1995-08-05 Unia Tarnów - Cracovia 0:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 1: Linia 1:
====Opis meczu w Tempo====
'''2 kolejka 5-6 VIII 95'''<br>
Ataki miejscowych, im bliżej było końca, tym bardziej stawa­ły się nerwowe, nie przemyślane. Niewiele zresztą brakowało, a na 6 minut przed końcem Unia zostałaby za to srodze skar­cona. Gospodarze zbytnio się odsłonili, [[Tomasz Siemieniec|Siemieniec]] po kontrze znalazł się w dogodnej sytuacji, ale strzegący tarnowskiej bramki Stawarz wykazał się dobrą klasą, przerzucając piłkę na
'''Unia Tarnów - Cracovia 0-0'''<BR>
Zakończyło się zatem bezbramkowo, co oczywiście satysfak­cjonowało gości, ale nie mogło zadowolić miejscowych. W obozie Unii liczono na wygraną, tarnowski zespół nastawio­ny został na grę ofensywną, ale zaprocentowało to jedynie optyczną przewagą w polu - lekką w pierwszej połowie, wyraźniejszą po zmianie stron.
Bramki: - <BR>
Miejscowi - co tu dużo mówić - okazali się po prostu bez­radni wobec postawy Cracovii w defensywie. Goście poczyna­li sobie w destrukcji bardzo skutecznie, tarnowscy piłkarze mieli bardzo ograniczoną swobodę poczynań, a kiedy tylko nadarzała się okazja - „Pasy” próbowały nękać przeciwnika kontrami. Tak na dobrą sprawę uniści mieli właściwie tylko cztery bramkowe okazje - pierwszą w 2. min spatałaszył Ropski, w 23. J. Popiela strzelił mocno, ale tuż nad bramką, w 60. min - po główce D. Popieli - piłka trafiła w poprzeczkę, a w 73. bliski szczęścia był Palej.
Sędziował <BR>
W minionym sezonie II-ligowym tarnowianie zdążyli przy­zwyczaić swych sympatyków do tego, że w Mościcach mało kto może liczyć na punktową zdobycz. Przedwczoraj kibice Unii po­czuli się zatem bardzo zawiedzeni i nie bez racji mówili o biciu głową w mur. I na pewno żadną jest dla nich pociechą, że „Pasy” dowiodły, iż dobrze opanowały sztukę gry obronnej...
Widzów 3000<BR>
Trzeba natomiast ten mecz traktować jako sukces „Jaskółek” w innych kategoriach. Należy się Unii uznanie za sprawną or­ganizację spotkania, a także za dobre maniery. Gościom zgoto­wano przyjęcie bardziej niż serdeczne. Były czerwone gerbery (z gratulacjami za wygranie III-ligowej-rywalizacji), było wiele ciepłych słów o Cracovii w udanym programie meczu. A także w ustach spikera, merytorycznie rzeczowego, obiektywnego. Znalazł on posłuch nawet wśród blisko 400 „szalikowców” Cracovii, którzy dowiedli, że jak chcą to potrafią - przynajmniej na stadionie - zachować się prawie że elegancko...
Cracovia: [[Tomasz Kwedyczenko|Kwedyczenko]], Góra, [[Jacek Mróz|Mróz]], [[Krzysztof Duda|Duda]], [[Edward Kowalik|Kowalik]] (70 min. Powrożnik), [[Paweł Depa|Depa]], [[Rafał Wrześniak|Wrześniak]], [[Tomasz Siemieniec|Siemieniec]], [[Marek Węgiel|Węgiel]], [[Piotr Gruchała|Gruchała]], [[Paweł Zegarek|Zegarek]] (60 min. Kutelmach)<BR><BR>
Opis meczu w Tempo<BR>
Ataki miejscowych, im bliżej było końca, tym bardziej stawa­ły się nerwowe, nie przemyślane. Niewiele zresztą brakowało, a na 6 minut przed końcem Unia zostałaby za to srodze skar­cona. Gospodarze zbytnio się odsłonili, [[Tomasz Siemieniec|Siemieniec]] po kontrze znalazł się w dogodnej sytuacji, ale strzegący tarnowskiej bramki Stawarz wykazał się dobrą klasą, przerzucając piłkę na róg.<BR>
Zakończyło się zatem bezbramkowo, co oczywiście satysfak­cjonowało gości, ale nie mogło zadowolić miejscowych. W obozie Unii liczono na wygraną, tarnowski zespół nastawio­ny został na grę ofensywną, ale zaprocentowało to jedynie optyczną przewagą w polu - lekką w pierwszej połowie, wyraźniejszą po zmianie stron.<BR>
Miejscowi - co tu dużo mówić - okazali się po prostu bez­radni wobec postawy Cracovii w defensywie. Goście poczyna­li sobie w destrukcji bardzo skutecznie, tarnowscy piłkarze mieli bardzo ograniczoną swobodę poczynań, a kiedy tylko nadarzała się okazja - „Pasy” próbowały nękać przeciwnika kontrami. Tak na dobrą sprawę uniści mieli właściwie tylko cztery bramkowe okazje - pierwszą w 2. min spatałaszył Ropski, w 23. J. Popiela strzelił mocno, ale tuż nad bramką, w 60. min - po główce D. Popieli - piłka trafiła w poprzeczkę, a w 73. bliski szczęścia był Palej.<BR>
W minionym sezonie II-ligowym tarnowianie zdążyli przy­zwyczaić swych sympatyków do tego, że w Mościcach mało kto może liczyć na punktową zdobycz. Przedwczoraj kibice Unii po­czuli się zatem bardzo zawiedzeni i nie bez racji mówili o biciu głową w mur. I na pewno żadną jest dla nich pociechą, że „Pasy” dowiodły, iż dobrze opanowały sztukę gry obronnej...<BR>
Trzeba natomiast ten mecz traktować jako sukces „Jaskółek” w innych kategoriach. Należy się Unii uznanie za sprawną or­ganizację spotkania, a także za dobre maniery. Gościom zgoto­wano przyjęcie bardziej niż serdeczne. Były czerwone gerbery (z gratulacjami za wygranie III-ligowej-rywalizacji), było wiele ciepłych słów o Cracovii w udanym programie meczu. A także w ustach spikera, merytorycznie rzeczowego, obiektywnego. Znalazł on posłuch nawet wśród blisko 400 „szalikowców” Cracovii, którzy dowiedli, że jak chcą to potrafią - przynajmniej na stadionie - zachować się prawie że elegancko...<BR><BR>


02b:
'''Wywiady'''
?? Zbigniew Kordela, szkoleniowiec Unii: - No i co z tego wy­nikło, że na ogół gra toczyła się na połowie Cracovii? Ten remis to właściwie nasza porażka. Gościom trzeba przyznać, że bar­dzo skutecznie uprzykrzali życie moim podopiecznym, próbująÂ­cym coś zdziałać pod ich bramką. A że krakowianie często bro­nili się większą ilością zawodników - nie mieliśmy okazji do wyprowadzenia kontry. Nie­mniej przewagę w polu, nawet w takiej sytuacji, mój zespół winien był zdyskontować przy­najmniej jednym trafieniem. Cóż, zabrakło opanowania, także piłkarskiej chytrości. W pierwszym meczu sezonu, z Wisłą w Krakowie, było po­dobnie. A graliśmy wtedy całÂ­kiem dobrze, prasa nawet nas chwaliła...  
Zbigniew Kordela, szkoleniowiec Unii: - No i co z tego wy­nikło, że na ogół gra toczyła się na połowie Cracovii? Ten remis to właściwie nasza porażka. Gościom trzeba przyznać, że bar­dzo skutecznie uprzykrzali życie moim podopiecznym, próbująÂ­cym coś zdziałać pod ich bramką. A że krakowianie często bro­nili się większą ilością zawodników - nie mieliśmy okazji do wyprowadzenia kontry. Nie­mniej przewagę w polu, nawet w takiej sytuacji, mój zespół winien był zdyskontować przy­najmniej jednym trafieniem. Cóż, zabrakło opanowania, także piłkarskiej chytrości. W pierwszym meczu sezonu, z Wisłą w Krakowie, było po­dobnie. A graliśmy wtedy całÂ­kiem dobrze, prasa nawet nas chwaliła... <BR><BR>
?? [[Ireneusz Adamus]], trener Cracovłi:  - Można  odnieść wrażenie, że nastawiliśmy się na grę obronną, a wcale tak nie było! Rzecz w tym, że ze­spół poczynał sobie w ataku znacznie słabiej niż w pierwszym meczu sezonu, z Jagiellonią w Białymstoku. Na przykład [[Piotr Gruchała]], tam grający tak dobrze, w Tarnowie miał po prostu słabszy dzień. No a skoro nie szło nam z atakowaniem, ułatwiło to Unii uzyskanie optycznej przewagi. Całkiem zatem zrozumiałe, że skoro mecz się tak ułożył, piłkarze Cracovii robili wszystko, by ustrzec się utraty gola. Z wyniku jestem oczywiście zadowolony. Podobnie jak z debiutu Michała Kutelmacha; ten ukraiński piłkarz grał co prawda tylko pół godziny, ale chyba dowiódł, że wie, o co w piłce nożnej chodzi.  
[[Ireneusz Adamus]], trener Cracovii:  - Można  odnieść wrażenie, że nastawiliśmy się na grę obronną, a wcale tak nie było! Rzecz w tym, że ze­spół poczynał sobie w ataku znacznie słabiej niż w pierwszym meczu sezonu, z Jagiellonią w Białymstoku. Na przykład [[Piotr Gruchała]], tam grający tak dobrze, w Tarnowie miał po prostu słabszy dzień. No a skoro nie szło nam z atakowaniem, ułatwiło to Unii uzyskanie optycznej przewagi. Całkiem zatem zrozumiałe, że skoro mecz się tak ułożył, piłkarze Cracovii robili wszystko, by ustrzec się utraty gola. Z wyniku jestem oczywiście zadowolony. Podobnie jak z debiutu Michała Kutelmacha; ten ukraiński piłkarz grał co prawda tylko pół godziny, ale chyba dowiódł, że wie, o co w piłce nożnej chodzi. <BR><BR>
 
Choć powszechnie oczekiwano, że wystąpi, to sam mecz Marcin [[Marcin Hrapkowicz|Hrapkowicz]] oglądał, wraz z Salehem i Krzysztofem Hajdu­kiem, z trybun.<BR>
2c:
- Jak pan się czuje nie mogąc grać?<BR>
Choć powszechnie oczekiwano, że wystąpi, to sam mecz Marcin [[Marcin Hrapkowicz|Hrapkowicz]] oglądał, wraz z Salehem i Krzysztofem Hajdu­kiem, z trybun.
- Fatalnie, jeszcze do wczoraj bytem pe­wien, że formalności między Stalą Mielec, a Cracovią zostaną załatwione i wystąpię przeciwko Unii.<BR>
- Jak pan się czuje nie mogąc grać?
- Dlaczego tak się nie stało?<BR>
- Fatalnie, jeszcze do wczoraj bytem pe­wien, że formalności między Stalą Mielec, a Cracovią zostaną załatwione i wystąpię przeciwko Unii.
- Podobno pieniądze przetransferowane na konto Stali jeszcze nie dotarty, a pan Socha uparł się, że najpierw pieniądze na stół, a potem moja karta zawodnicza. Mam jednak nadzieję, że jest to kwestia dni i problem rozwiąże się de­finitywnie.<BR>
- Dlaczego tak się nie stało?
- W którą stronę?<BR>
- Podobno pieniądze przetransferowane na konto Stali jeszcze nie dotarty, a pan Socha uparł się, że najpierw pieniądze na stół, a potem moja karta zawodnicza. Mam jednak nadzieję, że jest to kwestia dni i problem rozwiąże się de­finitywnie.
- Możliwe jest tylko jedno rozwiązanie. Mój akces do Cracovii.<BR>
- W którą stronę?
- Dlaczego właśnie Cracovia?<BR>
- Możliwe jest tylko jedno rozwiązanie. Mój akces do Cracovii.
- Bo rozmowy były najkonkretniejsze. Kontaktowały się ze mną inne kluby, m.in. Wisła, ale nic z tego nie wynikało. Miałem również propozycję pozostania w Mielcu, ale konkuren­cja wśród napastników jest tam w tej chwili ogromna: Cygan, Czyrek, Domarski, Bociek. Nie załapałbym się chyba, a gra w IV lidze mnie nie interesuje. Mam 23 lata i powinienem się wreszcie pokazać. W Cracovii jest okazja - II li­ga, zespół młody, z ambicjami, jeśli nic się nie zawali będziemy za rok atakować ekstraklasę.<BR>
- Dlaczego właśnie Cracovia?
- Widzę, że ma pan zamiar zadomowić się w Cracovii?<BR>
- Bo rozmowy były najkonkretniejsze. Kontaktowały się ze mną inne kluby, m.in. Wisła, ale nic z tego nie wynikało. Miałem również propozycję pozostania w Mielcu, ale konkuren­cja wśród napastników jest tam w tej chwili ogromna: Cygan, Czyrek, Domarski, Bociek. Nie załapałbym się chyba, a gra w IV lidze mnie nie interesuje. Mam 23 lata i powinienem się wreszcie pokazać. W Cracovii jest okazja - II li­ga, zespół młody, z ambicjami, jeśli nic się nie zawali będziemy za rok atakować ekstraklasę.
- Na to wygląda, klub wykupuje moją kartę, jest to więc transfer definitywny. Moją przyszłość na kilka co najmniej lat wiążę z „Pasa­mi”.<BR>
- Widzę, że ma pan zamiar zadomowić się w Cracovii?
- Jak przyjął się pan w drużynie?<BR>
- Na to wygląda, klub wykupuje moją kartę, jest to więc transfer definitywny. Moją przyszłość na kilka co najmniej lat wiążę z „Pasa­mi”.
- Grałem w kilku sparingach i chyba było nie najgorzej. Swoje miejsce widzę w ataku; pomoc raczej nie, bo nie należę do piłkarzy, mających świetną wytrzymałość. Nie znaczy to, bynajmniej, że jest z nią źle, ale nie widzę się jako biegającego przez 90 minut od jednego pola karnego do drugiego.<BR>
- Jak przyjął się pan w drużynie?
- Jak ocenia pan kolegów?<BR>
- Grałem w kilku sparingach i chyba było nie najgorzej. Swoje miejsce widzę w ataku; pomoc raczej nie, bo nie należę do piłkarzy, mających świetną wytrzymałość. Nie znaczy to, bynajmniej, że jest z nią źle, ale nie widzę się jako biegającego przez 90 minut od jednego pola karnego do drugiego.
- Doskonale radzą sobie beze mnie, więc ze mną może być tylko jeszcze lepiej.<BR><BR>
- Jak ocenia pan kolegów?
Trenerzy tarnowian Zbigniew Kordela i Sta­nisław Bucki byli po meczu niepocieszeni, po­dobnie piłkarze, którzy w szatni nawet się nie kłócili. Wykąpali się i w milczeniu opuszczali pomieszczenia klubowe. Jeden punkt po dwóch meczach i w perspektywie wyjazd do Płocka nie nastrajają optymistycznie. Na słowa otuchy, że dobra gra i spore przecież umiejętności muszą w końcu procentować, wszyscy kiwali głowami z rezygnacją. Dopiero po kilkunastu minutach trener Kordela uśmiechnął się i rzekł: bierzemy się do roboty, w końcu gdzie jest powiedziane, że musimy przegrać z Petrochemią.<BR><BR>
- Doskonale radzą sobie beze mnie, więc ze mną może być tylko jeszcze lepiej.
W atmosferę gościnności i wzajemnej życz­liwości na linii Tarnów - Kraków, nieprzy­jemnym zgrzytem była zajadłość dwóch osob­ników pilnujących bramy wjazdowej na sta­dion od strony stacji kolejowej. Przed me­czem nie chcieli wpuścić samochodu, którym przyjechała ekipa krakowskich dziennikarzy, grożąc na dodatek jego zniszczeniem. Dopie­ro interwencja pana Tadeusza Kędziora ostudziła zapały „bramkarzy”. Postanowili się jednak zemścić - kiedy w przerwie redak­torzy Paweł Misior i Krzysztof Samborski wy­szli poza stadion, nie pozwolili już im wrócić, ci więc musieli obejść cały stadion, by wejść od drugiej strony.<BR>
*
Litościwie pominiemy nazwiska tych tzw. porządkowych, dedykując im jedynie słowa: życzliwi żyją dłużej.
Trenerzy tarnowian Zbigniew Kordela i Sta­nisław Bucki byli po meczu niepocieszeni, po­dobnie piłkarze, którzy w szatni nawet się nie kłócili. Wykąpali się i w milczeniu opuszczali pomieszczenia klubowe. Jeden punkt po dwóch meczach i w perspektywie wyjazd do Płocka nie nastrajają optymistycznie. Na słowa otuchy, że
dobra gra i spore przecież umiejętności muszą w końcu procentować, wszyscy kiwali głowami z rezygnacją. Dopiero po kilkunastu minutach trener Kordela uśmiechnął się i rzekł: bierzemy się do roboty, w końcu gdzie jest powiedziane, że musimy przegrać z Petrochemią.
*
W atmosferę gościnności i wzajemnej życz­liwości na linii Tarnów - Kraków, nieprzy­jemnym zgrzytem była zajadłość dwóch osob­ników pilnujących bramy wjazdowej na sta­dion od strony stacji kolejowej. Przed me­czem nie chcieli wpuścić samochodu, którym przyjechała ekipa krakowskich dziennikarzy, grożąc na dodatek jego zniszczeniem. Dopie­ro interwencja pana Tadeusza Kędziora ostudziła zapały „bramkarzy”. Postanowili się jednak zemścić - kiedy w przerwie redak­torzy Paweł Misior i Krzysztof Samborski wy­szli poza stadion, nie pozwolili już im wrócić, ci więc musieli obejść cały stadion, by wejść od drugiej strony.
Litościwie pominiemy nazwiska tych tzw. porządkowych, dedykując im jedynie słowa: życzliwi żyją dłużej. (KW)


[[Kategoria: Mecze|Unia Tarnów]]
[[Kategoria: Mecze|Unia Tarnów]]

Wersja z 17:25, 15 lis 2005

2 kolejka 5-6 VIII 95
Unia Tarnów - Cracovia 0-0
Bramki: -
Sędziował
Widzów 3000
Cracovia: Kwedyczenko, Góra, Mróz, Duda, Kowalik (70 min. Powrożnik), Depa, Wrześniak, Siemieniec, Węgiel, Gruchała, Zegarek (60 min. Kutelmach)

Opis meczu w Tempo
Ataki miejscowych, im bliżej było końca, tym bardziej stawa­ły się nerwowe, nie przemyślane. Niewiele zresztą brakowało, a na 6 minut przed końcem Unia zostałaby za to srodze skar­cona. Gospodarze zbytnio się odsłonili, Siemieniec po kontrze znalazł się w dogodnej sytuacji, ale strzegący tarnowskiej bramki Stawarz wykazał się dobrą klasą, przerzucając piłkę na róg.
Zakończyło się zatem bezbramkowo, co oczywiście satysfak­cjonowało gości, ale nie mogło zadowolić miejscowych. W obozie Unii liczono na wygraną, tarnowski zespół nastawio­ny został na grę ofensywną, ale zaprocentowało to jedynie optyczną przewagą w polu - lekką w pierwszej połowie, wyraźniejszą po zmianie stron.
Miejscowi - co tu dużo mówić - okazali się po prostu bez­radni wobec postawy Cracovii w defensywie. Goście poczyna­li sobie w destrukcji bardzo skutecznie, tarnowscy piłkarze mieli bardzo ograniczoną swobodę poczynań, a kiedy tylko nadarzała się okazja - „Pasy” próbowały nękać przeciwnika kontrami. Tak na dobrą sprawę uniści mieli właściwie tylko cztery bramkowe okazje - pierwszą w 2. min spatałaszył Ropski, w 23. J. Popiela strzelił mocno, ale tuż nad bramką, w 60. min - po główce D. Popieli - piłka trafiła w poprzeczkę, a w 73. bliski szczęścia był Palej.
W minionym sezonie II-ligowym tarnowianie zdążyli przy­zwyczaić swych sympatyków do tego, że w Mościcach mało kto może liczyć na punktową zdobycz. Przedwczoraj kibice Unii po­czuli się zatem bardzo zawiedzeni i nie bez racji mówili o biciu głową w mur. I na pewno żadną jest dla nich pociechą, że „Pasy” dowiodły, iż dobrze opanowały sztukę gry obronnej...
Trzeba natomiast ten mecz traktować jako sukces „Jaskółek” w innych kategoriach. Należy się Unii uznanie za sprawną or­ganizację spotkania, a także za dobre maniery. Gościom zgoto­wano przyjęcie bardziej niż serdeczne. Były czerwone gerbery (z gratulacjami za wygranie III-ligowej-rywalizacji), było wiele ciepłych słów o Cracovii w udanym programie meczu. A także w ustach spikera, merytorycznie rzeczowego, obiektywnego. Znalazł on posłuch nawet wśród blisko 400 „szalikowców” Cracovii, którzy dowiedli, że jak chcą to potrafią - przynajmniej na stadionie - zachować się prawie że elegancko...

Wywiady Zbigniew Kordela, szkoleniowiec Unii: - No i co z tego wy­nikło, że na ogół gra toczyła się na połowie Cracovii? Ten remis to właściwie nasza porażka. Gościom trzeba przyznać, że bar­dzo skutecznie uprzykrzali życie moim podopiecznym, próbująÂ­cym coś zdziałać pod ich bramką. A że krakowianie często bro­nili się większą ilością zawodników - nie mieliśmy okazji do wyprowadzenia kontry. Nie­mniej przewagę w polu, nawet w takiej sytuacji, mój zespół winien był zdyskontować przy­najmniej jednym trafieniem. Cóż, zabrakło opanowania, także piłkarskiej chytrości. W pierwszym meczu sezonu, z Wisłą w Krakowie, było po­dobnie. A graliśmy wtedy całÂ­kiem dobrze, prasa nawet nas chwaliła...

Ireneusz Adamus, trener Cracovii: - Można odnieść wrażenie, że nastawiliśmy się na grę obronną, a wcale tak nie było! Rzecz w tym, że ze­spół poczynał sobie w ataku znacznie słabiej niż w pierwszym meczu sezonu, z Jagiellonią w Białymstoku. Na przykład Piotr Gruchała, tam grający tak dobrze, w Tarnowie miał po prostu słabszy dzień. No a skoro nie szło nam z atakowaniem, ułatwiło to Unii uzyskanie optycznej przewagi. Całkiem zatem zrozumiałe, że skoro mecz się tak ułożył, piłkarze Cracovii robili wszystko, by ustrzec się utraty gola. Z wyniku jestem oczywiście zadowolony. Podobnie jak z debiutu Michała Kutelmacha; ten ukraiński piłkarz grał co prawda tylko pół godziny, ale chyba dowiódł, że wie, o co w piłce nożnej chodzi.

Choć powszechnie oczekiwano, że wystąpi, to sam mecz Marcin Hrapkowicz oglądał, wraz z Salehem i Krzysztofem Hajdu­kiem, z trybun.
- Jak pan się czuje nie mogąc grać?
- Fatalnie, jeszcze do wczoraj bytem pe­wien, że formalności między Stalą Mielec, a Cracovią zostaną załatwione i wystąpię przeciwko Unii.
- Dlaczego tak się nie stało?
- Podobno pieniądze przetransferowane na konto Stali jeszcze nie dotarty, a pan Socha uparł się, że najpierw pieniądze na stół, a potem moja karta zawodnicza. Mam jednak nadzieję, że jest to kwestia dni i problem rozwiąże się de­finitywnie.
- W którą stronę?
- Możliwe jest tylko jedno rozwiązanie. Mój akces do Cracovii.
- Dlaczego właśnie Cracovia?
- Bo rozmowy były najkonkretniejsze. Kontaktowały się ze mną inne kluby, m.in. Wisła, ale nic z tego nie wynikało. Miałem również propozycję pozostania w Mielcu, ale konkuren­cja wśród napastników jest tam w tej chwili ogromna: Cygan, Czyrek, Domarski, Bociek. Nie załapałbym się chyba, a gra w IV lidze mnie nie interesuje. Mam 23 lata i powinienem się wreszcie pokazać. W Cracovii jest okazja - II li­ga, zespół młody, z ambicjami, jeśli nic się nie zawali będziemy za rok atakować ekstraklasę.
- Widzę, że ma pan zamiar zadomowić się w Cracovii?
- Na to wygląda, klub wykupuje moją kartę, jest to więc transfer definitywny. Moją przyszłość na kilka co najmniej lat wiążę z „Pasa­mi”.
- Jak przyjął się pan w drużynie?
- Grałem w kilku sparingach i chyba było nie najgorzej. Swoje miejsce widzę w ataku; pomoc raczej nie, bo nie należę do piłkarzy, mających świetną wytrzymałość. Nie znaczy to, bynajmniej, że jest z nią źle, ale nie widzę się jako biegającego przez 90 minut od jednego pola karnego do drugiego.
- Jak ocenia pan kolegów?
- Doskonale radzą sobie beze mnie, więc ze mną może być tylko jeszcze lepiej.

Trenerzy tarnowian Zbigniew Kordela i Sta­nisław Bucki byli po meczu niepocieszeni, po­dobnie piłkarze, którzy w szatni nawet się nie kłócili. Wykąpali się i w milczeniu opuszczali pomieszczenia klubowe. Jeden punkt po dwóch meczach i w perspektywie wyjazd do Płocka nie nastrajają optymistycznie. Na słowa otuchy, że dobra gra i spore przecież umiejętności muszą w końcu procentować, wszyscy kiwali głowami z rezygnacją. Dopiero po kilkunastu minutach trener Kordela uśmiechnął się i rzekł: bierzemy się do roboty, w końcu gdzie jest powiedziane, że musimy przegrać z Petrochemią.

W atmosferę gościnności i wzajemnej życz­liwości na linii Tarnów - Kraków, nieprzy­jemnym zgrzytem była zajadłość dwóch osob­ników pilnujących bramy wjazdowej na sta­dion od strony stacji kolejowej. Przed me­czem nie chcieli wpuścić samochodu, którym przyjechała ekipa krakowskich dziennikarzy, grożąc na dodatek jego zniszczeniem. Dopie­ro interwencja pana Tadeusza Kędziora ostudziła zapały „bramkarzy”. Postanowili się jednak zemścić - kiedy w przerwie redak­torzy Paweł Misior i Krzysztof Samborski wy­szli poza stadion, nie pozwolili już im wrócić, ci więc musieli obejść cały stadion, by wejść od drugiej strony.
Litościwie pominiemy nazwiska tych tzw. porządkowych, dedykując im jedynie słowa: życzliwi żyją dłużej.