1996-10-26 Cracovia - Petrochemia Płock 0:4: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 42: Linia 42:
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?


Źródło" ''Tempo''
Źródło: ''Tempo''
[[Kategoria: 1996/97 II liga grupa wschodnia]]
[[Kategoria: 1996/97 II liga grupa wschodnia]]
[[Kategoria: Wisła Płock]]
[[Kategoria: Wisła Płock]]

Wersja z 23:54, 6 gru 2007


Herb_Cracovia


pilka_ico
II liga grupa wschodnia , 15 kolejka
Kraków, sobota, 26 października 1996

Cracovia - Petrochemia Płock

0
:
4

(0:2)



Herb_Wisła Płock


Skład:
Paluch
Góra
Mróz
Szymiński
Kowalik (55' Powroźnik)
Ziółkowski
Sosin (78' Depa)
Kubik
Bernas
Martyniuk (70' Siemieniec)
Zegarek


Widzów: 1200

bramki Bramki
0:1
0:2
0:3
0:4
Jakóbczak (6')
Jakóbczak (26')
Małocha (54')
Małocha (90')


Opis meczu

Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków „Pasów”. Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była „zamieszać” w pierwszej lidze – należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola – dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż „Pasy” oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny – a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego – a są takie głosy – winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie – i w tym meczu, a także w kilku poprzednich – była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper Mróz, nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia.
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście – lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą – „rządzili” niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła ona w słupek bramki Petrochemii. Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?

Źródło: Tempo