2010-04-01 Cracovia - Jagiellonia Białystok 0:1: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 82: Linia 82:


{{Artykuł z opisem meczu
{{Artykuł z opisem meczu
|  Tytul_wydawnictwa = Gazeta Wyborcza
|  Tytul_wydawnictwa = Gazeta.pl
|              Numer =  
|              Numer =  
|            Wydanie =  
|            Wydanie =  

Wersja z 09:09, 10 kwi 2010


Herb_Cracovia

Trener:
Orest Lenczyk
pilka_ico
Ekstraklasa , 23 kolejka
Kraków, stadion Hutnika Kraków, czwartek, 1 kwietnia 2010, 17:45

Cracovia - Jagiellonia Białystok

0
:
1

(0:0)



Herb_Jagiellonia Białystok

Trener:
Michał Probierz
Skład:
Cabaj
Mierzejewski
Polczak
Wasiluk
Sasin
Sacha (71' Ślusarski)
Baran
Łuczak (83' Ovseannicov)
Goliński
Suvorov
Matusiak

Ustawienie:
4-5-1

Sędzia: Sebastian Jarzębak
Widzów: 2 500

bramki Bramki
0:1 Jezierski (67')
zolte_kartki Żółte kartki
Sasin
Baran
El Mahdi
Skład:
Sandomierski
Norambuena
Skerla
Cionek
El Mehdi
Jezierski (78' Lewczuk)
Grzyb
Hermes
Burkhardt (8' Grosicki)
Lato
Frankowski (66' Bruno)

Ustawienie:
4-5-1
Zobacz również: Zdjęcia z meczu
Mecze tego dnia:

2010-04-01 Cracovia - Jagiellonia Białystok 0:1
2010-04-01 Jagiellonia Białystok (ME) - Cracovia (ME) 2:1



Opisy meczu

Gazeta Krakowska

Kolejna porażka Cracovii

Był 1 kwietnia, ale to nie jest primaaprilisowy żart. Cracovia przegrała wiosną piąty mecz i szybko dryfuje w stronę w I ligi. Porażka z Jagiellonią zabolała tym mocniej, że wczoraj gra piłkarzy "Pasów" znowu wołała o pomstę do nieba. Prezes Janusz Filipiak musi teraz rozstrzygnąć dylemat, czyja to wina.

Trenera Orest Lenczyk, któremu zespół rozleciał się w rękach (taktyka, przygotowanie - wszystko szwankuje), czy zawodników, którzy nie oddali nawet jednego celnego strzału na bramkę rywala. - Przepraszam - tak szkoleniowiec zakończył konferencję prasową. Potem życzył jeszcze wszystkim wesołych i spokojnych świąt. Wczoraj wieczorem krakowskim kibicom trudno było sobie jednak takie święta wyobrazić.

Jeśli ktoś dzień wcześniej oglądał ćwierćfinał Ligi Mistrzów Arsenal - Barcelona, to wczoraj na Suchych Stawach zszedł na ziemię. Jeśli bowiem w środę obejrzał mecz piłki nożnej - i to za darmo, bo w telewizji - to wczoraj kupił bilet (cena od 20 złotych) na wyrób futbolopodobny. To była polska liga w pełnej krasie. Dużo walki, błędów i przypadku, niewiele atrakcji. Przez 90 minut obie ekipy przeprowadziły tyle groźnych akcji, ile Barcelona przez pierwszych dziesięć minut spotkania w Londynie.

Wystarczy wspomnieć, że w I połowie jednym z najciekawszych wydarzeń była sytuacja z 3 minuty, gdy Wojciech Łuczak uderzył łokciem w twarz Marcina Burkhardta. Pomocnik Jagiellonii zszedł z boiska z wacikami w nosie i już nie wrócił do gry. Wszedł za niego Kamil Grosicki.

Lenczyk znowu zaskoczył składem. Zdziwienie budziła zwłaszcza obecność w podstawowej jedenastce Łuczaka, który do tej pory w ekstraklasie zaliczył jedynie krótki epizod. Trudno oceniać trafność tej decyzji, bo 21-letni piłkarz grał ambitnie - czasem, jak pokazuje przykład z początku meczu aż za bardzo - i nie odstawał poziomem od partnerów.

Inna sprawa, że poziom ten nie był zbyt wysoki. Krakowianie nie prezentowali się bowiem o wiele lepiej niż podczas ostatniego meczu z Ruchem Chorzów, który skończył się ich sromotną klęską 1:4.

Jeszcze w pierwszym kwadransie wydawało się, że w grze "Pasów" coś drgnęło - kilka razy szarpnął Radosław Matusiak - ale przyzwoite wrażenie umknęło wraz z atakami rozkręcających się gości. Białostoczanie z minuty na minutę czuli się na stadionie Hutnika coraz pewniej i zaczynali siać zamęt w trzeszczącej defensywie Cracovii.

Wiatru było więcej niż szkód, ale gospodarzy ratował Łukasz Mierzejewski, który dwukrotnie wybijał piłkę z linii bramkowej po strzałach rywali. Podopieczni Lenczyka zaczynali przypominać czekających na wyrok, ale z odrętwienia wyrwał ich gwizdek na przerwę.

Początek drugiej połowy znowu mieli obiecujący. Ożywiły ich zwłaszcza odważne szarże Aleksandru Suworowa, który nie boi się gry jeden na jeden i potrafi precyzyjnie, mocno uderzyć z dystansu. Jedna z takich prób o mało nie zakończyła się golem (48 min).

Znowu jednak były to ledwie minuty, drobne przebłyski lepszej gry. Z czasem goście znowu opanowali sytuację. Nie stwarzali wielu okazji, ale skutecznie blokowali gospodarzy w środku pola. W 67 min udało im się również zneutralizować obronę. Na bramkę strzelił Grosicki, Marcin Cabaj odbił piłkę prosto pod nogi Remigiusza Jezierskiego. Pomocnik "Jagi" wykorzystał prezent - 0:1.

Dla publiczności to był zbyt wiele, zresztą dla piłkarzy też. Widzowie w niewybrednych słowach zachęcali zawodników do ambitniejszej gry, ale adresaci uwag stali jak sparaliżowani. Nie byli w stanie przeprowadzić jednej składnej akcji.

Lenczyk próbował reagować. Na boisko wpuścił Bartosza Ślusarskiego, dla którego był to pierwszy występ w ekstraklasie po spowodowanej kontuzją kolana siedmiomiesięcznej przerwie. Wysoki napastnik wiele jednak nie był w stanie zmienić.

Walczył, rozpychał się, ale samą siłą bramek się nie zdobywa. Brakowało podań, dośrodkowań, dokładnego rozegrania piłki; brakowało wszystkiego. Schodzących do budynku krakowskich piłkarzy żegnały przeraźliwe gwizdy. Fani doskonale wiedzą, że tak rozpaczliwym stylem gry Cracovia nie uratuje ekstraklasy.

Prezes Filpiak nie chciał na gorąco komentować sytuacji drużyny. - Teraz mamy święta. W sobotę zapraszam wszystkich na Cracovię na święcenie pokarmów. Zmiany? To wszystko co mam do powiedzenia - stwierdził.

Jacek Żukowski
Źródło: Gazeta Krakowska z 02 kwietnia 2010 [1]


Gazeta.pl

Cracovia blisko dna

Wolni, apatyczni, wręcz beznadziejni krakowianie przegrali 0:1 z Jagiellonią Białystok. Przez 90 minut nie oddali celnego strzału i po trzeciej porażce z rzędu są o krok od strefy spadkowej.

- Po dotkliwej porażce z Ruchem cudów nie wymyślę - mówił przed spotkaniem Orest Lenczyk, trener krakowian. Szkoleniowiec miał tylko trzy dni na zmianę składu, taktyki i mentalności swoich podopiecznych.

Szkoleniowiec na ławce posadził Łukasza Tupalskiego, którego zastąpił Marek Wasiluk. Większym eksperymentem było wystawienie od pierwszych minut Wojciecha Łuczaka na pozycji defensywnego pomocnika. Pozyskany zimą zawodnik ograniczył się do kilku chaotycznych podań i dwóch niecelnych strzałów, jednak już na początku meczu uderzeniem łokciem złamał nos Marcinowi Burkhardtowi. Poszkodowany opuścił boisko na noszach, a zastąpił go Kamil Grosicki.

Agresywne wejście Łuczaka było jedyną oznaką zmiany mentalności podopiecznych Lenczyka. Krakowianie przypominali zlepek różnych osobowości, a przez ponad pół godziny nie wymienili nawet trzech celnych podań. Z trudem w niemal żółwim tempie konstruowali akcje, a ich kontraataki kończyły się na środkowej linii. Zresztą na boisku panowała typowo świąteczna atmosfera, jedynie aktywny Marokańczyk Sidgy El Mehdi zdawał się nie przejmować zbliżającą się Wielkanocą.

Jagiellonia też nie zachwycała. Dzięki nieudolności Cracovii w defensywie mogła zdobyć gola, ale piłkę dwukrotnie niemal z linii bramkowej wybijał Łukasz Mierzejewski. Prawego obrońcy zabrakło jednak pod polem karnym w 67. minucie, z kolei Marcin Cabaj popełnił błąd. Bramkarz odbił przed siebie piłkę po uderzeniu Kamila Grosickiego zza pola karnego i był bezradny wobec dobitki Remigiusza Jezierskiego. - To był kluczowy strzał, który dał nam ogromnie ważne punkty i przedświąteczny spokój - cieszył się Michał Probierz, trener Jagiellonii.

Co mógł zrobić Lenczyk? Pozostała mu wiara w Bartosza Ślusarskiego, który zmienił kontuzjowanego Mariusza Sachę (najlepszy strzelec Cracovii doznał urazu stopy). Napastnik wrócił na boiska ekstraklasy po niemal ośmiu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją kolana. Wcześniej wystąpił w dwóch meczach drużyny Młodej Ekstraklasy, strzelił gola, ale nawet Lenczyk podkreślał, że była to walka "z juniorami i maluchami".

W konfrontacji z Jagiellonią snajper nie zbawił krakowian, a inni liderzy całkowicie zawiedli. Zza pola karnego próbowali strzelać Radosław Matusiak, Arkadiusz Baran, Marek Wasiluk, Aleksandru Suworow, ale żaden z nich nawet nie trafił w bramkę. Do końca meczu na boisku panował chaos, więc kibice pożegnali drużynę gwizdami.

Janusz Filipiak, prezes Cracovii, w drugiej połowie oglądał spotkanie na stojąco. Po ostatnim gwizdku nie miał zadowolonej miny. - Jaki był mecz, każdy widział. Co mogę powiedzieć? Przed nami święta wielkanocne, więc z zawodnikami spotkam się na sobotnim święceniu pokarmów - uciął.

Lenczyk też był wyraźnie rozczarowany. - W złej sprawie lepiej milczeć. Kolejny mecz gramy zbyt ostrożnie. Dało się też zauważyć nieobecność Mateusza Klicha. Może gdyby Matusiak pomógł obrońcom, tobyśmy choć zremisowali? - stwierdził ironicznie.

Szymon Opryszek
Źródło: Gazeta.pl z 02 kwietnia 2010 [2]


Filmy

Doping kibiców

EmbedVideo nie rozpoznaje usługi wideo „youtubehd”.

Trenerzy po meczu

EmbedVideo nie rozpoznaje usługi wideo „kraktv”.

krak.tv [3]

Bartosz Ślusarski po meczu

EmbedVideo nie rozpoznaje usługi wideo „kraktv”.

krak.tv [4]