1983-04-02 Cracovia - Lech Poznań 0:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 17:21, 25 cze 2005 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

19 kolejka 2-3 IV 1983
Cracovia - Lech Poznań 0-2
Bramki: Niewiadomski (65), Partyński (88)
Widzów ok. 15 000
Sędziował K. Orłowski z Lublina.
Cracovia: Koczwara, Nazimek, Turecki, Dybczak, Podsiadło, Surowiec, Stokłosa (75 min. Wrześniak), Kuć, Gacek (81 min. Zych), Lizończyk, Tobollik
Lech: Mowlik, Barczak, Pawlak, Szewczyk, Strugarek, Adamiec (46 min. Stroiński, 75 min. Partyński), Małek, Kupcewicz, Okoński, Bąk, Niewiadomski

Opis meczu Tempo:
Sytuacja w tabeli obligowała Cracovię do atakowania i rywale zdawali sobie z tego sprawę. Trener Wojciech Łazarek nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał nadarzającej się okazji do gry z kontry. Tym bardziej, że dysponuje dwoma piekielnie niebezpiecznymi „żądłami” w osobach Niewiadomskiego i Bąka. Umiejętnie więc ustawił obronę, gdzie przed bramką duet Pawlak – Szewczyk otrzymał wsparcie od Małka. A więc grę w środku boiska mieli robić dwaj rutyniarze: Kupcewicz i Okoński.
O ile jeszcze w pierwszej części meczu Kupcewicz miał bardzo utrudnione zadanie, gdyż był „krótko kryty” przez Surowca, a szybkimi napastnikami bezbłędnie opiekowali się Podsiadło i Nazimek, to w miarę upływu czasu zarysowała się przewaga gości w środkowej strefie. Wpływ na to miała... dobra gra Okońskiego. Przewyższał o głowę swoje vis a vis tj. Stokłosę, który nie wywiązywał się z roli kierownika poczynań „Pasiaków”.
Na boisku rzucała się w oczy nadzwyczaj ambitna, powiem więcej: agresywna gra Cracovii i jednocześnie duża swoboda w poczynaniach zespołu poznańskiego. Każdy atak Cracovii, a było ich sporo, musiał kosztować zawodników niemało sił. Tym bardziej, że po stracie piłki trzeba było dużo biegać, aby ją z powrotem odzyskać. Natomiast goście „rządzili” piłką i mniejszym nakładem sił kierowali ją tam gdzie chcieli.
Mimo to prowadzenie zdobyli poznaniacy w dość szczęśliwych dla siebie, a pechowych dla gospodarzy – okolicznościach. Po szybkiej akcji gospodarzy Kuś – Podsiadło, ten ostatni zacentrował, a Lizończykowi zabrakło milimetrów, aby głową skierował piłkę do bramki. Natychmiast piłkę przechwycił Barczak i wypuścił w bój Niewiadomskiego, który próbował piętą zagrać do Kupcewicza. Interwencja obrony krakowskiej była skuteczna, lecz na moment, bo zaraz piłkę z powrotem przechwycił Niewiadomski i widząc wysuniętego zbyt daleko przed bramkę Koczwarę, posłał ją sprytnie do siatki. Ten prezent bramkarza Cracovii dla gości spowodował całkowite odsłonięcie się gospodarzy, którzy atakowali z determinacją. Goście nie dopuścili jednak do wyrównania. Natomiast na 2 min. przed końcem Partyński zainicjował rajd i z bliska podwyższył wynik na 2-0 dla Lecha.
Przyznając gościom wyższość taktyczną, trzeba jednak strwierdzić, że mecz mógłby się inaczej ułożyć, gdyby arbiter baczniejszą uwagę zwracał na ostrą grę obrony gości. Tymczasem tolerował stosowane przez obronę gości trzymanie rękami i przepychanie. M. in. w 44 min właśnie Szewczyk pchnął w polu karnym Lizończyka, kiedy ten szykował się do zmiany kierunku lotu piłki po centrze Tobollika.
- Krakowianie grali dobrze, czym mnie zaskoczyli, ale z taktyki zasłużyli na „dwóję” – stwierdził trener W. Łazarek.
Kto wie czy nie miała na to wpływu rezygnacja z prowadzenia zespołu Cracovii przez H. Stroniarza – na dwa dni przed meczem. Pod nieobecność chorego asystenta, drużynę prowadził kierownik techniczny, eks-piłkarz biało-czerwonych Andrzej Mikołajczyk.