Robert Leśnowolski

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Robert Leśnowolski

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Robert Ryszard Leśnowolski
Urodzony 7 czerwca 1972, Kraków, Polska
Wiek 51 l.
Pozycja środkowy obrońca
Wzrost 186 cm
Waga 85 kg
Wychowanek Cracovia
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1989/90
1990/91
1991/92
1993/94
3L - 6 (0)
3L - 22 (0)
2L - 15 (0)
3L - 16 (0)
1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1981-1992
1992-1993
1993-1994
1994-1996
1996-1997
1997-1998
1998-1999
1999-2000
2000-2001
2001-2002
2002-2003
Cracovia
Wawel Kraków
Cracovia
Pogoń Miechów
Góral Żywiec
Pogoń Miechów
Pogoń Skotniki
Skalanka Skała
Pogoń Miechów
Grzegórzecki Kraków
Iskra Krzęcin
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju

j - jesień, w - wiosna



Robert Ryszard LEŚNOWOLSKI - piłkarz, elektromonter, ur. 7.06.1972 r., środkowy obrońca, wychowanek Cracovii, jeden z zawodników drużyny, która w 1990 r. zdobyła dla Pasów tytuł Mistrza Polski juniorów w 1990 r...

Wywiad z Robertem Leśnowolskim

"Pociągiem do Lipska" -
dziennikpolski24.pl

Pociągiem do Lipska

SYLWETKA. Był mistrzem Polski juniorów z Cracovią w 1990 roku. Tych sukcesów mogłoby być o wiele więcej, gdyby nie "elektryczny" charakter bohatera tego tekstu. Robert Leśnowolski przerastał umiejętnościami swych rówieśników i zapowiadał się na piłkarza wysokiej klasy.

Dawne sławy krakowskich boisk: Robert Leśnowolski

Jak w wielu przypadkach, zabrakło mu szczęścia, by osiągnąć w piłce nieco więcej niż poziom II i III ligi.

- Na pewno mogę żałować - wspomina po latach. - Może gdybym inaczej zachował się w kilku sytuacjach, kariera potoczyłaby się inaczej.

Nie jest rozgoryczony, to on sam wybrał, przenosząc się z Cracovii do Pogoni Miechów, na czwarty szczebel rozgrywkowy. - Trener Andrzej Bahr odsunął mnie w pewnym momencie od składu "Pasów" - opowiada. - Uniosłem się honorem, powiedziałem, że będę grał tylko w drugiej drużynie. To był mój koniec w Cracovii.

Z nią osiągnął największy sukces, czyli mistrzostwo Polski juniorów z drużyną trenera Janusza Sputy, po wygranym dwumeczu z Lechią Gdańsk. Wyrośnięty nastolatek grał na pozycji stopera. Jako jeden z pierwszych juniorów ze "złotej" jedenastki awansował do drużyny seniorów, która wywalczyła awans do II ligi po pamiętnych barażach z Radomiakiem. Te mecze też uważa za swój duży sukces.

Jego kariera mogła potoczyć się inaczej, gdyby służbę wojskową odbywał nie w Wawelu, a w Śląsku Wrocław.

- Ówczesny trener Ryszard Urbanek bardzo chciał, żebym dołączył do drużyny, która była wtedy w ekstraklasie - opowiada Leśnowolski. - Uczestniczyłem przez kilka dni w treningach wrocławian. Niestety, generał Zenon Bryk postawił weto i musiałem iść do klubu zgodnie z miejscem zameldowania, czyli do Wawelu. Po latach można gdybać, jak by potoczyła się moja kariera. W tamtym sezonie Śląsk spadł do II ligi. Mimo wszystko startowałbym wtedy z wyższego pułapu.

Do Cracovii trafił w wieku 9 lat za namową kolegi Piotra Kołodziejczyka. Przeszedł przez wszystkie szczeble edukacji młodzieżowej. Grał też w reprezentacji Krakowa. Myślał, że w "Pasach" zostanie na dłużej, ale wtedy doszło do konfliktu z trenerem Bahrem. - Trener Leszek Tobik wyciągnął Janusza Ślazika i mnie z rezerw Cracovii - mówi. - Spodobaliśmy się podczas sparingu z Wisłą i już tam zostaliśmy. Pogoń uleczyła mnie z piłkarskiej depresji, miałem świetny sezon, wszystko mi wychodziło. Moją kartę wykupił z Cracovii pan Marek Małkiewicz, prywatny sponsor.

W IV lidze i niższych klasach osiadł na dobre. Do Miechowa wracał jeszcze dwukrotnie, grał w Pogoni Skotniki, Skalance, Grzegórzeckim i Iskrze Krzęcin. Co ciekawe, przez pewien czas był zrzeszony w dwóch federacjach krajowych: polskiej w Pogoni Skotniki i niemieckiej, gdy reprezentował barwy klubu z Lipska. - Był to klub z klasy regionalnej o dziwnej nazwie MoGoNo - mówi piłkarz. - Pojechałem do pracy do Niemiec i przez przypadek trafiłem do tej drużyny. Byłem środkowym pomocnikiem. Dojeżdżałem z Krakowa pociągiem tylko na mecze. Trwało to całą rundę. Miałem umowę z trenerem, że dopóki nie przegramy, będę im pomagał. Bywało tak, że w sobotę grałem w Skotnikach, a w niedzielę w Niemczech. Przez pół roku w ciągu 24 godzin rozgrywałem dwa spotkania. Nie zarabiałem na tym! Trener zwracał mi za bilety, stawiał obiad. Chciałem to robić, bo nie miałem pracy w Polsce, bardzo mi to pasowało. Dzisiaj pracuje w swoim wyuczonym zawodzie elektryka w firmie Megasystem. Pracował wcześniej, w firmie Valeo, a także w Skandynawii. Do piłki nie wrócił, nie chodzi nawet na mecze. Syn Michał nie poszedł w jego ślady.

Leśnowolski kibicuje Cracovii, ale nie ma oporów, by oglądać też spotkania Wisły. Do "Pasów" mu najbliżej, lecz na ich mecze nie chodzi. Zadra w sercu jednak została...

Jacek Żukowski
Źródło: dziennikpolski24.pl 13 lipca 2013 [1]