1996-04-06 Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Cracovia 2:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 15:16, 26 maj 2005 autorstwa Dinth (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Opis meczu w Tempo

Przedwczesny śmigus-dyngus spotkał piłkarzy Cracovii w podwarszawskim Nowym Dworze. Wicelider pozwolił gospodarzom narzucić odpowiadający im styl gry i zasłużenie przegrał sobotnie spotkanie. Świt obawiał się gości - o czym wspomniał trener Jerzy Masztaler na pomeczowej konferencji prasowej - zwłaszcza środkowej linii zespołu Cracovii. Chcąc ograniczyć możliwości „Pasiaków” gospodarze od początku spotkania grali bardzo agresywnie, nie pozwalając rywalom na konstruowanie akcji. Walczyli ambitnie o każdą piłkę, a w związku z tym że Cracovia nie podjęła walki mieli przewagę. Chyba trzecia z szybkich i groźnych akcji Świtu przyniosła nowodworzanom prowadzenie. Szeląg odebrał piłkę Węglowi, podał na skrzydło do Krakowiaka, którego dośrodkowanie wykorzystał Kryński i Kwedyczenko musiał wyjąć piłkę z siatki. Chwilę później przed szansą podwyższenia wyniku stanął Włódarczyk, ale jej nie wykorzystał. Cracovia praktycznie w pierwszej połowie tylko raz zagroziła bramce Świtu. Romanowski zdołał piłkę kopniętą przez Kubika wybić w pole. Po przerwie zespół gości rozpoczął grę z wielkim animuszem, ale z przewagi jaka się zarysowała nic nie wynikało. Krakowianie zupełnie nie mogli się przedrzeć przez dobrze grającą obronę Świtu wspomaganą przez pomocników. Walcząca o zwycięstwo Cracovia mniej uwagi zwracała na obronę, co powodowało, że gospodarze dość łatwo organizowali szybkie kontrataki. Gdyby nie słaba skuteczność i niedokładność piłkarzy Świtu goście musieliby wyjechać do domu z większym bagażem bramek. Krakowska defensywa nie mogła sobie poradzić z szybkim, zwrotnym Kryńskim, który jeszcze jesienią grał w lidze okręgowej. Cracovia zepchnęła gospodarzy na własne pole, ale właściwie tylko dwukrotnie goście mogli zdobyć gola. Raz po strzale Wrześniaka z wolnego w 79. minucie, a wcześniej przez Rajkę, który piłkę wybitą przez Romanowskiego przeniósł nad poprzeczką. Rezultat meczu ustalił Włódarczyk z karnego, który sędzia podyktował za faul Mroza na Jałowence. Kwedyczenko starał się sprowokować strzelca jedenastki do kopnięcia piłki w lewy róg, ten jednak jest w tym fachu specjalistą i czwarty raz zdobył gola z jedenastu metrów. Po meczu powiedzieli: Ireneusz Adamus (trener Cracovii): - Świt wygrał to spotkanie całkowicie zasłużenie. Po prostu przeciwstawił nam ogromną ambicję, agresję i w ten sposób zdołał zniwelować naszą wyższość techniczną. Moi piłkarze nie podjęli walki, ich akcje byty wolniejsze, brakowało zdecydowania. Próbowałem poprawić grę zmianami, ale na niewiele się to zdało. Wprowadzony po przerwie Zegarek ożywił nieco poczynania zespołu lecz nic z tego nie wynikało, Jerzy Masztaler (trener Świtu): - Cieszę się ze zwycięstwa. Zagraliśmy tak jak było założone przed meczem. Myślę, że duży wpływ na postawę moich piłkarzy miały wyniki bliskich nam w tabeli zespołów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że pogoń trwa i nie możemy pozwolić rywalom na zmniejszenie dystansu. Cała drużyna zagrała dobrze, z wielkim zaangażowaniem i to zostało nagrodzone. W przerwie i po meczu doszło do gorszących scen - najpierw grupa kibiców Cracovii chciała wtargnąć na stadion bez biletów, ponieważ porządkowi nie chcieli ich wpuścić, ci zaatakowali bramę kamieniami i pomagając sobie drewnianymi pałkami sforsowali wejście. Tam rozpoczęli bitwę z kibicami Legii, którzy już na nich czekali. Szaleńcy rzucali do siebie świecami dymnymi, czemu ze stoickim spokojem przyglądały się siły policyjne, rozparte wygodnie w samochodach. Na szczęście skończyło się na jednym rannym, odwiezionym z rozbitą głową do szpitala. Po meczu policja musiała pacyfikować „legionistów", którzy chcieli za wszelką cenę dostać się do grupy krakowskiej, ale odsunięci przez siły porządkowe od stadionu zaczęli obrzucać bramy kamieniami. .Kibice" Legii dali również popis na ulicach Warszawy, gdzie starli się z „kibicami" Polonii. Młodociani chuligani siali popłoch na ulicy Marymonckiej, rozbijając drewnianymi kijami co się dało...