1959-11-15 Cracovia - Górnik Zabrze 0:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Michał Matyas
pilka_ico
I liga , 22 kolejka
Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 15 listopada 1959, 12:00

Cracovia - Górnik Zabrze

0
:
1

(0:1)



Herb_Górnik Zabrze


Skład:
L. Michno
Durniok
Mazur
Gołąb
Malarz
Konopelski
Swoboda
Manowski
Marciniak
Dudoń
Jarczyk

Ustawienie:
3-2-5

Sędzia: Bilak
Widzów: 30 000

bramki Bramki
Jankowski (33')
Skład:
Szołtysek
Hajduk
Franosz
Czech
Gawlik
Olejnik
Jankowski
Wilczek
Kowal
Pol
Lentner



podczas meczu
podczas meczu
podczas meczu

Znaczenie meczu

Mecz decydujący o utrzymaniu Cracovii w ekstraklasie. Przed ostatnią kolejką o utrzymanie walczyły Cracovia i mająca jeden punkt mniej Pogoń Szczecin. Cracovia grała u siebie z już pewnym mistrzem Polski Górnikiem, Pogoń walczyła w Warszawie z tamtejszą Legią. Cracovia swój mecz przegrała, ale o spadku zdecydował wynik z Warszawy, gdzie nieoczekiwanie Legia przegrała z Pogonią. Co więcej szczecinianie wygrali 4:0 - dokładnie taki wynik był im potrzebny na wypadek remisu Pasów.

Zapowiedź meczu

Opis meczu

"Cracovia grała, Górnik Zabrze zwyciężył i w konsekwencji degradacja do II ligi." -
Przegląd Sportowy

Cracovia grała, Górnik Zabrze zwyciężył i w konsekwencji degradacja do II ligi.

Zdegradowana Cracovia była prze cały mecz równorzędnym partnerem dla drużyny mistrza Polski i uległa jej po otwartej i wyrównanej walce, w której biało czerwonym brakło przysłowiowego łutu szczęścia. Jeszcze bardziej podnieść się godzi, że właśnie Cracovia, a nie Górnik nadawała przez długie okresy ton grze. Zwłaszcza od momentu wznowienia gry po przerwie biało-czerwoni przystąpili do całkowitego oblężenia bramki Szołtyska. Blisko przez pół godziny kotłowało się bez przerwy na polu karnym Górnika, mnożyły się kornery, egzekwowano rzuty wolne w najbliższym sąsiedztwie pola karnego, ale bramka Górnika była nadal jak gdyby zaczarowana. W idealnych pozycjach nie wytrzymywali nerwowo i fatalnie pudłowali Malarz, Marciniak i Swoboda.

Broniąc się z jakąś bezprzykładną ofiarnością piłkarze zabrscy zaprzeczali tym samym wszelkim pogłoskom o zastosowaniu „ulgowej taryfy” względnie o jakichś kombinacjach „zielonej drogi” do swojej bramki. Czasem nawet odnosiło się wrażenie, że to Górnik walczył w tym meczu o jakąś nadzwyczajną stawkę.

Niemniej, meczy był widowiskiem bardzo interesującym, a jego fragmenty zwłaszcza w okresach kiedy Pohl i jego koledzy zaskakiwali defensywę przeciwnika szeregiem fajerwerków technicznych i kapitalnymi akcjami inicjowanymi z głębi własnego pola oraz w momentach, kiedy biało-czerwoni jak gdyby taranem rozbijali gąszcz skomasowanych nóg i ciał pod bramką Szołtyska, stanowiły wielkie i udane zakończenie sezonu pierwszoligowego w Krakowie.

Wspominając o inicjowaniu przez napad Górnika akcji w głębi własnego pola nie sposób pominąć milczeniem faktu, że z właśnie z takiej akcji padła jedyna bramka dnia. W 28 minucie Marciniak otrzymawszy prostopadłe podanie od Malarza poszedł z piłką na przebój środkiem pola. Wyminął Franosza i wyszedł na wolne pole tuż po minięciu pola karnego. Wówczas jak tygrys wyskoczył naprzeciwko niego z bramki Szołtysek i ścieśniając do minimum kąt strzału zmusił Marciniaka, aby ten posłał bombę wprost w niego. Odbita od bramkarza gości piłka znalazła się znów na polu karnym Górnika. Wędrowała tam niemal przez pełne 5 minut, w którym to czasie napad Górnika w całości zdążył się cofnąć pod swoją bramkę. Stamtąd właśnie wyłuskał piłkę Pohl, wystawił momentalnie swego partnera na flance Lentnera, a ten w szybkim rajdzie przeniósł akcję na pole przeciwnika. Dobra centra lewoskrzydłowego Górnika padła dokładnie pod nogi centrującego Jankowskiego, który…aż dziwić się musiał, że pozostawiono mu tyle swobody. „Jana” nie atakowany przez nikogo dobrze mierzonym strzałem umieścił piłkę w górnym lewym roku bramki.

Łudząco podobny do tego z 28 minuty przebój zainicjował Marciniak w 50 minucie otrzymawszy wyłożona piłkę od Manowskiego. Łudząco podobna była również interwencja Szołtyska, no i łudząco podobny efekt. Najbardziej kapitalną sytuację zaprzepaścił jednak Malarz. W 64 minucie znalazł się on, sam oko w oko na polu karnym z Szołtyskiem i zamiast spokojnie plasować strzał, rąbnął bombę, która poszła ponad poprzeczką.

Te trzy kapitalne szanse na zdobycie bramek przez Cracovię nie były czymś wyjątkowym i odosobnionym. Wiele szans na zdobycie bramki, a w dalszej konsekwencji choćby wyrównania zaprzepaścili również Swoboda, Jarczyk i Manowski.

Najlepszym zawodnikiem biało-czerwonych był jednak Konopelski. Grając role drugiego stopera, poświęcił się całkowicie Pohlowi, i sprawił że najlepszy zawodnik Górnika niewiele sobie pograł w Krakowie. Bardzo dobrze grali również Durniok i Mazur w obronie. Bramkarz Michno, nagrodzony wielokrotnie rzęsistymi oklaskami za efektowne i brawurowe parady, stanowił również jeden z najlepszych punktów zespołu pokonanych.

W drużynie Górnika – wskutek ograniczonej swobody ruchów Pohla – największą aktywność i najbogatszy repertuar zagrań zademonstrowali obaj skrzydłowi Lentner i Jankowski. W pomocy Olejnik zarówno w rozbijaniu przeciwnika jak i w kontynuowaniu akcji ofensywnych przewyższał wyraźnie kolegę z lewej strony. Kwartet obrony Górnika zdał celująco egzamin, przetrzymując wielokrotnie nawałowy szturm biało-czerwonych
Źródło: Przegląd Sportowy nr 203 z 16 listopada 1959 [1]


"Były szanse na remis.
Niezwykły wynik w Warszawie i porażka z Górnikiem przesądzają o losach Cracovii" -
Echo Krakowa

Były szanse na remis.
Niezwykły wynik w Warszawie i porażka z Górnikiem przesądzają o losach Cracovii

Różne chwile przeżywają piłkarscy kibice podczas trwa­nia mistrzowskich rozgrywek. Raz cieszą się z sukcesów swo­jej drużyny, radośnie wiwatu­jąc na cześć zawodników, in­nym znów razem w wypadku poniesionej porażki smutek okrywa ich oblicza. Największy ból odczuwają jednak sporto­we serca piłkarskich entuzja­stów w momencie spadku dru­żyny do klasy niższej. Taki przykry moment przeżyli wczoraj kibice Cracovii, która po spodziewanej zresztą poraż­ce z Górnikiem Zabrze 0:1 oraz niezwykłym wyniku warszaw­skim zepchnięta została na 11 miejsce w tabeli, dzieląc los radlińskiego zespołu.

Trzeba przyznać, że piłkarze biało-czerwonych, mając jak to się mówi „nóż na gardle" wykrzesali z siebie wielką ofiarność i ambicję, stanowiąc dla mistrza Polski równo­rzędnego przeciwnika. Co więcej, z przebiegu gry zasłużyli całkowicie na wynik remisowy, prowadząc mimo wzmocnienia linii defensywnych otwartą grę.
Przełomowym momentem meczu była chyba 49 min. gry, kiedy w okresie druzgocącej przewagi Cracovii Manowski został sfaulowany wyraźnie w obrębie pola karnego 3—4 me­try za linią. Sędzia widział przewinienie, lecz zamiast zgodnie z przepisami zarządzić jedenastkę, nakazał rzut wol­ny z linii pola karnego. Ta błędna decyzja zaważyła na dalszych losach spotkania.
Ale przejdźmy od początku wy­darzenia, jakie miały miejsce na boisku. W pierwszych minutach notujemy obustronne ataki. Szoł­tysek, jak i Michno popisują się przytomnymi interwencjami. W 14 min. niezwykle groźną sytuację stwarza pod bramką Górnika Ma­nowski, lecz w ostatniej chwili Czech wykopuje piłkę w pole. Za chwilę akcja napastników śląskich. W trudnej sytuacji Dudoń przy­trzymuje rękami Wilczka, co je­szcze raz powtarza kilka minut później. Rzut wolny egzekwuje Pohl. Strzał jest niecelny i piłka wychodzi na aut. Znów kontratak Cracovii. Jarczyk posyła głową piłkę w kierunku bramki, ale Szołtysek przytomnie łapie. Za chwilę Michno ładnie interweniu­je przy strzale Lentnera.
W 30 min. krakowianie mają idealną pozycję na zdobycie bram­ki. Manowski zagrał do Marcinia­ka, ten w pełnym biegu strzela, ale piłka odbija się od wybiega­jącego bramkarza, wychodząc na korner. Chwilę później po rajdzie Lentnera piłkę otrzymuje nieobstawiony Jankowski i celnym strzałem zdobywa zwycięską, jak się okazało, bramkę meczu.
Po przerwie przez 15 minut trwa istne oblężenie bramki Górnika. Cała drużyna śląska zgrupowana na swojej połowie boiska ambit­nie broni się przed huraganowy­mi atakami krakowian. Zawodni­kom biało-czerwonych brak je­dnak przysłowiowego łutu szczęś­cia. Marciniak znów ma idealną pozycję, lecz podobnie jak przed przerwą strzelona przez niego pił­ka odbiła się od wybiegającego bramkarza. Za chwilę Manowski został sfaulowany na polu kar­nym, sędzia dyktuje jednak tyl­ko rzut wolny z linii. Nie przyno­si on pożądanego efektu. I znów obserwujemy ładna zagranie Ma­nowski — Marciniak, ten ostatni podaje piłkę znajdującemu się w dogodnej sytuacji Malarzowi, któ­ry przestrzeliwuje.
Za chwilę impet biało-czerwo­nych słabnie, zawodnicy jakby opadli z sił, gra wyrównuje się. Wynik nie ulega zmianie. W drużynie krakowskiej wyróżnili się: Konopelski, któ­ry pieczołowicie pilnował naj­groźniejszego napastnika Gór­nika — Pohla oraz Mazur na stoperze, Dudoń w pomocy, jak również Swoboda i Marciniak w ataku.
W Górniku świetnie spisy­wał się broniący z dużym szczęściem Szołtysek. Wyróżnił się także stoper Franosz, Gawlik w pomocy a z napastników Lentner i Jankowski.

Antoni Ślusarczyk

"Na pożegnanie I ligii…Cracovia stawiła czoła mistrzowi Polski" -
Gazeta Krakowska

Na pożegnanie I ligii…Cracovia stawiła czoła mistrzowi Polski

Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska cz.2
Niczym żałobni goście opu¬szczali wczoraj stadion Cracovii jej wierni kibice. Nikt nie psioczył, że ów czy inny piłkarz zagrał źle, że nie wykorzystał sytuacji. Nikt nie miał pretensji do chłopców, że po raz ostatni zagrali jako I ligowcy. Nastrój taki wywołany został przede wszystkim tym — wyczuwało się to. sły¬szało w rozmowach — że w Warszawie zrobiono "lipę" która zepchnęła biało-czerwonych do II ligi.

Sam mecz miał bardzo inte¬resujący przebieg. Cracovia zagrała niezwykle ambitnie i niczym nie przypominała zespołu walczącego o byt w ekstraklasie. Było to tym przyjemniejsze, że przeciwnik Cracovii, Górnik Zabrze dawno już został kreowany na mistrza Polski. Początkowa faza gry to ostrożne badanie swoich możliwości. Konopelski odkomenderowany został do pilnowania najgroźniejszego Strzelca za- brzan Pohla. Trzeba powiedzieć, że z zadania swego wy¬wiązał się znakomicie. „Bombardier" śląski nie mógł wyswobodzić się spod czułej opieki „anioła stróża" i oddał tylko nieliczne strzały na bramkę Michny. Pozbawiony swej bojowości atak śląski nie był groźny. W tej sytuacji Cracovia mogła pozwolić sobie na częstsze przedsięwzięcia zaczepne. Szczególnie akcje z prawej bramki były niebezpieczne i zagrażały dość często bramce Sołtyska. Były nawet takie sytuacje, że Cracovia panowała niepodzielnie na boisku. Atak śląski musiał się wtedy cofać aby bronić swą drużynę przed utratą bramki.
W 30 minucie widownia za¬marła. Marciniak ograł chytrze obrońców Górnika i po¬szedł na przebój. Wydawało się, że musi paść bramka. Tak się jednak nie stało. Silny strzał Marciniaka fantastycznym wybiegiem obronił Sołtysek. Za minutę w siatce Cracovii trzepotała piłka, która przesądziła definitywnie losy meczu i spadek Cracovii do II ligi. Gola zdobył Jankowski, który nieobstawiony strzeli; mocno w prawy róg.
Cracovia postawiła wszystko na jedną kartę. Były teraz momenty kiedy pod bramką Sołtyska o piłkę walczyło blisko 20 piłkarzy. W pierwszych 15-tu minutach drugiej poło¬wy Cracovia zasypywała bramkę Ślązaków istnym gradem strzałów.

Los jednak nic uśmiechał sic do biało-czerwonych. Na nic zdały się wysiłki i wielka ambicja. Przeszkodę przy zdobyciu bramki stanowił równie, świetnie dysponowany Soi ty - sek. Do ostatniego gwizdka sędziego wszyscy kibice trwał na swych posterunkach. Wierzono, że wobec ukartowanego wyniku Legia — Pogoń, jaki drogą radiową doszedł już do Krakowa, znajdzie któryś z piłkarzy krakowskich tyle siły i umiejętności, aby piłkę ulokować w siatce Niestety. Los był niełaskawy j piłkarze biało-czerwonych ze spuszczoną głową odeszli do II ligi.
Źródło: Gazeta Krakowska nr 274 z 16 listopada 1959



Czy to nie dziwne?

Mecze: Cracovia — Górnik Za­brze i Legia — Pogoń Szczecin były już od dłuższego czasu w centrum uwagi opinii publicznej. Z jednej strony nie miały one większego znaczenia dla Górnika i Legii a z drugiej decydowały o dalszych losach Cracovii i Pogo­ni. Toteż w imię czystości sportu apelowano do drużyny śląskiej i warszawskiej o ambitną postawę w tych meczach. Ba, podkreślano nawet, że gdyby Górnik wystąpił w rezerwowym składzie mógłby zostać pozbawiony zdobytego ty­tułu mistrzowskiego. Dla każdego fachowca piłkarskiego oczywistą jest rzeczą, że obydwa wspomnia­ne zespoły przewyższają umiejęt­nościami outsiderów tabeli. Wy­kładnikiem tego jest rezultat krakowskiego meczu, choć uzyskany po ciężkiej walce. Jednak wynik spotkania warszawskiego zastana­wia.

Przytoczmy co na temat tych zawodów pisał przed meczem w „Przeglądzie Sportowym” znany fachowiec red. J. Lechowski: „Posądza się Pogoń o brak do­statecznej energii i ambicji w obronie ligowej egzystencji. Mówi się również, że niektórzy jej za­wodnicy wolą grać w II lidze, gdyż łatwiej w niej o sławę i zwycięstwa. Nie bardzo wierzymy w te bajki. Piłkarzom Pogoni brak jest po prostu umiejętności, wy­maganych w I lidze. Nieraz już przecież dali dowody ogromnej woli zwycięstwa. Ale jak długo można opierać siłę drużyny tylko na ambicji?
...Złapał drugi oddech również napad Legii w którym poza nie­mal zawsze dobrym Brychczym nieźle spisują się Boguszewski i Nowara... należy się więc spodzie­wać, że równie dobrze zagrają w niedzielnym meczu z Pogonią, zaprzeczając wszelkim pogłoskom o ewentualnej „podkładce” i rzeko­mej nienawiści (podkr. „Echa”) do „pasiaków”. W rundzie wiosennej po powrocie z uciążliwego tournee z USA, Legia wygrała z Pogonią 2:1 i według wielu obserwatorów tego spotkania zademonstrowała w Szczecinie najlepsze wyszkolenie techniczne ze wszystkich drużyn w I lidze. To jeszcze jeden przyczynek przekreślający nadzieje niektórych ludzi na ewentualny „cud” na stadionie przy ul. Ła­zienkowskiej”.

A oto, co pisał katowicki „Sport”: ...„Porównując pozycje jakie zajmują przeciwnicy nale­żałoby się liczyć, że wygra zarów­no nowy mistrz- Górnik Zabrze, jak i wysoko ulokowana Legia. Trudno bowiem przyjąć, że obie drużyny zagrożone spadkiem w ostatniej chwili nabiorą jakiejś wyjątkowej krzepy”.
Przyjmijmy nawet, że zwycię­stwo Pogoni np. 1:0 czy 2:1 mogło­ by być możliwe, to wygranie 4:0 na boisku w Warszawie musi za­stanawiać. Ten wynik jest dziwny dla wszystkich entuzjastów sportu piłkarskiego i przypuszczamy, że również dla władz PZPN.

PS. Wydaje się, że PZPN dla­tego zarządził rozgrywki o jednej porze, aby poszczególne drużyny nie wiedziały o wynikach pozo­stałych. W tej sytuacji łączna transmisja radiowa z warszaw­skich i krakowskich zawodów (zresztą ciekawa i przeprowadzona na dobrym poziomie), nie była pociągnięciem zbyt szczęśliwym, gdyż na bieżąco informowała o sytuacji zainteresowanych rywali.
Źródło: Echo Krakowa nr 267 z 16 listopada 1959


"Aby degradacja Cracovii była jednoroczną "kwarantanną".
Po ambitnej grze biało-czerwoni ulegli Górnikowi Zabrze 0:1" -
Dziennik Polski

Aby degradacja Cracovii była jednoroczną "kwarantanną".
Po ambitnej grze biało-czerwoni ulegli Górnikowi Zabrze 0:1

Ten niedzielny komentarz najlepiej rozpocząć by było „gdybaniem": gdyby Cracovia rozegrała wszystkie swoje spot-kania tak jak w niedzielę z Górnikiem, o losy biało-czerwonych bylibyśmy spokojni. Niestety fatalna postawa w pierwszych wiosennych meczach kosztowała Cracovię stratę tylu punktów, że trudno je było odrobić na finiszu i zapewnić sobie wystarczającą przewagę nad innymi kandydatami do spadku.

Na domiar złego pech prześladował ostatnio piłkarzy Cracovii w meczu, który można było wygrać (z Górnikiem Za- brze w niedzielę), wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. I desperacka (tak jest, desperacka!) obrona bramki przez 10 piłkarzy Górnika (!), nieprawdopodobne wprost szczęście Szołtyska i absolutny brak szczęścia u napastników Cracovii.
Biało-czerwoni zagrali z rzadko oglądaną na naszych boiskach ambicją. Wyrównali nią nie tylko braki techniczne, ale zaskoczyli przeciwnika i kompletnie wybili go z uderzenia swoją bojowością i ciągłym parciem do przodu. Przecież pierwsze 15 minut po przerwie było istnym oblężeniem bramki Górnika. Zgromadził się tam wówczas cały atak zabrski a zamurowanie bramki stworzyło taką sytuację, że zdobycie gola było wprost niemożliwością.
Cracovia zastosowała od początku meczu świetna taktykę — przeszła z miejsca do ofensywy (szkoda tylko, że brakło w niej także Dudonia) i wprawia tym zabrzan w niemałe zakłopotanie: liczyli się oni bowiem z wybitnie defensywną grą biało-czerwonych. Cóż jednak z tego — mając moc podbramkowych sytuacji krakowianie nie potrafili uzyskać tak potrzebnych im punktów. Górnikom natomiast wystarczył udany wypad aby Michno wyciągał piłkę z siatki... Gospodarze nie mieli najmniejszego respektu przed mistrzem Polski. Zagrali nie tylko jak równy z równym, ale pod wieloma względami byli lepsi od przeciwnika. Nie zastosowali ani defensywnej taktyki (mimo wielu głosów tzw. „znawców” piłkarskich sugerujących im to), ani nie ulękli się ataku gości, w którym pierwsze skrzypce miał grać Pohl. Wystarczyła „czuła opieka" Konopelskiego, aby Pohla w dużym stopniu wyeliminować z gry. Nie będziemy się tu rozwodzić nad wartościami poszczególnych graczy w niedzielnym meczu — jedno jest pewne: Cracovia zagrała na wysokim poziomie. Gdyby wspomógł ją w tym meczu przysłowiowy łut szczęścia - wynik na boisku byłby z pewnością inny.
(rl)


W WARSZAWIE „ZAKWITŁA” LIPA...

Już w poniedziałek rano otrzymaliśmy od naszego warszawskiego czytelnika, który obserwował spotkanie Legia -— Pogoń na stadionie WP obszerny list, który przytaczamy we fragmentach:
„Zakończenie sezonu piłkarskiego w stolicy nie wypadło zbyt okazale... Wszystkich kibiców intrygowało właściwie jedno: będzie cud czy też nie? Ubiegłoroczne doświadczenia skłaniały do dużej rezerwy. Sam mecz także...
Słabiutka Pogoń doskonale radziła sobie z Legią. Co prawda zespół gospodarzy nie reprezentuje umiejętności, idących w parze z kolosalnymi aspiracjami, tym niemniej wojskowi uważani są za drużynę zdecydowanie lepszą od Pogoni. Mimo to warszawianie tracili bramki z zadziwiającą beztroską. Straciwszy dwie w pierwszej połowie meczu, po przerwie ruszyli do boju z wigorem i werwą wtórnych osesków... Kilka razy Brychcy, Nowara ot co, marnowali doskonałe sytuacje podbramkowe z wprawą rutyniarzy... B-klasowych. Pomocnicy i napastnicy Legii jeżeli podawali piłkę do przodu, to raczej niezdarnie i niechętnie.
Na 15 minut przed końcem meczu Pogoń ruszyła do frontalnego ataku. Szczecinianie, bardzo zresztą przeciętni gracze, spisywali się teraz chwacko, Przechodzili bez niczego "reprezentacyjną” pomoc, nie zważali na obrończy autorytet Wożniaka, Foltyna, Słaboszewskiego, spieszyli tylko uzyskać upragnione 4 gole. Po kilku trampkarskich kiksach defensorów Legii padły te oczekiwane przez szczecinian bramki. Legioniści tym się absolutnie nie przejmowali, spoglądali tylko na boiskowy zegar. Na murawie było znów spokojnie i przyjemnie, wszyscy grali fair. Gdzie niegdzie padały tylko okrzyki: „lipa”, „fuj". Na trybunach słychać było natomiast głosy: nie opłacał się Cracovii ten remis w Warszawie, nie opłacał...
Obojętnie, z jakich pozycji patrzylibyśmy na niedzielne widowisko na Stadionie WP, co do jednego musimy być zgodni: wojskowi zagrali mecz bez serca, odrabiając jedynie pańszczyznę, Jak doszło do tego, że Legia grając z Zientarą, Brychcym, Nowarą, Strzykalskim dała sobie strzelić akurat 4 bramki, tak niezbędne dla Pogoni w wypadku remisu Cracovii z Górnikiem? Opinia publiczna powinna być poinformowana o kulisach tego pojedynku, mimo że wynik meczu — wbrew temu co mówiono na trybunach — nie został ukartowany. Piłkarze Legii swym brakiem ambicji wykazali, że sportowa postawa jest im jak najbardziej obca. Rzetelny wynik meczu piłkarskiego — to nie tylko sprawa 22 kopiących piłkę ludzi, lecz sprawa także milionów sympatyków sportu. Dlaczego Górnik Zabrze potrafił się zdobyć na solidną, uczciwą grę, a dlaczego nie zdobyła się na to Legia? Czy piłkarzom Legii obce są zasady moralne i etyczne?

Nasuwa się tu włoska analogia: przed kilku laty władze piłkarskie tego kraju ukarały trzecie w tabeli Udinese degradacją z ligi za „podłożenie się” przeciwnikowi. Daleki jestem od sugerowania „podkładki”, w warszawskim meczu, wydaje się jednak konieczne, by PZPN zajął się sprawą zbagatelizowania przez piłkarzy Legii swego występu, w tym tak ważnym dla układu tabeli — meczu.
JANUSZ ROLICKI
Źródło: Dziennik Polski nr 273 z 17 listopada 1959 [2]


Mecze sezonu 1959

Cracovia_herb 1959 Trening Noworoczny  Spartacus Békéscsaba 1959-02-15 Spartacus Békéscsaba - Cracovia 1:2  Ferencváros Budapeszt 1959-02-18 Ferencváros Budapeszt - Cracovia 2:0  EVTC Budapeszt 1959-02-22 EVTC Budapeszt - Cracovia 3:1  Spartacus Budapeszt 1959-02-25 Spartacus Budapeszt - Cracovia 1:0  Spartacus Budapeszt 1959-03-01 Spartacus Budapeszt - Cracovia 1:2  Zagłębie Sosnowiec 1959-03-08 Cracovia - Stal Sosnowiec 2:1  Hutnik Kraków 1959-03-12 Cracovia - Hutnik Nowa Huta 2:1  ŁKS Łódź 1959-03-15 Cracovia - ŁKS Łódź 2:2  Polonia Bytom 1959-03-22 Polonia Bytom - Cracovia 4:2  FC Stadlau 1959-03-29 Cracovia - FC Stadlau 2:2  Cambridge University 1959-03-30 Cracovia - Cambridge University 4:0  Legia Warszawa 1959-04-05 Legia Warszawa - Cracovia 1:1  Lechia Gdańsk 1959-04-12 Cracovia - Lechia Gdańsk 0:0  LZS Kraków 1959-04-16 LZS Kraków - Cracovia 2:3  Ruch Chorzów 1959-04-19 Ruch Chorzów - Cracovia 3:0  Wisła Kraków 1959-04-26 Cracovia - Wisła Kraków 0:1  Gwardia Warszawa 1959-05-03 Gwardia Warszawa - Cracovia 6:1  Polonia Bydgoszcz 1959-05-10 Cracovia - Polonia Bydgoszcz 3:1  Wawel Kraków 1959-05-16 Cracovia - Wawel Kraków 0:3  Górnik Radlin 1959-05-24 Górnik Radlin - Cracovia 0:0  Pogoń Szczecin 1959-06-06 Cracovia - Pogoń Szczecin 3:5  Górnik Zabrze 1959-06-14 Górnik Zabrze - Cracovia 3:0  Stal Mielec 1959-06-21 Stal Mielec - Cracovia 0:1  Lublinianka Lublin 1959-07-04 Cracovia - Unia Lublin 5:0  Piast Nowa Ruda 1959-07-12 Piast Nowa Ruda - Cracovia 3:0  Śląsk Wrocław 1959-07-18 Śląsk Wrocław - Cracovia 2:1  Bielawianka Bielawa 1959-07-22 Bielawianka Bielawa - Cracovia 3:3  ŁKS Łódź 1959-08-01 ŁKS Łódź - Cracovia 0:2  Polonia Bytom 1959-08-08 Cracovia - Polonia Bytom 1:2  Legia Warszawa 1959-08-22 Cracovia - Legia Warszawa 1:2  Unia Tarnów 1959-08-30 Unia Tarnów - Cracovia 3:3  Hutnik Kraków 1959-09-03 Cracovia - Hutnik Nowa Huta 3:1  Lechia Gdańsk 1959-09-06 Lechia Gdańsk - Cracovia 0:3  Ruch Chorzów 1959-09-09 Cracovia - Ruch Chorzów 5:1  Wisła Kraków 1959-09-13 Wisła Kraków - Cracovia 2:3  Kraków (młodzież) 1959-09-17 Cracovia - Kraków (młodzież) 2:2  Gwardia Warszawa 1959-09-20 Cracovia - Gwardia Warszawa 0:1  Polonia Bydgoszcz 1959-10-04 Polonia Bydgoszcz - Cracovia 6:0  Calisia Kalisz 1959-10-10 Cracovia - Calisia Kalisz 3:0  Tarnovia Tarnów 1959-10-11 Tarnovia Tarnów - Cracovia 0:0  Górnik Radlin 1959-10-25 Cracovia - Górnik Radlin 2:1  Pogoń Szczecin 1959-11-01 Pogoń Szczecin - Cracovia 0:0  Garbarnia Kraków 1959-11-08 Cracovia - Garbarnia Kraków 1:1  Górnik Zabrze 1959-11-15 Cracovia - Górnik Zabrze 0:1