1996-10-26 Cracovia - Petrochemia Płock 0:4: Różnice pomiędzy wersjami
m |
(youtube, Replaced: â → - (9)) |
||
Linia 38: | Linia 38: | ||
}} | }} | ||
===Opis meczu === | ===Opis meczu === | ||
Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków | Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków "Pasów". Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była "zamieszać" w pierwszej lidze - należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola - dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż "Pasy" oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny - a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego - a są takie głosy - winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie - i w tym meczu, a także w kilku poprzednich - była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper [[Jacek Mróz|Mróz]], nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia. <BR> | ||
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście | Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście - lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą - "rządzili" niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła ona w słupek bramki Petrochemii. | ||
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie? | Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie? | ||
Źródło: ''Tempo'' | Źródło: ''Tempo'' | ||
[[Kategoria: 1996/97 II liga grupa wschodnia]] | [[Kategoria:1996/97 II liga grupa wschodnia]] |
Wersja z 23:25, 7 sty 2009
|
II liga grupa wschodnia , 15 kolejka Kraków, sobota, 26 października 1996
(0:2)
|
|
Skład: Ł. Paluch Waldemar Góra Mróz Szymiński E. Kowalik (55' Powroźnik) Ziółkowski Sosin (78' Depa) Ł. Kubik Bernas Martyniuk (70' Siemieniec) Zegarek |
Sędzia: Wolak
|
Opis meczu
Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków "Pasów". Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była "zamieszać" w pierwszej lidze - należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola - dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż "Pasy" oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny - a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego - a są takie głosy - winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie - i w tym meczu, a także w kilku poprzednich - była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper Mróz, nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia.
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście - lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą - "rządzili" niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła ona w słupek bramki Petrochemii.
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?
Źródło: Tempo