2024-01-23 Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok 1:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Cracovia - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Rudolf Rohaček
Hokej.png
36 kolejka, 4 runda, etap I, Tauron Hokej Liga - hokej mężczyzn
Kraków, ul. Siedleckiego 7, wtorek, 23 stycznia 2024, 18:30

Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok

1
:
2

(0:1; 0:0; 1:1)

Sędzia: Rafał Noworyta, Mateusz Bucki (główni) - Sebastian Iwaniak, Jacek Szutta (liniowi)
Widzów: 950


KH Sanok - hokej mężczyzn herb.png

Trener:
Elmo Aittola
Skład:
Robson

Ježek
Žůrek
Látal
Raška
Špaček

Motloch
Kunst
Kasperlík
Lundgren
Berling

Jalasvaara
Krenželok
Brynkus
Sawicki
Vildumetz

Bieniek
Dziurdzia
Mocarski
Bezwiński
Kapica
Bramki


56:01 Sawicki (Brynkus, Bezwiński)
0:1
0:2
1:2
6:34 Kallionkieli (Lindberg, Binner) 5/4
40:35 Viitanen (Kallionkieli, Binner) 5/4

Kary
10 min. 10 min.
Skład:
Świderski

Binner
Lindberg
Viitanen
Ceder
Karnas

MacEachern
Musioł
Bukowski
Filipek
Kallionkieli

Florczak
Niemczyk
Fus
Miccoli
Sienkiewicz

Najsarek
Dobosz
Dulęba
Rybnikár
Ginda

Opis meczu

"Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok. Prezes nie przyniósł szczęścia" -
gazetakrakowska.pl

Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok. Prezes nie przyniósł szczęścia

W meczu Tauron Hokej Ligi Comarch Cracovia przegrała z Marmą Ciarko STS Sanok 1:2. W Comarch Cracovii zadebiutował nowy bramkarz Kanadyjczyk Matthew Robson, pozyskany we wtorek. Ostatnio grał we francuskim Anglet. Kluby mogą w styczniu zatrudnić dwóch nowych graczy. Cracovia szuka jeszcze jednego wzmocnienia.

„Pasy” mierzyły się z ostatnią drużyną w tabeli. I niespodziewanie uległy „czerwonej latarni”. Spotkanie po raz pierwszy oglądał nowy prezes Cracovii Mateusz Dróżdż. Mecz nie zaczął się po myśli gospodarzy bo grając w osłabieniu stracili bramkę. Gospodarze byli nieskuteczni, ich akcje nie miały rozmachu. Niby strzelali na sanocką bramkę, ale bez przekonania.

W 3 min II tercji nastąpiła awaria części oświetlenia. Kibice zapalili latarki w telefonach i zaintonowali: „Nie jest tak ciemno, hej Sanok, nie jest tak ciemno”. Awarii nie udało się naprawić, ale po około 8 min grę wznowiono .Krakowianie po drugiej dobitce zdobyli gola, wciskając krążek do siatki, ale po analizie wideo nie został on uznany ze względu na spalonego w polu bramkowym. Po chwili Latal był bliski pokonania Świderskiego. W 29 min w sytuacji sam na sam z bramkarzem faulowany był Latal i Cracovia miała karnego. Sam poszkodowany wykonał najazd i przeniósł krążek nad poprzeczką.

Potem „Pasy” nie wykorzystały okresu gry w przewadze, miały problem, by założyć zamek. Potem lampy zaczęły świecić normalnie, ale nie pomagało to gospodarzom. Kolejna przewaga gospodarzy przyniosła strzały Jezka i Latala, ale górą był bramkarz. W ostatniej minucie te tercji znów próbował Latal – z tym samym efektem. Trzecia odsłona zaczęła się od kary dla Cracovii i straty gola. Sytuacja „Pasów” była nie do pozazdroszczenia. Od razu próbował odpowiedzieć Raska, ale górą był golkiper. Gospodarze bili głową w mur.

Ale w 57 min kontaktowego gola zdobył Sawicki. I gospodarze ruszyli do ataku. O czas poprosił trener Rohaczek. Cracovia grała 5 na 4, a następnie 6 na 4 po wycofaniu bramkarza na 2.10 min przed końcem. Potem miejscowi „złapali” karę i golkiper wrócił do bramki.
Jacek Żukowski
Źródło: gazetakrakowska.pl 23 stycznia 2024 [1]


"Niespodzianka w Krakowie. Sanoczanie zgarniają trzy punkty!" -
Hokej.net

Niespodzianka w Krakowie. Sanoczanie zgarniają trzy punkty!

Czwarte zwycięstwo w tym sezonie odnieśli hokeiści Marmy Ciarko STS-u Sanok, którzy pokonali na wyjeździe Comarch Cracovię 2-1. Bohaterem spotkania był Filip Świderski, który obronił aż 41 strzałów gospodarzy.

W Krakowie dziś było dużo nowości. Po pierwsze -nowy prezes, który zresztą zaszczycił swoją obecnością przy Siedleckiego. Była to zapewne jedynie kurtuazyjna wizyta, bo sądząc dotychczasowych doświadczeniach głównym poletkiem powinna być raczej sekcja piłkarska, aczkolwiek po meczu odwiedził szatnie hokeistów. Poza tym, zmiana była także w bramce, albowiem debiutował w niej najnowszy nabytek Cracovii, Matthew Robson. Zastąpił on nieobecnego w kadrze Filipa Krasanovskiego.

Sanoczanie z kolei pod Wawel zajechali mocno osłabieni. Karol Biłas, Lauri Huhdanpää, Szymon Dobosz i Dominik Salama, cztery kluczowe ogniwa w układance Elmo Aitolli, z powodu kontuzji nie znalazły się w składzie. Prognozy dla przyjezdnych nie były więc aż nadto optymistyczne.

Niespodzianka po pierwszej tercji

Jakim więc było zaskoczeniem, kiedy po 7 minutach na prowadzenie wysunął się STS! Choć trzeba przyznać, że gospodarze sami sobie byli winni utraty gola. Za niesportowe i, śmiało można rzec, niemądre zachowanie na ławkę kar powędrował Jakub Žůrek. Goście momentalnie wykorzystali swoje dwie minuty -po wymienieniu kilku podań krążek wylądował na kiju ustawionego na lewym buliku Marcus Kallionkieliego, który, nieatakowany, precyzyjnie przymierzył pod poprzeczkę. Podirytowana Cracovia natychmiast zabrała się do odrabiania straty, ale dzielnie broniący się Sanok odpierał ataki rywali. W efekcie po pierwszej tercji, zważając na okoliczności, mieliśmy w Krakowie niespodziankę. Pytaniem było jedynie, na ile realne wydawało się takie rozstrzygnięcie na koniec.

Nadzieja w STSie nie gaśnie, w przeciwieństwie do oświetlenia

– Proszę państwa, chwila przerwy spowodowana awarią oświetlenia…–takim komunikatem przywitała kibiców w Krakowie druga tercja. Po dwu i pół minutach rywalizacji dwie, zdające się pamiętać jeszcze początki Roháčka w Krakowie, wydały ostatni blask i zgasły. A wydawało się, że nowe bandy wypędziły przeklęte demony z lodowiska przy Siedleckiego, które już więcej nie odwiedzą tego obiektu. A tu proszę, niespodzianka, choć dla gospodarzy z pewnością nie była ona miła…

– Nie jest tak ciemno! Hej Sanok, nie jest tak ciemno!– śpiewali kibice, niecierpliwie czekający na dalszy przebieg wydarzeń. Po chwili sami wyciągnęli latarki z kieszeni, z własnej inicjatywy chcąc pomóc w podświetleniu lodu. Tymczasem naradzający się wraz z zespołami sędziowie trzymali wszystkich w niepewności. Po dłużących minutach zapadł werdykt – za zgodą obu drużyn gra mogła być kontynuowana. Na hali zapanowała wrzawa. Zresztą, po chwili lampy zmartwychwstały, a na hali ponownie odpowiednio jasno.

Usilnie wyrównującego gola szukali gracze „Pasów”, ale „Hokejowy Bóg” zdawał się tego dnia być po stronie sanoczan. A to przy nieuznanej bramce jej strzelec w polu bramkowym zaliczył spalonego, a to zazwyczaj niemylący się z najazdów Martin Latal fatalnie przestrzelił. Dwie przewagi również nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Czas mijał, a Cracovia nie potrafiła skruszyć defensywy z Podkarpacia. Ta z kolei dobrymi interwencjami nakręcała się do walki. Z szeregów sanoczan tliła się nadzieja na komplet punktów, która to z każdą minutą rozpalała się coraz bardziej.

Fenomenalny „Świder”, który zatrzymał „Pasy”

Sędziowie długo kazali czekać z rozpoczęciem tercji. Prawdopodobnie tafla nie zmroziła się dostatecznie, przez co wznowienie się przedłużało. Później zaś współpracować nie chcieli zawodnicy, szczególnie gospodarzy. Arbitrzy po trzykrotnej próbie wznowienia stracili w końcu cierpliwości i ukarali „Pasy” drużynowym wykluczeniem. Na to tylko czekali sanoczanie, z zabójczą skutecznością wykorzystując prezent od rywali.

Po 25 sekundach przez bramką gumę otrzymał Mark Viitanen, który wzorem swojego kolegi z zespołu precyzyjnie posłał ją pod górne obramowanie bramki Robsona. Sanok miał więc dwa gole przewagi, czyli cytując pewnego piłkarskiego trenera, najniebezpieczniejszą z możliwych. Wydawałasię trudna do utrzymania, zwłaszcza że tempopodkręcili gospodarze. Widmo sensacyjnej porażki coraz bardziej zaczęło zaglądać im w oczy. Szturmowali więc i oblegali bramkę przeciwnika, ale krążki odbijały się od niej jak od ściany. Ściana ta zresztą miała swoją nazwę, którą był Filip Świderski.

Golkiper z Sanoka uwijał się w polu jak w ukropie, do furii doprowadzając hokeistów z Krakowa. Ci uciekali się do wszelkich możliwych sposobów, ale żaden z nich nie wypalał. Wyczyny bramkarza przyjezdnych wzbudzały podziw nawet na trybunach. Wielu miejscowych kibiców nie dowierzało w to, co wyprawiał popularny „Świder”…

Stykowa końcówka. Trzy punkty ostatecznie dla Sanoka

Wielokrotne próby gospodarzy musiały jednak przynieść kiedyś owoce. W 56.minucie Radosław Sawicki, nomen omen rodowity sanoczanin, posłał z prawej strony strzał, który przełamał Świderskiego. Krążek zatrzepotał w siatce, trybuny wybuchły euforią. Krakowianie odzyskali nadzieję przechylenie szali…

W końcówce emocje sięgały zenitu, a puls skakał sympatykom jednych i drugich. Każde zderzenie, każda decyzja sędziego, wywoływały napięcie. Ostatecznie jednak tą wojnę nerwów wygrali gości. Gdy zabrzmiała syrena, z radością wypadli na lód. Pomimo dziur kadrowych to STS zgarnia dziś trzy punkty przy Siedleckiego, psując dzień debiutów w krakowskim klubie.
Jakub Noskowiak
Źródło: Hokej.net 23 stycznia 2024 [2]


Skrót

Trenerzy po meczu

Rudolf Rohaček, trener Cracovii