2007-04-11 Groclin Grodzisk Wielkopolski - Cracovia 1:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

1/2 Pucharu Polski 11 IV 2007
Groclin Grodzisk Wielkopolski - Cracovia 1:0


Bramki: Chinyama (21)
Sędziował: Marek Mikołajewski z Ciechanowa
Żółte kartki: Mynarz - Nowak, Giza, Bania
Widzów: 1500

Groclin: Przyrowski - Mynar, Kozioł, Tupalski, Lazarevski - Lato (45' Sokołowski), Świerczewski, Goliński, Piechniak (80' Rocki) - Ivanovski (46' Sikora), Chinyama.

Cracovia: Cabaj - Wacek, Skrzyński, Radwański - Kłus, Wiśniewski - Pawlusiński, Giza (84' Wojciechowski), Nowak - Bojarski (68' Jeleń), Bania (60' Szwajdych)


Opis meczu TP!:

Piłkarze Cracovii rozpoczęli mecz w identycznym składzie jaki w sobotnim meczu o ligowe punkty.

Pierwsze minuty meczu to w miarę wyrównana gra toczona głównie w środku boiska.

W 19 minucie po błędzie Przyrowskiego piłkę przejął Piotr Bania jednak lob napastnika Cracovii minął bramkę Groclinu.

W miarę upływu czasu stopniowo przewagę uzyskiwali gospodarze.

W 23 minucie Lato dośrodkował w pole karne, w zamieszaniu podbramkowym piłka trafiła Chinyama, który strzałem z 8 metrów nie dał najmniejszych szans obrony Marcinowi Cabajowi.

W kolejnych minutach bliżsi podwyższenia wyniku byli piłkarze Groclinu, którzy trzykrotnie za sprawą strzelca bramki Chinyama poważnie zagrozili bramce Cracovii.

Do przerwy Cracovia odpowiedziała zaledwie dwoma niegroźnymi strzałami Jacka Wiśniewskiego i Łukasza Skrzyńskiego.

W pierwszych minutach po przerwie podopieczni trenera Stefana Majewskiego starali się szybko odrobić jednobramkową stratę. Na bramkę Przyrowskiego strzelali Piotr Giza i Piotr Bania.

W 59 minucie po starciu z Golińskim boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Piotr Bania. W jego miejsce trener Stefan Majewski wprowadził Pawła Szwajdycha.

Cracovia starała się odważnie atakować co stwarzało gospodarzom okazje do kontrataków. Po jednym z nich, w 62 minucie, Adrian Sikora przedostał się lewą stroną boiska pod pole karne Cracovii, dośrodkował do wbiegającego Chinyama, który w doskonałej sytuacji strzelił tuż obok słupka.

W 68 minucie trener Stefan Majewski zdjął z boiska Marcina Bojarskiego a w jego miejsce wprowadził Mateusza Jelenia.

Po tej zmianie parę skrzydłowych stanowili Szwajdych i Jeleń, a parę napastników Nowak i Pawlusińscy często wspierani przez Gizę.

W 72 minucie Adrian Sikora dostał idealne podanie od Golińskiego jednak w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Marcina Cabaja.

Piłkarze Cracovii nie przestraszyli się groźnych kontr gospodarzy i konsekwentnie dążyli do wyrównania.

Kwadrans przed końcem meczu po rzucie rożnym głową strzelał Jacek Wiśniewski jednak na drodze piłki do bramki stanął Mynarz.

Po chwili z rzutu wolnego potężnie w długi róg z rzutu wolnego z 25 metrów uderzył Łukasz Skrzyński lecz Przyrowski efektownie wybił piłkę.

W 79 minucie piłkę na linii pola karnego przejął Piotr Giza, silnie uderzył jednak i tym razem Przyrowski nie dał się zaskoczyć.

W 86 minucie boisko opuścił Piotr Giza, a w jego miejsce wszedł Paweł Wojciechowski.

Ostatnie minuty to próby ataków z obu stron jednak wynik nie uległ zmianie.

Po o wiele ciekawszym meczu niż w sobotę Cracovia minimalnie przegrała z Groclinem zachowując realne szanse na odrobienie strat za dwa tygodnie w meczu rewanżowym.

Prasa

"Pasy" dalej finału - Gazeta Wyborcza 12.04.2007

1/2 finału Pucharu Polski: Groclin Grodzisk Wlkp. - Cracovia 1:0. "Pasy" mogą mówić o szczęściu, bo gospodarze mieli mnóstwo okazji, ale ich nie wykorzystali.

W porównaniu do wyjściowych jedenastek z sobotniego meczu ligowego w Cracovii nic się nie zmieniło, a trener gospodarzy Maciej Skorża przeprowadził aż pięć zmian. Groclin zastosował wysoki i agresywny pressing już na połowie Cracovii, miejscowi najczęściej grali długimi piłkami od obrońców do szybkich napastników. I stworzyli bez porównania więcej sytuacji podbramkowych niż "Pasy".

Szybko okazało się też, że bez względu na to, kto znajdzie się w finale, nie stanie się to w ładnym stylu. Zaraz na początku obaj liderzy linii pomocy swoich drużyn Michał Goliński i Piotr Giza zostali solidnie sponiewierani, odpowiednio przez Jacka Wiśniewskiego i Piotra Świerczewskiego. Potem ci dwaj ostatni, słusznie uważani za boiskowych rozrabiaków, nie szczędzili sobie razów. Walka na łokcie nie pomagała grze w piłkę. Na wymianie kuksańców mijały kolejne minuty, a akcji jak nie było, tak nie było.

Cracovia nie zagrażała ani z kontry (zabrakło idealnie pasującego do takiej roli Tomasza Moskały), ani z nielicznych ataków pozycyjnych. Groclin zaś miał w składzie niezwykle dynamicznego Chinyamę i dzięki niemu wygrał mecz. Spotkanie mogło się ułożyć dla Cracovii idealnie, gdyby błąd obrońców (19.) wykorzystał Piotr Bania. Jego lob nad Sebastianem Przyrowskim okazał się jednak mało precyzyjny.

Rozstrzygnięcie meczu przyszło w 22. min. Dariusz Pawlusiński sfaulował z lewej strony Jarosława Latę. Piotr Świerczewski zacentrował, Łukasz Skrzyński nie sięgnął piłki głową, spóźnił się Dariusz Kłus i Filip Ivanovski podał do napastnika z Zimbabwe, który z najbliższej odległości strzelił gola. W 41. min znów bramce Marcina Cabaja zagroził dwa razy Chinyama.

- Nie zaczęliśmy tego spotkania, tak jak chcieliśmy, straciliśmy głupią bramkę - podsumował pierwszą połowę Bania, który za kopnięcie Radka Mynara mógł dostać czerwoną kartkę. Obawiając się zdekompletowania zespołu, trener Stefan Majewski za Banię wprowadził Pawła Szwajdycha.

Gospodarze przewyższali Cracovię zadziornością i agresywnością w grze. Świetną sytuację miał Adrian Sikora - ograł Cabaja, ale bramkarz Cracovii zdążył jeszcze podbić piłkę i napastnik Groclinu skiksował.

Cracovia obudziła się zbyt późno. W rolę napastnika wcielił się, po zejściu Bani i Bojarskiego, Wiśniewski. Najpierw jego "główkę" wybił z linii bramkowej Mynar, a później nikt nie zamknął jego podania. Jeszcze potężny strzał z wolnego Skrzyńskiego obronił Przyrowski, a Giza strzelił wprost w bramkarza.

Trenerzy o meczu

Stefan Majewski

- Przespaliśmy troszeczkę pierwszą połowę, straciliśmy bramkę i to potem zaważyło nad dalszym przebiegiem tego spotkania. W drugich czterdziestu pięciu minutach zagraliśmy już lepiej, stworzyliśmy sobie sytuacje, ale niestety nie udało się ich wykorzystać. Mieliśmy nieco pecha. Poza tym przepisy gry w piłkę są takie same dla wszystkich zawodników, a miałem wrażenie, że w środowym spotkaniu one nie obowiązywały. Jeden z graczy Groclinu, nie zdradzę nazwiska, faulował kilkanaście razy, a mimo to nie został ukarany choćby żółtą kartką. Był bardzo promowany, a tak się nie powinno zdarzyć. Tu chodzi o zasadę fair play.

Maciej Skorża (Groclin)

- Można powiedzieć, że jesteśmy po pierwszej połowie tego dwumeczu i jak na razie mamy minimalną zaliczkę. Cieszę się z tego, ale jednocześnie czuję niedosyt, bo my również mieliśmy swoje sytuacje, które mogliśmy wykorzystać. Dobrze, że nie straciliśmy bramki. Stawka meczu była bardzo wysoka, dlatego też nikt nie odpuszczał i stąd wynikały te faule, zwłaszcza jeśli chodzi o środkową część boiska. Trochę szwankowała u nas gra defensywna, ale mam nadzieję, że w rewanżowym spotkaniu w Krakowie poprawimy ten element gry.

Piłkarze o meczu

Piotr Giza

- Zawaliliśmy sprawę w pierwszej połowie, kiedy to straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Wydaje mi się, że było to bardzo podobne spotkanie do tego sobotniego – było dużo walki i obie drużyny „przepychały się” między sobą. Myślę, że mecz niezbyt podobał się kibicom. Wynik 0:1 jest dla nas niekorzystny, bo Groclin przyjedzie do Krakowa z komfortem psychicznym. Na szczęście to jest piłka nożna, w której wszystko jest możliwe: możemy przegrać, ale możemy też i wygrać

Piotr Bania

- Przyjechaliśmy do Grodziska z nastawieniem, aby strzelić bramkę i jednocześnie nie stracić żadnej. Niestety skończyło się zupełnie odwrotnie i przegraliśmy 0:1. Zadecydował o tym moment nieuwagi przy stałym fragmencie gry. Szkoda tych sytuacji, które mieliśmy, bo gdyby padła choć jedna bramka to byłaby fajna zaliczka przed rewanżem. Z drugiej strony 0:1 nie jest tragicznym wynikiem, choć to my będziemy musieli napierać, by odnieść sukces.

Łukasz Skrzyński

- Cieszę się, że wreszcie zaczynam wykonywać stałe fragmenty gry tak, jak robiłem to kiedyś. Po moim strzale z rzutu wolnego było bardzo blisko, bo piłka leciała tuż przy słupku, ale Sebastian Przyrowski w kapitalny sposób to wybronił. Szkoda nie tylko tej sytuacji, ale również innych. Mimo to uważam, że sami sobie jesteśmy winni, bo bramkę straciliśmy na swoje własne życzenie. Ten mecz pokazał jednak, że Groclin jest do ogrania i do przejścia.