marcin Bojarski, który w dwóch pierwszych meczach strzelił dwie bramki. Niestety w trzeciej kolejce doszło do incydentu, który o mały włos nie złamał kariery Bojarskiego. Oto w 58 minucie w meczu ze Stomilem Olsztyn Bojarski - niezadowolony z decyzji sędziego Roberta Werdera - wykonał w jego kierunku ruch głową, markując uderzenie z tzw. "grzywy". Za ten czyn zawodnik został ukarany roczną dyskwalifikacją. Na szczęście już po trzech miesiącach karę warunkowo zawieszono i Bojarski mógł rozpocząć przygotowania do nowego sezonu w Katowicach. Sam zawodnik posypał głowę popiołem, okazując publiczną skruchę i deklarował, że od tej pory będzie o nim głośno tylko za sprawą dobrej gry. Nie kłamał: sezon 2002/03 był z pewnością najlepszy w jego dotychczasowej karierze! Bojarski - strzelając dziewięć bramek - należał do głównych architektów sukcesu, jakim dla zadłużonego po uszy GKS-u stanowiło trzecie miejsce na finiszu rozgrywek i w konsekwencji wywalczenie prawa startu w pucharze UEFA. Runda jesienna obecnego sezonu stała się jednak dla Bojarskiego jednym wielkim rozczarowaniem. Katowice zajmują wprawdzie na półmetku ósme miejsce (co przy fatalnej sytuacji finansowej klubu i tak powinno być traktowane jako sukces), ale cieniem na jesiennych występach GKS-u kładzie się pucharowy blamaż ze słabiutkimi Macedończykami i upakarzające klęski w lidze. Głupotą byłoby winą za te niepowodzenia obrczać piłkarzy, a już szczególnie Bojarskiego, który miał udział w czterech z jedynastu bramek Katowic. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi bowiem tylko Dziurowicz junior i jego nieodpowiedzialna decyzja o rezygnacji z trenera Jana Żurka, głównego autora sukcesu katowiczan w poprzednim sezonie. Smutnym podsumowaniem rundy w Katowicach stały się zaś słynne już "ojcowskie klapsy", wymierzone piłkarzą przez kibiców. Nic więc dziwnego, że najlepsi piłkarze postanowili zmienić otoczenie.<BR> Czego się spodziewać po Bojarskim?<BR>Bojarski przychodzi pod Wawel jako gwiazda i oczekiwania wobec niego są szczególnie wygórowane. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby nie miał im podołać! Zawodnik osiągnął własnie najlepszy wiek dla piłkarza, a jest przy tym jednocześnie graczem niezwykle doświadczonym. Wydaje się także, że stał się już człowiekiem dojrzałym, który dokładnie wie czego chce. Dlatego przy Kałuży, gdzie nie trzeba martwić się o pieniądze, na Bojarskiego oczekują wymarzone warunki do podnoszenia swoich umiejętności. A te ma niechybnie ekstraklasowe, o czym przekonał kibiców podczas treningu noworocznego, strzelając pierwszą bramke w 2004 roku. Wielkim atutem Bojarskiego jest z pewnością uniwersalność - może grać równie dobrze w pomocy, jak i w ataku. Można zaryzykować stwierdzenie, że - choć [[Wojciech Stawowy]] dysponuje niezwykle szeroką i wyrównaną kadrą - Bojarski o ból głowy trenera nie przyprawi. Bo ... będzie po prostu jednym z niezliczonych pewniaków w składze!<BR>Teraz wszystko zależy od samego piłkarza. Wszyscy wierzymy jednak, że nie sprawi zawodu sympatykom Pasów i walnie przyczyni się do upragnionego powrotu Cracovii do ekstraklasy. A już w pierwszej lidze - w meczach z Wisłą, Groclinem czy Legią - zaprezentuje taką dyspozycjęm że - kto wie - może doczaka się powołania do reprezentacji?!''
Pozyskanie Marcina Bojarskiego to z pewnością jeden z najbardziej spektakularnych transferów ostatnich lat w drugiej lidze. Do Cracovii dołączył bowiem zawodnik o sporej renomie, który bez problemów znalazłby angaż w większości klubów naszej ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Bojarski miał po zakończeniu rundy jesiennej oferty z Widzewa i z Łęcznej, a wcześniej głośno było o zainteresowaniu, jakie jego osobą przejawiały kluby zagraniczne - austriacka Admira Wacker i bliżej nieokreślony pierwszoligowiec z Ukrainy. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Bojarski postanowił przez najbliższe półtora roku przywdziewać koszulkę "w pasy".<BR>Kariera Marcina Bojarskiego to, jak do tej pory, ciągłe pasmo wzlotów i upadków. Przygodę z piłką rozpoczął w rodzinnej Częstochowie, gdzie w barwach Rakowa występował w pierwszej i drugiej lidze. Następnym etapem jego kariery był - drugoligowy wówczas - GKS Katowice. Z katowiczanami Bojarski powrócił do pierwszej ligi, a w niej radził sobie już na tyle dobrze, że szybko upomniała się o niego warszawska Legia. Przeprowadzka do stolicy mogła pchnąć karierę Bojarskiego na nowe tory - mogła, ale zawodnikowi nie dane było wywalczyć stałego miejsca w stołecznej ekipie. Bilans pobytu na Łazienkowskiej nie prezentuje się więc imponująco: w sumie przez dwa lata - 2000 i 2001 - Bojarski wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach i nie strzelił żadnej bramki. Z drugiej strony trzeba jadnak pamiętać o specyfice warszawskiego klubu: w Legii nie poradziły sobie już nie takie nazwiska.<BR>Z tego powodu Bojarski postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Już w końcówce rundy jesiennej sezonu 2001/2002 zaliczył epizod w poznańskim Lechu, ale punktem zwrotnym jego kariery miał się stać pobyt w Radomsku, dokąd trafił z początkiem 2002 roku. Radomsko, walczące o utrzymanie w ekstraklasie, dokonało wówczas paru spektakularnych transferów: oprócz Bojarskiego ratować pierwszą lige mieli m.in. Sławomir Wojciechowski i Olgierd Moskalewicz. Uzbrojony po zęby RKS rozpoczął runde wiosenną bardzo udanie, a wyróżniał się przedewszystkim Marcin Bojarski, który w dwóch pierwszych meczach strzelił dwie bramki. Niestety w trzeciej kolejce doszło do incydentu, który o mały włos nie złamał kariery Bojarskiego. Oto w 58 minucie w meczu ze Stomilem Olsztyn Bojarski - niezadowolony z decyzji sędziego Roberta Werdera - wykonał w jego kierunku ruch głową, markując uderzenie z tzw. "grzywy". Za ten czyn zawodnik został ukarany roczną dyskwalifikacją. Na szczęście już po trzech miesiącach karę warunkowo zawieszono i Bojarski mógł rozpocząć przygotowania do nowego sezonu w Katowicach. Sam zawodnik posypał głowę popiołem, okazując publiczną skruchę i deklarował, że od tej pory będzie o nim głośno tylko za sprawą dobrej gry. Nie kłamał: sezon 2002/03 był z pewnością najlepszy w jego dotychczasowej karierze! Bojarski - strzelając dziewięć bramek - należał do głównych architektów sukcesu, jakim dla zadłużonego po uszy GKS-u stanowiło trzecie miejsce na finiszu rozgrywek i w konsekwencji wywalczenie prawa startu w pucharze UEFA. Runda jesienna obecnego sezonu stała się jednak dla Bojarskiego jednym wielkim rozczarowaniem. Katowice zajmują wprawdzie na półmetku ósme miejsce (co przy fatalnej sytuacji finansowej klubu i tak powinno być traktowane jako sukces), ale cieniem na jesiennych występach GKS-u kładzie się pucharowy blamaż ze słabiutkimi Macedończykami i upakarzające klęski w lidze. Głupotą byłoby winą za te niepowodzenia obrczać piłkarzy, a już szczególnie Bojarskiego, który miał udział w czterech z jedynastu bramek Katowic. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi bowiem tylko Dziurowicz junior i jego nieodpowiedzialna decyzja o rezygnacji z trenera Jana Żurka, głównego autora sukcesu katowiczan w poprzednim sezonie. Smutnym podsumowaniem rundy w Katowicach stały się zaś słynne już "ojcowskie klapsy", wymierzone piłkarzą przez kibiców. Nic więc dziwnego, że najlepsi piłkarze postanowili zmienić otoczenie.<BR> Czego się spodziewać po Bojarskim?<BR>Bojarski przychodzi pod Wawel jako gwiazda i oczekiwania wobec niego są szczególnie wygórowane. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby nie miał im podołać! Zawodnik osiągnął własnie najlepszy wiek dla piłkarza, a jest przy tym jednocześnie graczem niezwykle doświadczonym. Wydaje się także, że stał się już człowiekiem dojrzałym, który dokładnie wie czego chce. Dlatego przy Kałuży, gdzie nie trzeba martwić się o pieniądze, na Bojarskiego oczekują wymarzone warunki do podnoszenia swoich umiejętności. A te ma niechybnie ekstraklasowe, o czym przekonał kibiców podczas treningu noworocznego, strzelając pierwszą bramke w 2004 roku. Wielkim atutem Bojarskiego jest z pewnością uniwersalność - może grać równie dobrze w pomocy, jak i w ataku. Można zaryzykować stwierdzenie, że - choć [[Wojciech Stawowy]] dysponuje niezwykle szeroką i wyrównaną kadrą - Bojarski o ból głowy trenera nie przyprawi. Bo ... będzie po prostu jednym z niezliczonych pewniaków w składze!<BR>Teraz wszystko zależy od samego piłkarza. Wszyscy wierzymy jednak, że nie sprawi zawodu sympatykom Pasów i walnie przyczyni się do upragnionego powrotu Cracovii do ekstraklasy. A już w pierwszej lidze - w meczach z Wisłą, Groclinem czy Legią - zaprezentuje taką dyspozycjęm że - kto wie - może doczaka się powołania do reprezentacji?!


[[Kategoria: Piłkarze|Bojarski, Marcin]] [[Kategoria: Obecni piłkarze|Bojarski, Marcin]]
[[Kategoria: Piłkarze|Bojarski, Marcin]] [[Kategoria: Obecni piłkarze|Bojarski, Marcin]]

Wersja z 19:28, 10 kwi 2007

Marcin Bojarski

Marcin Bojarski.jpg

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Marcin Bojarski
Urodzony 28 sierpnia 1977 {{{miesiac_urodzenia}}} , Częstochowa, Polska
Pseudonim Bojar
Pozycja Pomocnik
Wzrost 174 cm cm
Waga 71 kg kg
Wychowanek Raków Częstochowa
Informacje klubowe
Obecny klub Cracovia

j - jesień, w - wiosna



Prasa

PASY styczeń 2004

Pozyskanie Marcina Bojarskiego to z pewnością jeden z najbardziej spektakularnych transferów ostatnich lat w drugiej lidze. Do Cracovii dołączył bowiem zawodnik o sporej renomie, który bez problemów znalazłby angaż w większości klubów naszej ekstraklasy. Dość powiedzieć, że Bojarski miał po zakończeniu rundy jesiennej oferty z Widzewa i z Łęcznej, a wcześniej głośno było o zainteresowaniu, jakie jego osobą przejawiały kluby zagraniczne - austriacka Admira Wacker i bliżej nieokreślony pierwszoligowiec z Ukrainy. Tym bardziej cieszy więc fakt, że Bojarski postanowił przez najbliższe półtora roku przywdziewać koszulkę "w pasy".
Kariera Marcina Bojarskiego to, jak do tej pory, ciągłe pasmo wzlotów i upadków. Przygodę z piłką rozpoczął w rodzinnej Częstochowie, gdzie w barwach Rakowa występował w pierwszej i drugiej lidze. Następnym etapem jego kariery był - drugoligowy wówczas - GKS Katowice. Z katowiczanami Bojarski powrócił do pierwszej ligi, a w niej radził sobie już na tyle dobrze, że szybko upomniała się o niego warszawska Legia. Przeprowadzka do stolicy mogła pchnąć karierę Bojarskiego na nowe tory - mogła, ale zawodnikowi nie dane było wywalczyć stałego miejsca w stołecznej ekipie. Bilans pobytu na Łazienkowskiej nie prezentuje się więc imponująco: w sumie przez dwa lata - 2000 i 2001 - Bojarski wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach i nie strzelił żadnej bramki. Z drugiej strony trzeba jadnak pamiętać o specyfice warszawskiego klubu: w Legii nie poradziły sobie już nie takie nazwiska.
Z tego powodu Bojarski postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Już w końcówce rundy jesiennej sezonu 2001/2002 zaliczył epizod w poznańskim Lechu, ale punktem zwrotnym jego kariery miał się stać pobyt w Radomsku, dokąd trafił z początkiem 2002 roku. Radomsko, walczące o utrzymanie w ekstraklasie, dokonało wówczas paru spektakularnych transferów: oprócz Bojarskiego ratować pierwszą lige mieli m.in. Sławomir Wojciechowski i Olgierd Moskalewicz. Uzbrojony po zęby RKS rozpoczął runde wiosenną bardzo udanie, a wyróżniał się przedewszystkim Marcin Bojarski, który w dwóch pierwszych meczach strzelił dwie bramki. Niestety w trzeciej kolejce doszło do incydentu, który o mały włos nie złamał kariery Bojarskiego. Oto w 58 minucie w meczu ze Stomilem Olsztyn Bojarski - niezadowolony z decyzji sędziego Roberta Werdera - wykonał w jego kierunku ruch głową, markując uderzenie z tzw. "grzywy". Za ten czyn zawodnik został ukarany roczną dyskwalifikacją. Na szczęście już po trzech miesiącach karę warunkowo zawieszono i Bojarski mógł rozpocząć przygotowania do nowego sezonu w Katowicach. Sam zawodnik posypał głowę popiołem, okazując publiczną skruchę i deklarował, że od tej pory będzie o nim głośno tylko za sprawą dobrej gry. Nie kłamał: sezon 2002/03 był z pewnością najlepszy w jego dotychczasowej karierze! Bojarski - strzelając dziewięć bramek - należał do głównych architektów sukcesu, jakim dla zadłużonego po uszy GKS-u stanowiło trzecie miejsce na finiszu rozgrywek i w konsekwencji wywalczenie prawa startu w pucharze UEFA. Runda jesienna obecnego sezonu stała się jednak dla Bojarskiego jednym wielkim rozczarowaniem. Katowice zajmują wprawdzie na półmetku ósme miejsce (co przy fatalnej sytuacji finansowej klubu i tak powinno być traktowane jako sukces), ale cieniem na jesiennych występach GKS-u kładzie się pucharowy blamaż ze słabiutkimi Macedończykami i upakarzające klęski w lidze. Głupotą byłoby winą za te niepowodzenia obrczać piłkarzy, a już szczególnie Bojarskiego, który miał udział w czterech z jedynastu bramek Katowic. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi bowiem tylko Dziurowicz junior i jego nieodpowiedzialna decyzja o rezygnacji z trenera Jana Żurka, głównego autora sukcesu katowiczan w poprzednim sezonie. Smutnym podsumowaniem rundy w Katowicach stały się zaś słynne już "ojcowskie klapsy", wymierzone piłkarzą przez kibiców. Nic więc dziwnego, że najlepsi piłkarze postanowili zmienić otoczenie.
Czego się spodziewać po Bojarskim?
Bojarski przychodzi pod Wawel jako gwiazda i oczekiwania wobec niego są szczególnie wygórowane. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby nie miał im podołać! Zawodnik osiągnął własnie najlepszy wiek dla piłkarza, a jest przy tym jednocześnie graczem niezwykle doświadczonym. Wydaje się także, że stał się już człowiekiem dojrzałym, który dokładnie wie czego chce. Dlatego przy Kałuży, gdzie nie trzeba martwić się o pieniądze, na Bojarskiego oczekują wymarzone warunki do podnoszenia swoich umiejętności. A te ma niechybnie ekstraklasowe, o czym przekonał kibiców podczas treningu noworocznego, strzelając pierwszą bramke w 2004 roku. Wielkim atutem Bojarskiego jest z pewnością uniwersalność - może grać równie dobrze w pomocy, jak i w ataku. Można zaryzykować stwierdzenie, że - choć Wojciech Stawowy dysponuje niezwykle szeroką i wyrównaną kadrą - Bojarski o ból głowy trenera nie przyprawi. Bo ... będzie po prostu jednym z niezliczonych pewniaków w składze!
Teraz wszystko zależy od samego piłkarza. Wszyscy wierzymy jednak, że nie sprawi zawodu sympatykom Pasów i walnie przyczyni się do upragnionego powrotu Cracovii do ekstraklasy. A już w pierwszej lidze - w meczach z Wisłą, Groclinem czy Legią - zaprezentuje taką dyspozycjęm że - kto wie - może doczaka się powołania do reprezentacji?!