2007-08-25 Cracovia - ŁKS Łódź 0:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 28: Linia 28:
|            kartki_zolte_gospodarz = [[Kamil Witkowski|Witkowski]]
|            kartki_zolte_gospodarz = [[Kamil Witkowski|Witkowski]]
|          kartki_czerwone_gospodarz =  
|          kartki_czerwone_gospodarz =  
|                  kartki_zolte_gosc = Szczot<br> Ceric<br> Łakomy<br> Kłos
|                  kartki_zolte_gosc = Szczot<br> Ceric<br> Łakomy<br> Kłos<br> Madej<br> Woźniczka<br> Potocki
|              kartki_czerwone_gosc =  
|              kartki_czerwone_gosc =  
|                  trener_gospodarz = [[Stefan Majewski]]
|                  trener_gospodarz = [[Stefan Majewski]]
Linia 38: Linia 38:
|                          herby_png = tak
|                          herby_png = tak
}}
}}
===Trenerzy o meczu===
===Trenerzy o meczu===
====[[Stefan Majewski]] (trener Cracovii)====
====[[Stefan Majewski]] (trener Cracovii)====
Linia 45: Linia 43:
====Wojciech Borecki (trener [[ŁKS Łódź]])====
====Wojciech Borecki (trener [[ŁKS Łódź]])====
Było bardzo ciężko, tak jak się zresztą spodziewaliśmy. W chwili obecnej ten punkt zdobyty tutaj w pełni mnie satysfakcjonuje. Mam pretensje do swoich zawodników jeśli chodzi o pierwszą połowę. Nie mieliśmy tak grać. W drugiej połowie zespół podjął walkę, o ile zawodnicy byli słabsi pod względem techniczno-taktycznym, to nadrabiali to cechami wolicjonalnymi. Mieliśmy swoje okazje do strzelenia gola. Przypomnę tylko sytuację Sikory, ale chyba nad tym piłkarzem ciąży jakieś fatum. Muszę pochwalić za dzisiejsze spotkanie Kłosa i Wyparłę.
Było bardzo ciężko, tak jak się zresztą spodziewaliśmy. W chwili obecnej ten punkt zdobyty tutaj w pełni mnie satysfakcjonuje. Mam pretensje do swoich zawodników jeśli chodzi o pierwszą połowę. Nie mieliśmy tak grać. W drugiej połowie zespół podjął walkę, o ile zawodnicy byli słabsi pod względem techniczno-taktycznym, to nadrabiali to cechami wolicjonalnymi. Mieliśmy swoje okazje do strzelenia gola. Przypomnę tylko sytuację Sikory, ale chyba nad tym piłkarzem ciąży jakieś fatum. Muszę pochwalić za dzisiejsze spotkanie Kłosa i Wyparłę.
===Prasa===
====A niech Cię, Bodzio - Gazeta Krakowska 27.08.2007 ====
W utyskiwania, że "Pasy" nie strzeliły bramki, że tylko zremisowały i że w ogóle jest do czterech liter, wsłuchiwać się nie warto. Grunt, że krakowianie wyszli ze stanu śpiączki. Pacjent żyje i chyba wraca do zdrowia.
Ktoś skontruje: najważniejsze są punkty. Sami piłkarze, rozczarowani - co zrozumiałe - wynikiem, jak jeden mąż powtarzali w sobotę wieczorem, że lepiej jest brzydko wygrać niż ładnie zremisować. W takim rozumowaniu kryje się jednak poważny błąd logiczny.
Twierdzenie powinno brzmieć inaczej: łatwiej jest o sukces, kiedy grasz dobrze i stwarzasz sytuacje. Jeśli zwyciężasz po słabej grze - osiągnąłeś to przez przypadek.
Tylko jedna rzecz, a mówiąc bardziej precyzyjnie - osoba, powstrzymała przedwczoraj gospodarzy przed zdmuchnięciem łodzian z powierzchni ziemi. Bogusław Wyparło dokonywał w bramce rzeczy nieprawdopodobnych, choć kiedy stanął później przed dziennikarzami, nie zgrywał bohatera. - Nie zrobiłem dzisiaj nic wielkiego. Miałem trochę szczęścia i to wszystko; nie robiłbym z tego żadnej sensacji -wzruszał ramionami.
Określenie "nic wielkiego" nie pasuje zwłaszcza do wydarzenia z 68 minuty. Wtedy w doskonałej sytuacji znalazł się [[Dariusz Kłus]]; piłka przy nodze, 10 m od bramki, czas na reakcję. Pomocnik Cracovii strzelił bardzo inteligentnie: technicznie, w długi róg. Pewny gol - wydawało się wszystkim. Kiedy jednak kibice już zaczynali zrywać się z miejsc, nagle znikąd, jakby go ktoś akurat namalował, pojawił się Wyparło i akrobatyczną interwencją wybił piłkę na róg. Szok. Zrezygnowany Kłus upadł na kolana i złapał się za głowę.
- Już widziałem piłkę w siatce - zwierzał się potem. - Duże ukłony dla Bodzia. Wyciągnął się jak struna. Cały on. Na przedpolu może tak nie fruwa, ale na linii jest świetny. Grałem z nim trzy lata - superbramkarz - chwalił kolegę.
"Bodzio" zrewanżował się żartem. - [[Dariusz Kłus|Darek Kłus]] nie ma lewej nogi, więc nie spodziewałem się lepszego strzału -uśmiechał się. -Nie, tak naprawdę zrobił to nieźle, ale udało mi się końcami palców odbić piłkę.
Bramkarz gości kapitalnie interweniował też przy dwóch strzałach [[Dariusz Pawlusiński|Dariusza Pawlusińskiego]] z rzutów wolnych (21 i 62 min) i jednym [[Tomasz Moskała|Tomasza Moskały]] (49). Łapał wszystko, a tylko raz wyręczyła go poprzeczka: w 49 min po indywidualnej akcji piłką trafił w nią [[Bartłomiej Dudzic]].
Co ciekawe, w tym jednym meczu krakowianie oddali więcej strzałów niż w czterech poprzednich spotkaniach razem wziętych. Już po 20 minutach mieli na koncie osiem prób. Niespotykana historia. - Cracovia od początku pokazywała, że jej bardziej zależy, że jest bardziej umotywowana - oceniał trener łodzian Wojciech Borecki. Jego podopieczni zaprezentowali się pod Wawelem z kiepskiej strony (skupieni na defensywie, zachowawczy, czasem mieli problem z wymianą trzech podań), ale paradoksalnie to oni stworzyli najlepszą sytuację w tym spotkaniu. W 45 minucie Robert Szczot postanowił złamać poprzeczkę w bramce Cracovii; uderzył potężnie z kilkunastu metrów, piłka zatańczyła między aluminiową konstrukcją a [[Marcin Cabaj|Marcinem Cabajem]] i spadła pod nogi Mieczysława Sikory. Pomocnik ŁKS miał przed sobą pustą bramkę i z 7 metrów spudłował!
- Sikora mógłby być królem strzelców, gdyby wykorzystywał wszystkie stuprocentowe sytuacje. Nie wiem, ale jakieś fatum ciąży nad tym chłopakiem - komentował Borecki. Barwnie opisał też kontrataki swojego zespołu, które z reguły kończyły się niecelnymi strzałami z dystansu. - Trzeba dać szansę bramkarzowi, żeby się pomylił - stwierdził.
Gospodarze dali Wyparle więcej niż jedną, ale bramkarz ŁKS jak na złość nie chciał się poddać. O, pardon, padł jeden gol dla Cracovii, tyle tylko, że była to fatamorgana. W 76 min zbiorowemu złudzeniu ulegli widzowie na krytej trybunie. Wszystkim wydawało się, że piłka wpadła do siatki tuż przy słupku, ale po chwili euforia została brutalnie przerwana. Ni stąd ni zowąd bowiem, futbolówka wytoczyła się zza bramki. Jęk zawodu było słychać chyba nawet w Nowej Hucie. Pocieszenia można było szukać na boisku: najważniejsze, że mirażem nie była dobra gra "Pasów".

Wersja z 11:25, 27 sie 2007


Herb_Cracovia

Trener:
Stefan Majewski
pilka_ico
Orange Ekstraklasa , 5 kolejka
Kraków, sobota, 25 sierpnia 2007, 19:00

Cracovia - ŁKS Łódź

0
:
0

(0:0)



Herb_ŁKS Łódź

Trener:
Wojciech Borecki
Skład:
Cabaj
Kulig
Skrzyński
Radwański
Kłus
Baran
Nowak
Kostrubała (67' Wiśniewski)
Pawlusiński (63' Bojarski)
Witkowski (46' Dudzic)
Moskała

Ustawienie:
3-5-2

Sędzia: Mirosław Górecki z Katowic
Widzów: ok. 3500 „ok.” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 3500.

zolte_kartki Żółte kartki
Witkowski Szczot
Ceric
Łakomy
Kłos
Madej
Woźniczka
Potocki
Skład:
Wyparło
Cerić
Kłos
Sikora (87' Komorowski)
Łakomy
Trałka (66' Przybyszewski)
Woźniczka
Szczot (77' Potocki)
Dąbrowski
Arifović
Madej

Ustawienie:
4-4-2
Zobacz również: Informacje przedmeczowe



Trenerzy o meczu

Stefan Majewski (trener Cracovii)

Myślę, że dziś szczęście nam nie dopisało. Wypracowaliśmy sobie bardzo wiele sytuacji. Gdyby udało nam się jedną bramkę strzelić, zmieniłby się prawdopodobnie obraz gry. Tak ŁKS się bronił, a nam się nie udało dziś strzelić bramki.

Wojciech Borecki (trener ŁKS Łódź)

Było bardzo ciężko, tak jak się zresztą spodziewaliśmy. W chwili obecnej ten punkt zdobyty tutaj w pełni mnie satysfakcjonuje. Mam pretensje do swoich zawodników jeśli chodzi o pierwszą połowę. Nie mieliśmy tak grać. W drugiej połowie zespół podjął walkę, o ile zawodnicy byli słabsi pod względem techniczno-taktycznym, to nadrabiali to cechami wolicjonalnymi. Mieliśmy swoje okazje do strzelenia gola. Przypomnę tylko sytuację Sikory, ale chyba nad tym piłkarzem ciąży jakieś fatum. Muszę pochwalić za dzisiejsze spotkanie Kłosa i Wyparłę.

Prasa

A niech Cię, Bodzio - Gazeta Krakowska 27.08.2007

W utyskiwania, że "Pasy" nie strzeliły bramki, że tylko zremisowały i że w ogóle jest do czterech liter, wsłuchiwać się nie warto. Grunt, że krakowianie wyszli ze stanu śpiączki. Pacjent żyje i chyba wraca do zdrowia.

Ktoś skontruje: najważniejsze są punkty. Sami piłkarze, rozczarowani - co zrozumiałe - wynikiem, jak jeden mąż powtarzali w sobotę wieczorem, że lepiej jest brzydko wygrać niż ładnie zremisować. W takim rozumowaniu kryje się jednak poważny błąd logiczny.

Twierdzenie powinno brzmieć inaczej: łatwiej jest o sukces, kiedy grasz dobrze i stwarzasz sytuacje. Jeśli zwyciężasz po słabej grze - osiągnąłeś to przez przypadek.

Tylko jedna rzecz, a mówiąc bardziej precyzyjnie - osoba, powstrzymała przedwczoraj gospodarzy przed zdmuchnięciem łodzian z powierzchni ziemi. Bogusław Wyparło dokonywał w bramce rzeczy nieprawdopodobnych, choć kiedy stanął później przed dziennikarzami, nie zgrywał bohatera. - Nie zrobiłem dzisiaj nic wielkiego. Miałem trochę szczęścia i to wszystko; nie robiłbym z tego żadnej sensacji -wzruszał ramionami.

Określenie "nic wielkiego" nie pasuje zwłaszcza do wydarzenia z 68 minuty. Wtedy w doskonałej sytuacji znalazł się Dariusz Kłus; piłka przy nodze, 10 m od bramki, czas na reakcję. Pomocnik Cracovii strzelił bardzo inteligentnie: technicznie, w długi róg. Pewny gol - wydawało się wszystkim. Kiedy jednak kibice już zaczynali zrywać się z miejsc, nagle znikąd, jakby go ktoś akurat namalował, pojawił się Wyparło i akrobatyczną interwencją wybił piłkę na róg. Szok. Zrezygnowany Kłus upadł na kolana i złapał się za głowę.

- Już widziałem piłkę w siatce - zwierzał się potem. - Duże ukłony dla Bodzia. Wyciągnął się jak struna. Cały on. Na przedpolu może tak nie fruwa, ale na linii jest świetny. Grałem z nim trzy lata - superbramkarz - chwalił kolegę.

"Bodzio" zrewanżował się żartem. - Darek Kłus nie ma lewej nogi, więc nie spodziewałem się lepszego strzału -uśmiechał się. -Nie, tak naprawdę zrobił to nieźle, ale udało mi się końcami palców odbić piłkę.

Bramkarz gości kapitalnie interweniował też przy dwóch strzałach Dariusza Pawlusińskiego z rzutów wolnych (21 i 62 min) i jednym Tomasza Moskały (49). Łapał wszystko, a tylko raz wyręczyła go poprzeczka: w 49 min po indywidualnej akcji piłką trafił w nią Bartłomiej Dudzic.

Co ciekawe, w tym jednym meczu krakowianie oddali więcej strzałów niż w czterech poprzednich spotkaniach razem wziętych. Już po 20 minutach mieli na koncie osiem prób. Niespotykana historia. - Cracovia od początku pokazywała, że jej bardziej zależy, że jest bardziej umotywowana - oceniał trener łodzian Wojciech Borecki. Jego podopieczni zaprezentowali się pod Wawelem z kiepskiej strony (skupieni na defensywie, zachowawczy, czasem mieli problem z wymianą trzech podań), ale paradoksalnie to oni stworzyli najlepszą sytuację w tym spotkaniu. W 45 minucie Robert Szczot postanowił złamać poprzeczkę w bramce Cracovii; uderzył potężnie z kilkunastu metrów, piłka zatańczyła między aluminiową konstrukcją a Marcinem Cabajem i spadła pod nogi Mieczysława Sikory. Pomocnik ŁKS miał przed sobą pustą bramkę i z 7 metrów spudłował!

- Sikora mógłby być królem strzelców, gdyby wykorzystywał wszystkie stuprocentowe sytuacje. Nie wiem, ale jakieś fatum ciąży nad tym chłopakiem - komentował Borecki. Barwnie opisał też kontrataki swojego zespołu, które z reguły kończyły się niecelnymi strzałami z dystansu. - Trzeba dać szansę bramkarzowi, żeby się pomylił - stwierdził.

Gospodarze dali Wyparle więcej niż jedną, ale bramkarz ŁKS jak na złość nie chciał się poddać. O, pardon, padł jeden gol dla Cracovii, tyle tylko, że była to fatamorgana. W 76 min zbiorowemu złudzeniu ulegli widzowie na krytej trybunie. Wszystkim wydawało się, że piłka wpadła do siatki tuż przy słupku, ale po chwili euforia została brutalnie przerwana. Ni stąd ni zowąd bowiem, futbolówka wytoczyła się zza bramki. Jęk zawodu było słychać chyba nawet w Nowej Hucie. Pocieszenia można było szukać na boisku: najważniejsze, że mirażem nie była dobra gra "Pasów".