1996-10-26 Cracovia - Petrochemia Płock 0:4: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
m (26-27 X 96 Cracovia - Petrochemia Płock moved to 26-27 X 1996 Cracovia - Petrochemia Płock)
Linia 5: Linia 5:
Widzów 1200<BR><BR>
Widzów 1200<BR><BR>
Cracovia: Paluch, Góra, [[Jacek Mróz|Mróz]], [[Marek Szymiński|Szymiński]], [[Edward Kowalik|Kowalik]] (55 [[Piotr Powroźnik|Powroźnik]]), Ziółkowski, Sosin (78 [[Paweł Depa|Depa]]), [[Łukasz Kubik|Kubik]], [[Tomasz Bernas|Bernas]], Martyniuk (70 [[Tomasz Siemieniec|Siemieniec]]), [[Paweł Zegarek|Zegarek]]<BR><BR>
Cracovia: Paluch, Góra, [[Jacek Mróz|Mróz]], [[Marek Szymiński|Szymiński]], [[Edward Kowalik|Kowalik]] (55 [[Piotr Powroźnik|Powroźnik]]), Ziółkowski, Sosin (78 [[Paweł Depa|Depa]]), [[Łukasz Kubik|Kubik]], [[Tomasz Bernas|Bernas]], Martyniuk (70 [[Tomasz Siemieniec|Siemieniec]]), [[Paweł Zegarek|Zegarek]]<BR><BR>
Opis meczu Tempo:<BR>
===Opis meczu Tempo:===
Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków „Pasów”. Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była „zamieszać” w pierwszej lidze – należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola – dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż „Pasy” oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny – a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego – a są takie głosy – winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie – i w tym meczu, a także w kilku poprzednich – była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper [[Jacek Mróz|Mróz]], nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia. <BR>
Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków „Pasów”. Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była „zamieszać” w pierwszej lidze – należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola – dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż „Pasy” oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny – a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego – a są takie głosy – winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie – i w tym meczu, a także w kilku poprzednich – była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper [[Jacek Mróz|Mróz]], nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia. <BR>
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście – lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą – „rządzili” niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła  ona w słupek bramki Petrochemii.  
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście – lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą – „rządzili” niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła  ona w słupek bramki Petrochemii.  
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?
[[Kategoria: 1996/97 II liga]]
[[Kategoria: Wisła Płock]]

Wersja z 01:04, 10 lut 2007

15 kolejka 26-27 X 96
Cracovia - Petrochemia Płock 0-4



Bramki: Jakóbczak (6, 26), Małocha (54, 90)
Sędziował
Widzów 1200

Cracovia: Paluch, Góra, Mróz, Szymiński, Kowalik (55 Powroźnik), Ziółkowski, Sosin (78 Depa), Kubik, Bernas, Martyniuk (70 Siemieniec), Zegarek

Opis meczu Tempo:

Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków „Pasów”. Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była „zamieszać” w pierwszej lidze – należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola – dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż „Pasy” oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny – a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego – a są takie głosy – winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie – i w tym meczu, a także w kilku poprzednich – była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper Mróz, nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia.
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście – lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą – „rządzili” niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła ona w słupek bramki Petrochemii. Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?