1909-10-10 Cracovia - Kassai AC 2:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia


pilka_ico
mecz towarzyski
Kraków, Błonia, niedziela, 10 października 1909, 15:30

Cracovia - Kassai AC

2
:
2

(2:2)



Herb_Kassai AC


Skład:
Lustgarten
Calder
Pollak
Wanicki
Jachieć
Zabża
Rysiak
Szeligowski
Gawędzki
Miller
Just

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Mroczek

bramki Bramki
Jachieć lub Just (3')
Just lub Jachieć (9')
1:0
2:0
2:1
2:2
Skład:
Hlavač
Stefàn
Krebl
Beny
Styller
Ferete
Bodnar H.
Heric
Bodnar J.
Klein
Kaiser

Ustawienie:
2-3-5



drużyna Kassai AC i drużyna Cracovii

Strzelcy bramek

Po jednym golu zdobyli Jachieć i Just.

Skład zespołu Cracovii

Skład zespołu Cracovii z kronik klubowych Cracovii.

Zapowiedź meczu

Czas

Pierwsza zapowiedź meczu w dzienniku Czas
...
W najbliższą niedzielę spodziewałem jest przybycie do Krakowa węgierskiego klubu sportowego z Koszyc lub wiedeńskiej doborowej drużyny „ Wiener Athleticsport Club’u" dla rozegrania matchu z „Cracovia”.
Źródło: Czas 25 września 1909


"— Ze sportu w Krakowie" -
Czas

— Ze sportu w Krakowie

Druga zapowiedź meczu w dzienniku Czas
„Koszyce", mistrzowska drużyna węgierska, nadesłała w dniu wczorajszym list do „Cracovii", w którym zapowiada, że przybędzie do Krakowa dopiero w dniu 10 października. „ Koszyce “ grały w ubiegł, niedzielę we Lwowie z „Pogonią I", wywożąc stamtąd piękne zwycięstwo w stosunku 4:1. Wobec zapowiedzianego przyjazdu gości z Koszyc na d. 10 października, w przyszłą niedzielę spodziewane jest przybycie W. A. C. („Wiener Athletic Sport Club"), pierwszorzędnego klubu wiedeńskiego, który słusznie uważa się za równorzędny „Slavii".
Źródło: Czas 26 września 1909


"Sport piłki nożnej." -
Nowiny

Sport piłki nożnej.

Pierwsza zapowiedź meczu w dzienniku Nowiny
Jak nas z klubu „Cracovii“ informują, przybywają na zawody w piłce nożnej dwa potężne kluby austro-węgierskie do Krakowa. Dnia 3 października przybywa: „Wiener-Atlethic- Sportclub" z Wiednia, a 10 października „Klub koszycki", złożony z Węgrów. Klub koszycki dostał w Budapeszcie podczas matchu najsilniejszych węgierskich drużyn I. nagrodę, pobiwszy przeciwników. Ostatnio rozgrywał match z silnym klubem lwowskim „Pogoń", złożoną wtedy z najlepszych sił i pokonał „Pogoń" w stosunku 5:1 bramki. Miejmy nadzieję, że krakowskie kluby zapewne lepiej niż lwowskie dotrzymają pola zagranicznym mistrzom, czego dowody niejednokrotnie już złożyły. Niezwykle interesujące te match’e wyciągną z Krakowa na błonia — należy się spodziewać — wszystkich miłośników tego pięknego sportu.
Źródło: Nowiny 28 września 1909


"— „Match" piłki nożnej." -
Czas

— „Match" piłki nożnej.

Trzecia zapowiedź meczu w dzienniku Czas
Dnia 10 bm. odbędzie się na Błoniach miejskich match footbolowy między klubem z Koszyc »Kassai Athletikai Club« a »Cracovią I«. Dotychczas próbowała »Cracovia«- swych sił z drużynami drugoklasowemi; doskonaląc się, biało-czerwoni powzięli zamiar mierzenia się z najlepszymi. «Match» niedzielny będzie prawdziwem wypróbowaniem sił »Cracovia«, gdyż, klub koszycki należy do pierwszorzędnych i jest najlepszym prowincjonalnym na Węgrzech. „Cracovia« przygotowuje się sumiennym trainingiem do tej gry.
Źródło: Czas 5 października 1909


Nowa Reforma

Matsch footballowy „Cracovii“ z klubem koszyckim, jednym z najlepszych, odbędzie się na krakowskich błoniach 10 b. m. Dla miłośników będzie to prawdziwa biesiada.
Źródło: Nowa Reforma 5 października 1909


"Piłka nożna." -
Nowiny

Piłka nożna.

Druga zapowiedź meczu w dzienniku Nowiny
Dnia 10 b. m. odbędzie się na Błoniach miejskich match footballowy między klubem z Koszyc „Kassai Athletikai Club“ a „Cracovią I.“.— Dotychczas próbowała „Cracovia“ swych sił z drużynami drugoklasowemi. Doskonaląc się, doszli Biało-czerwoni do przekonania, że czas mierzyć się z najlepszemi. — Match ten będzie wypróbowaniem sił „Cracovii“, gdyż klub koszycki należy do pierwszoklasowych i jest najlepszym prowinoyonalnym na Węgrzech. — Miłośnicy sportu będą mieli sposobność poznania pięknej, kombinowanej gry. „Cracovia” przygotowuje się sumiennym treningiem do tej gry.
Źródło: Nowiny 6 października 1909


"Sportsmani z Węgier w Krakowie." -
Czas

Sportsmani z Węgier w Krakowie.

Czwarta zapowiedź meczu w dzienniku Czas
Dziś wieczorem przybywa do Krakowa grono sportsmanów z Koszyc dla rozegrania z „Cracovią" match’u footballowego; jest to jeden z najlepszych na Węgrzech klubów sportowych, który nosi zaszczytne miano „mistrzów piłki nożnej północnych Węgier". Przyjęcie, jakie przygotowuje im młodzież grupująca się w „Cracovii" nie będzie zapewne takiem, jakiem powitano tenże klub we Lwowie, gdzie wszystkie organizazye sportowe — a ma ich Lwów sporo, daleko więcej niż Kraków —złączyły się w staraniach i kosztach przyjęcia. Sport w Krakowie, aczkolwiek później się rozwinął niż we Lwowie, ma już licznych zwolenników; można się zatem spodziewać, że nie tylko w niedzielę na match'u ale już dziś wieczorem zbierze sic na dworcu, aby powitać przybywających gości, którzy przyjeżdżają nie po zwycięstwo, (nawiasem mówiąc zupełnie pewne) ale po to, by pokazać, do jakiego rezultatu można dojść należy tern ćwiczeniem w pięknej, a trudnej rozrywce sportowej.

Gościna „Koszyckiego Atletycznego klubu" (Kassai-Athtleyic-Club) jest drugą w Polsce rewizytą za pobyt lwowskiej „Pogoni", która nawiązała stosunki z drużyną węgierską pospieszywszy do Koszyc w lecie wbiegłem. Koszyce witały gości uroczyście. Miasto było przystrojone flagami, reprezentanci Rady miejskiej witali gości polskich na dworcu, Polaków odwieziono automobilami do przygotowanych mieszkań. Nic dziwnego, że i Lwów, goszcząc przed dwoma tygodniami gości koszyckich, wystąpił okazale.
Dla zorjentowania się, jak wysokiej miary przeciwników w dniu jutrzejszych zawodów mieć będzie „Cracovia", podajemy rezultaty tegoroczne, osiągnięte przez K. A. C.*).
„Budapesti Egyetemi Athleticai Club" przeciw Koszycom przegrywa w stosunku 5:0;
„Pogoń" ulega K. A. C. w Koszycach 0:5, we Lwowie 1 :4.
„Budapesti Torma Club" — K. A. C = 2:4.
„Magyar Testgyakodok Kӧse — K. A. C. = 2:1.
„Eperjes" — K. A. C. = 1:7; 0:21.
„Matesc" — K. A. C. = 0:27.
„Gyor" — K. A. C. = 2:3.
„Klauseuburg" — K. A. C. = 0:8.
Z zestawienia powyższego widzimy, że jedynie „Magyar Testgyakodok Kӧse" zdołał pobić Koszyce w stosunku 2 : 1, a wszystkie inne drużyny musiały im uledz. Przewaga Koszyc nad niektórymi dochodzi aż do 27 punktów.
Z zainteresowaniem oczekują nasze koła sportowe gry „Cracovii“ w dniu jutrzejszym, która — jak doniósł to już suchy, ale wiele mówiący komunikat „biało-czerwonych" — sumiennym trainingiem przygotowuje się do rozegrania jutrzejszego match’u. Będzie on bezsprzecznie stanowił clou jesiennego sezonu.

  • ) Kassai Athleticai Club.
Źródło: Czas nr 231 z 9 października 1909


"Ze sportu." -
Nowa Reforma

Ze sportu.

Niedzielne zawody w piłkę nożną będą niewątpliwie najciekawsze i najbardziej interesujące ze wszystkich zawodów, jakie dotychczas miała sposobność oglądać publiczność krakowska. Dziś o godz. 10 wieczorem przybywa do Krakowa drużyna „koszyckiego atletycznego klubu" dla rozegrania zawodów z pierwszą naszą drużyną „Cracovia“. Klub koszycki jest drużyną pierwszorzędną na Węgrzech i nietylko żadna z prowincyonalnych, ale i niejedna ze stołecznych drużyn węgierskich nie może sprostać jego sile. Kraków, który dotychczas nie miał jeszcze sposobności widzieć gry pierwszorzędnej drużyny, będzie mógł w niedzielę porównać grę naszych Krakowiaków z grą mistrzów piłki z północnych Węgier, który to tytuł piastują członkowie klubu koszyckiego. Przyjęciem przybywających dziś gości zajmie się młodzież krakowska.
Źródło: Nowa Reforma 9 października 1909


"Sportsmani z Węgier w Krakowie." -
Nowiny

Sportsmani z Węgier w Krakowie.

Trzecia zapowiedź meczu w dzienniku Nowiny
Dziś wieczorem przybywa do Krakowa grono sportsmanów z Koszyc dla rozegrania z „Cracovią“ matchu footballowego; jest to jeden z najlepszych na Węgrzech klubów sportowych, który nosi zaszczytne miano „mistrzów piłki nożnej północnych Węgier. „Cracovia” jest drugim klubem polskim, który zmierzy swe siły z Węgrami, którzy rozegrali dwa matche z lwowską „Pogonią” w stosunku 5:0 i 4:1 na niekorzyść ostatniej. Jaki będzie rezultat w Krakowie, niewiadomo. W każdym razie „Cracovia” będzie bronić do ostatnich sił swych kolorów, a zwycięstwo nie przyjdzie Koszycom łatwo. Ze względu na ogromne koszta powinni wszyscy zwolennicy i przyjaciele sportu znaleźć się na matchu swoich z obcymi. Match odbędzie się bez względu na pogodę o godz. wpół do czwartej po południu na Błoniach miejskich.
Źródło: Nowiny 10 października 1909


"— Sportsmani z Węgier w Krakowie." -
Czas

— Sportsmani z Węgier w Krakowie.

Piąta zapowiedź meczu w dzienniku Czas
Wczoraj wieczorem przybyli do Krakowa sportsmani węgierscy z Koszyc pospiesznym pociągiem o godz. 10 wieczorem, zamiast o godzinę później, jak to zapowiedzieli listownie. Młodzież, zebrana licznie na dworcu, dowiedziawszy sic, że goście koszyccy od godziny już bawią w Krakowie, rozlokowawszy się w hotelu Centralnym, udała się po nich, a następnie razem z nimi na wspólną kolacyę, w ciągu której na cześć gości i narodu węgierskiego toastował imieniem „Cracovii“ p. Boczarski, a Dr Kaiser na cześć Polaków wzniósł toast zakończony okrzykiem: „Niech żyje wolna Polska!"

Dziś przed południem zwiedzają goście koszyccy Kraków, a po południu o godz. wpół do 4 staną na boisku na Błoniach do match’u z „Cracovią”.
Skład drużyny węgierskiej jest następujący: bramkarz: Hlavač;
obrona: Stefàn, Krebl;
pomoc: Beny, Styller, Ferete;
napad: Bodnàr II, Heric, Bodnàr I i Klein.

Jak z tego widać, brak w napadzie piątego napastnika, który z drużyną K. A. C. nie przyjechał; przyjazdu jogo jednak spodziewa się drużyna węgierska w ciągu nocy. „Koszycki atletyczny klub“ pewnym jest jednak zwycięstwa, chociaż brak im jednego z graczy. Szczególnie podobno obaj obrońcy i napad jest tak dobrym, że nie można nawet marzyć o zwycięstwie „biało-czerwonych". Jeśli „Cracovia" odważa się na match z tak poważnym przeciwnikiem, jakim jest K. A. C., to jedynie dlatego, aby się od nich nauczyć gry pięknej, kombinowanej i technicznie doskonałej. Kolory K. A. C. są: czarne spodenki i biało-czarne koszulki.
Źródło: Czas nr 232 z 10 października 1909


Opis meczu

Nowa Reforma

Relacja z meczu w dzienniku Nowa Reforma cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Nowa Reforma cz.2
Wczoraj popołudniu rozegrał się na błoniach krakowskich match footballowy między przybyłą do Krakowa drużyną footballistów węgierskich z Koszyc "Kassai Athletikai Club" a krakowskim klubem "Cracovia I". Rozgłośna sława węgierskich mistrzów, mimo fatalnej niepogody, ściągnęła tłumy publiczności. "Kassai Athletikai Club" w kolorach biało-czarnych, stanął do walki w następującym ordynku: bramkarz: Hlavač, obrona: Stefàn i Krebl, pomoc: Beny, Styller i Ferete, napad: Bodnar H., Heric, Bodnar J., Klein i Kaiser. "Cracovia" grała w zwykłym składzie ze zmianą w napadzie zam. Szwarcera grał Olaf i w obronie grali pp. Calder i Pollak.

Wskutek ulewy teren zapasów zamienił się po większej części w błotniste kałuże, które uniemożliwiały akcyę grających. Upadki partnerów były ciągle na porządku dziennym. Gra przedstawiała się świetnie i była bardzo namiętnie prowadzoną. Węgierscy goście dali obraz niezwykłej inteligencyi i wysoko rozwiniętej techniki gry, którą cechowało doskonałe zgranie się i organizacya, świetna kombinacya i błyskawiczne tempo, w czem dotychczas "Cracovia" górowała nad walczącymi z nią klubami. "Cracovia", ku ogólnemu zdumieniu z brawurą dotrzymywała placu potężnym przeciwnikom. Ostateczny rezultat walki pozostał ku chlubie "Cracovii" nierozstrzygnięty i przedstawia się w stosunku 2:2. Jest to dla polskiej drużyny footballistów wielkim sukcesem i "Cracovia", wobec dotychczasowych rezultatów walki słusznie wybija się na pierwsze miejsce wśród polskich drużyn sportowych.

Przebieg gry przedstawiał się następująco: w pierwszych 6 minutach od rozpoczęcia gry zrobiła "Cracovia" Węgrom 1 bramkę a w 3 minuty później drugą. Do pauzy jednak drużyna węgierska zrównoważyła szanse zwycięstwa, robiąc krakowianom dwie bramki. Po pauzie "Cracovia" zdobyła jeszcze jeden punkt, który jednak jako z of saide'u sędzia unieważnił.

W grze odznaczyli się ze strony "Cracovii" przedewszystkiem bramkarz p. Lustgarten, którego niezrównana obrona bramki jest dla całej drużyny wielką podporą w zapasach. Dalej wspaniale walczyli jako backi pp. Calder i Pollak. Z drużyny węgierskiej każdy z partnerów znakomitą grą przedstawiał silną jednostkę bojową a szczególny podziw budziła taktyka i technika świetnego napadu w osobach pp. Bodnarów.
Źródło: Nowa Reforma nr 466 z 11 października 1909


Czas
(relacja)

Relacja z meczu w dzienniku Czas cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Czas cz.2
Relacja z meczu w dzienniku Czas cz.3
Zapowiedź spotkania „Cracovii" z „koszyckim klubem atletyków", sprowadziła wczoraj na Błonia, mimo deszczu, licznych widzów, przeważnie z pośród młodzieży, nie brakowało jednak i wielu starszych amatorów sportu, oraz i pań. Ciężkie chmury, unoszące

się nad Błoniami i deszcz, zmieniający się chwilami „z kapuśniaczka" w rzetelną ulewę, nie odstraszyły ciekawych, którzy obsiedli ławki pod parasolami, wyczekując na pojawienie się zapaśników.

O wpół do czwartej punktualnie zjawili się na boisku. Koszyczanie w czarno-białych kostiumach i zielonych czapeczkach, prowadzeni przez czerwono-białą grupę „Cracovii". Deszcz zmniejszył się na chwilę, sfotografowano gości węgierskich, poczem gwizdawka dała sygnał rozpoczęcia walki, śledzonej z napięciem przez widzów. – Po pierwszych zaraz starciach okazało się, że „Cracovia" była zbyt skromną, rezygnując z góry ze skutecznej walki ze znakomitym klubem węgierskim. Wprawdzie Koszyczanie okazali się wyśmienitymi graczami, lecz znany impet „Cracovii" i energia poszczególnych graczy nie ustępowała tym zaletom po stronie przeciwnej. W pierwszej połowie gry piłka znajdowała się raz po raz pod bramką węgierską i nie upłynęło kilka minut od zaczęcia, jak huczne oklaski obwieściły pierwszy sukces krakowskich graczy. Prawie bezpośrednio po tem zdobyła „Cracovia" drugą bramkę, co musiało podniecić gości węgierskich, gdyż przechodząc do dwukrotnego ataku, wrzucili dwa razy z rzędu piłkę w bramkę „Cracovii". Wtem odezwała się gwizdawka na half time. Nastąpiła pauza. Stosunek był 2:2.

Gra gości węgierskich okazała się tak co do kopania i chwytania piłki, jak co do sposobu podawania jej i kombinacji w grze, doprowadzoną do doskonałości. Piłka nigdy bez celu nie idzie; gdy gracz miał piłkę i prowadził ją przed sobą, należało z największą ostrożnością postępować, aby przeciwnika ubezwładnić. Kombinacya drużyny węgierskiej polegała przedewszystkiem na krótkiem podawaniu sobie piłki, na t. zw. „pasowaniu", przyczep zarówno napad, jak i pomoc zawsze była na miejscu. Tempem gracze koszysccy nie ustępowali naszym, a wiadomo, że tempo „Cracovii" należy do najszybszych, jakie wogóle w Krakowie można było widzieć. Jedno tylko można było znakomitej drużynie zarzucić, a mianowicie zbyt widoczne w dniu wczorajszym zapominanie o zasadzie gry spokojnej i niewykraczającej przeciw regułom. Temperament ich niejednokrotnie unosił – jak to sami po matchu przyznali.

Po pauzie deszcz puścił się z całą siłą. Teren, poprzednio już rozmokły, zmienił się w niektórych miejscach, zwłaszcza koło bramek w jedną wielką kałużę. Walczący padali co chwila na ziemię, nie ponosząc jednak żadnych uszkodzeń. Starcia były coraz gwałtowniejsze. Ataki były coraz energiczniejsze, obrona coraz zaciętsza. Piłka kilkakrotnie znajdowała się pod bramką »Cracovii«, chwytana zawsze przez wyśmienitego bramkarza, p. Lustgartena, jeżeli nie odrzucił jej zawczasu p. Calder, niezrównany w spokoju i »chytrości« gry. Mimo gwałtowności starć, nie przyszło do żadnego większego wypadku, aczkolwiek jeden z najlepszych graczy »Cracovii«, »Staszek« (pseud.), uderzony piłką w piersi, musiał na jakiś czas wycofać się z gry i odpocząć, zaś p. Calder potłukł się nieco.

Żadna z partyj nie mogła uzyskać bramki, aż wśród zapasów poczęło się ściemniać. Jeszcze kilka gwałtownych ataków z obu stron i czas przepisany upłynął, nie przynosząc żadnego rozstrzygnięcia. Drużyny zeszły z pola wśród owacyj dla wybitnych graczy. Co się tyczy spornej a z kolei trzeciej bramki którą „Cracovia" uzyskała w ciągu drugiej połowy gry, to zaznaczyć należy, że z powodu protestu drużyny koszyckiej sędzia jej nie uznał jako zrobionej z t. zw. off side'u.

Ze strony publiczności słusznie podnoszone skargi na młodzież szkół średnich, która w większej swej części zachowywała się niestosownie. Niejednokrotnie członkowie klubu i wiele osób poważnych i starszych zwracało uwagę młodzieży, że miejsca stojące są poza siedzącemi – lecz bezskutecznie. Tłoczeniu się temu trzebaby energicznie kres położyć.
"F."
Źródło: Czas nr 232 wydanie wieczorne z 11 października 1909


Czas
(komentarz)

Komentarz do meczu w dzienniku Czas cz.1
Komentarz do meczu w dzienniku Czas cz.2
Piłka nożna stanowi w Krakowie jedną z najwybitniejszych gałęzi sportu, hoduje ją z zapałem młodzież, a i starsi emocyonują się nią do tego stopnia, że z zaparciem się siebie potrafią przesiedzieć na ławkach 1½ godziny na deszczu, byle nie stracić z oczu żadnego momentu z rozgrywanego "match'u". Dowiodły tego ostatnie zawody "Cracovii" z "Koszyckim Atletycznym Klubem", które bądź co bądź wykazały, że Kraków posiada sportsmanów, mogących stawić czoło nawet takim renomowanym graczom, jak drużyna węgierska. "Match" ten zasługuje tembardziej na uwagę, że "Cracovia" okazała tyle zgrania, pięknej kombinacyi i przytomności umysłów, iż bezwarunkowo może wynik 2:2 uważać za jedno z najpoważniejszych zwycięstw, jakie wogóle odniosła. Zwycięstwo to niewątpliwe bo choć oficyalnie nazywa się nierostrzygnięciem, jednak i trzecią bramkę, uzyskaną w ciągu drugiej połowy gry przez "białoczerwonych" mogą oni zapisać na swe dobro za dowód moralnej korzyści. Tu z uznaniem i zadowoleniem podkreślić należy krok gentelmenski i zwycięzców, gdy po trzeciej bramce, zdobytej przez p. "Staszka" pod koniec drugiej połowy gry, "białoczerwoni" oświadczyli sędziemu, że rezygnują na rzecz gości węgierskich z tego punktu, który już ogłoszono za zdobyty, byle tylko drużyna koszycka dalej grała. Węgrzy twierdzili bowiem, że bramkę zrobiono z off side'u. Jest to niemożliwe już z tego względu, bo piłkę raczej wepchnięto, niż wrzucono, wśród ścisku, kiedy tak napad jak i pomoc trzymały bramkę w oblężeniu. W tym momencie nie mogło być mowy nawet, żeby który z napastników "Cracovii" mógł być off side.

Kto był na match'u niedzielnym, musi przyznać, że "Cracovia" grała naprawdę i kombinowała tak, że nawet przygodnemu widzowi celowość kombinacyi była zrozumiałą. Napad "białoczerwonych", któremu zawsze dużo można było zarzucić, (przypomnijmy "match" z "Wisłą") zrehabilitował się najzupełniej. Jedynie środek pozostawia wiele do życzenia. Kto widział np. grę p. Lockera w "match'u" "Cracovii" przeciw "Czarnym" ze Lwowa, ten przekonał się, jak ważne zadanie ciąży na środkowym napastniku i jak jego gra może zepsuć największe wysiłki napastników skrzydłowych i łączników.

Co prawda, łatwo stawiać żądania. Ale należy zapytać, jak nasi domorośli sportsmani mają nauczyć się tego wszystkiego, czego potrzebują, kiedy u nas to wszystko, co umieją, jest ich własnym, na domysł, dorobkiem. Lwów miał trenera ze "Slavii" zarz w początkach rozwoju sportu piłkowego, a w Krakowie uczono się gry od drużyn lwowskich i innych już podczas matchu.

Teraz druga kwestya. Sport każdy, zatem i footballowy, a zwłaszcza match, pociąga stosunkowo wielkie koszta, które klub pokryć musi ze wstępów i ze składek. Przy krakowskich dochodach o sprowadzeniu trenera nie może być mowy. Na ten niezbędny wydatek potrzeba znaczniejszej kwoty, a młodzież nasza własnemi siłami zaledwie zdobyć się może na potrzebne rekwizyta. "Sekcya sportowa" krajowego Związku Turystycznego kiedyś zastanawiała się nad sprowadzeniem trenera do Krakowa, ale na seryo tych intencyj "Sekcyi Sportowej" nie mógł brać nikt, kto wiedział, jakie stosunki w Związku turystycznym panowały.

Boisko! Cóż konieczniejszem może być dla sportu jak plac sportowy. Nie od dziś młodzież krakowska doprasza się o miejsce dla zabaw ruchowych. Popędliwi krytycy wyrażają się z naganą o gminie m. Krakowa, że nie wydzieliła z gruntów pofortyfikacyjnych jakiegoś kawałka pod plac budowy. Park Dra Jordana wymiarem i jakością boisk nie odpowiada dziś zupełnie potrzebom i konieczności, nierówne podmiękłe Błonia stały się ośrodkiem ruchu sportowego, zabaw, ćwiczeń i gier młodzieży. I słuszne byłoby oburzenie na gminę, gdyby nie to, że, jak się dowiadujemy, prezydyum miasta jeszcze na wiosnę wystosowało do krajowego Związku turystycznego pismo z wezwaniem, aby Związek, względnie jego "Sekcya Sportowa" (dziś już nie istniejąca), porozumiała się z prezydyum miasta co do placu na boiska sportowe. Na to wezwanie Związek Turystyczny do dziś dnia nie odpowiedział ani nie powiadomił gminy, że obecnie zająć się budową placu sportowego nie może, bo kluby, które w skład jego Sekcyi Sportowej wchodziły, już dawno się usamodzielniły.
"F."
Źródło: Czas nr 236 wydanie wieczorne z 15 października 1909


Nowiny

Relacja z meczu w dzienniku Nowiny cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Nowiny cz.2
Boisko na Błoniach otaczał wczoraj mur ludzkich postaci. Wewnątrz po rozmokłem błocie biegają we wszystkie strony rozognieni, rozwścieczeni piłkarze. Wśród publiczności nerwowe napięcie. Przeciwnikami naszych Krakowiaków są "mistrze północnych Węgier", jeden z najpotężniejszych klubów węgierskich. Dotychczas z polskich drużyn nie tylko żadna ich nie przewyższała, ale im nawet nie dorównała. Najlepszy lwowski klub dostał od nich w skórę. A jednak, patrząc na zapasy naszej drużyny, czuło się, że ci Węgrzy tu w Krakowie nie tacy straszni. Nasi nie ustępują im niczem: ani szybkością biegu, ani siłą rzutów, ni ich celnością, jak również nie mniej dobrze przewalają na ziemię przeciwnika, jak i Węgrzy. Tem się Węgrzy popisywali: tak brutalnie odpychali, kopali i szaleli, że w tem mogli im sprostać tylko takie na schwał chłopy, jacy są w "Cracovii". A jednak dwóch z nich na chwilę popadło w omdlenie: p. Szeligowski, trafiony piłką w piersi, padł na ziemię, na szczęście poczęto go cucić, ale jakiś czas nie brał udziału w grze. Następnie p. Calder, pochyliwszy się w chwili rzutu nad piłką, otrzymał w potyliczną część głowy kopnięcie obcasem i stracił na chwilę przytomność. Ocucony, grał dalej. Jeden z Węgrów również na jakiś czas wskutek kopnięcia był niezdolny do walki. Im silniejszymi strumieniami lał deszcz, tem zawzięciej walczono. Zachowanie się publiczności wobec Węgrów było zimno grzeczne. Nie szczędzono im oklasków, ale dość skąpo. W niektórych momentach gra zmieniała się w huragan pędzących z wściekłością ku sobie graczy. Entyzyazm wznieciła dzielność "Cracovii": po 6 minutach od czasu rozpoczęcia gry zrobiła "Cracovia" Węgrom 1 bramkę, w 3 minuty potem drugą. Dopiero Węgrzy przed pauzą zrobili również dwie bramki, ale w znacznie dłuższych odstępach czasu. Po pauzie zrobiła "Cracovia" Koszyczanom bramkę, którą Węgrzy uważali za zrobioną z "of saide'u", na co "Cracovia" zgodziła się, jak jednak sędzia, p. Mroczek, orzekł, bramka była zrobiona według wszelkich reguł. Z grzeczności tylko wobec złych min Węgrów uznał ją za nieważną. Do końca gry został stosunek 2:2, wobec czego partya nierozegrana, ale właściwie przewaga była po stronie "Cracovii". "Cracovia" wobec tego jest pierwszym klubem w Galicyi. Węgrom za ich grę należy oddać rzetelne pochwały, grali dzielnie, równo, z rozmysłem i planem. Tosamo trzeba powiedzieć o ich polskich przeciwnikach.
K-er.
Źródło: Nowiny nr 232 z 12 października 1909


Nowości Ilustrowane

Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.1
Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.2
Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.3
Nadzwyczaj interesujący match footbalowy rozegrał się ubiegłej niedzieli na błoniach za rogatką wolską w Krakowie. Do walki ze znaną, dzielną drużyną „Cracovii” stanął jeden z najlepszych węgierskich klubów sportowych, „Cassai athleticai club” z Koszyc.

Goście węgierscy przybyli do Krakowa, poprzedzeni sławą prawie niezwyciężonych footbalistów, to też przypuszczano, że walka między klubem koszyckim a Cracovią skończy się jej sromotną przegraną, a będzie miała tylko tę dobrą stronę, że nauczy naszych sportowców nowych sposobów walki.

Publiczność, a zwłaszcza młodzież, stawiła się mimo ulewy bardzo licznie, pragnąc przypatrzeć się interesującym zapasom.

Walka stała się odrazu zaciętą i namiętną, chociaż rozmokły i błotnisty grunt uniemożliwiał wprost usiłowania walczących. Nadspodziewanie zaś spisali się Krakowiacy bardzo dzielnie i już z samego początku zrobili Węgrom dwie bramki. W ciągu dalszej walki szanse zrównoważyły się, gdyż i Węgrzy zdobyli bramkę „Cracovii” dwukrotnie. I ostatecznie match zakończył się nierozegraną w stosunku 2:2.
Źródło: Nowości Ilustrowane nr 42 z 16 października 1909