1923-03-18 Wawel Kraków - Cracovia 1:0: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 39: Linia 39:


===Opis meczu===
===Opis meczu===
Zawody te odbyły się w nadzielę na boisku Wisły. Cracovia saraje do spotkania wzmocniona przez Kałżę, grającego w środku ataku, miejsce lewego skrzydłowego zajmuje Just, bo Ciszewski chory. — Wawel w najlepszym swym składzie.
Zawody te odbyły się w nadzielę na boisku Wisły. Cracovia staje do spotkania wzmocniona przez [[Józef Kałużę|Kałużę]], grającego w środku ataku, miejsce lewego skrzydłowego zajmuje Just, bo Ciszewski chory. — Wawel w najlepszym swym składzie.


Krótki gwizd i gra się zaczyna. Już w pierwszych minutach atak za atakiem sunie na   bramkę Wawelu. Wywiązuje się szereg interesujących sytuacji, z których, zda się, paść musi nieuchronnych bramek. I tak Zimowski wybiera piłkę z rąk bramkarza Wawelu i bije w aut. W chwilę później Reyman III. oddaje śliczny rzut głową, ale piłka trafia smukłegn obrońcę Wawelu, stojącego na linii bramkowej, odbija się od jego głowy i idzie na róg. Biało-czerwoni grają głównie prawą stroną swego napadu, gdzie wybija się Zimowaki, doskonale w tym dniu usposobiony. Żadnych jego centr nie umieją jednak wykorzystać środkowi napastnicy, bo Kałuża bez treningu i w dodatku pilnie strzeżony przez 3 przeciwników, Chruścinski podniecony i nerwowy, Reyman III słaby. Wawel ogranicza się do obrony, grupując swe siły głównie dookoła środkowej trójki napadu Cracovii, Rzadko kiedy przechodzą napastnicy Wawelu poza połowę boiska. W 18 min. jeden z ich wypadów udaremnia Gintel, podając piłkę Przeworskiemu; ten kopie słabo pod nogi prawego skrzydłowego Wawelu, który natychmiast podaje piłkę środkowemu napastnikowi, a ów pewnym płaskim strzałem zdobywa bramkę. Przeworski robinzonuje ale już zapóźno. Moment ten działa przgnębiająco na graczy Cracovii, atakujących co prawda dalej, ale już nerwowo i bez planu. Atmosfera napięta. Gra przeważnie górna. Kilkuminutowe formalne oblężenie bramki Wawelu, z którego niebiescy wychodzą bez szwanku. Pierwsza połowa nie przynosi zmiany rezultatu. Po pauzie Cracovią coraz więcej traci ufność w swe siły, a Wawel ośmielony depresją przeciwnika naciera tak, że pierwsze 20 minut gry należy do niego. Później znów Cracovia na froncie. Wyrównanie a nawet wygrywa biało-czerwone wisi niemal w powietrzu. Naprężenie rośnie.   Część publiczności i panowie z trybun, o których poprzednio wspomniałem, wydają co chwila niesforne okrzyki pod adresem graczy, denerwując ich jeszcze więcej. Z szczególną lubością pastwią sie na Juście, graczu starym, od tylu lat stojącym zawsze na usługi swego klubu i niewątpliwie dla aportu krakowskiego zasłużonym i dezorjentują go do tego stopnia, że nie może oddać ani jednej porządnej centry, mimo, że na początku zawodów  grał całkiem porządnie i dobrze współpracował z resztą ataku. Pod koniec przerzuca Cracovia do napadu Gintla. Chruścińskiego zaś cofa do obrony. Już jest jednak trochę późno, aby wynik poprawić.  W ostatnich 5 minutach padają jeszcze trzy rogi dla biało-czerwonych i... zawody się kończą. - Rogów 8:1  dla Cracovii. - Sędziował p. Rutkowski według najlepszej chęci, ale nieudolnie. Pomijam już fakt, że nie widział celowej ręki na polu karnem jednego z obrońców Wawelu, że mylił się w spalonych, wytknąć mu jednak muszę to, że udaremnił 3 pewne wypady Zimowskiego przez spóźnione podyktowanie rzutów wolnych dla Cracovii. Rzutów tych z chwilą, kiedy Zimowski minął już dawno faulującego go przeciwnika i był w pobliżu jego bramki, nie należało całkiem zarządzać, bo w ten sposób zamiast karać drużynę, która zawiniła, działał tylko na jej korzyść.
Krótki gwizd i gra się zaczyna. Już w pierwszych minutach atak za atakiem sunie na bramkę Wawelu. Wywiązuje się szereg interesujących sytuacji, z których, zda się, paść musi nieuchronnych bramek. I tak Zimowski wybiera piłkę z rąk bramkarza Wawelu i bije w aut. W chwilę później Reyman III. oddaje śliczny rzut głową, ale piłka trafia smukłego obrońcę Wawelu, stojącego na linii bramkowej, odbija się od jego głowy i idzie na róg. Biało-czerwoni grają głównie prawą stroną swego napadu, gdzie wybija się Zimowaki, doskonale w tym dniu usposobiony. Żadnych jego centr nie umieją jednak wykorzystać środkowi napastnicy, bo [[Józef Kałuża|Kałuża]] bez treningu i w dodatku pilnie strzeżony przez 3 przeciwników, Chruścinski podniecony i nerwowy, Reyman III słaby. Wawel ogranicza się do obrony, grupując swe siły głównie dookoła środkowej trójki napadu Cracovii, Rzadko kiedy przechodzą napastnicy Wawelu poza połowę boiska. W 18 min. jeden z ich wypadów udaremnia [[Ludwik Gintel|Gintel]], podając piłkę Przeworskiemu; ten kopie słabo pod nogi prawego skrzydłowego Wawelu, który natychmiast podaje piłkę środkowemu napastnikowi, a ów pewnym płaskim strzałem zdobywa bramkę. Przeworski robinzonuje ale już zapóźno. Moment ten działa przgnębiająco na graczy Cracovii, atakujących co prawda dalej, ale już nerwowo i bez planu. Atmosfera napięta. Gra przeważnie górna. Kilkuminutowe formalne oblężenie bramki Wawelu, z którego niebiescy wychodzą bez szwanku. Pierwsza połowa nie przynosi zmiany rezultatu. Po pauzie Cracovią coraz więcej traci ufność w swe siły, a Wawel ośmielony depresją przeciwnika naciera tak, że pierwsze 20 minut gry należy do niego. Później znów Cracovia na froncie. Wyrównanie a nawet wygrywa biało-czerwone wisi niemal w powietrzu. Naprężenie rośnie. Część publiczności i panowie z trybun, o których poprzednio wspomniałem, wydają co chwila niesforne okrzyki pod adresem graczy, denerwując ich jeszcze więcej. Z szczególną lubością pastwią sie na Juście, graczu starym, od tylu lat stojącym zawsze na usługi swego klubu i niewątpliwie dla aportu krakowskiego zasłużonym i dezorjentują go do tego stopnia, że nie może oddać ani jednej porządnej centry, mimo, że na początku zawodów  grał całkiem porządnie i dobrze współpracował z resztą ataku. Pod koniec przerzuca Cracovia do napadu [[Ludwik Gintel|Gintla]]. Chruścińskiego zaś cofa do obrony. Już jest jednak trochę późno, aby wynik poprawić.  W ostatnich 5 minutach padają jeszcze trzy rogi dla biało-czerwonych i... zawody się kończą. - Rogów 8:1  dla Cracovii. - Sędziował p. Rutkowski według najlepszej chęci, ale nieudolnie. Pomijam już fakt, że nie widział celowej ręki na polu karnem jednego z obrońców Wawelu, że mylił się w spalonych, wytknąć mu jednak muszę to, że udaremnił 3 pewne wypady Zimowskiego przez spóźnione podyktowanie rzutów wolnych dla Cracovii. Rzutów tych z chwilą, kiedy Zimowski minął już dawno faulującego go przeciwnika i był w pobliżu jego bramki, nie należało całkiem zarządzać, bo w ten sposób zamiast karać drużynę, która zawiniła, działał tylko na jej korzyść.


Leon Kornaś
Leon Kornaś


Źródło: ''Przegląd Sportowy'' [http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1923/numer012/imagepages/image11.htm] [http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1923/numer012/imagepages/image12.htm]
Źródło: ''Przegląd Sportowy'' [http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1923/numer012/imagepages/image11.htm] [http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1923/numer012/imagepages/image12.htm]

Wersja z 21:16, 13 lis 2007


Herb_Wawel Kraków


pilka_ico
krakowska Klasa A , 2 kolejka
stadion Wisły, niedziela, 18 marca 1923

Wawel Kraków - Cracovia

1
:
0

(1:0)



Herb_Cracovia



Sędzia: Rutkowski

Skład:
Przeworski
Gintel
Fryc
Strycharz
Cikowski
Synowiec
Zimowski
Reyman
Kałuża
Chruściński
Just



Opis meczu

Zawody te odbyły się w nadzielę na boisku Wisły. Cracovia staje do spotkania wzmocniona przez Kałużę, grającego w środku ataku, miejsce lewego skrzydłowego zajmuje Just, bo Ciszewski chory. — Wawel w najlepszym swym składzie.

Krótki gwizd i gra się zaczyna. Już w pierwszych minutach atak za atakiem sunie na bramkę Wawelu. Wywiązuje się szereg interesujących sytuacji, z których, zda się, paść musi nieuchronnych bramek. I tak Zimowski wybiera piłkę z rąk bramkarza Wawelu i bije w aut. W chwilę później Reyman III. oddaje śliczny rzut głową, ale piłka trafia smukłego obrońcę Wawelu, stojącego na linii bramkowej, odbija się od jego głowy i idzie na róg. Biało-czerwoni grają głównie prawą stroną swego napadu, gdzie wybija się Zimowaki, doskonale w tym dniu usposobiony. Żadnych jego centr nie umieją jednak wykorzystać środkowi napastnicy, bo Kałuża bez treningu i w dodatku pilnie strzeżony przez 3 przeciwników, Chruścinski podniecony i nerwowy, Reyman III słaby. Wawel ogranicza się do obrony, grupując swe siły głównie dookoła środkowej trójki napadu Cracovii, Rzadko kiedy przechodzą napastnicy Wawelu poza połowę boiska. W 18 min. jeden z ich wypadów udaremnia Gintel, podając piłkę Przeworskiemu; ten kopie słabo pod nogi prawego skrzydłowego Wawelu, który natychmiast podaje piłkę środkowemu napastnikowi, a ów pewnym płaskim strzałem zdobywa bramkę. Przeworski robinzonuje ale już zapóźno. Moment ten działa przgnębiająco na graczy Cracovii, atakujących co prawda dalej, ale już nerwowo i bez planu. Atmosfera napięta. Gra przeważnie górna. Kilkuminutowe formalne oblężenie bramki Wawelu, z którego niebiescy wychodzą bez szwanku. Pierwsza połowa nie przynosi zmiany rezultatu. Po pauzie Cracovią coraz więcej traci ufność w swe siły, a Wawel ośmielony depresją przeciwnika naciera tak, że pierwsze 20 minut gry należy do niego. Później znów Cracovia na froncie. Wyrównanie a nawet wygrywa biało-czerwone wisi niemal w powietrzu. Naprężenie rośnie. Część publiczności i panowie z trybun, o których poprzednio wspomniałem, wydają co chwila niesforne okrzyki pod adresem graczy, denerwując ich jeszcze więcej. Z szczególną lubością pastwią sie na Juście, graczu starym, od tylu lat stojącym zawsze na usługi swego klubu i niewątpliwie dla aportu krakowskiego zasłużonym i dezorjentują go do tego stopnia, że nie może oddać ani jednej porządnej centry, mimo, że na początku zawodów grał całkiem porządnie i dobrze współpracował z resztą ataku. Pod koniec przerzuca Cracovia do napadu Gintla. Chruścińskiego zaś cofa do obrony. Już jest jednak trochę późno, aby wynik poprawić. W ostatnich 5 minutach padają jeszcze trzy rogi dla biało-czerwonych i... zawody się kończą. - Rogów 8:1 dla Cracovii. - Sędziował p. Rutkowski według najlepszej chęci, ale nieudolnie. Pomijam już fakt, że nie widział celowej ręki na polu karnem jednego z obrońców Wawelu, że mylił się w spalonych, wytknąć mu jednak muszę to, że udaremnił 3 pewne wypady Zimowskiego przez spóźnione podyktowanie rzutów wolnych dla Cracovii. Rzutów tych z chwilą, kiedy Zimowski minął już dawno faulującego go przeciwnika i był w pobliżu jego bramki, nie należało całkiem zarządzać, bo w ten sposób zamiast karać drużynę, która zawiniła, działał tylko na jej korzyść.

Leon Kornaś

Źródło: Przegląd Sportowy [1] [2]