1925-10-18 Cracovia - Viktoria Žižkov 5:1: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
m (8 wersji)
(Brak różnic)

Wersja z 17:04, 29 gru 2008


Herb_Cracovia


pilka_ico
mecz towarzyski
Kraków, niedziela, 18 października 1925

Cracovia - Viktoria Žižkov

5
:
1

(3:1)



Herb_Viktoria Žižkov



Sędzia: Landwirth

Skład:
Linbardt
Konig
Schick
Szybal
Mits
Mores
Vanik
Joska
Meduna
Kusta
Jelinek
Mecz poprzedniego dnia:

1925-10-17 Cracovia - Viktoria Žižkov 1:3


Mecz poprzedniego dnia

Opis meczu

Przebieg niedzielnego meczu był bardzo interesujący, mimo że goście nie pokazali się z najlepszej strony; grając większą część spotkania bardzo brutalnie. Nie zapanował nad rozwydzonemi instynktami sędzia p. Landwirth tak, że mecz obfitował w częste niezbyt budujące naruszenia reguł gry i akta doraźnie wymierzonej "własną nogą" sprawiedliwości. Być może, że nawet miejscowi zostali coś winni z tego rozrachunku; w każdym razie częste jęki i okrzyki bólu dochodzące z boiska dowodził, że "rękawiczki" pozostawiły obie drużyny w domu. Próźno sędzia, po niewczasie, chwycił się ostrych sposobów i usunął po jednym graczu z każdej drużyny. Było już zapóźno i do samego gwizdka końcowego "utrącano się" ustawicznie.
Victoria Žižkov po ostatniem zwycięstwie, osiągniętem nad przeciwnikiem, mającym nad nią ustawiczną przewagę, nie czuła się widocznie bardzo pewną i prócz wzmocnienia składu uciekała się do gry ostrej i niebezpiecznej, reprezentując czeską "klasę" ze strony nie najlepszej.[...]
Podobnie, jak w sobotniem spotkaniu, dużą rolę odgrywał silny wiatr, wiejący przez cały czas zawodów. Cracovia losuje dobrą stronę i gra z wiatrem i za słońcem. Poniekąd dzięki tej oto liczności przewaga jej zostaje do pauzy uwieńczona trzema bramkami, po pauzie zaś wynik ten podwyższa Cracovia do pięciu bramek. Victoria Žižkov nie pokazała zasadniczo niczego imponującego. Poza doskonałym i ze szczęściem grającym bramkarzem i rzeczywiście pierwszorzędnymi skrzydłami, drużyna ta nie wykazała na żadnej bodaj pozycji klasy wyjątkowej, choć wybitnie słabych punktów w niej nie było. Jest to drużyna szybka, grająca ostro, w tym jednak składzie bez swego obrońcy Hoyera i znane swej pomocy, przegrać z Cracovią musiała, tem bardziej, że biało-czerwoni byli dobrze usposobieni i pragnęli odwetu za niezasłużoną sobotnią przegranę.
W drużynie Cracovii Malczyk w bramce dowiódł, że słusznie zachwycano się nim w Wiedniu i że jest naprawdę pierwszorzędnym bramkarzem. Jedyny goal, jaki przepuścił, był niemożliwy do obrony. W obronie Fryc, po zmianie przepisu o spalonym, znacznie więcej myśli o prawidłowej pracy, Gintel, mający najlepsze skrzydło do trzymania, miał robotę bardzo wielką i wywiązał się z niej doskonale. Cała linja pomocy stanęła na wysokości zadania. W linji ataku, podobnie jak w sobotniem spotkaniu, dotkliwie widać było brak odpowiedniej pracy łączników tak, że tylko Kałuża i skrzydłowi byli bardzo dobrzy.
Gra prawie cały czas stała pod znakiem przewagi Cracovii, Victoria tylko od czasu do czasu uzyskiwała chwilę oblężenia bramki gospodarzy, wtedy jednak było dość niebezpiecznie, ponieważ akcje obu bardzo ruchliwych i technicznie doskonałych jej skrzydeł doprowadzały do naprężonych sytuacji, których bądź nie umiała wyzyskać trójka środkowa gości, bądź też wyjaśniał je Malczyk. Co do bramkarza Victorii, grającego z poświęceniem, to zdołał on swą drużynę ochronić przed dwucyfrową bodaj klęską. Jeśli kapitulował on pięć razy, to w czterech przypadkach były to sytuacje beznadziejne i strzały nie do obrony, w piątym wypadku był karny rzut, strzelony przez Gintla, niezawodnie. Drugi rzut karny, bity przez Wieruskiego, został przez niego obroniony.

Źródło: Przegląd Sportowy [1]