Antoni Poznański

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Antoni Poznański

Antoni Poznański 1.jpg

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Antoni Poznański
Urodzony 23 maja 1892, Berszeda, Polska
Zmarły 3 czerwca 1921, Lwów
Pozycja napastnik
Wzrost 176 cm
Waga 70 kg
Wychowanek Różowi Kraków
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii
Sezon Rozgrywki - występy (gole)
1910
1911
1912
1913
1914
1915
1916
1917
1918
1919
1920
1921
tow - 18 (5) *
tow - 23 (19) **
tow - 8 (2) ***
MG - 2 (2), tow - 8 (2) ****
MG - 3 (1), tow - 13 (4)
b.d.
-
tow - 6 (1)
tow - 29 (42)
b.d.


* W 1910 brak składów i strzelców 2 meczów (8:0 i 10:0)
** W 1911 brak składów i strzelców 1 meczu (4:1)
*** W 1912 brak składów i strzelców 2 meczów (2:5 i 0:0)
**** W 1913 brak składów i strzelców 1 meczu (2:1)

1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze
Debiut 1910-04-04 Cracovia - Slavia Morawska Ostrawa 10:0
Ostatni mecz 1921-05-05 Cracovia - Jutrzenka Kraków 6:0
Kluby
Lata Klub Występy (gole)
1907
1908-09
1910-21
1919-21
Różowi Kraków
Wisła Kraków
Cracovia
Sparta Lwów
liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju

j - jesień, w - wiosna



Jako piłkarz Cracovii równocześnie występował w Sparcie Lwów. Grał także w drużynach Korony Warszawa, Mittweidaer BC i ŁKS Łódź. Był współzałożycielem Drużyny Legionowej, za kontynuatorkę, której uważa się dzisiejszą Legię Warszawa. Zginął jako pilot w 1921 we Lwowie.

Antoni Poznański.jpg

Śmierć

Stanisław Mielech wspomina Antoniego Poznańskiego

Antek Poznański był średniego wzrostu, ale bardzo silnie zbudowany. Sam mi się chwalił, iż jako uczeń 4 klasy gimnazjalnej położył na łopatki Włądysława Cyganewicza, późniejszego mistrza świata w zapaśnictwie. W początku swej kariery sportowej uprawiał lekką atletykę i stawał do zawodów w rzucie dyskiem, którym rzucał w granicach 30 – 31 m. szybkobiegaczem nie był, lecz mimo to przeszedł do historii polskiego piłkarstwa jako jeden z przebojowców. Jak to było możliwe? Rozwiązanie tej zagadki znalazłem wiele lat później w wypowiedzi Horatio Cartera, sławnego łącznika reprezentacji Anglii w latach 1930 -1940 zamieszczone w „World Sports”:

Czysty sprint znaczy w grze w piłkę nożną mniej niż się przypuszcza. Zawodnik, który jest w ruchu w kierunku przewidywanego podania, wyprzedza swego przeciwnika nawet wtedy, gdy ten potrafi przebiec 100 m w 10,2 sek”

Otóż Poznański miał w najwyższym stopniu rozwinięte wyczucie momentu wybiegania na pozycję w idealnym tempie. Raz wysunąwszy się przez obrońcę o pół metra, nie dawał mu się już odepchnąć od piłki i każdy przebój kończył celnym strzałem. Kałuża pisał o nim:

„Wózek który podziwiano u Szeligowskiego i zdolności kombinacyjne Olejaka złączyły się w osobie Poznańskiego w stopniu jeszcze wyższym. Nieporównany solista był jednocześnie idealnym współpartnerem kombinacji. Jego niebywałe zmiany zmiel echem na skrzydle doprowadzały do rozpaczy przeciwników. On też był prawzorem ustawiania się środkowemu napastnikowi do wypuszczonej piłki (na „vory”), co przyniosło katastrofalne klęski drużynom wiedeńskim i budapesztańskim.’

Poznański w młodości nie przykładał się do nauki. W gimnazjum nie przebrnął przez 4 klasę, później jakiś czas służył w marynarce, którą rzucił, aby zapisać się na politechnikę Mitweiden, gdzie przyjmowano studentów bez matury. Stamtąd po półtora roku wrócił na bruk krakowski, przywożąc z Mitweiden paczkę biletów wizytowych z napisem „A. Poznański, student inżynierii”. Te bilety grały wielką rolę w jego licznych przygodach miłosnych. Bardzo przystojny i zawsze elegancko ubrany wywierał na kobiety jakiś magiczny wpływ, niczym legendarny Casanova. O swoich miłosnych podbojach nigdy nie lubił mówić, a na nasze zapytania, jakie miał powodzenie u tej czy u innej dziewczyny, odpowiadał zawsze dowcipem : „prosiła, żeby nie mówić”.

Po wybuchu wojny światowej Antek „zadekował się” najpierw w wojskowej kolumnie samochodowej jako szofer, a następnie ukończył w Wiener Neustadt szkołę pilotów i walczył na froncie włoskim w charakterze Szwejka w powietrzu. Pysznie o swoich walkach opowiadał:

– „Jednego razu byłem na locie zwiadowczym, a tu nagle widzę, iż na horyzoncie wychodzą na mnie trzy włoskie samoloty…

– No i co zaatakowałeś je?

– Co takiego? Ja bym przed jednym uciekł, a cóż dopiero przed trzema”.

Ten austriacki łazik po powstaniu Państwa Polskiego przeistoczył się w bohatera lotnika, zdobył odznaczenie za waleczność i skończył wojnę w stopniu kapitana na stanowisku dowódcy dywizjonu lotniczego.

Poznański zaczął swą karierę piłkarską w Wiśle, później przeniósł się do Cracovii. Jako piłkarz był talentem samorodnym i oryginalnym. Gdy zaczynał swą karierę Kraków jeszcze nie widział dobrych drużyn zagranicznych. Poznański swe gierki wymyślał sam i dlatego jego wózki, „obieganie przeciwnika łukiem”, zmiany łącznika ze skrzydłem i przeboje wykonywane w idealnym tempie, były zaskoczeniem nawet dla rutynowanych zawodników zagranicznych. Było coś prawdy w legendzie, iż Poznański był w kadrze Austriackiego Związku Piłki Nożnej.

Poznański grał w I drużynie Cracovii 127 spotkań i strzelił w nich 96 bramek. Jego rekord strzelecki dotychczas niepobity, strzelenie pierwszo klasowej drużynie Simmering Sport Club 7 bramek na meczu rozegranym 26.X.1918

Technikę strzału Poznański miał nierówną. Strzały wychodziły mu płasko, posiada dużą szybkość początkową i bez odbicia lub tylko z jednym odbiciem „szczurem” wpadały w przeciwległy róg bramki. Tajemnicą jego były te strzały proste, bez żadnego „fałszu” , a wielkiego talentu dowodziła ich celność; Antek z każdej pozycji trafiał w jeden punkt w bramce. Gdy wynik brzmiał 1:0 – to zwykle tę jedną bramkę. Trudno go było upilnować na meczu, by choć raz nie doszedł do strzału „ze swojej pozycji”, a gdy doszedł, efekt był zawsze jeden: piłka w siatce.

Czasem jednak Antek zawodził. Przyczyną tego był jego cygański tryb życia. Stał wówczas na boisku z olimpijskim spokojem i nie kwapił się do walki o trudniejsze piłki. Kałuża, który uzurpował sobie prawo do komenderowania wszystkimi, wobec Antka był powściągliwy, bo Poznański wcześniej od niego grał w I drużynie Cracovii. Próbował go jednak czasem strofować: – „Antek dlaczego się nie ruszasz, piłka Szla do ciebie”? – Do mnie albo do Mielecha, no to nierozstrzygnięte”

Takimi dowcipami rozbrajał Kałużę i innych. Nikt się na niego nie mógł gniewać, zwłaszcza, że na ważnych zawodach i meczach gał zawsze bardzo ambitnie.

Podobnie jak Kałuża, Poznański nie opierał swego rekordu strzeleckiego na łatwych laurach egzekwowania rzutów karnych. Jego specjalnością były przeboje, chodzenie za „vorami” i silne, plasowane strzały z bocznych podań.

Maskotką Poznańskiego był kij hokejowy. Wychodził z nim stale na boisko i umieszczał w głębi bramki przeciwnika. Niektórzy przesądni bramkarze próbowali usuwać kij, ale wówczas interweniował. (….)

Sławny kij Poznańskiego został w końcu czyimś celnym strzałem złamany. Zmartwił się tym Antek uważając to za zły omen. Jakoż w krótkim czasie Hawling z czarnych złamał mu nogę. Poznański w ciągu swojej kariery trzykrotnie doznał złamania nogi ( i to zawsze prawej), lecz go to nie odstręczało od podejmowania treningów zaraz po wyzdrowieniu.

Poznański w grze wykazywał dużą brawurę i nie uchylał się od ostrej walki na ciało (jeu en force). Raz na jakimś meczu z Herthą czy Törekvesem obrońca, olbrzymie drabisko, zaczął mnie faulować. Poskarżyłem się Antkowi. „taki mocny – powiedział – zaraz go uspokoję”. Za chwilę poszli obaj na siebie i zderzyli się. Obrońca pozostał na ziemi. Tylko ja wiedziałem, że zderzenie było rozmyślne, że to „nakładka” Antka była powodem zniesienia brutalnego obrońcy z boiska.

Poznański trenował dużo i chętnie, ale nie regularnie, jak mu tam w jego cygańskim życiu wypadło.

Poznański żył gorączkowo, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca i ciągle szukał nowych wrażeń. Pono taki tryb życia prowadzą ludzie, którzy mają umrzeć młodo. Ten Casanova, Szwejk , Kmicic i przemiły „bałaguła” w jednej osobie, zmarł śmiercią lotnika. Podobno do ostatniego lotu wystartował po hucznym bankiecie, którym żegnano kolegę opuszczającego pułk.

źródło: Stanisław Mielech Gole, Faule i Ofsaidy

Inne