2004-06-02 Cracovia - ŁKS Łódź 4:1: Różnice pomiędzy wersjami

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 1: Linia 1:
<center>32 kolejka 2 VI 2004'''<BR>
<center>''' 32 kolejka 2 VI 2004'''<BR>
'''Cracovia - ŁKS Łódź 4-1'''</center><BR>
'''Cracovia - ŁKS Łódź 4-1'''</center><BR>
Bramki: [[Marcin Bojarski|Bojarski]] (47, 55 k., 78), [[Łukasz Szczoczarz|Szczoczarz]] (61) - Wachowicz (66)<BR>
Bramki: [[Marcin Bojarski|Bojarski]] (47, 55 k., 78), [[Łukasz Szczoczarz|Szczoczarz]] (61) - Wachowicz (66)<BR>

Wersja z 16:03, 8 lut 2007

32 kolejka 2 VI 2004
Cracovia - ŁKS Łódź 4-1


Bramki: Bojarski (47, 55 k., 78), Szczoczarz (61) - Wachowicz (66)
Sędziował P. Kołodziejski z Katowic, żółte kartki: Bojarski - Szwajdych, Reyer, Kardas.
Widzów 4 000

Cracovia: Olszewski, Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Świstak (46. Przytuła), Bojarski, Baran, Giza, Baster, Szczoczarz (73. Wróbel), Dudziński (46. Drumlak).

ŁKS: Skrzypiec, Kardas, Golański (55 min. Godras), Barbosa, Przybyszewski, Szwajdych, Sierant (79 min. Reyer), Orliński, Mysona, Wachowicz, Strapak (65 min. Rączka).

Opis meczu GK:
Kolejna kartka z kalendarza gier ,Pasów" odcięta i zapisana po stronie zysków. Podopieczni Wojciecha Stawowego awansowali na trzecią, barażową pozycję i plan minimum, to nie spaść poniżej tego miejsca. Ale, że w krakowskiej drużynie minimalistów nie ma walka toczy się o bezpośredni awans, na który samemu trzeba zapracować wygranym z Tłokami i Szczakowianką, przy czym liczyć też trzeba na "wpadkę" Zagłębia. Czy to jest możliwe? Nie wierzyć w pozytywną odpowiedź na tak postawione pytanie, to byłby grzech...
Pierwsza połowa, rozgrywana w deszczu, była jak słusznie zauważył trener Stawowy "bledziutka". Gospodarze wprawdzie szanse mieli, ale tak bardzo chcieli szybko gola strzelić, że z nerwów nie trafiali do bramki nawet z 3-4 m. Najlepszy przykład to strzały - jeden po drugim - Świstaka i Szczoczarza prosto w bramkarza Skrzypca. Potem golkiper łodzian jeszcze dwukrotnie ratował swój zespół od utraty gola w sytuacjach zdawałoby się beznadziejnych, ale tych okazji dla Cracovii powinno być jeszcze więcej. Z jednego powodu, przeciwnik był wyjątkowo słaby.
Dobrze, że ta gra "zaskoczyła" w drugiej części meczu, a późniejszy jego bohater Bojarski zaczął swój strzelecki festiwal tuż po rozpoczęciu gry. Bojarski w sumie strzelił trzy gole, wydawało się, że już ten pierwszy zasługiwał na słowa zachwytu. Ale ta prawdziwa "firmówka", gol wręcz przecudny, strzelony został na końcu bramkowej wyliczanki. Nawet gdyby to była jedyna bramka meczu, to warto było na nią czekać. A jeżeli ktoś dopatruje się przypadku działającego na korzyść Marcina w tej sytuacji, to grubo się myli. Widać, że zarówno przymiarka jak i sam strzał były precyzyjnie obmyślone i wykonane.
Porównywanie tego co działo się na boisku w pierwszej i drugiej połowie nie ma sensu, bo to tak jakby się pisało o dwóch różnych meczach. Do gry "Pasów" wiele ożywienia wniosło wprowadzenie na boisko Drumlaka i Przytuły, ten pierwszy wywalczył rzut karny, a drugi strzelając w słupek podał mimowolnie piłkę Bojarskiemu, który strzelił czwartego gola. Zupełnie zmieniła się po przerwie gra Gizy, a zmieniła się na lepsze. Właściciwe wszystkie poprzednie pretensje jakie można było do zespołu mieć ustały z chwilą rozpoczęcia drugiej połowy spotkania. Jeżeli można z tego wyciągnąć jakiś wniosek na najbliższą przyszłość, to nie ulega wątpliwości, że grając tak jak po przerwie Cracovia jest o krok od ekstraklasy. Natomiast z grą z pierwszej połowy może stracić nawet szansę na baraż.