Zygmunt Sadlik
Zygmunt Sadlik | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Zygmunt Sadlik | ||
Urodzony(a) | 15 maja 1933, Kraków | ||
Wiek | 91 l. |
Zygmunt Sadlik urodził się 15 maja 1933 r w Krakowie.
Wywiady
Kocham CRACOVIĘ - bo to przecież KRAKÓW...
Stan cywilny: żonaty w marcu 2007 r minie 50 lat, dwie córki, dwóch wnuków i wnuczka niestety poza granicami Polski.
Wykształcenie: średnie ekonomiczne, przez 47 lat związany z bankowością, rozpoczął pracę w NBP w 1952 r jako referent. Po powrocie z wojska 1956 r wraca do pracy w NBP, początkowo jako inspektor, od 1959 pracuje jako rewidet w Centrali NBP w Warszawie. Od stycznia 1966 r do czerwca 1975 pełni funkcję Głównego Księgowego w NBP II O/Kraków, następnie wraca do Departamentu rewizji na trzy lata. Od 1978 roku pracuje jako Zastępca Głownego Księgowego w NBP Oddziale Wojewódzkim w Krakowie. W roku 1988 po reformie bankowości w Polsce jest jednym z organizatorów Banku Przemysłowo-Handlowego z Centralą w Krakowie, pełniąc tam funkcję Dyrektora Departamentu Operacyjno-Rachukowego (Głównego Księgowego). Stan zdrowia nie pozwala mu zbyt długo pracować na tym stanowisku, w 1990 roku przechodzi na rentę. Jego zdrowie w okresie 2-ch lat ulega poprawie i wraca do pracy zawodowej, początkowo w Oddziale Okręgowym NBP, a później do lutego 1999 roku pracuje w BPH SA w Departamencie Rewizji (audytu). W lutym 1999 roku po niemal 47 latach pracy odchodzi na emeryturę.
Za sukces zawodowy uważa nieprzerwaną pracę w jednej branżowo instytucji - banku przez 47 lat.
Odznaczenia i wyróżnienia: za pracę zawodową i społeczną otrzymał wiele odznaczeń: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złotą odznakę "Za zasługi dla finansów PRL", Medal 40-lecia Polski Ludowej, Złotą odznakę "Za pracę społeczną dla Miasta Krakowa, okolicznościowy medal Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia wraz ze srebrną odznaką NFOZ. Posiada też liczne dyplomy za osiągnięcia w pracy zawodowej i społecznej. Za pracę w Radzie Seniorów KS"CRACOVIA" otrzymał złotą odznakę "Honorowy Senior". Był członkiem Zarządu Klubu w latach 2000-2006 (czerwiec), gdzie pełnił funkcję sekretarza. Z okazji 100-lecia Klubu Sportowego "CRACOVIA" otrzymał medal MERENTI KS"CRACOVIA" oraz okolicznościowy medal z tej okazji wraz ze złotą odznaką jubileuszową
Aktualne zainteresowania i ulubione zajęcie: to dzięki znajomości z Czesławem Rajtarem, z którym się niejednokrotnie spotykałem i rozmawiałem, trafiłem do Rady Seniorów (1999 r). Interesuję się sportem, głównie piłką nożną, nie zaniedbując spacerów w towarzystwie żony i psa. Intresuje mnie teatr, muzyka w miarę poważna, zbieranie monet oraz książki o tematyce historycznej. Interesuję się polityką, ale przez małe "p" - sympatyzuje raczej lewicy. Ponadto lubię czasami napisać kilka słów na tematy aktualne w sporcie dotyczące CRACOVII i wysłać do Gazety Krakowskiej, której jestem stałym czytelnikiem. Lubię w gronie rodziny pograć w remika oraz w brydża. Nie odmawiam dobrego jedzenia i podobnych trunków, głównie wina i własnej nalewki na wiśniach.
Maksyma życiowa: unikać konfliktów i zadrażnień, nie szukać problemów tam gdzie ich nie ma, a co najważniejsze nie rozpamiętywanie sytuacji, na które nie miałem lub nie mam już wpływu. A co równie ważne mieć zaufanie do ludzi, a szczególnie z bliskiego grona.
Jesteś jedynym seniorem CRACOVI w Zarządzie Klubu i pełnisz tam funkcję sekretarza. To duża odpowiedzialność, wymagająca wiele czasu i energii. Jak sobie z tym radzisz i jak na to reaguje twoja małżonka?
Faktycznie, poraz pierwszy zostałem wybrany do zarządu klubu w marcu 2000 r wraz z prezesem Andrzejem Palczewskim, którego znałem z czasów pracy w Banku jako klienta. To właśnie On zaproponował mi pełnienie funkcji sekretarza w Zarządzie, lubiałem "sekretarzować" chociaź posiedzenia Zarządu przeciągały się do późnych godzin i tutaj przechodzimy do końcowej frazy pytania i reakcji mojej żony (jesteśmy po ślubie 48 lat) - nie była i nie jest zadowolona z tego co robię w domu, cały niemal wolny czas "poświęcasz Swojej CRACOVII" - mówi nie bacząc na zdrowie i inne obowiązki domowe. Ostatnio przestała jakby się tym interesować, ale wypomina, że na każdy telefon "lecę do Swojej CRACOVII, powinieneś się tam przeprowadzić" - oto reakcja mojej Krysi. Żona była zadowolona jak we wrześniu 2003 roku złożyłem rezygnację w pracy w Zarządzie. Sprawy CRACOVII powróciły w lecie 2004 roku, kiedy dobro Klubu przeważyło i "dałem" się wciągnąć w jego ratowanie i przygotowanie walnego zgromadzenia członków w grudniu 2004 roku. Na tym walnym, dzięki zaufaniu Rady Seniorów zostałem dokooptowany z jej ramienia do zarządu i znów w roli sekretarza - lubię pisać. Ten wybór żona przyjęła nie chętnie, ale powiedziałem Jej, że to do 100-lecia CRACOVII - uwierzyła i "jest cisza". Praca w zarządzie, a szczególnie sekretarza jest bardzo odpowiedzialna, zwłaszcza przy prezesurze Józefa Lassoty, który mówi, że sekretarz jest najważniejszy - pochlebca, ale lubię te pochlebstwa i pracuję do późnych godzin nocnych przenosząc treści protokołów z taśmy magnetofonowej do laptopa - ponoć protokoły sąna miarę 100-lecia - tak mówią, ale czy to prawda.
Jesteś z CRACOVIĄ związany od wielu lat. Jak do niej trafiłeś i kim w niej byłeś?
Do CRACOVII trafiłem przechodząc z TS "Tramwaj", gdzie grałem po "wypatrzeniu" mnie przez p.p. St.Urbana i T.Uznańskiego - pracowników MPK i działaczy KS"CRACOVIA". Nie był to jednak w pełni "związek" z CRACOVIĄ, taki na dobre zaczął sie dopiero w 1951 roku kiedy na jednym z meczów TS "Tramwaj" - chyba z jedną z drużym rezerw CRACOVII zobaczył mnie p. Ignacy Książek i zaprosił na trening i rozmowy. Rozpocząłem regularne treningi pod okiem takich sław jak trener Zygmunt Jesionka Tobik czy Albin Kowalik (ojciec Janusza). Grałem w III drużynie na początku, a później dość regularnie w II-giej drużynie razem z A.Wołochem, S.Szymczykiem i wielu innymi żyjącymi do dzisiaj zawodnikami. Raz udało mnie się zagrać w towarzystwie m.innymi Eugeniusza Mazura i Jana Hymczaka na prawej obronie w pierwszej drużynie przeciw Startowi Praha - wygraliśmy - dostałem za ten mecz 350,- premii - nie zapomnę tego do końca życia. Wspominam p.Jana Wiechcia, jak pokazywał mi buty J.Kałuży i jego nie zapomniane słowa: "duża noga - mały zawodnik, mała noga - duży zawodnik", nie zapomniałem otrzymywanych po każdym treningu bułek-grachamków z szynką i krachli - tego nigdy się nie zapomni, to było ta atmosfera rodzinna przepełniona miłością do klubu i jego białoczerwonych barw.
Co Cię wokół CRACOVII denerwuje, a co cieszy ?
Wiadomo, że obecny sport jest inny niż ten jak byłem młody, są inni działacze, nie mówiąc o zawodnikach, a słowo "wychowanek" nie trzeba było pisać w cudzysłowiu, a których jedno pytanie jest zadawane w różnych formach "za ile ?" co prawda nie dotyczy to tylko CRACOVII, ale jej też nie omija. Denerwuje mnie fakt, że nie docenia się wartości byłych zawodników CRACOVII, którzy przy właściwej atmosferzeł wróciliby i pracowali, tylko dla kogo dla Spółki ? są raczej niechciani czy dla KS-u, to jest pytanie i zarazem powód do nerwów. Panuje w CRACOVII wywołany, chyba zazdrością syndrom, że jak mnie się nie udało czegoś zrobić to dlaczego temy drugiemu ma się to udać, nie ważne czy to będzie dobre dla CRACOVII czy złe. A co mnie cieszy, cieszy mnie fakt, że od 1999 roku jestem w Radzie Seniorów mojego ukochanego klubu, że co wtorek miałem możliwość spotkać się z moim największym idolem nieodżałowanej pamięci Stasiem Różankowskim - zmarł w 2004 roku, że spotykam takich ludzi jak Czesław Rajtar, Mieczysław Kolasa, Jerzy Łudzik, Maksymilian Więcek, Seweryn Ratajczak, Stanisław Włoczewski - b.kierownik drużyny i wielu jakże oddanych CRACOVII ludzi, którzy mimo, że już dawno przekroczyli "wiek produkcyjny" przychodzą i poświęcają swój czas i zdrowie CRACOVII.
Czy masz jakieś marzenia związane z naszym białoczerwonym Klubem?
Mam i to zupełnie prozaiczne i chyba takie jak i Ty masz Seweryn, aby "CRACOVIA" była jedna i to bez długów i wzajemnych pretensji i waśni. Abyśmy wszyscy członkowie tego klubu - seniorzy dożyli 100-lecia CRACOVII i mogli go obchodzić na uroczystej Mszy Świętej na Wawelu, tak jak to miało miejsce przy poświęceniu naszego trzeciego w historii klubowego sztandaru w 2001 roku i aby Bozia i ukochany nasz kibic w niebiosach - Jan Paweł II mieli nas w swojej opiece - to chyba nie wielkie i realne marzenie.
Dziękuję Ci za udzielenie wywiadu i życzę dużo zdrowia, szczęścia oraz spełnienia marzeń.
Wywiad przeprowadził: Seweryn Ratajczak